
Tekst został opublikowany w październiku 2017 roku
Pod koniec lat 20. w Meksyku trwała era radykalizmu. Kontakty Fridy z Modotti [Tina Modotti, włoska aktorka i fotografka należąca do meksykańskiej Partii Komunistycznej - przyp. red.] i znajomymi fotografki pozwoliły jej poznać cygański styl życia odrzucający konserwatywne wartości, w których się wychowała. W 1928 roku Frida wstąpiła do Partii Komunistycznej ? twierdziła, że jej doświadczenia z rewolucji i sprzeciw wobec katolicyzmu matki skłoniły ją ku ideologii lewicowej*.
Modotti często organizowała spotkania artystów i intelektualistów, którzy zawzięcie dyskutowali o swoich ideach. Podczas jednego z takich zebrań Frida ponownie spotkała Diega Riverę [Frida i Diego poznali się kilka lat wcześniej, gdy ta była nastoletnią uczennicą jednej ze szkół w Meksyku, w której Rivera tworzył mural - przyp. red.]. (...) Od poprzedniego spotkania z Fridą Diego nieustannie pracował. Po ukończeniu muralu w szkole od razu zajął się kolejnym zleceniem w pobliskim gmachu Ministerstwa Edukacji. Na korytarzach i klatkach schodowych otaczających dwa dziedzińce przedstawił motywy związane z pracą, rolnictwem, tradycjami ludowymi i reformą polityczną. Wykonał już połowę zaplanowanych malowideł, gdy Vasconcelos, który go zatrudnił, zrezygnował ze stanowiska ministra edukacji. Nowe władze chciały pozbyć się Diega, ale ze względu na pozytywne opinie płynące z zagranicy postanowiono nie zrywać umowy.
Brzuchaty casanova
Lupe [właściwie Guadalupe Marin, pierwsza żona i matka dwóch córek Rivery - przyp. red.], będąca wtedy w ciąży z ich drugą córką, pozowała Riverze do ogromnej postaci symbolizującej płodną ziemię w kaplicy w Chapingo. Modotti była jego modelką, gdy malował kilka innych postaci kobiecych, i miała z nim przelotny romans. Dla Lupe ta kropla przelała czarę - ich małżeństwo wkrótce się rozpadło. W 1927 roku Partia Komunistyczna zaprosiła Diega do Rosji na obchody dziesiątej rocznicy rewolucji październikowej. Gdy wrócił, Lupe była już w związku z Jorgem Cuestasem, poetą, za którego później wyszła. Diego rzucił się w wir pracy. (...)
Właśnie wtedy odnalazła go Frida. Przyszła, gdy pracował w Ministerstwie Edukacji. Śmiało zawołała, by zszedł z rusztowania, obejrzał kilka jej prac i podzielił się swoją opinią. Zapewniła, że nie interesują jej puste komplementy. Chciała wiedzieć, czy obrazy są na tyle dobre, by mogła kiedyś zarabiać na sztuce. Diego był pod wrażeniem (...). "Płótna odznaczały się wyjątkową mocą ekspresji, precyzją nakreślania postaci i prawdziwą powagą. Nie było w nich śladów silenia się na oryginalność, które można zwykle znaleźć w pracach ambitnych początkujących artystów". Powiedział, że powinna dalej malować. Frida zaprosiła go do siebie, aby zobaczył więcej obrazów, Diego odwiedził ją więc w Coyoacán w najbliższą niedzielę i tak zaczął się ich flirt. "Popołudniami przychodziłam patrzeć, jak maluje, po czym wsiadaliśmy razem do autobusu lub Fordcito - jego małego forda - i jechaliśmy do niego, by się całować". (...)
W tym czasie styl Fridy uległ zmianie i zaczął skłaniać się ku motywom i tematom związanym z Meksykiem. Namalowała obrazy "Autobus", "Portret Virginii" i "Dwie kobiety", w których widać wyraźne wpływy Rivery. Ich styl przypomina meksykańską sztukę ludową: kolory są żywsze, a linie bardziej zaokrąglone niż we wcześniejszych pracach. (...) Sam Diego umieścił Fridę na swoim muralu na trzecim piętrze Ministerstwa Edukacji. W serii zatytułowanej "Ballada o rewolucji" widnieje ona na panelu zwanym "Rozdawanie broni" (lub "Arsenał"). Podaje broń rewolucjonistom ? stoi w centrum, w czerwonej koszuli z gwiazdą na piersi. Diego często ukazywał Lupe jako pasywny symbol kobiecego piękna, Fridę zaś przedstawił jako aktywną uczestniczkę zmian społecznych. (...)
Małżeństwo słonia i gołębia
21 sierpnia 1929 roku Frida i Diego wzięli ślub cywilny w ratuszu w Coyoacán. Frida opowiadała, że swój strój, składający się z długiej spódnicy, bluzki i rebozo (meksykańskiego szala), pożyczyła od pokojówki. Jej ojciec był jedynym członkiem rodziny obecnym na ceremonii. Nazajutrz w gazecie pojawiło się zdjęcie i notatka o ślubie podkreślająca jego prostotę: "Panna młoda miała na sobie... bardzo proste ubrania w stylu ulicznym, a Rivera, malarz, ubrał się de Americana - bez kamizelki. Ceremonia była dyskretna, panowała serdeczna atmosfera, a całe wydarzenie odznaczało się skromnością, brakiem przesady i wystawności". (...)
Tworzyli osobliwą parę. Ona miała dwadzieścia dwa lata (choć twierdziła, że dziewiętnaście), była drobna, o wzroście sięgającym niewiele ponad półtora metra. On zaś, dwa razy starszy, wysoki i pulchny, był w dodatku ateistą i słynnym kobieciarzem (...). Nie spodobał się matce Fridy, mówiła, że to jak małżeństwo słonia i gołębia, ale najbardziej przeszkadzało jej, że w oczach Kościoła katolickiego Diego wciąż pozostawał mężem Lupe. Ojciec Fridy okazał większe zrozumienie. Rozumował pragmatycznie, wiedział, że jego córka najprawdopodobniej przez całe życie będzie mieć problemy zdrowotne, i ulżyło mu, że znalazła męża, który o nią zadba i opłaci leczenie. Szczęście Fridy było dla nich ważne, a łatwo dało się dostrzec, że naprawdę zakochała się w Diegu i jemu też bardzo na niej zależało. Przed ślubem Guillermo [ojciec artystki - przyp. red.] ostrzegł Diega, że Frida nigdy nie będzie w pełni zdrowa, a także że "kryje się w niej diabeł". To drugie przypuszczalnie tylko wzmogło zainteresowanie przyszłego męża. Frida zdecydowanie różniła się od jego żon i kochanek, podobnie jak ich małżeństwo - od wcześniejszych związków. (...) Bezwarunkowo się wspierali i kibicowali sobie. Dzielili przekonania polityczne, a co najważniejsze, oboje byli wyjątkowo dumni ze swojego meksykańskiego pochodzenia. (...)
Wkrótce po ślubie Diego został wyrzucony z partii komunistycznej, ponieważ nie zgadzał się z kilkoma punktami jej programu politycznego. Od czasu wyborów partia stała w coraz większej opozycji wobec rządu i wielu członków twierdziło, że Diego, przyjmując zlecenia od władz, zachowuje się jak hipokryta. Rivera nie akceptował także niektórych pomysłów Stalina, a w związku z tym, że radzieckiego przywódcę popierała partia, został oskarżony o poglądy trockistowskie, do czego zresztą potem otwarcie się przyznał. Nadal jednak uważał się za komunistę. Napisał później: "Myślę, że moim głównym zajęciem jest malarstwo. Nie jestem ani zawodowym politykiem, ani człowiekiem partii, więc mogę uczestniczyć w rewolucji zarówno wewnątrz organizacji, jak i poza nią". Solidaryzując się z mężem, Frida również opuściła partię. (...)
"Z twarzy przypominasz psa"
Kiedy Dwight Morrow, ambasador Stanów Zjednoczonych w Meksyku, poprosił Diega o namalowanie muralu w Cuernavace, ten chętnie skorzystał z okazji, by uciec od atmosfery Meksyku, towarzyszy, którzy się od niego odwrócili (...). Nie dokończył pracy w Pałacu Narodowym i w styczniu 1930 roku wraz z Fridą pojechał do Cuernavaki, miasta położonego około osiemdziesięciu pięciu kilometrów na południe od stolicy. (...) Diego stworzył w Cuernavace swój jedyny akt Fridy - litografię, na której siedzi ona na skraju łóżka, spuszcza skromnie wzrok, a dłonie trzyma za głową, odpinając masywny sznur korali. Ma skrzyżowane nogi, a jej drobne stopy są odziane w eleganckie czółenka na obcasie.
Diego nigdy nie okazywał zachwytu urodą Fridy, jak czynił to w przypadku Lupe i kilku innych modelek. Umieścił ją na różnych muralach jako komunistyczną robotnicę, artystkę i swoją towarzyszkę, ale nigdy jako symbol kobiecego piękna. Pewnego razu, gdy ją malował, stwierdził podobno: "Z twarzy przypominasz psa". Frida zaś odrzekła niewzruszona: "A ty żabę". Rzadko okazywali podziw dla wyglądu partnera, ale za to darzyli ogromnym szacunkiem swoją sztukę. Uczyli się od siebie tego, co najlepsze w sztuce meksykańskiej, i bezwarunkowo wspierali się w działaniach artystycznych. (...)
Później przyszła pora na USA. Do Detroit Frida i Diego przybyli 21 kwietnia 1932 roku (...). Fridzie nie podobało się to miasto, "przypomina mi starą, ubogą wioskę" - stwierdziła. (...) Zły nastrój Fridy spowodowany był między innymi kolejną ciążą [we wcześniejszych latach Frida zgodnie z lekarskimi sugestiami kilkakrotnie poddawała się aborcji; medycy twierdzili, że po wypadku, którego doznała w młodości, nie będzie w stanie donosić ciąży - przyp. red.]. Nie wiedziała, co będzie dalej. Za radą doktora Eloessera skonsultowała się z doktorem Prattem w szpitalu Henry'ego Forda. Ten podał jej chininę i środek przeczyszczający z oleju rycynowego w celu indukcji poronienia, ale to nie zadziałało. Lekarz, zamiast aborcji, zaproponował, aby donosiła ciążę i urodziła poprzez cesarskie cięcie.
Fridę ogarnęła lawina sprzecznych emocji. Wmawiano jej, że nigdy nie będzie mogła donosić ciąży ze względu na uraz miednicy powstały podczas wypadku. Rozważała też praktyczną stronę posiadania dziecka z Diegiem i własne odczucia. (...) Wiedziała, że jej mąż nie chciał kolejnego dziecka i wolał mieć ją tylko dla siebie. Przebywała z dala od domu i rodziny, odczuwała różne dolegliwości, a mąż stawiał pracę ponad wszystko ? urodzenie dziecka w Stanach Zjednoczonych wydawało się zadaniem ponad jej siły. Napisała do doktora Eloessera z pytaniem, czy może bezpiecznie donosić ciążę. Przedstawiła dwie możliwości: poród w Detroit i wyjazd do Meksyku lub powrót do kraju i urodzenie dziecka tam. Bała się o własne zdrowie, co dała jasno do zrozumienia: "byle potknięcie i zgarnie mnie La Pelona" (La Pelona, dosłownie "łysa", to meksykańskie potoczne określenie śmierci). Jeszcze zanim otrzymała odpowiedź, postanowiła jednak zdać się na doktora Pratta i nie przerywać ciąży. Oswoiła się z myślą, że zostanie matką, i cieszyła się na myśl o dziecku, zwłaszcza że po wypadku odebrano jej taką nadzieję.
La Pelona zbiera śmiertelne żniwo
Pod koniec czerwca dostrzegła u siebie krwistą wydzielinę. Skonsultowała się z doktorem Prattem, który uspokoił ją, że wszystko jest w porządku. 4 lipca zaczęła jednak obficie krwawić i została przyjęta do szpitala Henry'ego Forda, gdzie poroniła. Spędziła tam dwa tygodnie. Choć nie była do końca pewna, czy chce mieć dziecko, utrata ciąży stała się dla niej wielką traumą. W liście do doktora Eloessera wyznała, że długo płakała, ponieważ cieszyła się już na myśl o "małym Dieguicie".
Podczas pobytu w szpitalu Frida poprosiła lekarzy, aby pokazali jej płód lub przynajmniej pożyczyli podręcznik medyczny, aby mogła sobie wyobrazić jego etap rozwoju. Być może już wtedy zastanawiała się, jak przedstawić to doświadczenie w sztuce. Lekarze odmówili, ale Diego naciskał, mówiąc: "To nie jest zwykła kobieta". Zdobył dla niej podręczniki, a Frida umieszczała potem formy płodu na obrazach. Diega również poruszyła ta strata. Pod jej wpływem namalował później płód w cebulce jako centralny element muralu. (...)
Frida zaczęła malować ze zdwojoną energią. Jedną z jej najbardziej niezwykłych prac jest "Szpital Henry'ego Forda", którą początkowo zatytułowała "Utracone pragnienie". (...) Ukazała siebie na łóżku szpitalnym, umieszczonym w bezkresnym, opustoszałym krajobrazie, z obszarem przemysłowym Detroit w oddali. Na ramie łóżka widnieją słowa "lipiec 1932" oraz "Szpital Henry'ego Forda", a prześcieradło jest przesiąknięte krwią. Naga kobieta z rozpuszczonymi włosami płacze, przy nabrzmiałym podbrzuszu trzyma końce kilku czerwonych sznurków przywiązanych do przedmiotów unoszących się wokół i symbolizujących niedawne przeżycia: to płód, model żeńskich narządów rozrodczych, kości miednicy, ślimak, orchidea i element maszyny. (...) Ślimak odnosił się do powolnego, "delikatnego, skrytego, a zarazem jawnego" poronienia, orchideę dostała od Diega i symbolizowała ona seksualność i sentymentalność, a maszyna nawiązywała do mechanicznego aspektu jej gehenny. (...) Obraz określono jako zaprzeczenie sceny Bożego Narodzenia, ponieważ przedstawia utratę dziecka, a nie narodziny. Zamiast ludzi i zwierząt znanych z szopki kobiecie towarzyszy martwy płód i przedmioty nieprzynoszące pocieszenia. (...)
Siostrzana zdrada
W grudniu 1933 r., po powrocie do Meksyku Frida i Diego zamieszkali w dwóch domach zaprojektowanych i zbudowanych dla nich przez Juana O'Gormana na rogu ulic Palmas i Altavista w dzielnicy San Ángel w Meksyku, około czterech kilometrów od domu rodzinnego Fridy w Coyoacán, gdzie nadal mieszkali jej ojciec i Cristina z dziećmi. Latem 1934 roku Frida dowiedziała się, że Diego ma romans z jej siostrą Cristiną. Była zdruzgotana. Odebrała to jak najgorszą zdradę, zarówno ze strony ukochanego męża, jak i najbliższej siostry. Na domiar złego nie był to przelotny flirt: ich związek trwał kilka miesięcy. Początkowo Frida łudziła się, że zauroczenie Diega minie lub że będzie w stanie się z tym pogodzić. (...) Na początku 1935 roku stwierdziła jednak, że sytuacja jest nie do wytrzymania, i wyprowadziła się z domu w San Ángel. (...) Obcięła włosy, spotykała się ze znajomymi i próbowała być niezależna, choć nadal utrzymywała kontakt z Diegiem. (...) W końcu jednak zdała sobie sprawę, że wciąż kocha męża i - choć bardzo ją skrzywdził - nadal chce z nim być.
W lipcu napisała do Diega (...): "...wszystkie te listy, uganianie się za spódniczkami, nauczycielki 'angielskiego', cygańskie modelki, asystentki o 'uczciwych' zamiarach, pełnomocniczki przybyłe z zagranicy - to tylko f l i r t y i tak naprawdę Ty i ja bardzo się kochamy. Przeżywamy niezliczone przygody, trzaskamy drzwiami, przeklinamy się i obrażamy (mentadas de madres) , oddalamy się od siebie - ale zawsze się kochamy... Wszystko to powtarzało się w ciągu naszych siedmiu wspólnych lat, a moje napady wściekłości utwierdziły mnie tylko w przekonaniu, że kocham Cię nad życie i że mimo iż nie kochasz mnie tak samo, nadal darzysz mnie miłością. Czy mam rację?".
Wybaczyła mu i wróciła do San Ángel. Potem wybaczyła też Cristinie. W następnych latach siostry stały się sobie jeszcze bliższe, a Cristina nie opuszczała Fridy na krok podczas kolejnych problemów zdrowotnych. Gdy Frida pogodziła się z Diegiem, zdecydowała się, jak można domniemywać, na małżeństwo otwarte i sama zaczęła nawiązywać więcej romansów. Przyjaciel obojga i biograf Diega, Bertram Wolfe, twierdził, że ich przygodne związki były coraz częstsze i krótsze, podczas gdy wspólna więź się pogłębiała. Diego nie ukrywał romansów, Frida natomiast była dyskretna - zwykle odbierała listy przez siostrę lub przyjaciółkę, w korespondencji posługiwała się pseudonimem, a schadzki organizowała w domu w Coyoacán lub gdzie indziej. Diego nie dbał o jej przygody z kobietami, ale nie tolerował męskich kochanków.
*Fragment książki Suzanne Barbezat "Frida Kahlo prywatnie" w polskim przekładzie Anny Basary
**Wszystkie śródtytuły pochodzą od redakcji
Suzanne Barbezat. Pisarka i podróżniczka mieszkająca w meksykańskim stanie Oaxaca. Pracowała również jako nauczycielka i przewodniczka wycieczek. Ukończyła studia pierwszego stopnia z zakresu antropologii na Uniwersytecie McGill w Montrealu.