
Małgorzata była ikoną mody i uczyła Brytyjki, że miłość jest ważniejsza niż konwenanse. Stała się częścią brytyjskiej bohemy. Tańczyła nago na plaży podczas imprez na wyspie Mustique, lubiła ostro wypić, a zapewne nawet nie stroniła od narkotyków. Pierwszą miłość, do dużo starszego pilota RAF, złożyła na ołtarzu Windsorów, ale nie zrezygnowała z buntu. Z drugim narzeczonym (potem mężem), wziętym fotografem Antonym Armstrongiem-Jonesem, jeździła przez Londyn na motorze w czarnej skórze i okularach. A kiedy jej małżeństwo się rozpadło, odwiedzała komunę hipisów, zakochana w młodszym o 25 lat ogrodniku. Nie wstydziła się tego, że uwielbiała seks i filmy pornograficzne. "Wielu ludzi czerwieniłoby się dziś, oglądając to, co oglądała wówczas Małgorzata na przyjęciach elity" - mówił BBC Clive Irving, redaktor "Daily Express", który znał dobrze męża Małgorzaty, Armstronga-Jonesa. Dość jak na jedną księżniczkę żyjącą w epoce, w której największym marzeniem kobiety miało być założenie rodziny i dochowanie się gromadki dobrze odżywionych dzieci.
Nic więc dziwnego, że Małgorzata, tak bardzo niepasująca do windsorskiego dworu, padła ofiarą swoistej cenzury - zmowy milczenia. Dwór niechętnie dzielił się informacjami o czarnej owcy. Cisza miała chronić lepiej niż zakazy. Z punktu widzenia Windsorów to zrozumiałe. Kontrowersyjna księżniczka była przecież siostrą samej królowej.
Fascynująca historia Małgorzaty niedawno wróciła za sprawą drugiego sezonu "The Crown", którego - obok Elżbiety II - jest główną bohaterką (w jej roli łudząco podobna do pierwowzoru Vanessa Kirby). Sylwetkę księżniczki Małgorzaty, rebeliantki z lat 50. i 60., jesienią przypomniał światu film dokumentalny BBC "Rebel Princess" ("Księżniczka buntowniczka"). Jego autorzy dotarli do bliskich jej osób - dam dworu, przyjaciółek - i biografów. A za parę miesięcy, kiedy będziemy mogli zobaczyć trzeci sezon serialu w Netfliksie, poznamy jej losy w burzliwych latach 60. i 70. Tym razem w rolę Małgorzaty wcieli się Helena Bonham-Carter.
Dobra i zła księżniczka
Na świat przyszła w 1930 r., cztery lata po swojej siostrze, przyszłej Elżbiecie II. Urodziła się w sierpniową noc, podczas burzy z piorunami. Nienawidziła, kiedy jej biografowie pisali o tych piorunach, by zasygnalizować, że była burzliwym duchem. "Skoro była siostra dobra, więc musiała być i zła. To byłam ja" - rzuciła kiedyś Małgorzata.
Ze starszą siostrą długo łączyła ją ciepła relacja. Razem wychowywały się w złotej klatce pałaców, w izolacji od rówieśników i zwykłych spraw. Spędziły pięć lat wojny za murami zamku Windsor, który na wypadek nagłego niemieckiego ataku komandosów spadochroniarzy zabezpieczono drutem kolczastym.
Ojciec dziewczynek, Jerzy VI, mówił, że Małgorzatę lubi, a z Elżbiety jest dumny. Nie to jednak sprawiło, że siostrzane układy zaczęły się psuć. Elżbietę szykowano na królową, więc uczyła się konstytucji i historii. Równie bystra Małgorzata musiała się zadowolić nauką z guwernantką. Odkryła, że nie ma prawa do porządnej edukacji. Miała wyjść za mąż za jakiegoś nudnego arystokratę i urodzić pół tuzina książątek. To była rola, którą przewidywała dla niej monarchia. Tymczasem Małgorzata marzyła o przygodzie. Znalazła ją bliżej dworu, niż ktokolwiek mógł przypuszczać.
Kiedy miała 16 lat, wyjechała w podróż do RPA, podczas której nad jej bezpieczeństwem czuwał Peter Townsend, koniuszy Jerzego VI, bohaterski pilot RAF z czasu bitwy o Anglię. Spędzali czas na plażach, godzinami rozmawiali o świecie. Młodziutka Małgorzata zakochała się w starszym o 17 lat mężczyźnie. Związek ten nie miał żadnych szans. Townsend był służącym, a księżniczki wychodzą za służących tylko w bajkach. Ale potajemny romans rozkwitał.
Pyłek historii
W 1952 r. zmarł ojciec Elżbiety i Małgorzaty, król Jerzy VI. Na tron wstąpiła starsza z sióstr. Koronacja odbyła się w 1953 r. Wtedy stało się coś niezwykłego. Tuż po zakończeniu uroczystości przechodząca obok szpaleru wojskowych księżniczka Małgorzata strzepnęła coś z munduru jednego z nich. Pyłek? Jakiś paproch? Był to gest nader poufały, na jaki zdobywamy się tylko wobec ludzi, których świetnie znamy. Małgorzata uczyniła ów gest wobec Townsenda, który był pracownikiem dworu. I było to podwójnie wymowne. Jakby chciała dać do zrozumienia starszej siostrze: "Ty masz swoją monarchię i koronę, a ja mam miłość mojego życia!". Prowokacja młodziutkiej księżniczki okaże się naiwna, a jej radość - przedwczesna.
Świadkiem tej sceny był dziennikarz jednej z londyńskich popołudniówek. Zrozumiał w lot, o co chodzi. Tajemnica 23-letniej Małgorzaty wylądowała na pierwszych stronach gazet. Windsorowie nie byli zaskoczeni. Otoczenie Elżbiety II już od kilku miesięcy wiedziało o romansie. Zwierzył się z niego sam Townsend, który chciał pojąć księżniczkę za żonę. Co na to dwór? Prywatny sekretarz królowej, Alan Lascelles, krzyknął mu prosto w twarz: "Musisz być kimś złym albo szalonym!". Kiedy o wiszącym w powietrzu skandalu dowiedział się ówczesny premier, sędziwy Winston Churchill, rzucił przez zaciśnięte zęby: "Kapitan Townsend musi zniknąć!".
Townsend nie dość, że był służącym, to jeszcze rozwodnikiem. Jego żona znalazła sobie innego partnera. To skreślało go w oczach przedstawicieli Kościoła anglikańskiego i konserwatywnych Brytyjczyków. Do tego kapitan miał na dworze wrogów. Pierwszym był książę Filip, mąż królowej, który nie mógł zapomnieć, jak Townsend, wówczas zausznik króla Jerzego VI, szeptał mu do ucha złośliwości na temat Filipa i opóźniał wydanie zgody na ślub z Elżbietą. Drugi to Lukrecja Borgia Windsorów, wpływowa królowa matka, która nie chciała widzieć w królewskim rodzie sługi. Choćby nim był bohaterski pilot RAF. Ale ostatnie słowo miała w całej sprawie Elżbieta II, która dała siostrze nadzieję. Powiedziała Małgorzacie, że musi poczekać dwa lata. Gdy skończy 25. rok życia, zgodnie ze zmurszałym prawem jeszcze z 1772 r. będzie mogła bez przeszkód wyjść za mąż za swojego wybranka. To jednak tylko gra na czas!
Choć dzielny pilot dwa razy przetrwał trafienie na prawdziwej wojnie, będzie musiał skapitulować w obliczu zmasowanego ataku Windsorów. A ci na razie postanawiają rozdzielić zakochanych. Townsend zostaje mianowany attaché wojskowym w Brukseli.
Ofiara na ołtarzu Windsorów
Gdy wygnanie dobiegło końca, Townsend wrócił do Londynu. Małgorzata skończyła już 25 lat i choć rozłąka osłabiła jej młodzieńcze pasje, a ukochany wydawał się już mniej atrakcyjny intelektualnie, nadal chciała zostać jego żoną. Wbrew obietnicy natrafiła na twardy opór siostry. Na ślub nie zgadzał się Kościół, a więc także jego głowa - Elżbieta, która wsłuchała się w rację stanu, a nie głos serca siostry. Biskup Truro Graham Leonard stwierdza wprost: "Życie osobiste Małgorzaty nie jest jej sprawą osobistą, chodzi o wpływ na monarchię". Grozi jej ekskomuniką. Owszem, Małgorzata może wyjść za Townsenda, ale będzie to tylko ślub cywilny - tłumaczy jej Elżbieta. Do tego będzie musiała wyjść z rodziny królewskiej, zrezygnować z hojnego stypendium, pozycji i tytułów. Małgorzata w tym czasie miała jednego sojusznika. Jej prawa do miłości broniły... media. To był pierwszy przypadek tak zwanej ludowej rebelii tabloidów, tak dobrze potem znanej z epoki księżnej Diany.
Małgorzata kochała Townsenda, ale nie chciała być zwykłą gospodynią domową, nie była gotowa na oddanie dworskich przywilejów. I nie miała w sobie dość siły, bo oprzeć się Windsorom. W październiku 1955 r. Townsend pomógł jej sporządzić oświadczenie: nie wyjdzie za mąż za swojego wybranka dla dobra kraju i rodziny. Fotoreporterzy uwiecznili ją, kiedy ze łzami w oczach wracała autem do domu. Jej twarz była skrzywiona nie tylko bólem, ale i wściekłością. Księżniczka stała się przedmiotem publicznej manipulacji - jak lalka przestawiana z miejsca na miejsce przez porządkującą pokój matronę. Być może właśnie ten moment stał się początkiem jej buntu. Pokaże światu, co potrafi! Będzie korzystać z luksusów życia w złotej klatce, ale tak naprawdę wyskoczy ukradkiem poza nią.
Ale pierwsze miesiące bez Townsenda są fatalne. Małgorzata wpadła w depresję, zaczęła palić jak lokomotywa. W 1957 r. wyrzuciła do kosza zaproszenie na dziesiątą rocznicę ślubu Elżbiety z Filipem. "Ty świętujesz, a ja przez ciebie jestem wciąż niezamężna" - wypaliła podobno podczas jednego ze spotkań z królową. Dwa lata później jej były kochanek ożenił się z młodziutką Belgijką, córką milionera, ponoć bardzo podobną do Małgorzaty. Ona zaś w 1960 r. wyszła za mąż za znanego fotografa Antony'ego Armstronga-Jonesa, członka brytyjskiej bohemy. To kolejny szok. Tony wprawdzie nie był rozwodnikiem, był zamożny i dobrze wykształcony w snobistycznych szkołach, ale nie posiadał żadnych książęcych ani nawet hrabiowskich tytułów!
Księżniczka na motorze
"Potrzebne nam to jak wrzód na dupie" - tak książę Filip miał podsumować małżeńskie plany szwagierki. Ale jego żona zdawała sobie sprawę, że odrzucenie Tony'ego, ciężko pracującego na życie fotografa, ugodziłoby jak bumerang w królewski autorytet. Mało tego, tym razem Małgorzata mogłaby nie ustąpić, wywołując wielki skandal! Ratując sytuację, Elżbieta II nadała więc Antony'emu Armstrongowi-Jonesowi tytuł lordowski.
Tony okaże się zdolnym człowiekiem. Nie darmo kończył Eton i Cambridge. Będzie jedną z gwiazd brytyjskiej fotografii. Sportretuje m.in. Laurence'a Oliviera, J.R.R. Tolkiena i Davida Bowiego. Jego prace wystawi londyńska National Gallery. Na początku wpatrzony w piękną twarz Małgorzaty, znudzi się z czasem odgrywanie roli przykładnego męża księżnej. Będzie też miał po uszy dworskich ceremoniałów. Rzuci się w wir pracy i romansów. Nie bez powodu przyjaciele ostrzegali go, że poślubienie księżniczki to wielki błąd. Mieli chyba rację.
Ale póki co zwróćmy się ku Małgorzacie. U progu lat 60., które zmieniły nie do poznania kraj i monarchię, swingująca Małgorzata jednocześnie ceniła sobie dworskie tytuły. Jej snobizm przekraczał wszelkie granice. Wymagała, by zwracać się do niej "Ma'am", słuchać jej zdania do końca, nie jeść, zanim ona nie zacznie, nie wychodzić z pokoju, zanim ona nie zdecyduje się opuścić przyjęcia. Nie zniesie tego George Harrison, który krzyknie do niej wprost: "Ma'am, jesteśmy głodni. Czy może zacząć pani jeść?". Wtedy księżniczka wyjdzie i pozwoli rockmenom rozpocząć przyjęcie. "Poważną wadą Małgorzaty były te nagłe przeskoki, od luzu i chęci kontaktu z różnymi ludźmi do lodowatej formalności" - wspomina w filmie BBC przyjaciółka księżniczki lady Anne Glenconner. "Połowa jej duszy była wyzwolona i artystyczna, druga połowa uwielbiała dworski protokół" - mówi nieoficjalny biograf księżniczki Craig Brown, autor książki "Ma'am Darling. 99 Glimpses of Princess Margaret".
Małgorzata miała tendencję do poniżania ludzi. Do służby nie zwracała się wprost. Prośby zapisywała w eleganckim notatniku, przekazywała sekretarzowi i dopiero on rozmawiał ze służącym. Ta sztywność pasowała jak pięść do oka do jej buntu, ale nie minęła do końca jej życia. Poza relacjami miłosnymi, wyjątkowo przyjacielskimi, Małgorzata była do bólu zarozumiałą, paskudną snobką. "Uznaje royalsów za ludzi o lepszym genotypie" - pisze Johann Hari, autor jednej z najbardziej obrazoburczych książeczek o brytyjskiej monarchii, "God Save the Queen?". Ale w brutalny sposób daje do zrozumienia, kto ponosi odpowiedzialność za jej zachowanie: "Jeśli wychowuje się dziecko w Czarnobylu, trudno się dziwić, że jest chore".
Nawet podczas podróży w celach charytatywnych Małgorzata domagała się dla siebie niesłychanych luksusów - najlepszych hoteli i wyszukanych posiłków. "Księżniczka jest pasożytem. Nie powinny się jej należeć żadne pieniądze z budżetu" - wypalił w Izbie Gmin poseł Partii Pracy, syn górnika, Dennis Canavan. A jednocześnie Małgorzatę ciągnęło do brytyjskiej bohemy. A to rewir Tony'ego, który topił jej serce jak wosk. Zabierał ją na motorze do londyńskiej Rotherhithe, do pracowni w starych magazynach nad Tamizą. Pod oknem pływały łabędzie. Księżniczka, niedawno tak nieszczęśliwa, trafiła do erotycznego raju Tony'ego. I bardzo jej to odpowiadało. Zakochani nie potrafili spędzić chwili bez siebie. Wzięli ślub.
Nowożeńcy byli wiecznie na celowniku mediów, zresztą sami przyciągali fotoreporterów. Chodzili do klubów nocnych, na stawach koło zamku Windsor pływali na nartach wodnych, spotykali się z największymi artystami i celebrytami epoki. Słynny aktor Peter Sellers zaprzyjaźniony z księżniczką podczas jednego z przyjęć napisał specjalny scenariusz, według którego nakręcili film pełen wygłupów. "The Rebel Princess" ukazywał Małgorzatę jako aktorkę w jednym ze skeczów. Nie miała trudnej roli. Grała księżniczkę, czyli siebie samą. Wyszła przed parawan i rozłożyła ręce, pokazując na siebie. Tak, to ja! Ja jestem w centrum uwagi. To poczucie Małgorzata uwielbiała.
Twoi i moi kochankowie
Mąż Małgorzaty wyjeżdżał na długie sesje zdjęciowe - do Indii, USA, Australii. Podczas tych wypraw nie stronił od towarzystwa pięknych kobiet. Zresztą nie tylko kobiet. Tony był seksoholikiem i biseksem. Na modnych przyjęciach w Londynie szeptano, że mąż księżniczki został wyjątkowo szczodrze obdarzony przez naturę. Do tego uchodził za jednego z dziesięciu najprzystojniejszych mężczyzn świata. Nie unikał trójkątów - zaprzyjaźnił się z małżeństwem Jeremym i Camillą Fry, a ów skomplikowany związek zwieńczyło poczęcie dziecka, co po latach zaowocowało skandalem.
A jednocześnie Małgorzatę i Tony'ego łączył seksualny magnetyzm. Nie mogli się opanować i nie szczędzili sobie czułości nawet publicznie, w klubach nocnych. Ale Tony zachęcał Małgorzatę, by nie wstydziła się dyskretnie romansować z innymi, o wiele młodszymi mężczyznami. Według plotek miała co najmniej 20 kochanków. Wśród nich byli wokalista Stonesów Mick Jagger, Peter Sellers oraz bratanek premiera Robin Douglas-Home. Kiedy tego ostatniego rzuciła (pod naciskiem Elżbiety II i męża, który miał niespodziewany atak zazdrości), popełnił samobójstwo! Małgorzata była początkowo wstrząśnięta, ale i to uczucie minęło. Wciąż drwiła z konwencjonalnej moralności. O romansach zbuntowanej księżniczki pisały tabloidy, co uderzało w wizerunek monarchii. I wcale nie było ostatnim z problemów, jakie zafundowała Windsorom.
W połowie lat 60. związek Małgorzaty z Tonym zaczął się sypać. Przypominał trochę małżeństwo ze sztuki "Kto się boi Virginii Woolf?". Na jednym z przyjęć Tony zasiadł przy stole z papierową torbą na głowie. Wyjaśnił Małgorzacie: "To po to, bym nie musiał na ciebie patrzeć!". Innym razem zostawił żonie na stoliku w sypialni karteczkę: "Dwadzieścia przyczyn, dlaczego cię serdecznie nienawidzę".
Agonia małżeństwa księżniczki z fotografem była jak tykająca bomba zegarowa podłożona pod brytyjski tron. W 1967 r. pojawiły się pierwsze tytuły prasowe sugerujące kryzys w ich związku. "Co zrobimy z Małgorzatą?" - zastanawiała się królowa z najbliższymi doradcami. Tymczasem na dworze i w mediach krążyły wulgarne kawały o Małgorzacie. Takie jak ten przytoczony przez Kitty Kelly, amerykańską autorkę plotkarskich książek o Windsorach: Na rolls-royce'a, którym podróżuje królowa i dama dworu, napadają bandyci. Nie rozpoznają pasażerek. Zabierają kosztowności, każą wysiąść damom z cennego auta i odjeżdżają. Królowa, dziwnie spokojna, poprawia garsonkę. - Wasza Wysokość, gdzie ten piękny pierścień, który miała pani na palcu? - Ukryłam go w bardzo prywatnym miejscu - odpowiada monarchini i pyta damę o cenną tiarę. - Też ją tam ukryłam - mówi, czerwieniąc się towarzyszka królowej. Królowa patrzy na nią długo, popada w zadumę i w końcu rzuca: "Ech, szkoda, że nie ma z nami Małgorzaty. Może udałoby się ocalić naszą limuzynę".
Ten i inne żarty świadczą o atmosferze tej epoki. To czasy, w których Tony w wiejskiej posiadłości w hrabstwie Sussex organizuje biseksualne prywatki, na które zaprasza także gejów. Kiedyś na odludzie przyjeżdża niespodziewanie Małgorzata. Zastaje w Old House kompletnie pijanego męża w damskich ciuchach tańczącego na stole. Każe wszystkim wyjść i wymyśla małżonkowi od "napranych ciot".
Na golasa na Mustique
Rozkład pożycia postępował. Tony z inną niż żona stałą partnerką (to znaczy: w miarę stałą), piękną Lucy Lindsay-Hogg, doczekali się dziecka. Małgorzata wyjechała z nowym, młodszym o 17 lat, kochankiem Roddym Llewellynem na wyspę Mustique na Karaibach, gdzie mąż przyjaciółki (lady Glenconner) podarował jej działkę nad oceanem. To tam ponoć romansowała na Mustique z Jaggerem. A już na pewno wraz z innymi kobietami uczestniczyła w zabawie w doktora, którą Stones urządził pewnego dnia za parawanem na plaży.
Na wyspie pojawił się też gangster John Bindon, który zaprezentował podchmielonemu towarzystwu trik z przyrodzeniem i kuflem piwa. Wszyscy się dobrze bawią. Księżniczka ponoć odwraca wzrok. Prasa pisze, że Bindon był jej kochankiem. On sam ochoczo to potwierdza i kasuje tantiemy od tabloidów za sensacyjny wywiad.
Czy na szalonych prywatkach na plaży w negliżu bierze narkotyki? "Nie mam pojęcia. Zapewne nie, myślę, że nie" - mówi jej przyjaciółka Ann Glenconner i nieśmiało dodaje: "Zbyt ostro piliśmy".
Latem spędza z Roddym czas na farmie Surrendal w hrabstwie Wiltshire, gdzie funkcjonuje hippisowska komuna. Pasją Roddy'ego jest ogrodnictwo, szczególnie w sympatycznej wersji hippisowskiej (panie pielą grządki topless). W końcu dopadają ich tabloidy. Elżbieta nakazuje siostrze opamiętanie. Zrywa z Roddym, potem godzi się na rozwód z Tonym.
Czy księżniczka z taką reputacją i takim mężem pasowała do ołtarza dworu Windsorów, którego bogini, królowa Elżbieta II, wierzyła (i ponoć nadal wierzy!) w swoje boskie powołanie na tron? Namiętna księżniczka i jurny Tony rozwiedli się dopiero w 1978 r., po przewidzianej przez prawo dwuletniej separacji. To był pierwszy rozwód w ścisłej rodzinie królewskiej od czasów Henryka VIII, ale tytuły w tabloidach nie robiły już na ludziach takiego wrażenia jak kiedyś. Nawet królowa woli mieć problem z głowy, nawet kosztem formalnego zakończenia związku siostry.
Tylko dżin i fajki
"Co mi zostało po romansach? Butelka dżinu i paczka fajek" - powtarza wkrótce osamotniona Małgorzata. Zaczyna coraz bardziej nadużywać alkoholu. Trafia do szpitala z zapaleniem wątroby. Odpala papierosa od papierosa i kończy z rakiem piersi. W 1995 r. do Londynu przyjeżdża sędziwy Peter Townsend. To bardzo romantyczne, ale ostatnie ich spotkanie.
W ostatnim okresie życia, po rozpadzie małżeństwa i zakończeniu związku z Roddym, Małgorzata wraca do znanego jej dworskiego kręgu. Udziela się coraz mniej, spędza coraz więcej czasu na Mustique. Obraża się na cały świat. "Cierpi na coś w rodzaju syndromu sztokholmskiego. Lgnie do monarchii, która ją uwięziła i spaprała jej życie" - pisze Johann Hari. Księżniczkę ogarnia taka obsesja, że strofuje Dianę i Sarah Ferguson, kiedy tylko próbują rozluźnić gorset dworskiego protokołu.
Paradoksalnie to jednak dzięki księżniczce w latach 70. Windsorowie stracili status półbogów. Otworzyły się szerzej drzwi do pałacu Buckingham. Mógł tam zajrzeć nawet ktoś bez wielkich tytułów i arystokratycznego rodowodu. "Było w Małgorzacie kilka osób naraz. Wyniosła księżniczka, a obok ludzka postać budząca sympatię. To ona przygotowała grunt pod współczesne księżniczki i księżne takie jak Beatrycze, Eugenia i Meghan" - mówi w filmie BBC Cliver Irving.
Do końca nie udaje się jej spełnić swojego najbardziej skrytego marzenia: chciałaby się przejechać prawdziwym londyńskim autobusem. Jej syn, hrabia Linley, obiecał, że zabierze mamę na przejażdżkę. Trudno to było zorganizować ze względu na gapiów i kwestie bezpieczeństwa. "W końcu nigdy autobusem nie pojechała" - wspomina w swoich dziennikach przyjaciel rodziny królewskiej Woodrow Wyatt.
Małgorzata umiera w lutym 2002 r. Podczas kremacji w Slough pojawia się garstka przyjaciół. Siostry nie przychodzi pożegnać ani królowa, ani inni członkowie bliskiej rodziny.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER >>>
Marek Rybarczyk. Były dziennikarz Radia BBC i wieloletni korespondent "Gazety Wyborczej" w Londynie, potem publicysta "Przekroju" i "Newsweeka". Autor bestsellerów, m.in. "Elżbieta II. O czym nie mówi królowa?". Polak zakochany w brytyjskiej kulturze, a zarazem Brytyjczyk ceniący sobie dystans i autoironię.