Biografie
Marine Le Pen (fot. Blandine Le Cain / Flickr.com / CC BY 2.0)
Marine Le Pen (fot. Blandine Le Cain / Flickr.com / CC BY 2.0)

Kim jest kobieta, która chce według "Rz" sojuszu z Kaczyńskim i demontażu Unii Europejskiej, a teraz kandyduje na fotel prezydenta Francji? W oficjalnym spocie wyborczym Marine Le Pen ma wiele twarzy. Najpierw poznajemy jej refleksyjne oblicze. Przechadzając się po plaży, obserwuje niespokojne morze i zapewnia, że bardzo kocha Francję i jest z niej dumna. W kolejnych ujęciach jest zatroskaną kobietą i matką, która przegląda rodzinny album ze zdjęciami i obawia się o przyszłość kraju i swoich dzieci. Na końcu jest silna i zdecydowana. Widzimy ją w helikopterze, na koniu w kowbojskim kapeluszu i za sterami jachtu. "Wasz głos w nadchodzących wyborach jest ważny... Albo będziecie dalej z tymi, co kłamią, zawodzą i zdradzają, którzy oszukują ludzi i porzucili Francję, albo zdecydujecie, że czas przywrócić w kraju porządek" - mówi charakterystycznym niskim głosem.

 

Liderka skrajnie prawicowego Frontu Narodowego ma nadzieję, że większość rodaków wybierze w wyborach prezydenckich tę drugą opcję. Ma już dla nich gotowy plan zaprowadzenia porządku nad Sekwaną. Przede wszystkim chce ograniczyć napływ imigrantów, którzy mają zabierać pracę Francuzom, niszczyć ich kraj i kulturę. Będzie też ostro walczyła z islamskimi radykałami, wybuduje nowe więzienia i zatrudni tysiące policjantów. Wzorem Wielkiej Brytanii zamierza również zorganizować referendum w sprawie wyjścia Francji z Unii Europejskiej i porzucenia wspólnej waluty. - Mówcie mi Madame Frexit - zachęca. Po Brexicie i wygranej Donalda Trumpa w USA złapała wiatr w żagle. - Ludzie się budzą, zmienia się bieg historii - mówiła na wiecu w Lyonie, gdzie rozpoczęła kampanię wyborczą.

Odkąd w 2011 r. przejęła stery partii, Front z roku na rok zyskuje na popularności. W wyborach do europarlamentu w 2014 r. otrzymał największe poparcie (25 proc. głosów), a w drugiej turze wyborów regionalnych w 2015 r. dostał ponad 6,8 mln głosów i w porównaniu do głosowania z 2010 r. potroił liczbę mandatów. W regionie Nord-Pas-de-Calais-Picardie, mającym blisko 6 mln mieszkańców, na Marine oddano aż 41 proc. głosów.

W tym roku liczy na wiele więcej. Czy spełni swoje ambicje? We Francuzach wciąż budzi skrajne emocje. Jedni widzą w niej ekstremistkę i wyrachowaną populistkę. Inni patriotkę, szczerze zatroskaną o los kraju. Kim tak naprawdę jest kobieta, która wkrótce może zostać nową przywódczynią Francji?

Marine Le Pen w Parlamencie Europejskim, 2014 r. (fot. Photo Claude TRUONG-NGOC / Wikimedia.org / CC-BY-SA-3.0)

Marine w "domu Adamsów "

Marion Anne Perrine Le Pen, nazywana od dziecka Marine, urodziła się w 1968 r. pod Paryżem. Jest najmłodszą z trzech córek Jeana-Marie, założyciela i wieloletniego przywódcy Frontu Narodowego . W rodzinnym domu o polityce rozmawiało się więc na okrągło. Ciągle też wpadali tu znajomi ojca z partii. Już jako ośmiolatka Marine na własnej skórze doświadczyła jednak i tego, jak bardzo brutalna potrafi być polityka. W listopadzie 1976 r. ktoś podłożył bombę w 15. dzielnicy Paryża w kamienicy, w której mieszkali Le Penowie. Marine obudził w nocy wielki huk i krzyki. Na szczęście nikomu z rodziny i sąsiadów nic poważniejszego się nie stało. Nigdy nie znaleziono sprawców. Le Penowie nie usłyszeli słów otuchy i solidarności ze strony lokalnych władz. Dorosła Marine w wywiadach mówiła, że ten atak zmienił ją bezpowrotnie, pozostawiając poczucie wielkiej krzywdy i niesprawiedliwości.

Wkrótce po zamachu rodzina przeniosła się do pięknej XIX-wiecznej posiadłości w Saint-Cloud pod Paryżem. Jean-Marie dostał ją wraz z kilkoma milionami franków w spadku po politycznym sprzymierzeńcu Hubercie Lambercie, synu potentata cementu, który swój testament zmienił ledwie na kilka miesięcy przed śmiercią. W posiadłości - nazwanej później przez złośliwych sąsiadów "domem rodziny Adamsów" lub "Pałacem monarchy Frontu Narodowego" - przez lata mieszkała niemal cała familia. Jean-Marie nadal ma tam swoje biuro, w którym - jak donosił magazyn "L'Express" - oprócz książek i modeli statków ma też lornetkę, przez którą lubi patrzeć na wieżę Eiffla.

Mimo pięknego ogrodu i zapierającego dech w piersiach widoku na miasto Marine nie wspomina dzieciństwa w Saint-Cloud najlepiej. Córka człowieka powszechnie uważanego za rasistę i ekstremistę nie miała wielu przyjaciół. Rodzice koleżanek i kolegów z klasy nie pozwalali zapraszać jej do siebie, ani swoim dzieciom przychodzić do niej do domu. Nawet nauczyciele nie szczędzili jej złośliwości. Na studiach (ukończyła prawo na Uniwersytecie w Paryżu także spotykała się z ostracyzmem. "Nigdy nie było łatwo. Ludzie zawsze próbowali wzbudzić w nas poczucie winy" - pisze w autobiografii "A contre flots" ("Pod prąd").

Podarty plakat z wizerunkiem Marine Le Pen w miejscowości Henin-Beaumont w północnej Francji (fot. Eastnews)

Marine i dramaty rodziny Le Pen

Na wiece Frontu zaczęła chodzić, już będąc nastolatką. Później jednak nie wykazywała większego zainteresowania polityką. Po studiach pracowała jako adwokat. W 1997 r. poślubiła biznesmena Francka Chauffroya. Mają razem trójkę dzieci: 18-letnią Jehanne (dano jej imię na cześć Joanny d'Arc) oraz bliźnięta - 17-letnich Louisa i Mathilde. Para rozwiodła się trzy lata po ślubie. Drugie małżeństwo z Ériciem Iorio, członkiem FN, przetrwało cztery lata. Od 2009 r. Marine jest związana z Louisem Aliot, wiceszefem Frontu.

Rzadko jednak pojawia się z nim na pozapartyjnych imprezach. Dzieci też chowa i przed paparazzi, i przed wyborcami. Choć nie jest to łatwe, stara się wyraźnie oddzielić życie prywatne od zawodowego. Polityka dała jej sławę i władzę, ale też zabrała dzieciństwo i mocno skłóciła rodzinę.

Dramaty, które rozgrywają się u Le Penów, od lat dostarczają Francuzom wielu tematów do rozmów. Do pierwszej wielkiej kłótni i schizmy w ich domu doszło w 1984 r. Matka Marine, Pierrette, opuściła rodzinę, uciekając z dziennikarzem, który pisał biografię Jeana-Marie. Ale na tym skandal się nie zakończył. Pierrette zażądała od męża alimentów. Gdy ten odmówił i z właściwym sobie sarkazmem zaproponował, by zatrudniła się jako sprzątaczka, z zemsty zgodziła się na wywiad i sesję dla "Playboya", pozując ze ścierką i szczotką w ręku. W szkole wszyscy się później śmiali z jej córek.

Druga schizma miała miejsce w 1998 r. Najstarsza z sióstr, Marie Caroline, z hukiem i w towarzystwie męża oraz sporej części partyjnej kadry opuściła szeregi FN. Jean-Marie mocno przeżył tę zdradę, bo to właśnie Marie Caroline namaścił na swoją następczynię. Marine dowodziła wówczas walkom przeciwko separatystom. Le Pen do dziś nie wybaczył córce. Marie Caroline spotyka się jednak z siostrami.

W 2015 r. doszło do trzeciej schizmy. Marine wyrzuciła z partii Jeana-Marie. Mimo licznych upomnień ze strony córki dziarski staruszek nie potrafił trzymać języka za zębami i wciąż chciał szokować kontrowersyjnymi, rasistowskimi i antysemickimi wypowiedziami. Nie bardzo przejmował się tym, że zaprzepaszcza szanse FN na poszerzenie elektoratu o umiarkowanych wyborców.

Marine gniewa się na tatę

Między Marine i Jeanem-Marie nie układało się jednak od dawna. Według tygodnika "L'Express" i tak złe relacje pogorszył jeszcze incydent, do którego miało dojść w rodzinnej willi w 2014 r. Doberman należący do jednego z pracowników Jeana-Marie zagryzł na śmierć ukochaną kotkę bengalską Marine. Szefowa FN miała wówczas wyprowadzić się z posiadłości.

Po lewej Jean Marie Le Pen w Saint-Cloud w 2005 r. Po prawej z Marine, jeszcze przed 'schizmą', w 2008 r. (fot. Kenji-Baptiste OIKAWA / Wikimedia.org / CC BY 3.0 / Ernest Morales / Flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

Pierwsze poważne tarcia pojawiły się jednak już po objęciu przez nią władzy w partii. Okazało się, że zupełnie inaczej niż ojciec widzi przyszłość Frontu. Jean-Marie lubi dramaty i bycie w centrum uwagi. Tak naprawdę nigdy nie zależało mu na tym, by rządzić i wziąć odpowiedzialność za kraj. Marine wprost przeciwnie. Ma wielki apetyt na władzę. Dlatego mozolnie, z sukcesem, od kilku lat pracuje nad "odlepenizowaniem" Frontu, czyli wygładzeniem jego oblicza, zerwaniem z wizerunkiem ugrupowania ekstremalnego, antysemickiego i rasistowskiego.

Wyrzuciła z szeregów najbardziej radykalne osoby i zabroniła skinheadom wstępu na wiece. Udało jej się przyciągnąć młodych, wykształconych doradców o różnym pochodzeniu i orientacji, m.in. 35-letniego Floriana Phillipota, który jest głównym strategiem Frontu. Według magazynu "Closer" jest gejem (za rządów Jeana-Marie raczej nie miałby wstępu do partii). Louis Aliot, partner Marine i jeden z liderów ugrupowania, ma żydowskich przodków. W szeregach partii są też muzułmanie. Niektórzy z nich głosują na Front Narodowy po to, by zyskać akceptację społeczną i udowodnić, że są "prawdziwymi Francuzami". Wielu wcześniej popierało lewicę, ale rozczarowały ich rządy socjalistów. Nie podoba im się m.in. legalizacja małżeństw tej samej płci i brak polityki społecznej ukierunkowanej na poprawę jakości życia najuboższych. Sam Front Narodowy zamierza przyciągnąć do siebie także tych muzułmanów, którzy nie chcą być kojarzeni z fundamentalizmem.

Na początku nazwisko Le Pen było zaletą, bo dzięki niemu została szefową FN. Teraz jednak coraz bardziej zaczyna jej ciążyć. Zbyt mocno kojarzy się z Jeanem-Marie i przez to odstrasza część elektoratu. Wyrzucenie go z partii było więc świetną strategią, bo w oczach wyborców stała się niezależna od ojca. Kto wie, może to była nawet ustawka? Choć znając wybuchowy charakter Jeana-Marie, nie sądzę, aby był zdolny do dobrowolnej rezygnacji - mówi Raphaël Liogier, autor wydanej w 2013 r. książki pt. "Nadciągający populizm" ("Ce populisme qui vient"), w której bierze pod lupę FN i inne populistyczne partie w Europie.

Paryż, 2002 r. Protest przeciwko Le Penowi, ówczesnemu liderowi Frontu Narodowego, który walczył o prezydenturę. Ostatecznie prawicowego polityka pokonał w drugiej rundzie Jacques Chirac (fot. Eastnews)

Drugim etapem "odlepenizowania" Frontu mogłaby być zmiana nazwy. Dziennik "Le Monde" jakiś czas temu napisał, że FN może się przekształcić w "Les Patriotes" (Patrioci).

Marine podlewa kwiatki

Marine coraz częściej próbuje również pokazać wyborcom, że jest taka jak oni. W jej kampanii mocno eksponowane są dwa słowa: "kobieta" i "matka". W ubiegłym roku liderka FN prowadziła też internetowy blog, na którym można było zobaczyć, jak podlewa kwiatki w domu, je z rodziną kolację i bawi się z ukochanymi kotami. Marine doskonale również wyczuwa społeczne nastroje, bo w przeciwieństwie do Jeana-Marie, który rządził partią z willi pod Paryżem, jeździ po kraju, spotyka się z wyborcami i przekonuje, że rozumie ich problemy i wie, jak je rozwiązać.

Jest populistką, musi więc bardziej pracować nad wizerunkiem i nad tym, co ludzie o niej pomyślą, niż nad programem. To ogromny sukces, że udało się jej zmienić postrzeganie skrajnej prawicy. W oczach wielu osób jest normalną osobą, nie przeraża jak jej ojciec, ludzie nie boją się jej i nie widzą w niej ekstremistki, która chce zmienić kraj w dyktaturę - mówi Raphaël Liogier. Wyborców nie odstrasza nawet to, że liderka Frontu oskarżana jest o nieprawidłowe wydawanie pieniędzy ze środków europarlamentu [jest europosłanką od 2004 r. - przyp. red.]. Ani jej podziw dla Władimira Putina i pożyczka zaciągnięta w rosyjskim banku.

Marine Le Pen jest mocną kandydatką w tegorocznych wyborach prezydenckich we Francji (fot. Eastnews)

Przed pierwszą turą wyborów eksperci przyznawali, że w tej kampanii wszystko jest jeszcze możliwe. Co stanie się w drugiej? Nie wiadomo. Trumpowi przecież na początku sondaże też nie dawały szans na zwycięstwo.

Monika Rębała. Dziennikarka od 11 lat. Specjalizuje się w tematyce międzynarodowej. Współpracuje m.in. z ''Gazetą Wyborczą'', jest korespondentką opiniotwórczego amerykańskiego dziennika ''The Christian Science Monitor''. Wcześniej przez sześć lat pracowała w ''Newsweek Polska''. Jej teksty były publikowane m.in. w ''El Pais Semanal'', ''RFI'' i ''Bloomberg Businessweek Polska''. Współpracowała także z francusko-niemiecką telewizją ARTE. Pisała reportaże m.in. z Tanzanii, Etiopii, Kamerunu, Sahary Zachodniej, Jordanii, Egiptu i Izraela. Jest laureatką prestiżowego programu grantowego Innovation in Development Reporting Grant Programme, przyznawanego przez European Journalism Centre. Ukończyła historię oraz stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Warszawskim.