Biografie
Portret Ignacego Jana Paderewskiego z 1891 r. (fot. Lawrence Alma-Tadema / Wikimedia.org / Domena publiczna)
Portret Ignacego Jana Paderewskiego z 1891 r. (fot. Lawrence Alma-Tadema / Wikimedia.org / Domena publiczna)

Premier, zdolny kompozytor i pianista. Filantrop i aktywista na rzecz przywrócenia Polsce niepodległości. Celebryta swoich czasów - rozumiał znaczenie mediów i potrafił z nimi współpracować. Jego nazwiskiem nazywano perfumy, czekoladki, a nawet... ziemniaki. Ulubieniec tłumów, szczególnie płci pięknej.

Paderewski jako młody pianista. Obie fotografie wykonano pomiędzy 1880 a 1900 r. (fot. Wikimedia.org / Domena publiczna / Bain Collection - Library of Congress / Wikimedia.org / Domena publiczna)

Co takiego miał w sobie, że kobiety traciły dla niego głowy? Być może chodziło o delikatne, kobiece wręcz rysy twarzy i burzę złocistorudych włosów, przypominającą, jak pisała Modrzejewska, anielskie fryzury z obrazów Botticellego czy Fra Angelica. A może raczej o pewne zagubienie osieroconego we wczesnym dzieciństwie chłopca, towarzyszące mu przez całe życie i sprawiające, że w kobietach budził się instynkt macierzyński, który kazał im się nim zaopiekować? Można też przypuszczać, że panie pociągał talent artysty, połączony z  dobrocią -  zbierał pieniądze na ofiary wojny czy opłacał pobyt obcego dziecka w szpitalu.

O dziełach i działalności niepodległościowej i politycznej Paderewskiego mówi się wiele, warto jednak też pamiętać, że jego sukces miał wiele matek.

Nieoszlifowany diament

Ignacy Jan Paderewski urodził się 6 listopada 1860 roku [według kalendarza juliańskiego (prawosławnego), co w kalendarzu gregoriańskim daje datę 18 listopada - przyp. aut.] w Kuryłowce, na dzisiejszej Ukrainie, jako drugie dziecko zubożałych szlachciców bez ziemi. Matka, Poliksena z domu Nowicka, córka Zygmunta, filomaty i przyjaciela Adama Mickiewicza, zmarła wkrótce po narodzinach chłopca. Jedynym opiekunem Ignacego i jego starszej siostry Antoniny stał się ojciec, uczestnik powstania styczniowego. Kiedy mały Ignaś miał niespełna cztery lata, był świadkiem brutalnego aresztowania ojca, któremu postawiono zarzuty działalności wywrotowej. Ponoć gdy zapłakany błagał oficera, by puścił ojca wolno, bo inaczej zostaną z siostrą w domu zupełnie sami, dostał kilka razów nahajką. Sami jednak nie zostali. Na czas uwięzienia Paderewskiego seniora dzieci przygarnęła ciotka.

Ignacy od dziecka przejawiał talent muzyczny, który rozwijał, grając na starym, rodzinnym fortepianie oraz pobierając lekcje u okolicznych nauczycieli. Ci, niestety, nie posiadali zbyt wielkiego doświadczenia, w dodatku ich repertuary ograniczały się do modnych operetek. Chłopiec jednak szybko nauczył się improwizować i stał się gwiazdą proszonych herbatek w okolicznych dworkach, gdzie jako cudowne dziecko wzbudzał podziw pań.

Ignacy od dziecka przejawiał talent muzyczny, który rozwijał, grając na starym, rodzinnym fortepianie (fot. Wikimedia.org / Domena publiczna / Arnold Genthe / Wikimedia.org / Domena publiczna)

Aby talent chłopca mógł się bez przeszkód rozwijać, wysłano go do Instytutu Muzycznego w Warszawie. Apolinary Kątski, założyciel szkoły, po pierwszym przesłuchaniu zachwycił się grą młodzieńca tak, że przyjął go bez egzaminów. Niestety, fakt, że wiejscy nauczyciele nie zadbali o rozwój umiejętności technicznych ucznia, zaczął się szybko mścić. Profesorowie wyrzucali młodziutkiemu Paderewskiemu braki, nazywali go wręcz muzycznym analfabetą i mówili wprost, że w tak późnym wieku -  w momencie przyjęcia do Instytutu miał 12 lat - nie będzie już w stanie wyćwiczyć palców na tyle, żeby zostać w przyszłości dobrym pianistą.

Ignacy, który wcześniej był nazywany cudownym dzieckiem i wzbudzał wyłącznie zachwyt, musiał się zmierzyć z falą krytyki. Wylany z Instytutu po niespełna dwóch latach z sugestią, by poświęcił się raczej grze na puzonie, nie poddał się jednak i trafił na lekcje do profesora Rudolfa Strobla. Niestety, i on powiedział Ignacemu brutalnie, żeby znalazł sobie inne zajęcie, bo pianistą nie będzie nigdy. Młodzieniec był jednak przeświadczony o swoim geniuszu, na którym świat nie umiał się poznać, i nawet tak gorzkie słowa nie były w stanie sprawić, by porzucił pasję, jaką był dla niego fortepian.

Przez kilka miesięcy sam udzielał dzieciom lekcji, wreszcie z grupką kolegów wyruszył w trasę po Litwie i dzisiejszej Białorusi. Nie odnieśli tam jednak sukcesu i Paderewski coraz bardziej tracił rezon. Uświadamiał sobie, że nawet największym talentem bez zaplecza technicznego niewiele zwojuje. Wyciągnąwszy wnioski z porażki, po raz kolejny postanowił zdawać do Instytutu. Na egzaminach okazał się najlepszy i został przyjęty, ale tym razem, zamiast unosić się honorem, z pokorą przyjmował rady profesorów i obsesyjnie wręcz ćwiczył. To zresztą zostało mu do końca kariery - nawet będąc uznanym pianistą, poświęcał przed koncertem sporo czasu na szlifowanie repertuaru. Kiedy pytano go, jak udało mu się osiągnąć sukces, mówił, że dzięki ciężkiej pracy. I choć miał rację, bo na studiach ćwiczył tak, że nieraz zdarzało mu się nie dojadać i nie dosypiać, a potem mdleć z wycieńczenia, to o sukcesie zadecydował nie tylko jego upór.

 

Dwie Heleny, Anette i Sara

Przystojny pianista szybko zaczął się cieszyć zainteresowaniem płci przeciwnej. Szybko też, bo już w wieku 21 lat, ożenił się i został ojcem. Niestety, jego pierwsza żona, Antonina Korsakówna, podzieliła los jego matki - zmarła wkrótce po narodzinach ich syna. Zaś mały Alfred był ciężko chory - do końca swego krótkiego życia (zmarł, mając 21 lat) z powodu częściowego paraliżu poruszał się na wózku inwalidzkim. Ignacy, który został sam z wymagającym stałej opieki chłopcem, czuł, że oto wszelkie jego nadzieje na karierę legły w gruzach.

Z depresji wyciągał Ignacego przyjaciel, skrzypek Władysław Górski, który prowadził wówczas w Warszawie salon artystyczny i literacki, gdzie bywały takie sławy jak Adam Asnyk.

Pogrążonym w rozpaczy Paderewskim zaopiekowała się żona Władysława, piękna, obdarzona wielkimi, czarnymi oczami Helena. Władysław zgodził się nawet na to, by wziąć pod opiekę małego Alfreda, aby Ignacy mógł bez przeszkód zacząć znów koncertować.

Ponoć Helena zakochała się w Paderewskim od pierwszego wejrzenia, co gorsza dla Górskiego - z wzajemnością. Ignacym targały co prawda wątpliwości, że nie godzi się odbijać żony przyjacielowi, szczególnie takiemu, który bardzo mu pomógł, ale Helena postanowiła o tę miłość zawalczyć. Zanim małżeństwo zostało wreszcie unieważnione, minęło 17 lat, podczas których Górscy opiekowali się Alfredem. Pogodny z natury Władysław przez lata nie widział, albo widzieć nie chciał, że żona wzdycha do jego przyjaciela. Wreszcie nie wytrzymał i zażądał rozwodu, na co Helena ochoczo przystała, jednak zgromadzenie wystarczających powodów, aby zawarte w Kościele małżeństwo mogło zostać oficjalnie unieważnione, ciągnęło się w nieskończoność. Było to nie do zniesienia dla zakochanej Heleny, która pisała do Ignacego namiętne listy: "Chcę Ciebie, rozumiesz? Chcę! Po nocach całych wołam, zrywam się do uścisków Twoich. Chcę ust Twoich, chcę rozkoszy, Ciebie. (...) Nie gorsz się tym, żem Ciebie tak spragniona, tyś mnie uczynił taką. Chciałeś namiętności, chciałeś zmysłowości, to ją masz"*.

Kompozytor i pianista Ignacy Jan Paderewski z żoną Heleną na uroczystym posiedzeniu Rady Miejskiej w Poznaniu, 1924 r. (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe)

Paderewski skwapliwie korzystał z pomocy przyjaciół, ale póki jego dobrodziejka była zamężna z innym, uważał się za człowieka wolnego. Tymczasem na horyzoncie pojawiła się kolejna kobieta gotowa zostać mecenaską jego kariery. Była to sama Helena Modrzejewska.

Paderewskiemu przedstawił ją Tytus Chałubiński. Bogini teatru miała wówczas 44 lata. Pianista był młodszy o lat kilkanaście. I ponoć z miejsca się zakochał. Zauroczenie było wzajemne. "Przy fortepianie głowa Paderewskiego w aureoli złotych włosów i delikatne niemal kobiece rysy sprawiały wrażenie jakiegoś anioła Botticellego albo Fra Angelica. Grając, tak był pochłonięty muzyką, że ta intensywność przeżycia miała działanie aż hipnotyczne" - wspominała Modrzejewska w 1884 roku. Uwiedziona muzyką i urodą Ignacego Modrzejewska chciała ufundować mu stypendium, by mógł dalej się kształcić za granicą. Jemu jednak nie odpowiadała rola utrzymanka, uniósł się dumą i propozycję odrzucił. Aktorka nie dała za wygraną - skoro nie chciał wziąć od niej pieniędzy, postanowiła pomóc mu je zarobić. Zorganizowała jego występ w Hotelu Saskim w Krakowie, a żeby przyciągnąć gości, do programu włączyła swoje deklamacje. Nazwisko Modrzejewskiej okazało się najlepszą reklamą - wydarzenie zgromadziło śmietankę towarzyską, w sali koncertowej był tłum.

Za zarobione pieniądze Paderewski mógł wyjechać na studia do Wiednia, do Teodora Leszetyckiego, który zgodził się go ugościć. Pan domu miał piękną żonę Anette, której polecił zająć się gościem. Ta prośbę wzięła sobie aż nadto do serca. Któregoś dnia podczas wspólnego muzykowania położyła rękę na dłoni Ignacego, dając początek płomiennemu romansowi. Nie uszedł on uwagi Leszetyckiego, jednak i tym razem Paderewski miał szczęście - zdradzony małżonek zamiast wyrzucić go na bruk, postanowił się go pozbyć, załatwiając mu posadę na uczelni w Strasburgu. Ignacy wyjechał, napisawszy wcześniej dla kochanki utwór, słynny Menuet G-dur. Anette zaś poznała go ze swoją przyjaciółką, Sarą Brancovan, która zachwycona koncertami Ignacego wkrótce zajęła w jego sercu jej miejsce.

Z lewej szkic węglem Gordona Bryanta przedstawiający portret Ignacego Jana Paderewskiego. Z prawej kompozytor z żoną Heleną w 1927 r. (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe)

Zła żona czy troskliwa towarzyszka życia?

W 1898 roku małżeństwo Górskich zostało wreszcie unieważnione - Helena jako powód podała, że gdy je zawierała, była niepełnoletnia. Rok później dopięła swego i po kilkunastu latach oczekiwania w końcu została panią Paderewską. Ślubu udzielał im ten sam ksiądz, który błogosławił jej związek z Górskim.

Od tej pory całe jej życie toczyło się wokół męża. Jej miłość zdawała się nie mieć granic - jeździła z Paderewskim w trasy koncertowe po całym świecie, wspierała go po śmierci kalekiego syna, pomagała mu zbierać fundusze na rzecz pomocy ofiarom I wojny światowej. Jednak w oczach znajomych męża nie miała najlepszej opinii. W czasie wspólnej pracy na konferencji pokojowej w Paryżu Roman Dmowski napisał w liście: "On jest człowiek niepospolity, ma duże braki, ale i olbrzymie zalety - ona zaś, swą wulgarnością, śmiesznymi ambicjami, i mściwością w stosunku do ludzi, którzy nie skaczą przed nią na dwóch łapkach, psuje wszystko". Jan Lechoń natomiast ułożył "Wiersz o złej żonie", czyli o Helenie: "Ona Naczelnika Państwa i stany sejmujące i ministrów w kupie, za nic ma. Kręci Polską, niczym łyżką w zupie".

Czym pani Paderewska, tak oddana mężowi, zapracowała sobie na niechęć otoczenia? Była wobec małżonka niesłychanie zaborcza. Kiedy został premierem, nieraz wkraczała na oficjalne zebrania, odwołując z nich męża stanu do jakichś domowych błahostek. Choć wydawać by się mogło, że 54-letnia światowa kobieta, która znała kilka języków obcych, miała okazję spotkać największe osobistości ówczesnej epoki, idealnie się odnajdzie w roli żony premiera, Helena pełniła tę funkcję w sposób, delikatnie mówiąc, kontrowersyjny. Nieustannie chciała wpływać na decyzje męża, ingerowała w sprawy dotyczące rządu, a ci, którzy zaszli jej za skórę, natychmiast tracili stanowiska. Za plecami Paderewskiego odsyłała petentów, często znamienitych dyplomatów, decydując o tym, kto może się z nim spotkać i na jak długo, a nawet zaglądała do jego korespondencji. Zdarzało jej się zgubić ważne dokumenty lub przerwać posiedzenie rady ministrów pod pretekstem, by już nie męczyć męża i dać mu zjeść obiad. Przedmiotem niewybrednych żartów było też nietypowe hobby żony premiera, czyli hodowla rasowych kur, która - choć profesjonalna i nagradzana - dla żony męża stanu była zajęciem kontrowersyjnym.

Paderewski w filmie 'Sonata księżycowa', 1937 r. (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe)

Helena znosiła za to rzesze otaczających męża adoratorek. Wybitny pianista nieustannie cieszył się uwielbieniem kobiet. Sama królowa Wiktoria po jego koncercie na zamku w Windsorze  miała zanotować, że gra on przecudnie, z ogromną siłą wyrazu i uczuciem. Z kolei podczas jednego z koncertów w USA, na który rozhisteryzowane tłumy wielbicielek dowoził specjalny pociąg, fanki wdarły się na scenę z nożyczkami, aby ukraść pukiel jego włosów.

Helena trwała u jego boku podczas wywiadów, których Paderewski, rozumiejący siłę mediów, chętnie udzielał i godziła się na popularność, dochodzącą z czasem do granic absurdu - nazwiskiem Paderewskiego nazywano nie tylko perfumy, ale nawet ziemniaki. Wreszcie tolerowała fakt, że mąż, choć zarabiający krocie - za trasę po Stanach w 1922 roku zainkasował 500 000 dolarów - miał słabość do wydawania pieniędzy. Przeznaczał je na działalność filantropijną, nie odmawiał nigdy koncertów charytatywnych, wspierał żołnierzy i obcych potrzebujących pomocy ludzi. Kiedy podczas trasy po USA przeczytał w gazecie, że młoda matka z dzieckiem ma być z braku funduszy wyrzucona ze szpitala, zapłacił za leczenie, a potem zabezpieczył ich finansowo. To szlachetne postępowanie nadwyrężało dość mocno majątek pianisty, podobnie jak jego nietrafione inwestycje i rozrzutność. Ignacy chciał się podobać, trwonił więc pieniądze na jedwabne koszule, kamizelki, fraki, lakierki i półbuty robione na miarę w Londynie, futrzane płaszcze, drogie spinki do zegarków czy papierośnice. Ale jednocześnie zarabiał tyle, by zainwestować w bezpieczną i luksusową przystań na resztę życia - stała się nią dla małżonków szwajcarska posiadłość Riond-Bosson koło Morges.

Gdy Helena 16 stycznia 1934 roku zmarła, Paderewski bardzo przeżył jej śmierć i po latach wspominał, że nikt nie dbał o niego tak, jak ona.

 

Mąż stanu

Jako niezwykle rozpoznawalna i popularna osoba oraz ze względu na szacunek, jakim cieszył się na arenie międzynarodowej, i ogromne zaangażowanie w sprawę polską, Paderewski w 1919 roku został wybrany na premiera II RP. Nie obyło się bez kontrowersji, bo Józef Piłsudski nie popierał jego kandydatury. Marszałka przekonał Herbert Hoover, amerykański prezydent, który przybył do Warszawy z Amerykańską Misją Żywnościową, mającą na celu zapewnienie pożywienia głodującym ludziom, którzy podczas wojny stracili wszystko. Złożył naczelnikowi swego rodzaju propozycję nie do odrzucenia - uzależnił dostawy od wyboru Paderewskiego. Hoover poznał polskiego muzyka jeszcze jako student i przekonał się o jego uczciwości oraz szlachetnych zamiarach, był więc pewien, że to właściwy człowiek na takie stanowisko. Tym razem obyło się więc bez protekcji kobiet.

Paderewski był premierem przez niecały rok, w grudniu 1919 roku podał się do dymisji i wyjechał na odpoczynek do Szwajcarii. 10 lat później powiedział dziennikarzowi Konradowi Olchowiczowi: "Nieszczęściem odrodzonej Polski było, że u jej kolebki stało dwóch wariatów, Piłsudski i Dmowski". Wycofał się z polityki i w 1922 roku wrócił do koncertowania, ale po latach ta znów się o niego upomniała. Najpierw w 1936 roku, gdy razem z generałem Władysławem Sikorskim współtworzył Front Morges, antysanacyjne porozumienie polityków centroprawicowych. Następnie, kiedy po klęsce wrześniowej zgodził się przewodniczyć namiastce Sejmu, Radzie Narodowej RP w Londynie, ustanowionej dekretem Prezydenta Władysława Raczkiewicza z 9 grudnia 1939 roku. Schorowany Paderewski wybrał się nawet do USA, aby starać się o pożyczkę na Wojsko Polskie - udało mu się załatwić kredyty na uzbrojenie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Niestety, z tej podróży nigdy już nie wrócił.

Naczelnik Państwa Józef Piłsudski (1. z lewej), premier Ignacy Paderewski (2. z lewej), minister spraw wewnętrznych Stanisław Wojciechowski (3. z lewej) oraz adiutant Naczelnika Państwa porucznik Tadeusz Kasprzycki (1. z prawej) po uroczystym nabożeństwie w katedrze św. Jana, luty 1919 r. (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe)

Zmarł w Nowym Jorku 29 czerwca 1941 roku. Wówczas uważano, że przyczyną było zapalenie płuc, dziś wiadomo, że chodziło o przerzuty raka jelita grubego. Tuż przed śmiercią Paderewski ustnie przekazał siostrze, Antoninie Paderewskiej-Wilkońskiej, towarzyszącej bratu do ostatnich chwil, swą wolę. Chciał, by pochowano go w wolnej Polsce, a jego serce pozostawiono w Ameryce. Pianista spoczął na cmentarzu Arlington pod Waszyngtonem. Trumna z jego ciałem przybyła do Polski dopiero 29 września 1992 roku i trafiła do podziemi katedry św. Jana w Warszawie. Zabalsamowane serce pianisty, zgodnie z jego wolą, znajduje się w USA, w Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Doylestown.

*Cytaty pochodzą z książki Iwony Kienzler: "Paderewski. Ulubieniec Kobiet", którą w promocyjnej cenie można kupić w Publio.pl>>>

Natalia Jeziorek. Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UJ i Wydziału Form Przemysłowych ASP. Na florenckiej Polimodzie studiowała fashion marketing i organizację eventów. Obecnie współpracuje z magazynem "K MAG", portalami Sezon, Pride i Enter the Room.

CHCESZ DOSTAWAĆ WIĘCEJ DARMOWYCH REPORTAŻY, POGŁĘBIONYCH WYWIADÓW, CIEKAWYCH SYLWETEK - POLUB NAS NA FACEBOOKU