Biografie
Michel Houellebecq w Argentynie w 2016 roku (fot. Silvina Frydlewsky / Ministerio de Cultura de la Nacion)
Michel Houellebecq w Argentynie w 2016 roku (fot. Silvina Frydlewsky / Ministerio de Cultura de la Nacion)

63-letniego Houellebecqa życie ostatnio wyjątkowo rozpieszcza. Niedawno ożenił się z 20 lat młodszą Qianyun Li (informację i zdjęcie młodej pary umieściła na Instagramie Carla Bruni-Sarkozy). W styczniu z rąk prezydenta Emmanuela Macrona otrzymał order Legii Honorowej, najwyższe odznaczenie państwowe. Na początku maja został laureatem Austriackiej Nagrody Państwowej w dziedzinie literatury europejskiej za umiejętność "pobudzania debaty". Jego najnowsza powieść sprzedaje się nieźle i zyskała uznanie wielu krytyków. W dodatku pisarz znowu został okrzyknięty wizjonerem. Tym razem miał w książce przewidzieć protest "żółtych kamizelek".

W dużym skrócie: bohaterem najnowszego dzieła enfant terrible francuskiego świata literatury jest 46-letni Florent-Claude Labrouste -nienawidzący swojego imienia inżynier agronom, który pisze raporty dla ministerstwa rolnictwa. Samotny i nieszczęśliwy, egzystuje dzięki dostawom jedzenia przez Amazon Food Delivery i regularnemu zażywaniu antydepresantów zwiększających stężenie we krwi serotoniny zwanej hormonem szczęścia. Lek ma jednak skutki uboczne, jednym z nich jest impotencja.

W czasie podróży do rodzinnej Normandii Florent z bliska przygląda się francuskiej wsi, pogrążonej w kryzysie z powodu polityki gospodarczej UE. Zdesperowani rolnicy organizują protesty i blokują autostradę. Francja jest w tej książce chylącym się ku upadkowi krajem, z którego wszyscy najchętniej daliby dyla.

Michel Houellebecq (Fot. Bartosz Bobkowski / AG)

"Nie mam ochoty"

Houellebecq dla jednych jest islamofobem, rasistą i pornografem. Bohaterowie jego książek to zwykle mało ciekawe typy, chętnie obrażające wszelkie nacje ("dla Japonki stosunek z człowiekiem Zachodu niewiele się różni od kopulacji ze zwierzęciem" - mówi Florent-Claude Labrouste) i religie (głównie islam), a pisarz nie stroni w swoich dziełach od ostrych opisów scen erotycznych ("Cząstki elementarne", "Platforma"). Bywał też określany mianem zblazowanego i wyrafinowanego do granic możliwości cynika, który zbija fortunę na szarganiu wszelkich świętości.

Dla drugich to wielki pisarz, wnikliwy obserwator współczesnego świata, stawiający trafne, choć kontrowersyjne tezy i diagnozy. Wizjoner, który szokując, próbuje bić na alarm - "Le Point" zastanawiał się nawet, czy aby "Serotonina" nie powstała dla naszego dobra.

Niezależnie od ocen Houellebecq to wciąż najgorętsze nazwisko literackie nad Sekwaną. I wydaje się, że z wiekiem wkładanie kija w mrowisko sprawia pisarzowi jeszcze większą satysfakcję - prowokuje nie tylko w książkach, ale i w wywiadach.

W 2001 r. w wywiadzie dla magazynu "Lire" mówił, że woli marszałka Pétaina od Charles'a de Gaulle'a. Ostatnio w amerykańskim "Harper's Magazine" napisał, że Donald Trump to "jeden z najlepszych amerykańskich prezydentów, jakich widziałem". Chwalił też brexit, a w wywiadzie dla Valeurs Actuelle w 2018 r. zapowiadał, że zagłosuje na tego, kto obieca, że wyprowadzi Francję z Unii Europejskiej i NATO. Nic więc dziwnego, że magazyn "L'Obs" nazwał go "ikoną skrajnej prawicy" we Francji. Ale czy Houellebecq przejmuje się tym, co o nim mówią? "Wiem, co należy robić, żeby uchodzić za człowieka miłego; nie jestem idiotą. Tyle że nie mam na to ochoty" - wyznał bez ogródek w rozmowie z "Paris Match" w 2006 r.

Michel Houellebecq (fot. Wikimedia Commons)

"Byłaś niewyobrażalnie podła"

Naprawdę nazywa się Michel Thomas. Houellebecq było nazwiskiem panieńskim jego babki ze strony ojca ("jedynej osoby godnej szacunku w mojej rodzinie" - mawiał). Z kolei imię zawdzięcza urodzie Mont Saint-Michel. "Gdy zobaczyłam to miejsce po raz pierwszy, powiedziałam sobie, że jak będę mieć kiedyś syna, to dam mu na imię Michel" - wspominała Lucie Ceccaldi, matka pisarza, w rozmowie z Denisem Demonpionem, autorem jego biografii. Drugie imię - Franciszek - otrzymał po św. Franciszku z Asyżu. Dość złośliwe zrządzenie losu, biorąc pod uwagę fakt, że Houellebecq ma opinię antyklerykała.

Lucie Ceccaldi, Francuzka urodzona w Algierii, była lekarką i zagorzałą komunistką. Ojciec Michela, René Thomas, z zawodu był przewodnikiem górskim. Dzieckiem od początku zajmowali się głównie dziadkowie. Tuż po narodzinach syna rodzice wyruszyli w długą podróż po Afryce, zostawiając im niemowlaka. Lucie przeniosła się później - już sama - na Reunion, gdzie pracowała jako internistka. René z kolei często podróżował w związku z pracą. Początkowo Michela wychowywała babka ze strony matki. Później mieszkał z matką ojca - Henriette. Gdy Michel miał 4,5 roku, rodzice rozwiedli się - Lucie oznajmiła mężowi, że będzie miała dziecko z innym.

W wywiadach pisarz zwykle niewiele wspominał o rodzinie. Tyle tylko, że nie miał zbyt szczęśliwego dzieciństwa, z ojcem miewał sporadyczny kontakt, a matka - jak twierdził - nie żyje. W głośnej powieści "Cząstki elementarne" jedną z bohaterek nazywał nawet "Ceccaldi". To wyjątkowo ohydna postać: samolubna, wyrodna matka dwóch głównych bohaterów i opętana żądzą seksu hippiska, dla której rodzina nie ma znaczenia.

Dziesięć lat po premierze "Cząstek...", w 2008 r., okazało się, że matka Houellebecqa wcale nie umarła. W wieku 83 lat odwdzięczyła się synowi, wydając własną biografię zatytułowaną "Niewinna" (L'Innocente), w której odpowiada synowi, nazywając go "pasożytem", "kłamcą", "dorobkiewiczem" i "beztalenciem". 

Z "uśmierconą" rodzicielką Houellebecq do początku lat 90. XX w. utrzymywał raczej sporadyczne kontakty. W liście z grudnia 1992 r. tak pisał do Lucie: "Jako matka byłaś niewyobrażalnie podła, a najgorsze, że chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy, że zachowywałaś się jak samolubna zdzira. Zostało ci kilka lat, by przed śmiercią naprawić swoje złe postępowanie. Oto w skrócie, co powinnaś zrobić: 1. Natychmiast zadzwonić do wszystkich, którzy mogliby pomóc mi zrealizować moje plany filmowe. 2. Wysłać taką ilość pieniędzy, która pozwoli mi żyć przez trzy lata, ten czas jest mi niezbędny, by napisać pewną rzecz. W tym celu wystarczy, że sprzedasz jakąś posiadłość. (.). Najwyższy czas, żebyście wreszcie zaczęli spłacać swoje długi, ty i ten palant, mój ojciec. Dość długo żyliście jako nieodpowiedzialni egoiści". Matka nie wysłała pieniędzy. Do jej śmierci w 2010 r.  byli pokłóceni.

Michel Houellebecq w 2008 r. (fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta)

Według Denisa Demonpiona na pogorszenie i następnie definitywne zerwanie relacji nie tyko z matką, ale i ze szkolnymi kolegami, mogła mieć wpływ Marie-Pierre Gauthier, druga żona pisarza, z którą ożenił się w 1998 r. (poznali się w 1992 r.). Małżeństwo z pochodzącą z małomiasteczkowej, drobnomieszczańskiej rodziny pracownicą wydawnictwa przetrwało do 2010 r. Pierwsze zawarł jeszcze w czasie studiów, w 1980 r., żeniąc się z kuzynką przyjaciela - pochodzącą z licznej szlacheckiej rodziny Jacinthą. Z tego związku pisarz ma syna Étienne'a. Małżeństwo nie należało do udanych. Michel i Jacintha klepali biedę, żyli w małym, brudnym mieszkaniu. Ona - żywa, wesoła, zabawna, ale niegrzesząca inteligencją - a przynajmniej tak opisywali pierwszą żonę Michela jego koledzy w książce Demonpiona. On - długo nie mógł znaleźć pracy, przytłaczały go obowiązki domowe i popadał w depresję. To się nie mogło udać.

Agronom pisarzem

Houellebecq ukończył studia rolnicze, jak bohater "Serotoniny". W wywiadzie dla "Les Inrockuptibles" wyznał, że wybrał je, bo przeczytał w jakiejś broszurze, że można po nich złapać niezłą fuchę, w dodatku agronomowie znajdują szybko zatrudnienie. W 1976 r. w ramach studiów odwiedził nawet Polskę, by "prowadzić badania porównawcze metod uprawy kapusty" - pokazano mu trzy działki, na każdej rosła kapusta, ale w różnym stopniu nawożona. Według relacji kolegi Houellebecqa z tamtych lat przyszły pisarz miał wrócić znad Wisły bardzo zadowolony. Jadł dużo lodów, a ze względu na "białą cerę, płowe blond włoski i pucołowate policzki" wszyscy brali go za Polaka. Organizował też przyjazdy polskich studentów do Francji. "Polacy byli zaskoczeni, że we Francji są kina porno, koniecznie chcieli tam iść, więc ich zabrałem. To był pierwszy raz, kiedy poszedłem na film pornograficzny. Odkryłem więc porno dzięki Polakom" - wyznał Houellebecq w wywiadzie dla polskiego "Newsweeka". Studiował też w szkole filmowej. W późniejszych latach zajął się nawet adaptacją swojej powieści "Możliwości wyspy". Film okazał się jednak wielką klapą.

Trochę trudno to sobie dziś wyobrazić, ale ten zblazowany i chętnie obrażający wszystkich wokół pisarz zanim stał się sławnym autorem i zaczął zarabiać krocie, pracował przez wiele lat jako informatyk w ministerstwie rolnictwa i później w Zgromadzeniu Narodowym, czyli niższej izbie francuskiego parlamentu. Jeszcze trudniej - że jego współpracownicy wspominają go jako rzetelnego, bezkonfliktowego, punktualnego, uprzejmego i znającego się na rzeczy specjalistę.

W tym czasie pisał już wiersze i recenzje książek. W 1994 r. ukazała się jego debiutancka powieść "Poszerzenie pola walki". Przełomem w karierze były jednak wydane cztery lata później "Cząstki elementarne", książka, która dała mu sławę, uznanie i pieniądze. Houellebecq rozprawia się w niej z pokoleniem '68, wyśmiewając ideały francuskiej lewicy intelektualnej, której przedstawiciele rządzą od lat 90. XX w. największymi koncernami medialnymi, bankami i polityką francuską. Bohaterowie powieści, Michel Djerzinski i Bruno Clément, to urodzeni pod koniec lat 50. przyrodni bracia. Ich matką jest wspomniana już hippiska Ceccaldi, która nie bardzo jest zainteresowana rodziną. Z powodu braku miłości i rodziny Bruno zostaje maniakiem seksualnym, Michel z kolei niezdolnym do uczuć naukowcem, który wymyśla pozapłciową metodę rozmnażania. Houellebecq pokazuje społeczeństwo, w którym najważniejszą wartością jest zaspokajanie różnych żądz. Nie stroni też od ostrych scen pornograficznych.

Michel Houellebecq na konferencji w Argentynie w 2016 r. (Silvina Frydlewsky / Ministerio de Cultura de la Nacion)

Kasandra

Po sukcesie powieści Houellebecq przeniósł się do Irlandii (uciekł tam m.in. ze względu na niższe podatki). Próbował też swoich sił jako piosenkarz. Wydał nawet album zatytułowany "Presence humaine" w roku 2000. "Pisanie to prawdziwa samotność, a grając, spotyka się prawdziwych ludzi" - wyznał w trakcie konferencji prasowej. Według krytyków był marnym śpiewakiem, dobrze więc, że jednak pozostał przy pisaniu.

O ile "Cząstki elementarne" pisał trzy lata, to trzecia powieść zatytułowana "Platforma" powstała w zaledwie rok. Premiera miała miejsce w czerwcu 2001 r. Francuska prasa - zarówno lewicowa, jak i prawicowa - piała z zachwytu. "Znakomita" - pisał "Le Figaro Magazine". "Doskonała" - donosił "Le Monde".

Książka jest kolejną krytyką kapitalizmu i indywidualizmu: globalizacji, rywalizacji ekonomicznej i erotycznej. Tym razem narrator - Michel - wyrusza na zorganizowaną wycieczkę do Tajlandii, gdzie oddaje się rozkoszom salonów masażu. Na wyjeździe poznaje 27-latkę Valérie, pracownicę biura podróży, z którą wiąże się po powrocie do kraju. Valérie dostaje w pracy zadanie zwiększenia sprzedaży ofert turystycznych. Michel wpada na pomysł, by wprowadzić do katalogów seksturystykę. Pomysł wydaje mu się genialny, bo z jednej strony rozładuje frustrację bogatych mieszkańców Zachodu, którzy nie potrafią już osiągnąć satysfakcji z życia seksualnego, z drugiej pozwoli zarobić biednym mieszkańcom globalnego Południa, którzy mają do sprzedania wyłącznie swoje ciała. Powieść kończy się sceną wielkiego terrorystycznego ataku islamistów na ośrodek turystyki seksualnej w Tajlandii.

2 września 2001 r. w ramach promocji powieści w magazynie "Lire" ukazał się udzielony dwa miesiące wcześniej wywiad rzeka z Houellebekiem. "Najgłupszą religią jest jednak islam. Czytanie Koranu jest powalające, powalające! Biblia jest przynajmniej piękna, bo Żydzi mieli cholerny talent literacki... a za to można wiele wybaczyć" - wyznał pisarz. 25 sierpnia 2001 r. w "Le Figaro Magazine" mówił z kolei: "Lektura Koranu jest zajęciem odrażającym. Islam od początku swojego istnienia objawia wolę zapanowania nad światem. (...) To religia wojownicza, nietolerancyjna, która czyni ludzi nieszczęśliwymi".

Francuskie stowarzyszenia muzułmańskie i Liga Praw Człowieka wytoczyły Houellebeckowi proces za "obraźliwe wypowiedzi na temat grupy osób z powodu ich przynależności do określonej religii" i "prowokowanie do dyskryminacji, nienawiści i przemocy". Autor i wydawnictwo zaczęli też dostawać anonimy z pogróżkami. Houellebecq zaszył się w swoim domu w Irlandii.

11 września 2001 r. był w towarzystwie pisarza Michela Deona. Razem oglądali w telewizji ataki na World Trade Center. "Kiedy zobaczyłem, co się stało, powiedziałem mu: Jest pan uratowany" - mówił Deon biografowi Houellebecqa Denisowi Demonpionowi. A kiedy w październiku 2002 r. terroryści zaatakowali turystów na Bali, pisarz został okrzyknięty współczesną Kasandrą.

Nowa książka Houellebecqa, 'Serotonina', ukazała się nakładem Wydawnictwa W.A.B. (mat. prasowe)

Mimo to Houellebecq coraz bardziej niespokojnie czekał na proces we Francji. W obronie pisarza - i przede wszystkim wolności słowa -stanęli wybitni twórcy literaccy, m.in. Salman Rushdie, autor słynnych "Szatańskich wersetów", a także wydawcy i filmowcy. Przez miesiąc poprzedzający proces w gabinecie pisarza Houellebecqa odbywały się inscenizacje sprawy sądowej. Zaproszeni goście odgrywali role świadków i dociekliwych adwokatów, aby gdy przyjdzie czas, był na wszystko przygotowany.

W trakcie prawdziwego procesu pisarz tępym wzrokiem patrzył gdzieś w dal, przysłuchując się zeznaniom, jakby to nie on siedział na ławie oskarżonych. A dla nałogowego palacza najtrudniejsze podczas tych dłużących się w nieskończoność godzin przesłuchań było pokonanie głodu nikotynowego.

Ostatecznie trybunał paryski uniewinnił i pisarza, i wydawcę. Houellebecq i jego wyznawcy triumfowali.

Tak, jestem Charlie

Kolejne lata przyniosły mniejsze i większe porażki i sukcesy. Największym wyróżnieniem było otrzymanie w 2010 roku Prix Goncourt, najważniejszego francuskiego trofeum literackiego, za powieść "Mapa i terytorium". Przyznano mu je po zaledwie 1 minucie i 29 sekundach narady.

W roku 2014 zagrał główną rolę w filmie "L'enlevenemet de Michel Houellebecq" ("Porwanie Michela Houellebecqa"), który miał całkiem dobre recenzje. Film będący "fałszywym dokumentem" nawiązuje do plotek, które krążyły w 2011 r., jakoby pisarz został porwany przez Al-Kaidę. Houellebecq nie pojawiał się wówczas na spotkaniach autorskich, nie odbierał telefonu i nie odpisywał na maile. Później tłumaczył, że zwyczajnie o wszystkim zapomniał. W filmie przedstawia jednak inną wersję wydarzeń - zostaje porwany przez polskich osiłków dla okupu i... świetnie się w ich towarzystwie bawi.

Sukcesem okazała się też wydana w roku 2015 powieść "Uległość" ("Soumission"), której akcja rozgrywa się we Francji w roku 2022. Wybory prezydenckie wygrywa polityk Bractwa Muzułmańskiego, a nad Sekwaną zaczyna obowiązywać prawo szariatu. Książka była jednocześnie ostro krytykowana jeszcze przed publikacją za "tworzenie klimatu islamofobii". - Francja to nie Houellebecq. To nie nietolerancja, nienawiść i strach - mówił ówczesny premier Manuel Valls. Co na to autor? "Kiedy pisarz znajduje żyłę złota, eksploatuje ją aż do końca, popatrz na Celine'a" (chodzi o pisarza Louisa-Ferdinanda Céline'a) - Houellebecq miał kiedyś tak powiedzieć ojcu, jego słowa cytował Denis Demonpion. Tymi "żyłami złota" mają być seks i islam.

Michel Houellebecq (Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta)

Premiera "Uległości" miała miejsce 7 stycznia 2015 r. Tego dnia karykatura pisarza przebranego za maga pojawiła się na okładce satyrycznego magazynu "Charlie Hebdo"; tytuł głosił: "przepowiednie czarodzieja Houellebecqa". Karykaturzysta w jego usta włożył stwierdzenia: "W 2015 roku stracę zęby" "W 2022 roku będę świętował ramadan". W tym samym dniu terroryści przeprowadzili atak na siedzibę "Charlie Hebdo", w którym zginęło 12 osób. Pisarz odwołał promocję książki i obawiając się o swoje bezpieczeństwo, zaszył się na wsi. Ochronę policyjną dostało też jego wydawnictwo. W wywiadzie kilka dni po ataku wyemitowanym przez Canal Plus łamiącym się głosem, wyraźnie poruszony pisarz mówił: "Tak, jestem Charlie. Pierwszy raz w życiu zdarzyło się, że ktoś, kogo znam, zostaje zamordowany". W zamachu zginął ekonomista i przyjaciel pisarza, Bernard Maris, który napisał esej zatytułowany "Houellebecq Économiste". Przekonywał w nim, że dzieła kolegi należy przede wszystkim odczytywać jako krytykę ekonomii politycznej i współczesnego kapitalizmu.

W tym roku przed premierą "Serotoniny" redakcja "Charlie Hebdo" napisała jedynie: "Nie będziemy mówić nic złego [o książce], ostatnim razem, kiedy to zrobiliśmy, nie było to dla nas szczęśliwe".

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER >>>

Monika Rębała. Dziennikarka. Specjalizuje się w tematyce międzynarodowej. Współpracuje m.in. z ''Gazetą Wyborczą'', jest korespondentką opiniotwórczego amerykańskiego dziennika ''The Christian Science Monitor''. Wcześniej pracowała w ''Newsweek Polska''. Jej teksty były publikowane m.in. w ''El Pais Semanal'', ''RFI'' i ''Bloomberg Businessweek Polska''. Współpracowała także z francusko-niemiecką telewizją ARTE. Pisała reportaże m.in. z Tanzanii, Etiopii, Kamerunu, Sahary Zachodniej, Jordanii, Egiptu i Izraela. Jest laureatką prestiżowego programu grantowego Innovation in Development Reporting Grant Programme, przyznawanego przez European Journalism Centre. Ukończyła historię oraz stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Warszawskim.