Historia
Adolf Hitler (commons.wikimedia.org)
Adolf Hitler (commons.wikimedia.org)

*1 września 1939 roku wybuchła II wojna światowa. Przypominamy fragment książki Bartosza T. Wielińskiego "Wojna lekarzy Hitlera".

W Niemczech lat 30. metamfetaminę można było kupić w aptekach. Podłużne ampułki ze stalową nakrętką, czerwono-niebieską etykietą i napisem „Pervitin" zawierały 30 tabletek. W każdej kryły się 3 miligramy chlorowodorku metamfetaminy. Produkowany przez firmę farmaceutyczną Hermanna Temmlera pervitin okrzyknięto mianem cudownego leku, który po całym dniu ciężkiej pracy pozwalał przetańczyć całą noc, przywracał odwagę nieśmiałym i sprawność seksualną impotentom.*

Na jego właściwości uwagę od razu zwróciło wojsko. Stymulujące działanie pervitinu najpierw testowano na studentach, później na kierowcach służących w Wehrmachcie podczas inwazji na Polskę. Wiosną 1940 roku na potrzeby inwazji na Francję zamówiono 35 milionów tabletek. Żołnierzom rozdzielano je nadzwyczaj hojnie. Trwał blitzkrieg, liczyło się to, by przeć do przodu i nie dawać wycofującym się Francuzom i Brytyjczykom czasu na zorganizowanie skutecznej obrony. Tabletki z metamfetaminą sprawiały, że niemieccy żołnierze nie musieli odpoczywać, nie czuli strachu, walczyli w stanie euforii. Według przekazywanych żołnierzom wskazówek po zażyciu dwóch tabletek, czyli 6 miligramów metamfetaminy, można było nie spać nawet przez dobę. Pervitin doczekał się slangowych nazw: w siłach lądowych mówiono o nim „panzerschokolade" (czekolada pancerniaków), w lotnictwie „stukapillen" (tabletki stukasów – od nazwy słynnego bombowca nurkującego).

***

Gdy w 1941 roku Hitler ruszał na ZSRR, pervitin uznano za produkt o strategicznym znaczeniu. Skuteczności dowiódł, gdy podczas mrozów trzeba było mobilizować do walki ledwo żywych żołnierzy. Skutkami ubocznymi dowództwo Wehrmachtu się nie przejmowało. Metamfetamina silnie uzależnia, osłabia układ nerwowy i odpornościowy, niszczy żołądek, powoduje zaburzenia rytmu  serca. A także zaburzenia snu, halucynacje, psychozy. Żołnierze nadużywający pervitinu w końcu niespodziewanie opadali z sił. (…)

Adolf Hitler i Benito Mussolini w 1940 roku (commons.wikimedia.org)

Z niszczących zdrowie efektów zażywania pervitinu zdawał sobie sprawę doktor Leonardo Conti, naczelny lekarz Rzeszy. Prowadzona przez niego kampania w 1941 roku doprowadziła do wpisania leku na listę substancji odurzających. Odtąd tabletki z metamfetaminą można było kupić wyłącznie na receptę. Gdy jednak Conti postanowił zająć się uzależnionymi od pervitinu żołnierzami, Wehrmacht stawił mu czoło. By storpedować wysiłki lekarza, część jego współpracowników powołano do wojska, by nie mogli szkodzić swoim polowaniem na narkomanów. Wehrmacht do końca wojny prowadził badania nad narkotycznymi mieszankami, które zwiększyłyby wytrzymałość żołnierzy.

Czy Morell [Theo Morell, osobisty lekarz Hitlera - przyp. red.] podawał pervitin Hitlerowi? Taka hipoteza była popularna w latach 60. XX wieku, gdy ukazały się prekursorskie analizy zachowania Hitlera. Wybuchy złości, nieracjonalne decyzje, depresja – wszystko to kwalifikowano jako skutki nadużywania metamfetaminy.

Współpracownicy Hitlera, którzy przeżyli wojnę, wspominali, że lekarz często robił mu zastrzyki, a stan Führera się pogarszał. Pervitin zaś produkowano także w formie substancji do podawania dożylnego, co prowadziło do wniosku, że Hitler rządził Trzecią Rzeszą, będąc nieustannie pod wpływem narkotyków.

Nie zdając sobie sprawy z rzeczywistej sytuacji, miał decydować o wielkich operacjach wojskowych, relacjach z sojusznikami, ludobójstwie na podbitych terytoriach. O wszystko to obwiniano Morella. Powstały setki publikacji oskarżających lekarza o niewłaściwe leczenie, trucie i narkotyzowanie Adolfa Hitlera. Niektóre idą jeszcze dalej, obciążając Morella współodpowiedzialnością za katastrofę, jaką na świat i na siebie ściągnęły Niemcy. Bo skoro Hitler pod wpływem podawanych mu specyfików nie miał pełnej jasności umysłu i podejmował szalone czy zbrodnicze decyzje…

Lekarz jednak skrzętnie zapisywał w kartotece każde podane Hitlerowi lekarstwo. O pervitinie nie wspomniał ani razu. Morell zresztą nie uznawał preparatu za cudowny lek. Wręcz przed nim przestrzegał. „Pervitin nie uzupełnia utraconej energii, to kij, a nie marchewka" – pisał do jednego z pacjentów, który prosił go o receptę. Dlaczego miałby świadomie narażać zdrowie Hitlera i samemu kłaść głowę pod topór?

Zresztą żaden z lekarzy z otoczenia Hitlera nie doszedł do wniosku, że problemy Führera ze zdrowiem wynikają z uzależnienia od substancji psychotropowych. Objawy nadużywania metamfetaminy już wtedy były znane. Hamuje ona na przykład wydzielanie śliny, a wysuszanie się jamy ustnej źle wpływa na uzębienie. Dodatkowo uzależnieni często zgrzytają zębami, mięśnie szczęki są nieustannie zaciśnięte – w taki sposób substancja oddziałuje na układ nerwowy. W efekcie zęby szybko się psują, wykrzywiają, a nawet wypadają. (…) Dentysta Hitlera profesor Hugo Blaschke, który w SS dosłużył rangi Brigadenführera, miał pełne ręce roboty. Uzębienie dyktatora było w bardzo złym stanie. Dentysta zakładał mu korony, robił mostki. Hitler nie chciał słyszeć o protezie. Psucie się zębów wynikało jednak z niewłaściwej diety, w szczęce nie odnotowano zmian, które wskazywałyby na długotrwałe działanie narkotyków.

***

Ale może nie chodziło o zastrzyki? Może Morell podawał narkotyk w inny sposób? To teza profesora Ernsta-Günthera Schencka, inspektora do spraw wyżywienia Waffen SS, lekarza, który wiosną 1945 roku towarzyszył Hitlerowi w berlińskim bunkrze.

Adolf Hitler był w Trzeciej Rzeszy pacjentem najwyższej troski (commons.wikimedia.org)

Po wojnie twierdził, że metamfetamina znajdowała się w przepisywanych przez Morella tabletkach vitamultinu. Właśnie dlatego dla Führera produkowano specjalną partię preparatu, a tabletki owijano w złoty papierek, tak by nikt inny nie brał ich do ust i nie dowiedział się, że Hitler jest stymulowany narkotykami. Schenck rzekomo zdobył kilka takich tabletek. Starł je na proszek i wykorzystując swoje stanowisko w SS, wysłał je do laboratoriów służby medycznej Wehrmachtu, by przebadać ich skład. Kofeina i pervitin – brzmiała odpowiedź wojskowych chemików. W jaki sposób do tego doszli? Tego Schenck nie zdradził.

Z zapisków Morella wynika, że tabletki vitamultinu podał Hitlerowi 18 lipca 1943 roku, gdy ten ledwo trzymał się na nogach, a następnego dnia miał podróżować samolotem do Włoch, by rozmówić się z Mussolinim. Po kuracji Hitler nagle odzyskał siły, podczas konferencji miał być niezwykle pobudzony, nieustannie mówił, nie dawał dojść do słowa gospodarzowi, który zamierzał prosić go o zgodę na wyłączenie Włoch z wojny. Taki przypływ energii można uznać za poszlakę, że Morell podał Hitlerowi narkotyk. Tyle że oprócz tabletek zaaplikował mu inne leki, między innymi rozkurczowy eupaverin i nasenny phanodorm.

Dowodów na podawanie Hitlerowi pervitinu nie ma. Schenck, spisując po wojnie wspomnienia, nie potrafił sobie przypomnieć ilości metamfetaminy w tabletkach Morella, nie mówiąc o tym, że nie miał żadnych dokumentów potwierdzających ten zarzut. Nie można też zapomnieć o roli, jaką odgrywał w nazistowskim państwie. (…) Kontrolował jakość żywienia w obozach koncentracyjnych. W 1943 roku twierdził, że „zaopatrzenie w warzywa i ziemniaki w obozach w dużej mierze jest znakomite". Później brał udział w zbrodniczych eksperymentach na więźniach KL Mauthausen, których zmuszano do jedzenia odpadów z produkcji celulozy.

Większość ofiar zmarła. Schencka nigdy z tego nie rozliczono, on sam nie wyraził też skruchy. Po wojnie krytykował Morella jako prostego lekarza domowego, który intelektualnie nie był w stanie poradzić sobie z wyzwaniami, jakie stawiało przed nim zdrowie Hitlera. Zarzucał Morellowi brak wiedzy i chciwość, wypominał mu, że nie planował terapii, tylko skupiał się na łagodzeniu objawów. Tak jakby nie zależało mu na wyleczeniu Hitlera.

***

Krytyka pod adresem Morella była po wojnie powszechna. Doszło do tego, że w latach 60. wdowa po Morellu pozwała jednego z nieprzychylnych jej mężowi autorów. Żądała od niego odwołania kłamstw i 5 tysięcy zachodnioniemieckich marek odszkodowania.

Theo Morell, osobisty lekarz Hitlera (commons.wikimedia.org)

Jak jednak Morell miał planować terapię, skoro nie był w stanie postawić konkretnej diagnozy, bo pacjent A nie godził się na szczegółowe badania? Hitler z jednej strony miał obsesję, że tak jak matkę dopadnie go choroba nowotworowa, a z drugiej – stawiał lekarzowi nieprzekraczalne granice. Badania nie mogły odbywać się w warunkach szpitalnych. Metody diagnostyczne były ograniczone. Zrobienie nawet zwykłego zdjęcia rentgenowskiego nie wchodziło w grę. Pacjent A nie chciał też mówić o swoich wcześniejszych chorobach.

Jego przypadłość lekarz określał jako spazmy (skurcze) jelit. Był to jednak tylko opis objawów. Morell nie był w stanie określić, dlaczego Hitler cierpi na bóle brzucha. Hitler od Morella wymagał jedynie zastrzyku, który postawi go na nogi. Wzywał go do siebie, ilekroć poczuł się źle, bez względu na porę dnia. (…)

Morell musiał stale być na miejscu. Jesienią 1944 roku  Hitler nie chciał mu dać pozwolenia na wyjazd na pogrzeb jedynego brata. Najpierw lekarz musiał ściągnąć z Berlina zastępcę. Jeśli Morell miał rację i bóle miały podłoże psychosomatyczne, to jako lekarz rzeczywiście był bez szans wobec takiego schorzenia. By wyzdrowieć, Hitler musiałby przede wszystkim zwolnić tempo, oderwać się od odpraw, zarządzania wojskiem i państwem, odpocząć. Trudno było sobie wyobrazić jego urlop w latach 30., gdy umacniał władzę. (…)

Trzecia Rzesza bez Hitlera nie mogłaby funkcjonować. Tym bardziej że był otoczony kultem. Jako „najwybitniejszy przywódca w dziejach" po prostu nie mógł być chory. Inna sprawa, że sam odpoczynek mógłby nie wystarczyć, by wyleczyć psychosomatyczne przypadłości. Bardzo wskazana byłaby – patrząc na to z dzisiejszego punktu widzenia – terapia, która dałaby odpowiedź na pytanie, jaka trauma dopadła wodza. Narodowosocjalistyczna ideologia odrzucała jednak większość osiągnięć psychologii, w tym psychoanalizę, którą uznała za żydowską naukę. (…)

***

Hitler mógł jednak zmagać się z zespołem jelita drażliwego. Ta dość rozpowszechniona przewlekła choroba dotyka ludzi po trzydziestce. Objawia się silnymi bólami brzucha, bolesnymi wzdęciami, zaburzeniami perystaltyki jelit. Część pacjentów ma regularne biegunki, inni zmagają się z zaparciami. Chory odczuwa potrzebę wypróżnienia, mimo że odbytnica nie jest wypełniona kałem. Skarży się na bolesne wzdęcia, choć często ilość gazów w jelitach jest niewielka.

Adolf Hitler w 1934 roku (commons.wikimedia.org)

W przebiegu zespołu jelita drażliwego wszystko to dzieje się bez konkretnej przyczyny. Jelita są zdrowe, a mimo to nie funkcjonują prawidłowo. Takie objawy można było zaobserwować u Hitlera, zwłaszcza w przełomowych momentach, gdy zżerały go nerwy. W wielu przypadkach zespół jelita drażliwego ma właśnie psychologiczne podłoże, a silny stres poważnie wzmacnia dolegliwości. Towarzyszącym objawem są bóle głowy. Hitler również się na nie uskarżał.

Jednak Morell nie miał możliwości zdiagnozowania u Hitlera zespołu jelita drażliwego. Objawy tej choroby usystematyzowano dopiero w latach 50., zresztą nadal nie udało się ustalić, co konkretnie jest jej przyczyną, choć wiadomo, że jedną ze sprzyjających okoliczności jest na przykład przejście dyzenterii, czyli infekcji układu pokarmowego, której towarzyszy biegunka. Czy Hitler zapadł na tę chorobę jako dziecko lub w okopach pierwszej wojny światowej? Tego typu informacji Morellowi nie chciał udzielić. (…)

Bóle brzucha łagodzi się środkami rozkurczowymi. Dokładnie taką terapię stosował Morell, tyle że dolegliwości postępowały. Poza tym bóle brzucha nie były jedynym utrapieniem Hitlera. Rozwijała się przecież choroba wieńcowa, coraz bardziej niepokoiło drżenie dłoni. Wiosną 1944 roku drgawki ogarnęły też lewą nogę. Chorobę Parkinsona rozpoznano jeszcze w XIX wieku,

Morell znał więc zapewne jej kolejne stadia i wiedział, że oprócz drgawek i niepełnosprawności ruchowej chorzy zapadają na demencję. W zapiskach Morella słowo „parkinsonizm" jednak nie pada, jest mowa o drżączce, którą lekarz przypisywał stresowi przed spodziewaną aliancką inwazją we Francji. Próbował zwalczać objawy, podając leki rozkurczowe. Więcej nie mógł zrobić, bo pierwszą terapię spowalniającą rozwój choroby Parkinsona wprowadzono dopiero w latach 60.

Adolf Hitler nie mógł rządzić chory (commons.wikimedia.org)

Dla swojego lekarza był szczodry. 24 lutego 1944 roku Hitler uroczyście wręczył mu w Monachium Krzyż Rycerski Krzyża Zasługi Wojennej. (…) Oprócz odznaczenia Morell dostał od Hitlera czek na 100 tysięcy reichsmarek. Darowizna była nieopodatkowana. W styczniu, gdy wybuch zrzuconej z brytyjskiego bombowca miny powietrznej poważnie uszkodził willę Morella na wyspie Schwanenwerder, Hitler obiecał, że koszt odbudowy domu zostanie pokryty z państwowego budżetu.

*Fragmenty książki "Wojna lekarzy Hitlera". Autopromocja: Książka do kupienia w formie ebooka na Publio.pl lub w formie papierowej w Kulturalnym Sklepie

Bartosz T. Wieliński. Ur. 1978 r. w Katowicach. Dziennikarz „Gazety Wyborczej". Specjalizuje się w tematyce niemieckiej, w latach 2005-2009 był korespondentem w Berlinie. Laureat nagrody Grand Press za reportaż prasowy 2013 i „Pióra Nadziei" Amnesty International. Debiutował książką „Źli Niemcy".