Biografie
Fragment jednego z autoportretów Albrechta Durera (Fot. Wikimedia Commons/domena publiczna)
Fragment jednego z autoportretów Albrechta Durera (Fot. Wikimedia Commons/domena publiczna)

Choć nigdy nie widział na własne oczy nosorożca, pozostawił światu najsłynniejszy jego wizerunek.

Choć pokornie zgodził się poślubić dziewczynę wybraną mu przez ojca, nigdy jej nie pokochał.

Aż dziwne, że do tej pory o Albrechcie Dürerze nie powstał żaden kasowy film ani serial Netflixa.

Złote dziecko węgierskiego złotnika

Albrecht Dürer Młodszy - z przyrostkiem odróżniającym go od noszącego to samo imię i nazwisko ojca - urodził się 21 maja 1471 roku w Norymberdze. Był trzecim z osiemnaściorga dzieci Albrechta Dürera i Barbary z domu Holper. Ojciec malarza przybył do Norymbergi z węgierskiej wsi Eytas w 1455 roku. W nowym miejscu zajął się tym, z czego słynęło - złotnictwem - po latach poślubiając córkę swego mistrza. Artystą był również jego brat, Hans Dürer, który pracował w Krakowie na dworze króla Zygmunta Starego. Albrecht Młodszy miał również zostać złotnikiem, przejąć rodzinny biznes, pomnażać majątek i płodzić potomków.

Panorama Norymbergi z 'Kroniki Świata' Hartmana Schedla (1493) / Fot. Wikimedia Commons/domena publiczna

Talenty artystyczne przejawiał od najmłodszych lat - jako 13-latek narysował srebrnym sztyftem na zagruntowanym papierze swój pierwszy autoportret: z długimi włosami okrytymi lnianą czapką. Zainteresowanie własną osobą - w wiekach średnich rzecz co najmniej nieoczywista - miało stać się jednym z filarów jego twórczości. Choć za twórcę pierwszego autoportretu w historii malarstwa uznawany jest Jan van Eyck ("Portret mężczyzny w turbanie", 1433), to właśnie Durer, świadomy roli publicznego wizerunku i reputacji, przedstawiał się na portretach częściej niż jakikolwiek inny artysta przed nim. W sumie zachowało się prawdopodobnie 12 jego autoportretów, w tym trzy portrety olejne i postacie umieszczone w czterech ołtarzach.

Wróćmy jednak do chłopca w lnianej czapce. Początkowo stary Dürer sam uczył syna sztuki złotniczej, przy okazji zaznajamiając go z pracami mistrzów niderlandzkich - w tym wspomnianego Jana van Eycka - i z techniką rytu, która miała się stać powołaniem jego syna. 14-letni Albrecht został wysłany na terminowanie do norymberskiego mistrza malarstwa Michaela Wolgemuta. Szybko jednak okazało się, że talent ucznia przerasta umiejętności mistrza. W Albrechcie rosło pragnienie, by tworzyć - niekoniecznie pierścionki.

Po lewej: pierwszy autoportret Durera, wykonany przez niego w wieku 13 lat. Po prawej: portret Michaela Wogelmuta z 1434 roku, u którego Durer terminował, pędzla malarza / Fot. Wikimedia Commons/domena publiczna

Ostatnią próbą utrzymania Albrechta Młodszego na wytyczonym przez ojca kursie kariery było wysłanie go na wędrówkę po warsztatach cechowych Nadrenii. To pierwsza z trzech wielkich podróży młodego Dürera - trwała cztery lata, między 1490 a 1494 rokiem. Krzysztof Kolumb odkrywał Amerykę, a Albrecht, jadąc od miasta do miasta, wbrew nadziejom ojca, tylko utwierdzał się w przekonaniu, że złotnictwo nie jest jego powołaniem.

Podróż przerwała kolejna ważna decyzja rodziców. Ledwie młody Albrecht skończył drzeworyt w Opus speciale Missarum Grüningena, a już musiał się pakować. Ojciec wzywał: wracaj, masz się żenić.

Moja Agnes, ten stary kruk

Narzeczona już czekała. Wybranką, a raczej "nadanką" - małżeństwo było aranżowane przez ojca Albrechta - okazała się 18-letnia Agnes Frey. Była córką bogatego norymberskiego patrycjusza, Hansa Freya,

który produkował miedziane i cynowe kotły. W posagu wniosła 200 guldenów, czyli majątek. Podobno była też piękna, ale z dzieł Albrechta trudno to wywnioskować. W kilka tygodni po ślubie Dürer narysował po raz pierwszy jej portret, tytułując go "Moja Agnes" (1494). Widnieje na nim delikatnej urody zamyślona dziewczyna. Potem jej wizerunek na płótnach zmieniał się. Agnes wielokrotnie pozowała mężowi, a ten z biegiem lat ukazywał ją jako kobietą coraz bardziej odpychającą - niezgrabną, z wyłupiastymi oczami, o bezmyślnym spojrzeniu.

Dwuznaczny był też portret zaręczynowy, który Albrecht podarował Agnes w 1493 roku: przedstawił się na nim z kolczastym kwiatem ostu w dłoni. Zarówno wybór rośliny, jak i dopisana na płótnie sentencja - "Moje życie przebiega z wolą nieba" - z jednej strony mogły sugerować wierność ukochanej, ale z drugiej nieść złowrogą dla niej wiadomość: jestem pokornym synem swego ojca, a nas nie łączy nic, to tylko transakcja finansowa.

Po lewej: szkic przedstawiający Agnes Frey - Durer namalował go w 1494 roku i zatytułował 'Moja Anes'. Po prawej: autoportret Durera z kwiatem ostu w dłoni, prezent zaręczynowy dla Agnes, 1493 rok / Fot. Wikimedia Commons/domena publiczna

Ślub odbył się 7 lipca 1494 roku, a już jesienią Albrecht ruszył w kolejną podróż, tym razem do Włoch. Sam. Wrócił w maju następnego roku. Jeszcze raz porzucił Agnes na rzecz Włoch w 1505 roku. Za każdym razem, gdy malarz podróżował po Italii, w Niemczech trwała epidemia dżumy. Dürer - skupiony na samorozwoju i zachwycony renesansowymi Włochami - nie dbał o to, co stanie się z żoną. Nie brak wręcz domniemań, że liczył na to, że Agnes zarazi się i umrze. Tak się jednak nie stało.

Albrecht poddał się woli ojca i mieszczańskim konwenansom, ale nie umiał w nich żyć. Małżonkowie mijali się, nawet nie próbowali się poznać, a tym bardziej zrozumieć. Albrecht, tak bardzo ciekawy ludzkiej natury, własną żoną nie interesował się wcale, uznając ją za pobawioną wszelkiej wrażliwości i głębi. Pozostali też małżeństwem bezdzietnym. Jak w tym związku czuła się Agnes, którą nie z jej winy wychowano na dobrą mieszczańską żonę? Nie wiadomo.

Wiemy natomiast, że rzutka córka Freyów nie siedziała bezczynnie w domu, lecz zajęła się biznesem. Pod tym względem małżeństwo działało bez zarzutu: od 1497 roku Dürer utrzymywał rodzinę ze swej sztuki, a Agnes była jego marszandką. Na cotygodniowym targu w Norymberdze stoisko z rycinami męża rozstawiała obok straganów owocowych i warzywnych. Odwiedzała też targi w Lipsku i Frankfurcie. Podczas drugiej podróży Dürera do Włoch prowadziła jego warsztat i drukarnię. Po śmierci Albrechta - jako jedyna spadkobierczyni - nadal sprzedawała jego dzieła.

Czy Dürer choć trochę to doceniał? Znów nie wiadomo, ale raczej niespecjalnie. W liście, jaki przesłał do przyjaciela, Willibalda Pirckheimera, rozpisywał się na temat domowych konfliktów, a najmniej obraźliwym określeniem żony, jakim się posłużył, było: "ten stary kruk".

Agnes Frey wielokrotnie pozowała mężowi. Po lewej została przedstawiona jako św. Anna (1519), po prawej - jako mieszczka w tradycyjnym stroju holenderskim (1521) / Fot. Wikimedia Commons/domena publiczna

Małżonkowie starali się unikać do tego stopnia, że gdy w roku 1520 i 1521 razem jeździli po Niderlandach, wynajmowali osobne domy.

Ja, Chrystus

Nim Dürer otworzył średniowieczne Niemcy na sztukę renesansu, poświęcał czas głównie drzeworytom i miedziorytom. Miedziorytnictwem na poważnie zajął się już w 1497 roku, a jednym z jego najsłynniejszych miedziorytów jest "Adam i Ewa", dziś znajdujący się w zbiorach Kunsthaus w Zurychu.

Rok później stworzył też słynną "Apokalipsę", cykl drzeworytniczy oparty na Apokalipsie św. Jana. Doskonale oddał w nim nastroje ludzi u schyłku XV wieku oczekujących końca świata. Do wątków biblijnych Dürer - człowiek bardzo religijny - powracał do końca życia, a drzeworyty i miedzioryty stały się znakiem rozpoznawczym jego twórczości.

Do 1500 roku namalował też dwa najsłynniejsze autoportrety: ubranego w szlachecki strój 26-letniego dandysa ("Autoportret w białych rękawiczkach", 1498) i hipnotyzujący "Autoportret w futrze" (1500). Chyba każdy, widząc ten drugi obraz, ma natychmiastowe skojarzenie z Chrystusem. Kto obrazu nie widział "na żywo", może podejrzewać, że autoportret jest ogromny. Tymczasem Dürer namalował go na niedużej desce o rozmiarach 66,3 x 49 cm. Siła tego wizerunku jest jednak piorunująca.

Żaden artysta przed Durerem nie namalował tylu swoich autoportretów. Po lewej: Durer jako dandys w białych rękawiczkach (1498), po prawej - jako Chrystus (1500) / Fot. Wikimedia Commons/domena publiczna

Albrecht Dürer wiedział, że jest przystojnym mężczyzną, a w renesansie cecha ta znacząco ułatwiała życie artyście. Ciałem - własnym i swoich modeli - interesował się od momentu, gdy zaczął tworzyć. Prowadził badania nad proporcjami nagiego ciała ludzkiego i starożytną rzeźbą. Nie szukał jednak piękna, interesowała go prawda. Nie przez przypadek jednym z najczęściej cytowanych jego zdań jest: "Piękno - czym ono jest, tego nie wiem". Adama i Ewę z historycznego miedziorytu wzorował wprawdzie na rzeźbach Apolla Belwederskiego i Wenus Medycejskiej, ale już parę lat później rysował siebie bez upiększeń - starzejącego się i brzydnącego. Dla medyka sporządził bardzo szczery, realistyczny rysunek własnej sylwetki, z zaznaczonym w kółku miejscem na ciele i dopiskiem: "Tu mnie boli".

Adam i Ewa. Po lewej wersja namalowana przez Durera w 1507 roku, po prawej - miedzioryt z 1504 roku / Fot. Wikimedia Commons/domena publiczna

Nosorożec-jednorożec

Wnikliwie przyglądał się również zwierzętom - słynne są jego przedstawienia nietoperza, młodego zająca, w którego oku odbija się okno, czy bajecznie kolorowego skrzydła kraski. Ale prawdziwą fascynacją Dürera stał się nosorożec.

Kępa traw (1503) i młody zając (1502) - Durer w malarstwie bardziej niż piękna szukał prawdy, a natura była jego wielką inspiracją / Fot. Wikimedia Commons/domena publiczna

Nosorożec faktycznie pojawił się w Europie - nie w Norymberdze, lecz w Lizbonie - prawdopodobnie w 1514 roku. Był prezentem dla portugalskiego żeglarza, odkrywcy i wicekróla Indii Afonsa de Albuquerque od Muzafara II, sułtana Gudżaratu (północno-zachodnie terytorium obecnych Indii).

Nosorożec trafił do menażerii portugalskiego króla Manuela I i - jako dowód wielkości monarchy - brał udział w królewskich pochodach. W tym samym pochodzie szły jeszcze słonie i perski koń, a tłum dosłownie szalał na ich widok.

Ale Albrecht tego nie widział. Co ciekawe, nigdy nie widział nosorożca - żywego ani martwego - na własne oczy. Tworząc swój słynny drzeworyt z 1515 roku, wzorował się na szkicu zwierzęcia prawdopodobnie autorstwa Antonió de Holanda. Ten z kolei naszkicował go na bazie samego tylko opisu ssaka z listu morawskiego grafika Valentina Fernandesa, który osiadł w Portugalii w końcu XV wieku i widział pochód Manuela I.

Dürer opatrzył swoje dzieło inskrypcją zaczynającą się od słów: "Pierwszego maja 1513 r. zostało sprowadzone do Lizbony dla potężnego króla Portugalii, Manuela I, żywe stworzenie zwane nosorożcem. Niniejsze przedstawienie jest wiernym jego wizerunkiem", i za takie - niezwykle wierne - odtworzenie nosorożec Dürera uchodził przez 200 lat. Rysunek studiowali botanicy i artyści na całym świecie, powielona grafika dotarła nawet do Indii. Nosorożec norymberczyka miał wprawdzie skórę jak zbroję i dziwny spiralny róg na grzbiecie, z którym wyglądał niczym jednorożec, ale poza tym był jak żywy.

Wizerunek nosorożca dłuta Albrechta Dürera to do dziś jeden z najbardziej znanych zwierzęcych wizerunków w świecie sztuki.

Nosorożec dłuta Albrechta Durera wykonany na desce i powielony na papierze, 1515 rok, ze zbiorów Rosenwald Collection / Fot. Natinal Gallery of Art/Wikimedia Commons/domena publiczna

Mój kolega, Bellini

Ale cofnijmy się nieco. W trakcie drugiej podróży do Wenecji (1505-1506) Albrecht poznał największych mistrzów szkoły weneckiej: Tycjana, Giorgione, Palma il Vecchio i przede wszystkim Giovanniego Belliniego. Dzięki nim odkrył potęgę koloru. Jego bajecznie kolorowe "Święto różańcowe" odniosło w Wenecji tak wielki sukces, że tamtejsza rada miejska była gotowa zapłacić mu 200 dukatów, byle tylko został w mieście i tworzył dalej.

Odmówił i wrócił do Norymbergi. Już nie jako czeladnik, ale w pełni świadomy mocy i wolności twórczej artysta. Wrócił też, by utrzeć nosa norymberskim krytykom. Do Willibalda Pirckheimera pisał: "Zamknąłem usta wszystkim malarzom, którzy rozpowiadali, że w rytach jestem dobry, ale w malowaniu nie umiem obchodzić się z barwami. Teraz mówią, że piękniejszych barw nigdy nie widzieli".

'Święto różańcowe' z 1506 roku namalowane w Wenecji odniosło niebywały sukces. Dziś można je oglądać w Pałacu Sternbergów w Pradze / Fot. Wikimedia Commons/domena publiczna

Wykonanie kolejnych obrazów - głównie o tematyce religijnej lub portretów - zlecali mu nie tylko bogaci norymberscy patrycjusze, ale koronowane głowy, m.in. cesarz Maksymilian I Habsburg. "Wniebowzięcie NMP", które niemiecki patrycjusz, kupiec, polityk i mecenas sztuki Jakob Heller zamówił do ołtarza kościoła Dominikanów we Frankfurcie nad Menem, zakonnicy pokazywali za opłatą, zbijając na tym majątek.

Dürer był bardzo dobrym malarzem, za to chyba najlepszym w dziejach grafikiem. Jako jeden z pierwszych zrozumiał, że na grafikach można zarabiać tak samo dobrze, jak na malarstwie. Wydawał je własnym sumptem. W norymberskim domu teścia, który zamieszkiwał z Agnes, na starcie dostał w pełni wyposażoną drukarnię. Nikt nie zdołałby jej lepiej wykorzystać.

To grafiki, nawet w mniejszym stopniu niż malarstwo, były znakiem rozpoznawczym Albrechta Durera. Po lewej: 'Czterej jeźdźcy Apokolapsy', drzeworyt 1497-1498, po prawej 'Melancholia I', miedzioryt z 1514 roku / Fot. Wikimedia Commons/domena publiczna

Doskonale zdawał sobie sprawę też z tego, że własną markę należy kreować. Jego słynny monogram, którym podpisywał dzieła - AD - stał się tak ceniony, że masowo go podrabiano. Dürer pozwał nawet jednego z kopistów, Marcantonio Raimondiego z Bolonii, co było pierwszą w historii sztuki sprawą sądową o kradzież praw autorskich. Wygrał.

Oto człowiek

Choć Dürer ostatecznie nie został złotnikiem, to zamieniał w złoto wszystko, czego dotknął. Był wybitnym grafikiem i rysownikiem, jednym z pierwszych teoretyków sztuki, rewolucjonistą w zakresie drzeworytu i miedziorytu. Jako człowiek łączył w sobie skrajne cechy - był zarazem wielki i małostkowy, piękny i odpychający, irytujący i wzruszający. Cieszył się i zachwycał życiem, pozostając przy tym melancholikiem ze skłonnością do depresji.

Życie było jego wielkim sukcesem, a zarazem wielką porażką - gdy spojrzeć na to, że satysfakcję czerpał tylko z pracy, nigdzie poza nią nie znajdując ukojenia.

O czym myślał, gdy samotnie kładł się spać? Czy kupując sobie luksusowe przedmioty - okulary, wtedy przedmiot zbytku, futra i sukna, a nawet muszle czy rybie łuski - i chwaląc się koneksjami z możnymi tego świata wypełniał jakąś pustkę? Tego też się już nie dowiemy. Podpowiedzi pozostaje szukać w jego twórczości, pamiętnikach i listach.

Albrecht Dürer umarł 6 kwietnia 1528 roku, prawdopodobnie na przewlekłą malarię, którą w 1521 roku zaraził się w Holandii. Jego śmierć oznaczała koniec jego rodu i nazwiska. Epitafium na nagrobku pióra jego przyjaciela, Pirckheimera, głosi: "To, co było śmiertelne dla Albrechta Dürera, leży pod tym kopcem".

Podobno kilka dni po pogrzebie przyjaciele potajemnie ekshumowali jego ciało, by zrobić gipsowe odlewy jego twarzy i rąk. Z kolei odcięty na łożu śmierci kosmyk jego włosów - oprawiony w srebrny relikwiarz niczym szczątki świętego - spoczywa dziś w zbiorach Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu.

Historyczny dom Albrechta Durera na starym mieście w Norymberdze. W środku mieści się muzeum artysty / Fot. Shutterstock
Dom
W Norymberdze zachował się budynek, w którym artysta mieszkał i tworzył od 1509 roku przez blisko 20 lat. Pięciopiętrowy, pochodzący z 1420 roku dom z piaskowca znajduje się niedaleko norymberskiego zamku i murów miejskich. W środku od 1871 roku działa muzeum poświęcone artyście.
Dürer kupił ten dom od astronoma Bernharda Walthera. Budynek znacznie ucierpiał podczas bombardowań alianckich w 1944 roku - bomby zdmuchnęły część dachu, okna i fragment ścian zewnętrznych - ale cudem się nie zapalił.
Odbudowano go w 1949 roku. Z pieczołowitością odtworzono jego wnętrza i wyposażenie z epoki: w muzeum znajduje się rekonstrukcja warsztatu Dürera, gdzie zwiedzającym pokazywane są jego techniki graficzne, grafiki i rysunki. Niezapomniane wrażenie robią też ciemna, średniowieczna kuchnia i wąskie, skrzypiące schody, którymi wchodzi się na kolejne piętra. Można wykupić też usługę specjalną: oprowadzanie po domu przez aktorkę wcielającą się w postać Agnes Dürer, żonę artysty.
Ale nawet bez takich fajerwerków warto zobaczyć, jak żyło się w norymberskim domu w czasach, gdy miasto było centrum europejskiej gospodarki i myśli humanistycznej, "oczami i uszami Niemiec", jak pisał Marcin Luter. Na wiele wieków przed tym, nim Norymberga zasłynęła znów, ale już z zupełnie innych powodów - najpierw ustaw rasowych, a potem miejsca procesów nazistowskich zbrodniarzy wojennych.
Dziś Dom Albrechta Dürera pozostaje jedynym domem późnośredniowiecznego artysty, który wciąż istnieje na północ od Alp.

Paulina Dudek. Dziennikarka, redaktorka, twórczyni mikroreportaży wideo z cyklu "Zwykli Niezwykli" . Nagrodzona Grand Video Awards, nominowana do Grand Press. Lubi chodzić, jeździć pociągami i urządzać mieszkania.