
Październik 2015 r. Ksiądz prałat Roman Kneblewski, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bydgoszczy, wychodzi na ambonę i rozgląda się po wiernych zgromadzonych na niedzielnej mszy. Kiedy kazanie zmierza do punktu kulminacyjnego, lekko podnosi głos, a jego spojrzenie szuka sprzymierzeńców. Proboszcz mówi o uchodźcach: "Póki są w mniejszości, domagają się tolerancji, domagają się praw. A kiedy są w większości, jest zero tolerancji. Nie daj Boże, żeby się tak miało stać, i mieliby podrzynać nam gardła, gwałcić kobiety, a dzieci zmuszać do przechodzenia na islam".
Listopad 2015 r. Ksiądz Roman Kneblewski udziela wywiadu portalowi Fakt24.pl: "Kocham tych ludzi. To są po prostu, powiem, wspaniali polscy nacjonaliści. Nacjonalizm jest cnotą. Patriotyzm i nacjonalizm to dwie cnoty pokrewne i każdy katolik powinien być patriotą i nacjonalistą" .
Dobrze rozumiana miłość
Nagranie kazania ks. Kneblewskiego publikuje w serwisie YouTube użytkownik "Kacper Gizbo". Ma ponad 15 tys. subskrypcji, jego filmiki mają nawet po 30 tys. wyświetleń. Tematyka? Od życiorysu rotmistrza Pileckiego, przez Żołnierzy Wyklętych, Wołyń, spotkania z Grzegorzem Braunem, po "niemieckie media w Polsce" (bohaterem Tomasz Lis) i "Ubewateli RP" (oczywista przeróbka nazwy "Obywatele RP) - czyli paszkwilu na Władysława Frasyniuka i manifestacje KOD-u. Film, na którym ksiądz z Bydgoszczy opowiada o gwałtach i podrzynaniu gardeł, obejrzało ponad 8,3 tys. widzów.
Słowa, które ks. Kneblewski skierował do wiernych na temat uchodźców, miały trafić do prokuratury w Bydgoszczy. Zawiadomienie miał wysłać Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Ostatecznie jednak - jak wyjaśnia Agnieszka Adamska-Okońska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy - zawiadomienie "nie wpłynęło do właściwej miejscowo prokuratury rejonowej".
Kiedy o sprawie informuje bydgoska "Gazeta Wyborcza", prałat nagrywa oświadczenie, w którym swoje słowa podtrzymuje. "To kazanie nie nawołuje do nienawiści, ale do dobrze rozumianej miłości. Najpierw trzeba zadbać o tych, których pan Bóg nam powierzył - własny naród, braci w wierze - potem o innych. Jeżeli ktoś odebrał to jako podżeganie do nienawiści, zwłaszcza nie wysłuchawszy uważnie mojego kazania, tylko na podstawie wyrwanych z kontekstu cytatów, to jest mi bardzo przykro" - mówi ksiądz do kamery. Takie wystąpienia to dla niego nic nowego - regularnie nagrywa i publikuje w sieci wideoblog, który można znaleźć na kanale "Tuba Cordis". Jego wypowiedzi, często publiczne, udostępniają też m.in. kanały "Polonia Christiana", "Templum Christi", a także "Kibole.pl".
Boża zadyma
Rocznik 1952. W dzieciństwie chce być "królem, wodzem, rycerzem, zdobywcą bezludnej wyspy, a nawet odkrywcą zaginionych cywilizacji" - jak dowiadujemy się z książki Kajetana Rajskiego "Oto jestem: kapłani o powołaniu" z 2009 r. Od piątej klasy podstawówki aż do matury interesuje się archeologią śródziemnomorską i antykiem. Po liceum nie wybierze archeologii, ale filologię angielską.
- Zrozumiawszy jednak, iż na odkrywanie zaginionych kultur po studiach szanse miałbym raczej znikome, w ostatniej chwili zmieniłem zamiar - tłumaczył Rajskiemu. - Przeraziła mnie skutecznie wizja wylądowania w jakimś regionalnym muzeum archeologicznym, gdzie w zakres moich obowiązków mogłoby wchodzić pokazywanie starych, potłuczonych garów, tudzież ściemnianie, jakoby miało to świadczyć o prasłowiańskim rodowodzie czegoś tam. Zatem archeologia odpadła.
Z rodzinnej Bydgoszczy wyjeżdża na Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu. Na drugim fakultecie studiuje historię sztuki. Wygrywa konkurs na stanowisko pracownika naukowego w Instytucie Językoznawstwa. Pracuje w Zakładzie Glottodydaktyki, potem w Zakładzie Metodologii Lingwistyki. Dla studentów bywa wymagający - kolokwium muszą zaliczać aż do skutku.
W 1980 r. współzakłada uniwersytecką "Solidarność". W stanie wojennym zostanie zatrzymany i przesłuchiwany przez dwa dni. Jak deklaruje: "smutni panowie" niczego od niego nie wyciągnęli. W pracy problemów nie ma, bo na wydziale dominują sympatie solidarnościowe. Przed nim kariera naukowa. Ale nagle wszystko się zmienia.
"Ogień i huragan" - tak opisuje "wdarcie się" w jego życie powołania kapłańskiego. Wcześniej chce być mężem i ojcem, marzy o synu. Idzie do spowiedzi, radzi się swojego księdza. - Przeczytaj dowolny fragment Ewangelii i wyciągnij z niego naukę - mówi mu spowiednik. Kneblewski czyta Ewangelię św. Łukasza: "Duch Pański spoczywa na mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę".
W seminarium będzie się uczył z ludźmi jedenaście lat młodszymi od siebie. Na początku wszystko mu się podoba, wszystko akceptuje. Wkrótce jednak widzi, że on - z dużego miasta - trafił do świata "wiejsko-małomiasteczkowego", "przyciasnawego". W międzyczasie broni pracy doktorskiej na filologii angielskiej.
Po seminarium trafia do Bydgoszczy. Prowadzi m.in. duszpasterstwo młodzieżowe. - Stałem się między innymi bliskim duszpasterzem tzw. metali, którzy w parafii, czy raczej na osiedlu, stanowili dominującą subkulturę - opowie Rajskiemu. - Chadzałem z nimi po osiedlu w kurtce skórzanej, słuchałem ich muzyki, żeby znaleźć z nimi wspólny język, a przy tym - jak tylko mogłem - starałem się ewangelizować. Zdarzało się, że katechezy dla nich konstruowałem w nawiązaniu do niektórych, wcale nie płytkich ani nie głupich, tekstów utworów zespołu Iron Maiden. Kiedyś ogłosiłem, że będzie w kościele "zadyma Boża", na którą zapraszam młodzież. Przyszli tłumnie. Były widoki gór rzucane na ekran, odpowiednia muzyka w tle, poza tym psalmy, kazanie w stylu dostosowanym do wymogów, modlitwa. Widziałem, że ich to bardzo wciągnęło, byli poruszeni.
Szybko jednak, na polecenie samego biskupa, trafia do Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. króla Jana III Sobieskiego w Bydgoszczy. Zostaje jego dyrektorem. W swoim życiorysie o tym nie wspomni, ale w 2000 roku ze szkoły odchodzi w atmosferze skandalu. - Ks. Kneblewski stał się apodyktycznym autokratą. Chciał mieć wpływ na to, co mówimy na lekcji i jak prowadzimy dyskusję z uczniami. Poczuliśmy się ubezwłasnowolnieni - mówi "Gazecie Wyborczej" jeden z nauczycieli "katolika". Kneblewski ma nawet narzucać interpretacje utworów literackich czy własną ocenę faktów historycznych. Bunt wśród nauczycieli budzi się po cichu. Wybucha, kiedy ksiądz miał zażądać zmiany ocen prac maturalnych uczniów.
Po aferze na krótko jako proboszcz trafia do parafii w Solcu Kujawskim, a stamtąd do dużej parafii w Bydgoszczy. O sobie samym powie Kajetanowi Rajskiemu tak: "Gdziekolwiek jestem, organizuję dni Sarmacji Europejskiej i nieustannie podejmuję wysiłki, aby w polskich sercach, zwłaszcza młodych, przywoływać i budzić ducha rycerstwa przedmurza. Znany jestem z tego. Niedawno nawet mój biskup, przedstawiając mnie innemu biskupowi, wyraził się: A to jest ksiądz Sarmata" .
Husarska szarża
11 listopada 2016 r. przez Warszawę przetacza się Marsz Niepodległości. Tym razem wyjątkowo spokojny. Ksiądz Kneblewski najpierw jest z "młodymi patriotami" na ulicy, potem idzie do telewizyjnego studia. W programie "Republika na żywo" w TV Republika rozmawia z dziennikarzem.
- Jeżeli nie będziemy podlegali żadnym obcym naciskom, wzorcom, jakimś bezczelnym modom, poprawnościom politycznym, tylko pozostaniemy Polakami, kontynuującymi naszą odwieczną misję dziejową, co cudownie wyraża tegoroczne hasło Marszu Niepodległości - "Polska Bastionem Europy"; jeśli pozostaniemy tym rycerstwem przedmurza chrześcijaństwa, to pozostaniemy w jedności. Mam nadzieję, że jeszcze taka szarża nastąpi, w kierunku odbudowania dawnej świetności - mówi prałat.
- Taka szarża husarska by się przydała - podchwytuje dziennikarz. - Mamy przecież husarskie geny w sobie, co się uwidoczniło choćby w bitwie o Anglię.
- Cieszy mnie niezmiernie, że to lewactwo przegrało młodzież. Młodzież jest dzisiaj patriotyczna. Kocha ojczyznę i kocha naród - dodaje ks. Kneblewski. - Kibole mają gorące serca bijące po polsku. I to jest przeogromny potencjał, który należy dla Polski pozyskać.
Prałat z Bydgoszczy wypowiada się także na inne tematy. W programie "Wolne głosy", TV Republika, 7 marca 2017 r. prowadzący zagaja o patriarchat: - To przecież całkiem niezły model (...) - zachwala Kneblewski. - To się bierze po prostu z jakiegoś atawizmu. Kiedy mężczyzna opuszczał jaskinię, polował, to kobieta siedziała tam w domu, przy tym ognisku, i czekała. Ale oczywiście patriarchalny to nie znaczy ciążąca dominacja męska, tylko jakiś układ, gdzie mąż i ojciec jest głową domu, a kobieta szyją, która tą głową kręci (śmiech) . - Większość naszych pań to nie są feministki - mówi dalej. - (...) Zauważam jedną prawidłowość: kobiety kobiece, takie jak ja to mówię z przymrużeniem oka "300 procent baby" - nie są feministkami. One są raczej tradycyjne. I druga prawidłowość: jak te tradycyjne nasze panie się ogląda - one mają miłą powierzchowność, są bardzo często w taki czy inny sposób piękne. Tak samo jak w marszach obrony życia. Natomiast już w tych "czarnych marszach", no, pozwolę sobie nie dokończyć".
Na swoim profilu na Facebooku odnosi się do obecnego ustroju politycznego w Polsce: "Na pewno nie - za przeproszeniem - demokracja, lecz monarchia! I też faszyzmu bym nie potępiał (...). Jeżeli mianem faszyzmu mielibyśmy określać np. frankizm, który ocalił katolicką Hiszpanię z rąk komunistycznych zbrodniarzy, jestem jak najbardziej za".
Na sercu ks. Kneblewskiego leżą nie tylko losy polskiej młodzieży, nacjonalizm i faszyzm, ale także tradycyjne wartości. W audycji TV Republika nawiązującej do akcji "Przekażmy sobie znak pokoju" (organizowanej przez Kampanię Przeciw Homofobii, Grupę Polskich Chrześcijan LGBT "Wiara i Tęcza" oraz Stowarzyszenie na rzecz Osób LGBT "Tolerado" - przyp. red.) ks. Kneblewski mówi: "Kościół nie potępia nikogo za same skłonności homoseksualne. Bo nad tym człowiek nie panuje, ale powinien to potraktować jako krzyż, który dźwiga. Natomiast już praktykowanie homoseksualizmu to już jest grzech, który Kościół potępia. A tym bardziej już jakieś propagowanie, obnoszenie się z tym. Namawianie innych, gorszenie. To już grzech sodomski, wołający o pomstę do nieba".
Ojczyzna jako matka
Damian Wutke, sekretarz zarządu Stowarzyszenia Przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii "Otwarta Rzeczpospolita", uważa, że bydgoski prałat to postać, która pokazuje, że polski katolicyzm często ma niewiele wspólnego z chrześcijaństwem. - Trudno sobie wyobrazić, by człowiek, ksiądz z ambony mówił o tym, że trzeba pozbawiać życia innych ludzi tylko dlatego, że uciekają przed wojną, torturami, prześladowaniami. Przepełnia go wielka nienawiść do wszystkich i wszystkiego, co jest inne.
- Jego słowa mnie zwyczajnie bolą - mówi Ola. Jest po trzydziestce, pochodzi z Bydgoszczy. Katoliczka, żona i matka małego chłopca. - W moim otoczeniu są ludzie o różnym pochodzeniu, orientacji czy poglądach politycznych. Staramy się nawzajem porozumieć, żyć ze sobą w jednym kraju. A takie słowa budują mury trudne do zburzenia.
O opinię na temat ks. Kneblewskiego proszę też Michała Jędrykę, redaktora naczelnego portalu "Katolicka Bydgoszcz". - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! - wita mnie w mailu. - Na Mszach świętych sprawowanych przez ks. prałata Kneblewskiego jestem średnio raz w tygodniu (...). Ks. Kneblewski, wbrew temu co jest "wyciągane" przez niektóre media, mówi na swoich kazaniach przede wszystkim o Panu Bogu. (...) Jego kazania są niemal zawsze krótkie, pełne głębokich treści religijnych. Jeśli mówi u umiłowaniu Ojczyzny i patriotyzmie, to czyni to zawsze z uzasadnieniem teologicznym. Ojczyzna jest matką - matkę należy miłować najbardziej po Bogu - te słowa słyszałem od niego wielokrotnie.
Co z nacjonalizmem, który prałat wiele razy pochwalał? - Ks. Kneblewski dość konsekwentnie odmawia podporządkowania się marksistowskiemu uzusowi językowemu, który słowu "nacjonalizm" nadał inne znaczenie niż to, które ono miało i nadal powinno mieć w języku. Nacjonalizm bowiem nie miał i nie ma w swoim znaczeniu nienawiści do innych narodów, a jedynie pogląd, że własny naród jest wielką wartością, którą należy zachowywać i pielęgnować - tłumaczy Jędryka. I dodaje: - Jeśli chodzi o poparcie dla ONR, to należy zapytać, czy organizacja ta naprawdę godna jest potępienia? Często mówi się dziś o tolerancji i miłości bliźniego. Czy nie zasługują na nią stokroć bardziej młodzi ludzie, może trochę pogubieni i nieznający czasem historii, albo nieumiejący z niej wyciągać wniosków, ale z pewnością miłujący Ojczyznę?
Damian Wutke z "Otwartej Rzeczpospolitej" podkreśla, że działalność ks. Kneblewskiego budzi szczególny sprzeciw w sytuacji, gdy w polskim Kościele zmuszeni są milczeć tacy ludzie jak ks. Lemański czy ks. Boniecki . - Cieszą mnie ostatnie głosy Episkopatu i prymasa Polski (dokument Konferencji Episkopatu Polski z kwietnia 2017 r., wyraźnie odcinający Kościół od ideologii nacjonalizmu - przyp. MS), jednak nie idą za tym konkretne czyny, skoro duchowny z Bydgoszczy może siać nienawiść z taką siłą - podkreśla Wutke.
Wątpliwości co do postawy bydgoskich biskupów i księży ma też ks. Andrzej Perzyński, teolog, założyciel pierwszego w Polsce łódzkiego Klubu Przyjaciół "Tygodnika Powszechnego". - Przyzwalają swoją biernością i milczeniem na ekscesy niezgodne z podstawowymi zasadami teologii moralnej i nauczaniem Kościoła - zaznacza Perzyński.
Ks. Roman Kneblewski może liczyć jednak na wsparcie. Radny PiS Krystian Frelichowski na Facebooku napisał: "Wyraźmy naszą solidarność z kapłanem poprzez publikowanie filmu z jego homilią, która bardzo rozwścieczyła lewaków". W Internecie zaczęła też krążyć petycja do biskupa Jana Tyrawy, autorstwa jednej z mieszkanek Bydgoszczy. Kobieta zachęca do podpisania dokumentu słowami: "Polska zawsze była katolicka i nie będzie inna". W przeszłości tworzyła podobne petycje m.in. w obronie ks. Natanka, ukaranego karą suspensy m.in. za głoszenie poglądów niezgodnych z nauką Kościoła.
Boski plan
Co ks. Roman Kneblewski myśli na temat tych wiernych, którzy jego słowami o "zboczeniu" mogliby poczuć się urażeni? Jak wytłumaczy swoje poglądy na kwestię uchodźców tym katolikom, którzy chętnie przyjęliby rodzinę uciekającą przed wojną pod swój dach? Tego się nie dowiem - prałat nie odpowie na moją prośbę o komentarz. Milczeniem na moje pytania zareaguje też rzecznik bydgoskiej kurii.
Mariusz Sepioło. Reporter. Urodził się w Płocku, skończył politologię i dziennikarstwo na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Publikuje w m.in. w "Tygodniku Powszechnym", "Polityce" i "Gazecie Wyborczej". W 2017 r. ukazała się jego pierwsza książka "Ludzie i gady" (wyd. Czerwone i Czarne), na którą składa się kilkanaście rozmów z byłymi i obecnymi więźniami. Można się z nim skontaktować przez stronę internetową www.mariuszsepiolo.com .