Biografie
Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)
Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)

"Jak ktoś chce nosić maseczkę, no to na własną odpowiedzialność, ale są takie przypadki, na przykład w jednym z krajów kilkoro dzieci umarło dlatego, że w szkole nosiły maseczki" - mówił ksiądz Daniel, zwany "ojcem". - "Więc można się tylko zatruć, nosząc maseczkę w kościele czy tam gdzieś na zewnątrz. Taka moja prośba, żeby nie nosić, dla swojego zdrowia właśnie, dla swojego bezpieczeństwa. Przede wszystkim dlatego, żeby modlić się w wolności, w spokoju, z radością, a nie z maską na twarzy. No bo jak można wielbić Pana Boga, nie da się, wszystko będzie tłumione, ten dźwięk się będzie wydobywał, jakby jakieś mary na cmentarzu".

Tłum ludzi słucha jego nauczania nie tylko w kościele, ale i przed nim, usadzony w szeregach ławek, na własnych krzesłach. Na każdą mszę prowadzoną przez księdza Daniela Galusa do Czatachowy, do Wspólnoty Miłość i Miłosierdzie Jezusa, przybywają setki osób. Nie mieszczą się w małej świątyni.

W Czatachowie, 30-40 km od Częstochowy, jest jeszcze 30 adresów, jedna agroturystyka i około 150 mieszkańców. Jeden z nich mówi, żeby opis wsi sobie podarować, bo i tak już na zawsze kojarzyć się będzie z Galusem, "tak jak Toruń z Rydzykiem".

Rzeczywiście, podobieństw między jednym i drugim jest więcej.

Obaj są wyświęconymi księżmi, ale obaj tytułują się "ojcami" - choć Tadeusz Rydzyk ma do tego prawo, bo wywodzi się z zakonu redemptorystów.

Galus, tak jak redemptorysta, tworzy wspólnotę zżytych i świetnie zorganizowanych osób, które za swoim "ojcem" pójdą w ogień. Kiedy rozeszła się wieść, że piszę o księdzu Danielu artykuł, jego sympatycy zaczęli rozsyłać do siebie wiadomości: "temu dziennikarzowi nie ufajcie".

I z Rydzykiem, i z Galusem polski Kościół nie bardzo wie, jak sobie poradzić. W sprawie pustelnika z Czatachowy kuria częstochowska wysyła sprzeczne sygnały: raz biskup przed nim ostrzega, raz sam uczestniczy w jego spotkaniach.

Obaj mają swoje media. Rydzyk - Radio Maryja i TV Trwam z ogromnymi zasięgami. Galus - na razie jedno czasopismo: "Ogień Jezusa".

Obaj swoje imperia budują na walce z zewnętrznym, nie do końca określonym wrogiem. Obaj zawsze wiedzą lepiej, co będzie lepsze dla ich wyznawców. I obaj są zawsze doskonale poinformowani, czego od wiernych chce sam Pan Bóg. Ksiądz Galus w swojej "pustelni" głosił: "Ktoś chce, żebyśmy wydawali jakieś pogrzebowe takie jęki, dlatego chcą nas tak zgasić, zniewolić, przeszkadzać nam się modlić, a my tutaj będziemy modlić się tak, jak Pan chce, a Pan chce, żebyśmy modlili się właśnie w taki sposób".

Setki obecnych na mszy w Czatachowie ludzi wróciły do domów bez masek. Bez masek wierni poszli do sklepów, aptek, banków i kolejek u lekarzy. Tak jak inni "koronasceptycy" swój bunt tłumaczą umiłowaniem "wolności". I wiarą. - Jeśli człowiek naprawdę wierzy, nie musi się bać jakiegoś wirusa. Bóg go przed nim uchroni - mówi mi jeden z największych miłośników księdza Galusa.

Oczy kleryka Daniela

Duchowni mówią, że Galus wziął się trochę "znikąd". Ale jego znajomi z czasów seminarium twierdzą, że zawsze było w nim coś szczególnego, zwłaszcza w tych jego głęboko osadzonych, zawsze czujnych oczach. - Miałem wrażenie, że patrzy nie na mnie, ale przeze mnie, na wylot - mówi znajomy kleryk.

Innym sutanna czasem nie leżała - do nowego stroju trudno się od razu przyzwyczaić. Kleryk Daniel za to nosił ją z dumą, jakby była trofeum. Zawsze podniesiona głowa, dostojny krok. W czasie mszy ręce złożone na piersiach tak, że aż knykcie bielały.

Inni charakterystycznego sposobu wyrażania się i akcentowania słów nabierali na piątym, szóstym roku - kleryk Daniel taką manierę miał chyba od początku. Głos zawsze natchniony, jakby ciągle na wydechu, i to jego południowe, twarde "bedzie" zamiast "będzie".

Opowiadał, że przeżył "doświadczenie Ducha Świętego". "Miałem z 20 lat, modliłem się do Ducha Świętego, odmawiałem litanie, nowenny, oddałem się Duchowi Świętemu, ale czułem, że to jeszcze za mało jest, brakowało mi czegoś. (...) Byłem zamknięty, lękliwy".

 

Nachodziły go nawet myśli o samobójstwie. Wspomina, że nie widział sensu w takim życiu, takim rytualizmie, takiej pobożności. I wtedy przeczytał książkę: "Jezus Chrystus, uzdrowiciel mojej osoby", autorstwa José Prado Floresa, teologa i pisarza. Była tam modlitwa do Ducha Świętego, a w niej słowa: "Połóż swoje ręce na twarzy, niech będą dłońmi Jezusa".

"Poczułem, że to już nie są moje ręce. Poczułem, że to są ręce Jezusa. Poczułem gorąco, poczułem, że Jezus jest przy mnie, że on tu stoi". Jakby ktoś go "zanurzał w wodzie miłosierdzia", jak "małe niemowlę, obmywane przez matkę". Płakał. "Jakby moje oczy były źródłami miłosierdzia" - mówił po latach.

Święcenia otrzymał w 2007 r. od metropolity częstochowskiego arcybiskupa Stanisława Nowaka. Twórcy pierwszej w Polsce katolickiej rozgłośni Radio Fiat - nadającej w okolicy Częstochowy i Wielunia.

Koledzy rozjechali się po przydzielonych przez biskupa parafiach. Plany Daniela były o wiele większe.

Pustelnia pełna tłumów

Czatachowa była dla księdza Daniela idealnym miejscem. Niewielka parafia na uboczu, ale jednak blisko jednego z największych miejsc kultu religijnego w Europie. W 2010 r. Galus zaczął budować tu własne miejsce na ziemi, które nazywa pustelnią. Ale dziś do Czatachowy zjeżdżają tłumy.

Od razu "kupił" tutejszych. Był inny niż wszyscy księża, bardziej "natchniony", ciepły, serdeczny, ale z drugiej strony zbyt łatwo nie skracał dystansu. Młody, przystojny, ale poważny i skupiony na pracy - takich księży ludzie łaknęli jak powietrza.

W Kościele reprezentuje Ruch Odnowy w Duchu Świętym. Powstały w Stanach Zjednoczonych w latach 60. ruch w Polsce liczy dziś sobie kilkanaście tysięcy stałych członków i około 200 tysięcy sympatyków (dane za portalem Opoka.org.pl). Dla jednych jest otwartą, pozytywną, dynamiczną twarzą Kościoła, nieco na wzór zachodni, gdzie coraz częściej w obrządku katolickim widać wpływy protestantyzmu. Dla innych - jest "podejrzany", bo duchowni i świeccy z jego kręgów roszczą sobie prawo do przemawiania "w imieniu" Boga, opowiadają o posiadaniu "darów" Ducha Świętego i mocy uzdrawiających.

Jednym z najpopularniejszych przedstawicieli ruchu jest ojciec John Bashobora z Ugandy, który odprawiał w Polsce msze na Stadionie Narodowym z "uzdrowieniami" i "uwolnieniami" ludzi od chorób i działania "złego ducha". Spośród świeckich charyzmatyków najbardziej znany jest u nas Marcin Zieliński, lider Wspólnoty Uwielbienia "Głos Pana" ze Skierniewic. Jako nastolatek miał poczuć "głód Boga", zaczął się modlić, żeby "Bóg uzdrawiał przez niego". Pierwszą uzdrowioną miała być kobieta cierpiąca na ból nogi. Po modlitwie Marcina ból miał ustąpić, a młody chłopak ze Skierniewic stał się religijnym celebrytą. Rozmowa z nim ukazała się ostatnio w piśmie księdza Galusa "Ogień Jezusa".

O przyczynach popularności charyzmatów mówił w "Tygodniku Powszechnym" dr Andrzej Sionek z Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie: "Ludzie mają dziś ogromny głód duchowy. Zwłaszcza ludzie młodzi. Są gotowi nawet na to, żeby się sparzyć, ale chcą doświadczyć czegoś żywego, czego nie mają w Kościele na co dzień".

Czujność i rozwaga

W 2014 r. wątpliwości co do działalności Galusa miał biskup opolski Andrzej Czaja. Spotkał się z wiernymi z diecezji, którzy angażowali się we wspólnotę z Czatachowy. Zaniepokoiły go "nieprzejrzyste praktyki modlitwy uwolnienia, które skutkują manifestacjami złego ducha". Zwrócił się do członków wspólnoty o "czujność i rozwagę".

Mówił : "Niezrozumiałe jest dla mnie funkcjonowanie ojca księdza Daniela Galusa. Czy jest to ksiądz, czy ojciec? Od arcybiskupa Wacława Depo wiem, że jest to ksiądz o dość dziwnym tytule święceń "na pustelnię", a przecież święci się dla Kościoła. Tu nagle z pustelni powstało "forum romanum", co mnie niepokoi. Bo czy nadal mamy do czynienia z pustelnikiem?".

Z pomocą teologów sprawdził czasopismo wydawane przez fundację ojca Galusa - "Ogień Jezusa". "(...) największym mankamentem czasopisma zdaje się być bezustanne odwoływanie się w wielu tekstach do autorytetu ojca Daniela Galusa, którego każdemu słowu i gestowi przypisuje się przesadne znaczenie, postrzegając go niemal jako proroka naszych czasów (...). To swoisty kult jednostki, który budzi niepokój, bo jest przecież jednym ze znamion sekty".

Wspólnota z Czatachowy nieraz bywała już nazywana sektą. Także przez tych, którzy mieli z nią do czynienia bezpośrednio.

Wspólnota z Czatachowy nieraz bywała już nazywana sektą (fot. Shutterstock)

"Mój mąż zapomniał o mnie całkowicie"

W sieci można znaleźć bloga pisanego przez anonimowego autora. Nazywa on wspólnotę "Sektą Miłość i Miłosierdzie Jezusa". Kreśli obraz zamkniętego kręgu osób skupionych wokół jednego kapłana, nieakceptujących odstępstw od ustalonej linii, pozbawionych jakichkolwiek wątpliwości.

Pod każdym wpisem są komentarze.

Ilona pisze: "Po prawie 9 latach Czatachowy tylko Bóg wie, jak wygląda mój dzień i noc. Czasami się uśmiecham, żeby nie zwariować, ale jest to uśmiech przez łzy". I dalej: "Mój mąż jeździł do Czatachowy i na spotkania ponad 11 lat, można to podsumować trzema wyrazami: pycha, łajdactwo i wyuzdanie. W domu często zachowuje się jak Szatan, a na szyi trzy medaliki, w tym jeden na karku, i krzyżyk. Czatachowa to idealne miejsce dla wilków w owczej skórze".

Catherine: "No tak, ja też jestem poszkodowana i nikt mnie nie rozumie, mój mąż zapomniał o mnie całkowicie, bo tylko ojciec Daniel się liczy, jeździ na te spotkania jak zahipnotyzowany, bo swój Kościół to gorszy. Jestem załamana".

Emaj: "Też mam koleżanki, które niestrudzenie jeżdżą do ks. Galusa. Z początku imponowały mi swoją gorliwością, teraz widzę rodzenie się fanatyzmu, co jest dla mnie niezrozumiałe, bo myślałam, że to są osoby rozumne. (...) Całe to zainteresowanie księdzem pachnie mi bałwochwalstwem, bo niestety stawianie tak wysoko księdza, robienie z niego nieomal proroka, szukanie nadzwyczajnych doznań, jeżdżenie za nim nie wiadomo gdzie i jak daleko, to dla mnie chore i sekciarskie. Ech, jak łatwo ludźmi manipulować".

Prawdziwy Boży sługa

Stronę na Facebooku poświęconą wspólnocie z Czatachowy lubi 79 tys. osób. Kilka z nich zgadza się ze mną porozmawiać.

Ich słowa pokazują skalę uwielbienia dla samego Galusa i poziom zaangażowania w to, co mówi i robi. Nauczania księdza z Czatachowy ich słuchacze odbierają dosłownie i skrzętnie wcielają w życie. Są przekonani, że w pustelni za sprawą kapłana dzieją się cuda. Jak z rękawa sypią przykładami uzdrowień i nawróceń, które miały się wydarzyć za wstawiennictwem Galusa.

Maseczki? W tej kwestii powtarzają słowa księdza jak wyuczoną formułkę. Wszystko to ściema albo "wymysł szatana". Więc maseczek nie noszą - w pracy, na ulicy, w sklepie, w szkole.

- Też zamierzasz oczernić ojca Daniela? - pyta K., młody chłopak spod Warszawy. Lubi snowboard, surfing i muzykę do tańca.

- Chcę zrozumieć - odpowiadam.

Nauczania księdza z Czatachowy ich słuchacze odbierają dosłownie i skrzętnie wcielają w życie (fot. Shutterstock)

"Od marca u ojca jest kilka tysięcy osób na mszy - bez masek. I zero zakażeń"

- Jeżdżę na spotkania w Czatachowie, na Przeprośnej Górce i w Częstochowie od kilku lat - mówi J. z małej miejscowości na Mazurach, żona i matka. - Ojciec Daniel przyciąga wielu ludzi, bo bije od niego ciepło. Podczas mszy czuje się spokój i radość, i to wszystko zasługa ojca Daniela, bo to on wprowadza taką atmosferę. Okazuje ludziom dobroć. Jego nauczania pokazały mi drogę, którą powinnam iść, i dzięki temu teraz jestem szczęśliwa. Dlatego wracam w te miejsca, a jeśli nie mam takiej możliwości, to włączam msze na YouTube. Dlaczego dzisiaj jest krytykowany? Szczerze mówiąc, nie wiem, może to ludzka zazdrość? Na spotkaniach były tysiące osób, a żaden polski kapłan, z tego, co mi wiadomo, nie przyciąga tylu ludzi wierzących. Więc może dlatego.

A., na co dzień przedsiębiorca: - Wizyty w Czatachowie przemieniły życie moje i mojej rodziny. Modlitwa ojca Daniela spowodowała również, że odeszły nałogi. W moim przypadku nieczystość. Tylko on wie, że ważniejsza jest dusza niż ciało. Poznałem ojca osobiście dobrze. I w życiu nie widziałem kogoś tak świętego i dobrego. Polecam panu dostać się do niego na rozmowę. Tego nie da się opisać. Ciepło i dobro są tak porażające, że to nie jest spotkanie z normalnym człowiekiem.

Nagle zmienia wątek. - Czy pan też chce go oczernić? On na to nie zasługuje. Jest tylu pedofilów, pijaków. A ojciec od rana do wieczora rozmawia i spowiada. Teraz jest na niego nagonka. Z prostego powodu. Nie chce się poddać nakazom państwowym. Od marca u ojca jest kilka tysięcy osób na mszy - bez masek. I zero zakażeń. Pustelnia to niebo na ziemi... Cudownie tam się człowiek czuje... Nieskrępowanie... Dlatego pewnie ojciec nie chce masek. On myśli duchem, a nie po ludzku. Moi przyjaciele doznali w pustelni ogromnego cudu. Małżeństwo. Pozamaciczna ciąża. Ojciec Daniel pomodlił się nad nimi i dziecko ożyło całkowicie. Byłem na chrzcie. Wcześniej dwie kliniki chciały zrobić aborcję. Takich historii u ojca są tysiące.

Grzegorz jest przedsiębiorcą i głową rodziny. Mówi, że za sprawą wspólnoty i ojca Daniela dokonała się w nim przemiana. Dzisiaj codziennie chodzi do kościoła i przyjmuje komunię świętą. Mówi, jak do przemiany doszło: - 13 stycznia 2018 r., w nabożeństwo fatimskie, pojechałem na spotkanie młodych z ojcem Danielem. To była sobota. Ojciec Daniel powiedział wtedy takie słowa: "Niektórzy z was zaczną od dzisiaj codziennie chodzić do kościoła". Wróciłem do domu, pomodliłem się, położyłem spać. Moja żona przed snem wypowiedziała jakby te same słowa: "Codziennie chodzą do kościoła". I zasnęła. Od tego czasu rzeczywiście tak jest: w kościele jestem codziennie. Na 300-leciu koronacji obrazu Matki Bożej na Jasnej Górze zawierzyłem moje całe życie Maryi. I to Maryja postawiła ojca Daniela na mojej drodze. Stary Grzegorz zmarł, narodził się nowy - w Duchu Świętym.

Grzegorz tłumaczy, jaką teraz ma misję: Otrzymałem przesłanie, przyjąłem je i działam, by rozpowszechniać modlitwę różańca świętego, z tym zastrzeżeniem, żeby do różańca zapraszać świętych. Rozsyłam ludziom różańce ze świętymi, byśmy przez ich wstawiennictwo otrzymywali zdroje łask. Do dzisiaj rozesłałem ich ponad dwa tysiące. Na Chwałę Panu Jezusowi i Mary!

Nalega: - Tobie też przyślę, podaj adres.

I zarzuca pytaniami. Czy wierzysz? Jak bardzo? Jak u ciebie z chodzeniem do kościoła? Czy czytasz Pismo Święte? Jak ma na imię twoja córka? - Będę się za nią modlił - zapowiada.

Własna inicjatywa

Kościół długo nie mógł się zdecydować, jak potraktować kapłana z Czatachowy.

Ma swoich gorących zwolenników. Poparcie dla księdza Galusa wyraził w liście otwartym inny charyzmatyk, ksiądz Rafał Jarosiewicz. "Kochany bracie Danielu! - pisał. - Od lat, z podziwem, patrzę na Twoją wielką i piękną działalność ewangelizacyjną, którą podejmujesz". W 2016 r. Jarosiewicz zyskał rozgłos po rekolekcjach przeprowadzonych w Lesznie, po których do lokalnego radia pisali zdenerwowani wierni. "Najbardziej przerażający był moment, kiedy ludzie mdleli i nikt nie mógł im udzielić pomocy, bo ksiądz twierdził, że to normalne i demony zostały uwolnione" - relacjonowała jedna z kobiet.

W 2017 r. arcybiskup częstochowski Wacław Depo radził, żeby wierni unikali spotkań modlitewnych w Czatachowie i Przeprośnej Górce, bo z czasem "wokół Pustelni zaczęła tworzyć się grupa osób, która obecnie znana jest jako Wspólnota Miłość i Miłosierdzie Jezusa", a ksiądz Daniel (nie z polecenia swego biskupa, ale "z własnej inicjatywy") "rozpoczął posługę duszpasterską w duchu wspólnot charyzmatycznych". Komunikat biskupa miał być wynikiem "wielu pytań i wątpliwości, z którymi zwracają się Księża Arcybiskupi i Biskupi, kapłani i osoby świeckie".

Ale wcześniej przez dwa lata arcybiskup Depo nie dostrzegał nic podejrzanego w działaniach księdza Galusa. Przeciwnie, wspierał młodego księdza. 17 stycznia 2015 r. gościł w Czatachowie i modlił się z Galusem przy jednym ołtarzu.

 

W 2020 r. relacja wspólnoty księdza Galusa z kurią metropolitalną w Częstochowie wydaje się już jasna - to otwarty konflikt.

Po opublikowaniu na Twitterze filmiku ze słowami Galusa o maseczkach głos zabrał ksiądz Mariusz Bakalarz, rzecznik prasowy archidiecezji częstochowskiej: "Z uwagi na wcześniejsze wypowiedzi dotyczące epidemii, w tym krytykę zarządzeń państwowych i kościelnych, nierespektowanie zasad bezpieczeństwa sanitarnego i organizowanie spotkań pomimo wyraźnych decyzji władz państwowych i kościelnych arcybiskup metropolita częstochowski nałożył na księdza Galusa karę nagany kanonicznej, zobowiązując go jednocześnie do poprawy i ścisłego realizowania obowiązującego prawa. Opublikowane ostatnio nagranie oraz inne wypowiedzi świadczą, że ksiądz Galus nie zmienił swojej postawy, co stanowi także poważny akt nieposłuszeństwa wobec swego biskupa, a zatem będzie skutkowało dalszymi konsekwencjami".

Chwilę później kuria opublikowała oficjalne oświadczenie, w którym odcięła się od "wypowiedzi, działań i postawy księdza Daniela Galusa oraz grupy wiernych określających się jako Wspólnota Miłość i Miłosierdzie Jezusa" i zapowiedziała podjęcie "dalszych kroków dyscyplinarnych".

Sam ksiądz Galus odpowiedział własnym oświadczeniem, w którym odpiera zarzuty o sekciarstwo. "Stwierdzenia publikowane w prasie, a także wypowiedzi Kurii w przedmiocie naszej Wspólnoty traktuję nie tylko jako bezpośredni atak na moją osobę, ale także moich wiernych i Kościół Katolicki" (pełna treść oświadczenia tutaj ).

Chciałem zapytać księdza Daniela Galusa, czy przejawem miłosierdzia jest narażanie wiernych na zakażenie wirusem. Ale do momentu oddania tekstu nie odpowiedział na moje pytania.

Mariusz Sepioło. Reporter. Publikuje w m.in. w "Tygodniku Powszechnym", "Polityce" i "Gazecie Wyborczej". Autor książek reporterskich: "Ludzie i gady" (wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w więzieniu, "Himalaistki" (wyd. Znak, 2017) o najwybitniejszych wspinających się Polkach i "Nanga Dream" o Tomku Mackiewiczu. Jest autorem podcastu "Człowiek z plecakiem".