Biografie
Arkadiusz Gołaś (w środku) podczas jednego ze swoich ostatnich meczów (fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Wyborcza.pl)
Arkadiusz Gołaś (w środku) podczas jednego ze swoich ostatnich meczów (fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Wyborcza.pl)

Jest wieczór 16 września 2005 roku, w telewizyjnej Jedynce trwają "Wiadomości". Prowadzący serwis sportowy Jacek Kurowski mówi: Arkadiusz Gołaś nie żyje. Reprezentant Polski zginął w wypadku samochodowym w Austrii. Miał ogromny talent, a przed sobą całe życie. Niestety, zostało ono nagle przerwane. Do tragedii doszło niedaleko miejscowości Griffen, koło Klagenfurtu. Auto Gołasia uderzyło w betonową podstawę ściany dźwiękochłonnej. Siatkarz zginął na miejscu, towarzysząca mu żona jest w szpitalu. Arkadiusz Gołaś miał 24 lata. Jechał do Włoch, do siedziby swojego nowego klubu - Lube Banca Macerata. Jego śmierć poruszyła nas wszystkich.* (...)

Wsparcie rodzinie Gołasia zapewnił Witold Roman, menedżer siatkarskiej reprezentacji Polski, który zajął się wszystkimi formalnościami. Mówi siostra siatkarza, Kasia: - My w tamtym momencie nie wiedzieliśmy, co mamy robić. Witek sam nas spakował i zabrał do Austrii, do szpitala, gdzie leżała Agnieszka [Agnieszka Gołaś, żona Arka - przyp. red.]. Mieliśmy jak najdłużej utrzymać w tajemnicy śmierć Arka, by jej stan się nie pogorszył. Byli z nami też jej rodzice. Tylko tata i teść widzieli tam Arka. Nigdy na ten temat nie rozmawialiśmy, ale usłyszałam, że lepiej, że zapamiętaliśmy Arka takim, jakim był, i nie zobaczyliśmy tego, co oni. Chyba na jakiejś niemieckiej stronie widziałam, jak poważny był to wypadek. Arek miał obrażenia głowy i gdy zobaczyłam krew, pogiętą blachę...

Arek i Agnieszka pobrali się na kilka tygodni przed wypadkiem (fot. archiwum prywatne)

Nie wiadomo "dlaczego?"

Późnym wieczorem 15 września Arek z żoną Agnieszką wyruszyli z Częstochowy w liczącą ponad półtora tysiąca kilometrów podróż do Maceraty. (...) Trasę, którą wybrali, pokonywało zarówno wcześniej, jak i później wielu innych polskich siatkarzy grających na co dzień w Serie A. Prowadziła przez Czechy i Austrię. Co jakiś czas nowożeńcy mieli się meldować, między innymi menedżerowi Arka, Ryszardowi Boskowi. Najpierw przyszedł krótki SMS: "Przekroczyliśmy granicę z Czechami". Bardzo podobną wiadomość przesłali później z granicy austriackiej. Jeszcze przed wyruszeniem z Częstochowy Arek umówił się z Agnieszką, że poprowadzą auto na zmianę. Usiadł za kierownicą jako pierwszy.

- Nakłanialiśmy Arka, żeby został i wyjechał do Maceraty rano - wspomina Bosek. - Powiedziałem mu, że zadzwonię do klubu i naprawdę nie będzie problemu, jeśli przyjedzie nieco później. Ale Arka nosiło, chciał tam dotrzeć jak najszybciej. Wyruszyli więc wieczorem. Ustaliliśmy, że z każdej granicy będzie do mnie wysyłał SMS-a. Wiadomości skończyły się na przejściu czesko-austriackim. Gdy przyszedłem rano do biura, od razu powiedziałem współpracownikowi, że Arek od dawna nie dał żadnego znaku życia. W tym momencie zaczęliśmy już dzwonić do Austrii. Zapytano nas, czy jesteśmy jego rodziną. Mój wspólnik skłamał, że tak, na co Austriacy powiedzieli nam tylko, że Arek i Agnieszka są w szpitalu. Zdawaliśmy sobie sprawę, że stało się coś niedobrego. Oczywiście nie podejrzewaliśmy, że Arek zginął, ale zdawkowe, wymijające wypowiedzi nie nastrajały optymistycznie. (...).

Rok 1999, Rijad. Polacy z medalami na podium Mistrzostw Świata. Arek Gołaś stoi u góry pierwszy z prawej (fot. archiwum prywatne)

W wywiadzie dla "Gali", którego Agnieszka udzieliła kilka tygodni po tragedii, powiedziała, że po wypadku zachowała przytomność, jednak nie potrafi sobie przypomnieć niczego z jego przebiegu. W trakcie podróży cały czas spała. Arek prowadził samochód jako pierwszy. W końcu ją obudził i powiedział: Przesiadaj się, bo jestem zmęczony. Jak coś, to mnie obudź . Tylko to zostało jej w głowie z trasy i ze szpitala, same urywki. Migawki. Jedno mrugnięcie powiek: wsiadają do samochodu. Drugie mrugnięcie: szpital. Trzecie: już są rodzice i mówią, co się stało. Nie pamięta nawet szczegółów powrotu do Częstochowy. (...) Nie ma przy mnie ukochanej osoby. I nie wiem, co naprawdę się wydarzyło. Gdzieś tam napisali, że zasnęłam za kierownicą. Wątpię w to. Byłam wypoczęta, spałam przed podróżą. A przed prowadzeniem drzemałam co najmniej trzy godziny. (...) Jedno, co wiem, to że policja wyklucza nadmierną prędkość. Nie znają przyczyny, dla której samochód zjechał w bok. (...)

Burzliwa miłość

Agnieszka Dziewońska poznała Arka Gołasia dzięki swojemu przyjacielowi - Piotrowi. Byli parą pełną temperamentu, jak przyznaje [przyjaciel i kolega Arka z reprezentacji - przyp. red.] Krzysiek Ignaczak: Trochę jak ogień i woda. Ich związek, szczególnie na początku, bywał bardzo burzliwy. Szczególnie było to widać po tym, jak często Arek wymieniał swoje telefony. I to wcale nie dlatego, że ulegały awariom, tylko dlatego, że nie wytrzymywały zderzenia ze ścianą. Pamiętam, że kilka razy mogłem się zabawić w bramkarza i łapać rzucane przez niego aparaty, które z wściekłości rozbijał. Oczywiście nie niszczył tych telefonów wiele, na co dzień był łagodny, tylko czasem potrafił się tak wkurzyć. (...) On sam się bardzo szybko uspokajał, a mnie tylko szkoda było tych telefonów. Próbowałem mu przemówić do rozsądku, ale to nigdy nie zadziałało. Faktycznie, tuż po rzuceniu telefonem Arek dzwonił do Agnieszki. Tyle że najczęściej z mojego aparatu, bo jego modelu nie dało się już poskładać. Jak się taki chłop raz zamachnął... (...)

Gołaś w trakcie meczu Ligi Światowej Polska-Grecja, czerwiec 2005 r. (fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta)

16 lipca 2005 roku w Rzeszowie Biało-Czerwoni walczyli o awans na mistrzostwa świata, które rok później zostały rozegrane w Japonii. Wygrali 3:1 z Bułgarią (dzień później ulegną 2:3 Rosji, ale awans mieli już zapewniony). Wszyscy rozpoczęli świętowanie i nagle prowadzący doping Marek Magiera poprosił o chwilę uwagi: Mamy dla państwa jedną bardzo ważną wiadomość. Otóż jutrzejszy mecz z Rosją będzie ostatnim występem Arkadiusza Gołasia w reprezentacji Polski. Magiera zawiesza głos, a kibice patrzą po sobie ze zdziwieniem, tak samo zaskoczony jest Arek. Dopiero po chwili Marek uśmiecha się i tłumaczy: Ostatnim występem w stanie kawalerskim! (...)

Krzysiek Ignaczak, świadek Arka, zapamiętał, że 22 lipca 2005 roku był dla Gołasia ogromnym wydarzeniem, jednym z najważniejszych w życiu. Widać było, że młodzi bardzo się cieszyli. Na wesele zaproszono najbliższą rodzinę i przyjaciół: Sam ślub zapamiętam na całe życie. Jechaliśmy karetą, jak w filmie. O dorożce marzyła Agnieszka, a Arek był jej gotów nieba przychylić. (...)

Zaraz po weselu reprezentacja Polski miała wyjechać na mistrzostwa Europy do Rzymu. Po turnieju Arek miał jeszcze tydzień wolnego, a potem musiał stawić się w nowym klubie - włoskim Lube Banca Macerata. (...)

Maj 2005 r. Mecz towarzyski Polska-Słowacja. Na zdjęciu od lewej: Mariusz Wlazły, Krzysztof Ignaczak, Piotr Gruszka, Paweł Zagumny i Arkadiusz Gołaś (fot. Rafał Mielnik / Agencja Gazeta)

Cudowne dziecko z Ostrołęki

W dniu wypadku Raul Lozano, ówczesny selekcjoner reprezentacji Polski, był w Centrum Olimpijskim w Warszawie i podsumowywał niezły sezon prowadzonej przez niego kadry. Stamtąd pojechał na Okęcie, skąd miał wylecieć do Argentyny. Gdy tylko dowiedział się o tragedii, odwołał urlop w rodzinnym kraju. Rzecznik prasowy PZPS Tomasz Wolfke przekazał mediom krótką informację: "Trener Lozano jest załamany i w tej chwili nie chce się wypowiadać publicznie. Nie wierzy w to, co się stało. Opuści Polskę dopiero po pogrzebie".

Później Lozano napisał list do rodziców Arka: (...) chciałbym znaleźć sposób i słowa, które oddałyby całą pustkę i wyraziły ogromny ból, który mi dzisiaj towarzyszy. Jestem przekonany, że bólu matki i bólu ojca nikt ani nie może sobie wyobrazić, ani do niczego porównać. Chciałbym jedynie zapewnić Was, że łączę się w nim z Wami, jestem blisko Was i odczuwam stratę związaną z tragiczną śmiercią Waszego syna.

Miałem to szczęście, że poznałem i byłem blisko Arka w tym krótkim okresie naszej współpracy, ale wspaniałe cechy jego charakteru pozostaną w mej pamięci na zawsze. Był chłopcem, który nigdy nie narzekał, na którego twarzy wiecznie gościł uśmiech, który nigdy ani się nie kłócił, ani nie sprzeczał z żadnym z kolegów. Wszyscy uważali go za najwspanialszego kompana. (...)

Piotr Gruszka był jednym z siatkarzy, którzy nieśli trumnę z ciałem Arkadiusza Gołasia (fot. Tomasz Niesłuchowski / Agencja Gazeta)

W przygotowaniach do samego pogrzebu wzięła udział nie tylko najbliższa rodzina, lecz także władze Ostrołęki i pierwszy trener Arka, Renisław Dmochowski. Kilka godzin przed pogrzebem Rada Miejska Ostrołęki zebrała się na nadzwyczajnym posiedzeniu. Podczas najkrótszej sesji w historii samorządowcy rozpatrzyli tylko jeden punkt. Arkadiuszowi Gołasiowi jednogłośnie przyznano najwyższe odznaczenie "Za zasługi dla miasta Ostrołęki". Radni zgodnie podkreślili, że jedyny olimpijczyk z ich miasta na zawsze pozostanie wyjątkową postacią w jego dziejach.

22 września 2005 roku ostrołęcki kościół pw. św. Franciszka z Asyżu zgromadził tysiące ludzi, którzy przyszli pożegnać Arkadiusza Gołasia. Mszę odprawiło kilkunastu księży z gospodarzem uroczystości pogrzebowej, księdzem kanonikiem Witoldem Kamińskim na czele. Trumna z ciałem Arka tonęła w dziesiątkach tysięcy kwiatów. Za nią stali rodzice, siostra Kasia i najbliższa rodzina. Zachowały się nagrania z ceremonii pogrzebowej. Widok siatkarzy wynoszących trumnę - Łukasza Żygadły, Krzysztofa Ignaczaka, Grzegorza Szymańskiego, Piotra Gruszki, Grzegorza Kokocińskiego i Piotra Gacka - do dzisiaj wywołuje ciarki na plecach. (...)

Po zakończeniu mszy głównymi ulicami Ostrołęki przemaszerował kilkutysięczny żałobny kondukt. Trudno oszacować liczbę osób, które podążały za trumną z ciałem Arka. Kolejne tysiące żegnały młodego siatkarza, stojąc na trasie pochodu.

Pogrzeb Arkadiusza Gołasia. 22.09 2005 r. (fot. Tomasz Niesłuchowski / Agencja Gazeta)

Łzy z Japonii

3 grudnia 2006 roku. Yoyogi National Stadium w Tokio. Ceremonia wręczania medali najlepszym drużynom mistrzostw świata siatkarzy. Na miejscu są wysłannicy Polsatu Sport - Tomasz Swędrowski i Wojciech Drzyzga. Ten pierwszy komentuje: A tu jest właśnie reprezentacja Polski, która wchodzi do hali Yoyogi. Widzą państwo, są uśmiechnięci. (...) Cała nasza wspaniała reprezentacja! (...) tak jak mówiliśmy, w koszulkach Arka Gołasia, który zmarł przedwcześnie. (...) Jest srebrny medal, tak długo czekaliśmy na ten moment! Przypomnijmy nazwiska: Piotr Gruszka, Daniel Pliński, Paweł Zagumny, Wojciech Grzyb, Łukasz Żygadło, Mariusz Wlazły, Łukasz Kadziewicz, Grzegorz Szymański, Sebastian Świderski, Piotr Gacek, Michał Bąkiewicz, Michał Winiarski i jeśli użyjemy tutaj nazwiska Arka Gołasia, to będzie to absolutnie na miejscu. Gdyby żył, na pewno by się tutaj w Japonii znalazł! (...)

Dla oficjeli Międzynarodowej Federacji Siatkówki był to nerwowy moment, gdyż przepisy mówiły jasno, że wszystkie drużyny mają stać na podium ubrane w reprezentacyjne uniformy. W tamtym momencie nasz sztab i zawodnicy kompletnie nie interesowali się jednak ewentualnymi karami.

- To był hołd ze strony kolegów, z którymi tak ciężko pracował - mówi Krzysztof Stelmach. - Dowód na to, że Arek cały czas był z nimi podczas tego turnieju. Jako wyróżniający się członek reprezentacji zasłużył, aby w ten sposób uhonorować jego pamięć. (...)

Gdy dwa dni później kilkanaście tysięcy ludzi witało polskich siatkarzy na lotnisku, ci wciąż mieli na sobie koszulki z nazwiskiem "Gołaś". Siatkarze jasno dali do zrozumienia, że przeszło rok po tragicznym wypadku wciąż uważają Arka za członka zespołu, który po ponad trzech dekadach przerwy wrócił z mistrzostw świata z medalem dla Polski.

Książka Piotra Bąka 'Arkadiusz Gołaś. Przerwana podróż' ukazała się nakładem Wydawnictwa SQN (fot. materiały prasowe)

*Fragment książki Piotra Bąka "Arkadiusz Gołaś. Przerwana podróż"

CHCESZ DOSTAWAĆ WIĘCEJ DARMOWYCH REPORTAŻY, POGŁĘBIONYCH WYWIADÓW, CIEKAWYCH SYLWETEK - POLUB NAS NA FACEBOOKU

Arkadiusz Gołaś (1981-2005). Polski siatkarz, olimpijczyk, reprezentant kraju w latach 2001-2005. Karierę seniorską rozpoczął w AZS Częstochowa, w sezonie 2004/2005 reprezentował włoski klub Sempre Volley Padwa. Jako reprezentant Polski zdobył piąte miejsce na igrzyskach olimpijskich w Atenach. Jego ostatnim turniejem były mistrzostwa Europy w 2005 r., podczas których Polska zajęła piąte miejsce. W sezonie 2005/2006 miał grać we włoskim klubie Lube Banca Macerata. Zginął 16 września 2005 r. w wypadku samochodowym podczas podróży do Włoch.

Piotr Bąk. Dziennikarz sportowy, pasjonat i fan siatkówki, związany z nią od ponad 11 lat. Redaktor naczelny portalu siatkowka24.com, koordynator ds. mediów Plaża Open. W przeszłości współpracownik ekstraklasa.net (obecnie gol24.pl) oraz reczna.pl. Absolwent Uczelni Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. rtm. Witolda Pileckiego w Oświęcimiu.