
Vivienne Westwood przyszła na świat jako Vivienne Isabel Swire 8 kwietnia 1941 roku w Tintwhistle, niewielkiej wiosce w hrabstwie Derbyshire w północnej Anglii. Rodzice Vivienne i dwójki jej młodszego rodzeństwa - szewc i tkaczka - poznali się na tańcach i pobrali w roku wybuchu II wojny światowej. Dziewczynka dzięki ojcu już od wczesnego dzieciństwa umiała robić buty. Matka z kolei nauczyła ją szyć. Większość ubrań mała Vivienne szyła sobie sama. O ile ta umiejętność, podobnie jak wspinanie się na drzewa i zabawy na wrzosowiskach, zyskiwała aprobatę stawiających na praktyczne zdolności rodziców, o tyle inaczej było z drugą pasją dziewczynki - czytaniem. Pani Swire uważała siedzenie z nosem w książkach za stratę czasu. Mówiła, że psują się od tego oczy, i przekonywała córkę tak długo, aż ta w zamian za zaoferowane jej pięć szylingów zgodziła się wyrzucić kartę biblioteczną. Sprytna Vivienne nie zamierzała jednak wyrzec się książek i od tamtej pory po prostu wypożyczała je na karty koleżanek i czytała w ukryciu.
Kiedy miała 17 lat, cała rodzina w poszukiwaniu lepszego życia przeprowadziła się do Londynu. Dziewczyna zaś rozpoczęła naukę w szkole złotnictwa, ale - jak sama przyznaje w swojej biografii autorstwa Iana Kelly'ego - doszła do wniosku, że nie jest to odpowiednie miejsce dla osoby z klasy robotniczej. Być może odezwało się w niej wpajane przez rodziców przekonanie, że nie da się żyć ze sztuki. Panna Swire postanowiła więc zostać nauczycielką. Ale wciąż szyła sobie ubrania, które jak na ówczesne czasy były dość ekscentryczne. Profesorowie w szkole karcili ją za zbyt krótkie spódnice, szyte często z tkanin obiciowych, które kurczyły się w praniu, i wystające spod nich halki.
Oryginalny artystyczny styl Vivienne spodobał się za to jej pierwszemu mężowi, którego - tak jak jej matka jej ojca - poznała na tańcach. Derek Westwood podzielał miłość dziewczyny do ładnych ubrań. Był bardzo przystojny i świetnie tańczył. Para pobrała się w niecały rok po pierwszej randce - panna młoda wystąpiła w sukni własnego projektu. Szybko przyszedł na świat ich syn Benjamin, dziś fotograf specjalizujący się w erotycznych zdjęciach.
Choć w ich małżeństwie pozornie wszystko wyglądało tak, jak w tamtych czasach wyglądać powinno, obdarzona artystyczną duszą Vivienne dusiła się w roli perfekcyjnej pani domu. W wolnych chwilach robiła biżuterię, którą później sprzedawała na słynnym londyńskim targu Portobello Road. Wracający z pracy w fabryce mąż oczekiwał natomiast, że mieszkanie będzie lśnić czystością, a na stole będzie stał obiad. Jak łatwo było przewidzieć, małżeństwo osób o skrajnie różnych oczekiwaniach szybko skończyło się rozwodem. Sprawę przyspieszyło pojawienie się w życiu Vivienne innego mężczyzny - to kolega jej młodszego brata Gordona, ekscentryczny Malcolm McLaren. Chudy chłopak z burzą rudych włosów, przeraźliwie blady, co dodatkowo podkreślał nakładanym na twarz talkiem, zawrócił w głowie młodej kobiecie, która zostawiła dla niego męża.
Matka chrzestna punk rocka
Z dzisiejszej perspektywy wiadomo, że związek z Malcolmem okazał się dla kariery Westwood przełomowy. Wtedy był po prostu burzliwym romansem przedstawicieli bohemy artystycznej. Vivienne szybko zaszła w ciążę. Kiedy dowiedziała się o niej despotyczna babka McLarena, dała wnukowi pieniądze na aborcję. Ten przyjął je, ale zamiast na zabieg wydał na prezenty dla swojej dziewczyny - turkusowy kaszmirowy sweter i tweed, z którego Vivienne uszyła sobie spódnicę. Kiedy na świat przyszedł chłopiec, para nazwała go Joseph Ferdinand Corré - nazwisko dostał po babce, która usiłowała zapobiec jego narodzinom. Obecnie Corré jest współwłaścicielem słynnej marki produkującej luksusową bieliznę Agent Provocateur.
Choć dziś Westwood mówi, że to McLaren nauczył ją marzyć i właśnie dzięki niemu zrozumiała, że moda jest tym, czym chce się w życiu zajmować, okres po narodzinach drugiego dziecka nie był dla niej łatwy. Malcolm, który jeszcze studiował, znikał na całe dnie, nie zamierzał podejmować się ojcowskich obowiązków, a Vivienne musiała łączyć opiekę nad dwoma synami z pracą w szkole i realizacją artystycznej pasji. Tym ostatnim zajmowała się wieczorami i tylko w tym mogła liczyć na wsparcie Malcolma. W pełni podzielał jej fascynację modą, nie tylko sam lubił dobrze wyglądać, ale także starał się wpływać na styl żony, której kupował ubrania i tkaniny za pieniądze ze stypendium, nieraz kosztem pilniejszych potrzeb całej rodziny. Brał udział w procesie projektowania kreacji dla siebie i Vivienne, często przerabianych ze starych ubrań wyszperanych na pchlim targu, a także - co bardzo ważne dla jej przyszłej kariery - poznał ją ze swoimi kolegami, osobami z antyestablishmentowego światka Londynu.
Parę łączyła też miłość do muzyki, razem słuchali modnego wówczas rock & rolla. Wreszcie wspólnie wpadli na pomysł na biznes - postanowili otworzyć sklep z płytami i bibelotami. Odpowiedni lokal znaleźli przy King's Road 430. 100 funtów na rozkręcenie interesu podarowała Vivienne jej matka.
Ponieważ oboje kochali rockową muzykę, sklep miał szyld Let it Rock. W asortymencie obok płyt i drobiazgów pojawiły się projektowane przez Westwood ubrania. Szybko okazało się, że to właśnie na nie był największy popyt. Kolorowe garnitury z aksamitnym wykończeniem, jakie Vivienne szyła dla McLarena, były inspirowane stylem tzw. teddy boys, popularnej na początku lat 50. subkultury, której członkowie nosili rzeczy nawiązujące do epoki edwardiańskiej. Znalazła się na nie spora grupa chętnych, ale największą popularność Westwood zdobyła dzięki innym projektom.
W butiku, który po pewnym czasie zmienił nazwę na Too Fast to Live, Too Young to Die [Za szybcy, by żyć, za młodzi, by umierać - przyp. aut.], zaczęły królować elementy garderoby rockersów: skórzane kurtki przywodzące na myśl wczesne filmy z Marlonem Brando, podkoszulki bez rękawów zdobione napisami wykonanymi z kości kurczaków czy obroże wysadzane ćwiekami. Chociaż termin 'punk' pojawił się oficjalnie dopiero w połowie lat 70., to, co w 1972 roku Westwood sprzedawała w butiku, było zwiastunem tej subkultury. Przez wielu projektantka nazywana jest matką chrzestną punk rocka - to ona pierwsza miała nastroszone krótkie blond włosy. Z fryzurą niemal identyczną zaczął w 1973 roku występować młody wokalista znany pod pseudonimem Ziggy Stardust, czyli David Bowie.
W 1974 roku nazwę butiku zmieniono na Sex i zaczęto w nim sprzedawać ubrania adekwatne do tego, co głosił szyld: inspirowane fetyszystami, prostytutkami i transwestytami lateksowe krótkie spódniczki i T-shirty z nadrukami ocierającymi się o pornografię. Młodzi ludzie oszaleli na punkcie wyzywającego looku, który doskonale wpisywał się w rozkręcającą się kulturową rewolucję. Kariera Westwood nabierała coraz większego rozpędu, ale nad jej związkiem z McLarenem zbierało się coraz więcej chmur. Oczekiwał od niej nieustannej uwagi i uwielbienia, a co gorsza, umniejszał jej zasługi, chcąc wysunąć się na pierwszy plan. Do końca życia na przykład utrzymywał, że lokal na sklep przy King's Road znalazł sam, a tak naprawdę wypatrzyła go Vivienne. Mówił też, że sam projektuje i szyje swoje garnitury, a przecież robiła to Vivienne, on jedynie jej pomagał.
W 1976 roku Malcolm został menedżerem grupy Sex Pistols. Zaproponował chłopakom z zespołu ubrania według projektów Vivienne, a kiedy zaczęli w nich występować, butik zwany teraz Seditionaries (Wywrotowcy), a później World's End (Koniec Świata), stał się najgorętszym miejscem w Londynie i punkową mekką. Skandująca na koncertach "No future" (Żadnej przyszłości) młodzież chciała wyglądać tak jak Sex Pistols, więc sprzedawane w butiku łańcuchy, przypominające obroże dla psów skórzane chokery, tartanowe spodnie i glany były rozchwytywane. Nie jest więc przesadą stwierdzenie, że Westwood wywarła na punkowy styl ogromny wpływ, wręcz go współtworzyła. Problem polegał na tym, że projektantka żyła w przeświadczeniu, że tworzy ubrania dla prawdziwych rewolucjonistów, którzy zburzą zastany porządek i zmienią świat. Prawda była jednak taka, że większość jej klientów kupowała u niej ubrania, bo chcieli wyglądać cool na imprezie, na której upijali się do nieprzytomności - na tym ich wywrotowość się kończyła.
Piraci, Królowa i Żelazna Dama
Kiedy Westwood zrozumiała, że punk to tylko kolejna moda, za którą nie pójdzie żadna spektakularna rewolucja, przestała się nim interesować. W 1981 roku wraz z McLarenem stworzyła pierwszą autorską kolekcję ubrań. Pirates, jak ją nazwali, swoją stylistyką - charakterystycznymi kapeluszami, kamizelkami i koszulami z żabotem - nawiązywała do wizerunku XVIII-wiecznych piratów. Kolejna, Buffalo. Nostalgia of Mud (Buffalo. Nostalgia Błota), była hybrydą mody wiktoriańskiej i Dzikiego Zachodu. Już te dwie pierwsze kolekcje pokazały coś, w czym w późniejszych latach Westwood osiągnęła mistrzostwo: umiejętność łączenia pozornie niepasujących do siebie epok i elementów garderoby zarezerwowanych dla skrajnie różnych warstw społecznych. Wywodząca się z robotniczej rodziny projektantka nie bała się też żartować z arystokracji - brała na warsztat styl Marii Antoniny i zestawiała go z glanami albo tworzyła karykatury stylu brytyjskiej klasy wyższej. W przerysowanych butach na niebotycznie wysokim obcasie inspirowanych szpilkami angielskich paniuś spektakularnie przewróciła się na wybiegu jednego z jej pokazów sama Naomi Campbell.
Westwood nie oszczędziła nawet królowej Elżbiety II. Stworzyła T-shirt z jej wizerunkiem ozdobionym agrafkami i napisem "God Save The Queen" - tytułem brytyjskiego hymnu narodowego i największego przeboju Sex Pistols, hymnu punku zarazem. Wielu być może miałoby z tego powodu nieprzyjemności, ale nie Vivienne. Królowa nie tylko nie potępiła takiego wykorzystania swojego wizerunku, ale też w 2006 roku uhonorowała Westwood Orderem Imperium Brytyjskiego za zasługi dla mody i przyznała jej tytuł szlachecki. Projektantce uszło na sucho nawet to, że podczas oficjalnej ceremonii pochwaliła się, że nie ma na sobie majtek.
Zdecydowanie mniej dystansu do siebie niż królowa miała Margaret Thatcher. Na początku lat 90. Żelazna Dama zamówiła u modnej projektantki kostium. Westwood uszyła go, a następnie wystylizowana na panią premier wystąpiła na okładce magazynu modowego "Tatler". Nagłówek głosił" "Ta kobieta kiedyś była punkiem". Ponoć Thatcher dostała szału, kiedy to zobaczyła, i w efekcie odmówiła odebrania zamówionego stroju.
Z kolei brytyjski świat mody, który przez wiele lat niezbyt przychylnie patrzył na buntowniczy styl Westwood, w końcu przestał udawać, że nie dostrzega jej geniuszu. Vivienne została uhonorowana tytułem Brytyjskiej Projektantki Roku dwa lata z rzędu - w 1990 i 1991 roku.
Wcześniej zakończył się burzliwy związek z McLarenem. Para rozstała się w połowie lat 80. Westwood w 1988 roku, podczas wykładów w Wiedniu, poznała dużo młodszego od siebie studenta Andreasa Kronthalera, z którym w 1993 roku wzięła ślub. Podobnie jak wcześniej Malcolm, Andreas obecnie pracuje z Vivienne, od pewnego czasu wychodzi wraz z nią w finałach pokazów. Mówi się, że kiedy ona odejdzie na emeryturę, on przejmie jej modowe imperium. Ale choć projektantka skończyła miesiąc temu 77 lat, wygląda na to, że nie stanie się to szybko. W skład jej firmy wchodzi dziś ponad 60 butików na całym świecie. Westwood jest aktywna zawodowo, projektuje i zarządza kilkoma liniami ubrań - oprócz tańszej Red Label i luksusowej Gold Label jest też linia męska i linia sukien ślubnych. To właśnie w jednej z tych ostatnich wystąpiła w serialu "Seks w wielkim mieście" Carrie Bradshaw idąca do ślubu z Mr Bigiem.
Aktywistka
Vivienne Westwood to nie tylko projektantka i ikona mody, ale także aktywistka na rzecz ochrony środowiska. Kiedy przeczytała wywiad z brytyjskim ekologiem Jamesem Lovelockiem, który zapowiadał w nim, że jeśli się nie opamiętamy, w 2099 roku na ziemi pozostanie jedynie miliard ludzi, postanowiła zmienić styl życia i zacząć działać. Jako jedna z pierwszych projektantek zrezygnowała z naturalnych futer, porusza się po mieście wyłącznie na rowerze, w przydomowym ogródku uprawia warzywa i podczas swoich wystąpień zachęca, żeby kupować mniej rzeczy, za to lepszej jakości. Od pewnego czasu nie farbuje już włosów na rudo i dumnie obnosi swoją siwiznę. Zabrała też głos w sprawie wycinki Puszczy Białowieskiej. W wywiadzie dla magazynu "Vice" powiedziała: "Białowieża - właśnie usłyszałam nazwę tej niesamowitej puszczy. Polski rząd wycina ją, nie obchodzą go drzewa, nie obchodzą go ludzie. To skandal na światową skalę. To jest obrzydliwe, mordercze i destrukcyjne. A my musimy ratować świat, musimy ratować ludzi. (...) Drzewa ratują życie. Jeśli będziecie je wycinać, wszyscy umrzemy".
Proekologiczne hasła pojawiają się też na projektowanych przez Vivienne koszulkach. Ale choć te bardzo chętnie kupują gwiazdy i młodzi ludzie na całym świecie, Westwood krytycznie wyraża się o współczesnych 20- i 30-latkach i ich stylu. Zarzuca im bezmyślny konsumpcjonizm i nazywa ich bandą klonów, które ubierają się w sieciówkach i wyglądają tak samo.
Bezkompromisowa projektantka w wywiadach mówi, że w swojej pracy najbardziej kocha to, że daje jej możliwość wyrażania własnych poglądów. I pewnie dzięki temu, że Westwood ponad wszystko ceni niezależność, jej marka - w przeciwieństwie do wielu innych - nie stała się częścią jednego z wielkich koncernów.
Dokument poświęcony Vivienne Westwood "Westwood: punkówa, ikona, aktywistka" w reżyserii Lorny Tucker będzie można zobaczyć podczas trwającego właśnie festiwalu Millenium Docs Against Gravity .
Najbliższe seanse w Warszawie:
Luna, sala A, 12 maja, godz. 21.00;
Kinoteka, sala 7, 14 maja, godz. 13.15;
Iluzjon, sala Stolica, 17 maja, godz. 18.30;
Kinoteka, sala 4, 19 maja, godz. 13.45.
CHCESZ DOSTAWAĆ WIĘCEJ DARMOWYCH REPORTAŻY, POGŁĘBIONYCH WYWIADÓW, CIEKAWYCH SYLWETEK - POLUB NAS NA FACEBOOKU
Natalia Jeziorek. Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UJ i Wydziału Form Przemysłowych ASP. Na florenckiej Polimodzie studiowała fashion marketing i organizację eventów. Obecnie współpracuje z magazynem "K MAG", portalami Sezon, Pride i Enter the Room.