
"Gówniarz". "Gnojek". "Kretyn". "Dupek". "Ludzki śmieć". Tak nazywa go prasa. Internauci byli jeszcze mniej subtelni i pisali prosto: "Obyś wpadł pod autobus":
Co właściwie zrobił Martin Shkreli, że ludzie go nienawidzą?
Zaczęło się od tej skromnej informacji prasowej . "10 sierpnia 2015 r. Turing Pharmaceuticals kupuje prawa do leku Daraprim". Szef firmy, niejaki Martin Shkreli, sprzedaje mediom standardową śpiewkę: że to wielki krok dla firmy, która pragnie dostarczać ciężko chorym pacjentom nowoczesne leki, inwestować w tworzenie nowych leków i w badania nad toksoplazmozą.
Po czym niedługo później podnosi cenę Daraprimu. Blady strach pada na osoby chore na AIDS - Daraprim ratuje je przed zapadnięciem na toksoplazmozę, która dla osób z obniżoną odpornością organizmu może być i bardzo często jest wyrokiem śmierci.
Ale, powiecie, przecież pewnie są zamienniki, jak gość jest chciwy, to nikt tego leku już nie kupi i firma zbankrutuje. Otóż, niestety, w realiach amerykańskiego rynku farmaceutycznego nie jest to takie proste.
Strategia Shkrelego była następująca: Turing kupuje licencję na znany i popularny lek generyczny (niechroniony patentem) i podnosi jego ceny, by wypracować zysk, bez konieczności opatentowania i wypuszczania na rynek nowego medykamentu. Pirymetamina, sprzedawana pod nazwą Daraprim, już w 1953 roku została dopuszczona do aptek przez amerykańską Agencję Żywności i Leków (FDA). W 2006 roku FDA wdrożyła program Unapproved Drugs Initiative, którego głównym celem jest wyeliminowanie z rynku gorszych leków. Dotyczy to również leków generycznych. Apteka, która spróbowałaby sprzedawać wytworzoną przez siebie pirymetaminę pod inną nazwą, mogłaby mieć proces. I tu tkwi clou pomysłu Shkrelego.
Ubocznym skutkiem działań FDA jest bowiem sytuacja, w której niezwykle trudno jest wprowadzić na amerykański rynek nowe lekarstwo z pirymetaminą. Wymagałoby to ogromnych nakładów finansowych - opisuje "IPWatchdog" . Podobny mechanizm dotyczy innych stosowanych od lat specyfików, np. leków na bazie kolchicyny. Rozwiązanie jest więc proste: kupić licencję na lek monopolistę, podnieść ceny i liczyć zyski.
Czy Shkreli wpadł na genialny pomysł? Nie on pierwszy. W latach 2008-2015 ceny leków w USA skoczyły o 127 procent. Za część tego wzrostu odpowiedzialne są firmy podobne do Turing Pharmaceuticals. Różnica polega na tym, że Shkreli jako pierwszy był w tym procederze tak bezczelny. Bo geniusz tego pomysłu zakłada, że nie ma się sumienia. I w tym momencie zapytacie: Jakie życie tak go ukształtowało, że broni swoich działań, jakby rzeczywiście tego sumienia nie miał?
Wilczek z Wall Street
Historia najbardziej znienawidzonego człowieka w branży medycznej w USA zaczyna się 34 lata temu w Brooklynie, w ubogiej rodzinie imigrantów z Albanii i Chorwacji, którzy z trudem wiążą koniec z końcem - mają na utrzymaniu czwórkę dzieci, w tym ciężko chorego młodszego brata Martina. Sam Martin ma szczęście - szybko okazuje się, że jest bystry. Bardzo bystry. Tak bystry, że bez problemów radzi sobie w elitarnej szkole średniej Hunter College High School, a potem w prestiżowym college'u - opisuje "Vice" .
Nastolatek z drygiem do statystyki wczytuje się w kolumny giełdowe w "New York Post", grywa na ulicy partyjki szachów, gra w punkowej kapeli. Ma opinię zabawnego próżniaka i niewielu przyjaciół. Patrząc na to, co robi teraz, dziwne, że w ogóle miał jakichkolwiek. Sam twierdzi, że interesował się głównie graniem na gitarze, koszykówką, dziewczynami i wagarami .
Parę lat później wpada w świat młodych wilków nowojorskiej finansjery i szybko zaczyna zarabiać duże pieniądze. Rozbija się z nowymi kolegami po drogich barach Nowego Jorku i stawia pierwsze kroki na rynku medycznym. Spędza niemal 10 lat, zakładając kolejne fundusze hedgingowe, grając z mniejszym lub większym szczęściem na spadki wartości akcji firm farmaceutycznych.
Martin jako młody wilk osiągnął duży sukces na nowojorskiej giełdzie (fot. Joshua Roberts / Reuters)
Bilans tych 10 lat to kilka procesów i postępowań wobec ryzykanckiego młodzika. We wszystkich przypadkach jednak mu się upiekło - nawet gdy Lehman Brothers wygrał z nim proces. Shkreli nie zapłacił jednak nigdy zasądzonych 2,3 mln dolarów, bo niedługo po procesie bank... upadł, co stało się początkiem światowego kryzysu finansowego.
W 2011 roku Shkreli przechodzi na drugą stronę. Zakłada firmę farmaceutyczną Retrophin. Zapamiętajcie tę nazwę - jak zobaczycie dalej, może ona okazać się kluczem do jego upadku. Po tym, gdy w 2014 roku wyrzucili go z Retrophinu, zakłada Turing Pharmaceuticals, przekonuje do siebie inwestorów i kupuje prawa do Daraprimu. Podnosi jego cenę i zdobywa swoją ponurą sławę. I odtąd wszystkimi swoimi działaniami i wypowiedziami pokazuje całemu krytykującemu go światu wielki środkowy palec. Gra w grę, której sens rozumie chyba tylko on sam.
"Jestem pewien, że będę górą"
Najpierw zapowiada, że łaskawie obniży cenę Daraprimu. Potem stwierdza, że jednak nie. Na Twitterze z uporem broni swojej decyzji:
Wydaje się czerpać radość z nagłej antypopularności. Ma kanał na YouTube, na którym pokazuje swoje życie - życie bardzo, bardzo bogatego playboya, umawiającego się na randki na Tinderze, co jedna z jego randkowych partnerek opisała ze szczegółami .
W międzyczasie na jaw wychodzą coraz ciemniejsze sprawki wilczka z Wall Street. Jego były pracownik Timothy Pierotti twierdzi, że Shkreli zastraszał go, jego żonę i czwórkę ich dzieci , miał m.in. pisać do jego żony hej, kotku i mam nadzieję, że kiedyś zobaczę was i czwórkę waszych dzieci jako bezdomnych . Media prześcigają się w obrzucaniu go epitetami. Ale to słowa pewnego rapera odbiją się szerokim echem. Wszystko dlatego, że Shkreli kupił za dwa miliony dolarów pewną płytę. Dość niezwykłą płytę.
"Gnojek"
Wydany w jednej kopii album kultowego hiphopowego składu Wu-Tang Clan, "Once Upon A Time In Shaolin", miał być w zamyśle lidera grupy, RZA, perełką dla fana kolekcjonera, który przez 88 lat nie będzie miał prawa odtworzyć krążka publicznie, a jedynie słuchać go prywatnie w domu. Gdy okazało się, że to Shkreli jest nabywcą i albumu, i praw do niego, inny członek Clanu, Ghostface Killah, nazwał go "shithead" [ang. gówniarz, dureń, gnojek - przyp. red.].
- Nie podbija się ceny lekarstwa z 7 na 800 dolarów. Tak się nie robi. Ten gnojek kupił płytę, ale nie obchodzi mnie to. Chciałbym, żeby została opublikowana dla wszystkich. Co on z nią zrobi przez 88 lat? - stwierdził raper .
Shkreli nie byłby sobą, gdyby kompletnie nie zlekceważył tego wezwania. Podczas rozmowy z "Vice"... puścił "Once Upon A Time In Shaolin" w tle. I dodał, że waha się między umieszczeniem płyty w jakimś odległym miejscu, żeby ludzie mogli tam pielgrzymować i jej słuchać, a jej zniszczeniem. Miejmy nadzieję, że RZA i spółka z Wu Tang mają zachowane nagrania utworów.
Upadek?
17 grudnia 2015 roku Shkreli zostaje aresztowany przez FBI. Obecnie przebywa na wolności, ale może poruszać się tylko w wyznaczonym obszarze Nowego Jorku. Kilka dni temu ujawniono maile, w których ówczesny szef (obecnie "tylko" właściciel) Turinga ekscytuje się przyszłymi zyskami z podniesienia ceny Daraprimu i planuje, jak uciszyć spodziewane protesty. Ale chyba nie planował tego, że usłyszy zarzuty i trafi przed komisję Kongresu.
To był chyba jeden z niewielu przypadków, kiedy w konfrontacji Kongres vs. obywatel reszta obywateli była po stronie Kongresu. W starciu z zaprawionymi w słownych bojach kongresmenami gdzieś uleciała pewność siebie i buta. Zamiast tego był charakterystyczny, kpiący uśmieszek, a do tego, jak opisuje "USA Today" - skrzywiona w złośliwym grymasie twarz, klaskanie rękami i powstrzymywanie się od śmiechu, milczenie i zasłanianie się Piątą Poprawką do konstytucji USA, a konkretnie fragmentem Nikt nie może być zmuszony do zeznawania w sprawie karnej na swoją niekorzyść . A po wszystkim wpis na Twitterze, w którym nazwał polityków "imbecylami".
Ta impertynencja jest zaskakująca, biorąc pod uwagę, o co jest oskarżony. Co ciekawe, wcale nie za podwyżkę cen Daraprimu. Ta była w pełni legalna - w końcu, sprowadzając całą sprawę wyłącznie do biznesu, prywatne przedsiębiorstwo ma prawo zarabiać pieniądze. Może zostać skazany za coś zupełnie innego.
I tu wraca poprzednia firma Shkrelego - Retrophin. Młody biznesmen miał wykorzystać jej akcje, by spłacić swoje długi . Miał też kłamać ws. dochodów z inwestycji swojego funduszu hedgingowego. Teraz 34-latek został uznany winnym, ale nie za podwyżkę cen Daraprimu, a za coś zupełnie innego. Chodzi o oszustwa finansowe. Oskarżyciel porównał działanie Martina Shkreli do piramidy finansowej o wartości 11 mln dolarów.
Za dwa główne zarzuty Martinowi Shkreli grozi po 20 lat więzienia. Eksperci "Washington Post" szacują, że kara będzie dużo niższa. O jej wymiarze zadecyduje sąd.
Odpowiedź Shkrelego? Według swojej wersji stał się celem policji za podniesienie ceny Daraprimu i "swoją ekstrawagancką, zwracającą uwagę osobowość". Nie przejął się. Cały czas twierdzi, że jego działania nie są niczym złym. I z prawnego oraz biznesowego punktu widzenia ma rację. Utrzymuje, że zyski ze sprzedaży Daraprimu przeznacza na badania nad nowymi lekami . Tyle że ich wdrożenie do produkcji może potrwać, a pacjenci są skazani na Daraprim. Do obrony Shkreli wynajął jednego z najbardziej znanych prawników w USA, specjalizującego się w obronie znanych osób - Benjamina Brafmana. Stać go.
Jeden z twitterowiczów zadał Martinowi Shkrelemu pytanie, które zadawało sobie wielu: "Jak to jest czynić świat gorszym już przez samo to, że na nim żyjesz?". Nie doczekał się odpowiedzi. A jaka jest odpowiedź na pytanie, kim jest Martin Shkreli?
Pamiętacie takiego gościa jak Gordon Gekko? Wiecie, film "Wall Street", Michael Douglas i hasło "greed is good" (ang. "Chciwość jest dobra")? Najwyraźniej Shkreli to gość, z którego Gordon Gekko byłby dumny.
Michał Gostkiewicz . Dziennikarz magazynu Weekend.Gazeta.pl, wcześniej w Gazeta.pl, Dzienniku.pl i tygodniku "Newsweek". Pisze o sprawach zagranicznych i fotografii. Rozmawiał m.in. z Richardem Bransonem, Benjaminem Barberem, Robertem Biedroniem i Andrzejem Dudą. Prowadzi bloga Realpolitik , bywa na Twitterze i na Instagramie . Gdy nie pracuje, chodzi po górach i robi zdjęcia.