Historia
Skarpetki - prezent idealny (Fot. Shutterstock.com)
Skarpetki - prezent idealny (Fot. Shutterstock.com)
Cykl "Historia w rzeczy samej" to teksty o codziennych przedmiotach, czasem okrzykniętych mianem "kultowych". Kolejnych odsłon szukajcie zawsze pod koniec miesiąca w magazynie Weekend.gazeta.pl. Za nami już papier toaletowy , regał na książki , klapki japonki , kanapka , dildo , mydło i espresso .

Czy dostaliście w tym roku pod choinkę skarpetki? Pewnie tak. A gdyby gwiazdka była co miesiąc i co miesiąc Mikołaj, tzn. listonosz, przynosił wam nową parę fajnych skarpetek?

Właśnie na taki pomysł wpadli Dane Jensen i Noah Lee, dwaj dwudziestoparoletni przyjaciele z Austin w Teksasie, twórcy Sock Club (Klubu Skarpetkowego). Był 2011 rok. Dane pracował jako informatyk, Noah był doradcą finansowym. Pewnego dnia Dane przeczytał w "Forbesie" o Black Socks, usłudze dostarczającej subskrybentom co miesiąc parę czarnych włoskich skarpet. Jako programista i wielbiciel kolorowych skarpetek pomyślał, że może zrobić to lepiej. W jeden weekend zbudował stronę internetową i... zapomniał o niej na pół roku.

Gdy okazało się, że ludzie znaleźli Sock Club w Internecie i zaczęli zamawiać coś, co wtedy nawet fizycznie nie istniało, Dane i Noah wzięli byka za rogi. Z początku co miesiąc dostarczali klientom skarpetki niespodzianki znanych marek. Z biegiem czasu zaczęli wszystko robić sami. Dziś mają nie tylko spory zespół projektantów, ale też własne przędzalnie. Przy czym subskrypcja skarpetek zapewnia im już tylko 10 proc. dochodów. 90 proc. generuje sprzedaż skarpet spersonalizowanych, które klienci mogą sami zaprojektować na stronie (minimalne zamówienie to 60 par).

Brzmi jak totalna nisza? Rok temu Jensen zdradził , że Sock Club i Sock Club Custom zamknęły 2018 rok z wynikiem 12 milionów dolarów amerykańskich przychodu. Czyli co miesiąc sprzedawali skarpety o wartości miliona dolarów.

Jeden ze sklepów sprzedających wyłącznie skarpetki w San Francisco / Fot. EQRoy/Shutterstock.com

Miliony w skarpetkach

Jeszcze kilkanaście lat temu skarpety dla zwykłego konsumenta były produktem całkiem anonimowym. Po prostu trzeba było co jakiś czas uzupełniać zapas. Wybór zwykle zawężał się do decyzji: białe lub czarne, frotowe albo gładkie. Kto je wytwarzał i gdzie? Nie potrzebowaliśmy tego wiedzieć.

Dziś fantazyjne skarpetki to jedna z obsesji dbających o siebie klientów. W 2018 roku globalny rynek skarpet wyceniono na 11,7 miliarda dolarów amerykańskich. Szacuje się , że do 2025 roku osiągnie ponad dwa razy tyle: 24,6 miliarda.

Niektóre skarpetkowe marki są równie znane, co kultowe marki ubrań. Przykłady?

Założyciele szwedzkiej firmy Happy Socks, Mikael Söderlindh i Viktor Tell, od 2008 roku lansują modę na śmieszne, kolorowe skarpetki, które bez wstydu można założyć choćby do garnituru. To za sprawą Happy Socks coś, co wcześniej było przede wszystkim praktyczne, stało się modne i pożądane.

Założyciele szwedzkiej firmy Happy Socks od 2008 roku lansują modę na śmieszne, kolorowe skarpetki, które bez wstydu można założyć nawet do garnituru / Fot. Shutterstock.com

Skarpetki marki Bombas zostały w 2020 roku uznane przez Amerykanów za "najwygodniejsze skarpetki świata", do tego z misją charytatywną - każda sprzedana para to druga para przekazana osobom w kryzysie bezdomności. Licznik na stronie zbliża się do 44 milionów par.

IrishSocksiety Aleksandry Kiełdanowicz i Joanny Zalech - dwie Polki ubierają stopy Irlandczyków, w tym byłego premiera Leo Varadkera. Zielonymi skarpetkami w żółte wzorki polityk chwalił się m.in. podczas rozmowy z Theresą May, gdy ważyły się losy brexitu. Pisały o tym chyba wszystkie europejskie media.

Skarpetki do sandałów? Już od starożytności

A skąd w ogóle skarpetki wzięły się na świecie? By odpowiedzieć na to pytanie, musimy cofnąć się do bardzo dalekiej przeszłości. Bo nim człowiek współczesny kupił wizję, zgodnie z którą życie bez fajnych skarpetek jest dużo mniej kolorowe, najpierw jaskiniowiec doszedł do wniosku, że życie bez jakichkolwiek skarpetek jest po prostu nieznośne.

Zdaniem ekspertów skarpetki są jednym z najstarszych elementów odzieży noszonym nieprzerwanie do dziś. W epoce kamienia łupanego stopy chroniono przed zimnem, wilgocią i otarciami za pomocą kawałków zwierzęcych skór i futer wiązanych wokół kostki.

Jedno z pierwszych świadectw noszenia skarpetek dał grecki poeta Hezjod. W VIII wieku p.n.e. opisał "piloi", skarpetki ze splątanej sierści zwierząt. Całkiem nowoczesną odmianę skarpet stworzyli starożytni Rzymianie. Sam pomysł okrywania stóp podpatrzyli u Brytyjczyków - gdy ci ich najechali. Rzymianie, wielcy innowatorzy, zamiast oplatać stopy paskami materiału, w II wieku n.e. zszyli kawałki tkanin w dopasowane do stopy "udones".

I tak się oficjalnie zaczęło noszenie skarpet do sandałów. Wcale nie wymyślili tego niemieccy ani polscy turyści.

Najstarsze zachowane skarpetki świata - liczące już co najmniej 1600 lat - to jednak dzieło Egipcjan. Czerwonopomarańczową parę wydobyto na terenie starożytnego miasta Oksyrynchos w środkowym Egipcie. Skarpetki pochodzą z okresu między 250 a 420 r. n.e., wykonano je z jednej nitki techniką naalbindingu (prekursora dzisiejszego robienia na drutach i szydełkowania) i mają rozdwojone palce. Stąd możemy wywnioskować, że również Egipcjanie nosili skarpetki do japonek. I była to ważna część garderoby: kilka par znaleziono w grobowcu Tutanchamona.

Zarówno historyczną parę egipskich skarpet, jak i najstarsze zachowane japonki świata można obejrzeć w londyńskich muzeach. Egipskie skarpetki znajdziecie w Muzeum Wiktorii i Alberta, a japonki oraz inne, bardzo stare skarpetki dziecięce - w British Museum.

Faceci w rajtuzach

Jeśli widzieliście film Mela Brooksa "Robin Hood. Faceci w rajtuzach", to już wiecie, jak mniej więcej prezentowała się najmodniejsza i najbogatsza część ludności średniowiecznej Europy. Skarpetki miały wówczas formę gładkich pończoch podtrzymywanych przez podwiązki i nosili je zamożni mężczyźni. W kolejnych wiekach pończochy zaczęły sięgać aż do talii - wyewoluowały w rajstopy. W XV wieku były bardzo jaskrawe, miały wzorki i stanowiły szalenie modny - i luksusowy - element stroju.

W tym samym czasie wieśniacy nosili robione na drutach skarpety z wełny. Były tańsze i solidniejsze, a ich posiadanie mogło przesądzić o życiu i śmierci chłopa - zapobiegały odmrożeniom, ranom i gangrenom. Ponieważ najszybciej zużywała się pięta, wyrabiano ją na końcu i wymieniano, gdy cerowanie nie wystarczało.

Ponieważ w wełnianej skarpetce najszybciej zużywała się pięta, wyrabiano ją na końcu i wymieniano w razie konieczności / Fot. Shutterstock.com

Wszystkie skarpetki - i jedwabne, i wełniane - aż do XVI wieku robiono ręcznie. Przełom nastąpił w 1589 roku: angielski pastor William Lee z Calverton zbudował pierwszą maszynę dziewiarską . Podobno dla kobiety, o której względy zabiegał, a która była zbyt zajęta robieniem na drutach, by zwrócić na niego uwagę. (Inna wersja historii mówi, że jego żona była bardzo powolną tkaczką). Dzięki skomplikowanemu wynalazkowi pastora w czasie potrzebnym na wykonanie jednej pary skarpet można było uzyskać ich aż sześć.

To się jednak wcale nie spodobało królowej Elżbiecie I. Para czarnych jedwabnych pończoch, które otrzymała w prezencie, wydała się jej zbyt surowa. Patentu odmówiła jednak ze szczerze wyrażonej obawy, że przez tę maszynę jej poddani rzemieślnicy stracą zajęcie.

Lee przeniósł się do Francji, gdzie przy błogosławieństwie francuskiego króla Henryka IV zaczął produkować pończochy w Rouen. To hugenoci rozpropagowali jego wynalazek w Europie. Maszynowe skarpetki pastora jeszcze długo wymagały podtrzymywania wstążkami lub podwiązkami. Niewiele też potaniały.

Zmieniła to dopiero maszyna Derby Rib opatentowana w 1759 roku przez Jedediaha Strutta. Pozwalała produkować skarpetki z bawełny - wygodniejsze niż wełniane i tańsze niż jedwabne. Z czasem Strutt oraz wspólnicy - Samuel Need i bracia Lombe - nawiązali współpracę z Richardem Akwrightem i zbudowali w Cromford pierwszą na świecie przędzalnię bawełny napędzaną młynem wodnym projektu Akwrighta. Strutt kupił ziemię w Belper i Milford Bridge, a zbudowane przez niego domy robotnicze Derwent Valley Mills można dziś zwiedzać jako wczesne osady przemysłowe i część światowego dziedzictwa UNESCO.

Jedediah Strutt i miasto Belper w Derbyshire w Wielkiej Brytanii, w tle ulicy handlowej widoczne historyczne domy rzemieślnicze / Fot. z lewej Wikimedia Commons/domena publiczna; fot. z prawej Simon Annable/Shutterstock.com

Wbrew obawom królowej Elżbiety sprzed kilku wieków to właśnie maszynowa produkcja skarpet i pończoch dała pracę tysiącom ludzi oraz przyczyniła się do rewolucji przemysłowej.

Obcisłe, trzymające się stopy skarpety to jednak dopiero lata 20. XX wieku, gdy wynaleziono elastyczną nitkę. W 1938 roku pojawił się zaś nylon - tworzywo sztuczne, dzięki któremu powstały nie tylko nylonowe pończochy, ale też pierwsze wysokie skarpety piłkarskie.

Najpierw masa, potem etyka

Ostatnim jak na razie wielkim etapem w historii skarpet jest globalizacja. Jej oblicza najlepiej pokazuje fenomen niewielkiego Datangu. Tę chińską wieś w dystrykcie Zhuji na początku XXI wieku okrzyknięto mianem "Sock City", "Skarpetkowego Miasta". Jeszcze na początku lat 80. XX wieku Datang liczył zaledwie 1000 mieszkańców, głównie ubożejących rolników. Potem chińskie władze utworzyły tu strefę przemysłu specjalnego, a dokładniej: pończoszniczego.

Efekt? W 2001 roku przydrożna wioska zamieniła się w stutysięczne miasto i wygenerowała 1,45 miliarda dolarów amerykańskich przychodu. Do 2008 roku Datang produkował osiem MILIARDÓW par skarpet rocznie, jedną trzecią całej światowej produkcji. Czyli po parze dla każdego mieszkańca planety, a w 2011 roku - po dwie pary.

Do 2025 roku globalny rynek skarpet ma osiągnąć 24,6 miliarda dolarów amerykańskich / Fot. Shutterstock.com

Datang przetrwał kryzys światowy 2008 roku. Ale po latach tłustych przyszły chude: globalny popyt na tanie, "śmieciowe" skarpetki z Datangu stawał się coraz mniejszy. Zaczęła decydować jakość, nie ilość. Miasto stanęło więc przed koniecznością transformacji swojego modelu biznesowego. Dziś produkuje nie tylko skarpety, ale przede wszystkim zaawansowane maszyny do ich wytwarzania. Ale dawna świetność to już przeszłość.

Klienci gotowi wydać na skarpetki naprawdę duże pieniądze - nawet 100 złotych za parę - nie chcą tanich wyrobów z Chin. Pragną produktów lokalnych, etycznych i z misją.

Happy Socks część swojej produkcji ma w Chinach, ale także w Portugalii, Peru i Turcji, gdzie w niewielkiej manufakturze ojca i syna Mikael Söderlindh i Viktor Tell zamówili pierwszą, historyczną partię. Warunkiem bycia ich dostawcą jest posiadanie kilku certyfikatów i etyczna produkcja - żadnych dziecięcych pracowników, godne pensje, świadomość ekologiczna itp.

Dane Jensen i Noah Lee z Socks Club na każdym kroku podkreślają, że ich skarpetki powstają w Karolinie Południowej z czysto amerykańskiej bawełny.

Bombas, który wytwarza swoje skarpetki w Chinach, na Tajwanie, w USA i Peru, podkreśla dbałość o surowe normy produkcji i zrównoważony rozwój, a równie ważna co jakość skarpet jest misja dzielenia się - słynne "sharing is caring".

A skarpetki Irish Socksciety produkowane są w Polsce .

Obcisłe, trzymające się stopy skarpety to dopiero lata 20. XX wieku, gdy wynaleziono elastyczną nitkę / Fot. Shutterstock.com

"S" jak stopa, skarpetka i seks

Stopa to jedna z najbardziej fascynujących części naszego ciała. Jej skomplikowana architektura, którą tworzą 26 kości, 33 stawy, ponad sto mięśni i więzadeł oraz nadzwyczaj delikatna skóra, jest stworzona do radzenia sobie niemal na każdym podłożu. Kości tworzące stopy stanowią jedną czwartą ludzkiego szkieletu , pozwalają nam chodzić i stać bez przewracania się, choć ciężar naszego ciała rozkłada się tylko w trzech tworzących trójkąt punktach podeszwy.

Co ciekawe, stopa jest też jedną z najobficiej pocących się części ludzkiego ciała. Może wytwarzać ponad pół szklanki potu w ciągu doby. I to wszystko pochłania skromna skarpetka.

Gdy jest nam zimno w stopy, nie możemy spać ani... skupić się na seksie. Do takich wniosków doszli holenderscy badacze pod kierunkiem dra Gerta Holstege'a z uniwersytetu w Groningen.

Naukowcy mieli zbadać, jak zachowuje się mózg kobiet, gdy udają orgazm. A to przez przypadek doprowadziło do szalenie ciekawych obserwacji . W grupie pań uprawiających seks bez skarpetek tylko 50 proc. doświadczyło prawdziwego orgazmu, a wśród tych w skarpetkach - aż 80 proc. Okazało się, że kobiety do szczytowania potrzebują przyjemnego, bezpiecznego środowiska. Sztuczka ze skarpetkami polega na tym, że zagrzane stopy uspokajają ciało migdałowate i korę przedczołową, czyli obszary mózgu odpowiedzialne za sygnały lęku, strachu i niebezpieczeństwa.

Genialne!

Skarpetki na nogach mogą pomóc w osiągnięciu orgazmu - do takiego wniosku doszli holenderscy naukowcy / Fot. Shutterstock.com

A pozostając w temacie łóżka: czy śpicie w skarpetkach? Tu eksperci są podzieleni. Z jednej strony skarpetki lepiej niż jakiekolwiek inne okrycie regulują nocną temperaturę ciała. Z drugiej - mogą powodować przegrzanie i nie pozwalają stopom "wywietrzyć się" w nocy. Na pewno spanie w skarpetkach raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Ważne, by nie były za ciasne i nie blokowały krążenia.

Potwór z pralki

Brytyjski tabloid "Daily Mail" - pewnie z właściwą sobie przesadą - donosi , że przeciętna czteroosobowa brytyjska rodzina traci rocznie 60 skarpetek, co kosztuje ją 240 funtów. Traci nie na skutek przetarcia się na palcu czy pięcie, ale z powodu zaginięcia w niejasnych okolicznościach. O ile z liczbami można dyskutować, zjawisko znikających skarpetek zna chyba każdy. Czyżby skarpetkowy potwór istniał naprawdę?

Rozwiązanie tej wielkiej zagadki ludzkości jest zaskakująco proste. W pralkach ładowanych od przodu znajduje się gruby gumowy pierścień-uszczelka. Czasem skarpetka może zostać przez niego zassana podczas szybkiego wirowania bębna. Zwykle nie trafia jednak wcale do czeluści maszyny (lub kosmosu...), tylko... zostaje pod uszczelką. No chyba że w uszczelce zrobi się dziura, a wtedy większym problemem od zgubionej skarpetki jest możliwy wyciek wody z pralki.

Więc gdy następnym razem pralka "zje" wam ulubioną skarpetkę, zajrzyjcie pod uszczelkę. Możecie tam znaleźć też inne rzeczy, np. monety. A moneta może zrobić dziurę w uszczelce. Taka inspekcja jest więc ze wszech miar pożądana.

Zjadaczem skarpetek może okazać się też pralka ładowana od góry. Tu prewencja ogranicza się do nieprzeładowywania jej. Inaczej - adios, skarpetko!

By uniknąć strat finansowych i czasu na zastanawianie się, co się stało ze skarpetką, warto też regularnie czyścić filtr w pralce. To bardzo prosta czynność , która zajmie wam góra pięć minut.

By uniknąć strat skarpetek w pralce, nie należy jej przeładowywać. Warto też regularnie czyścić filtr / Fot. Shutterstock.com

Stopa okopowa ku przestrodze

Poszukując coraz bardziej odjazdowych skarpetek, czasem zapominamy, że od zawsze pełnią one przede wszystkim funkcje ochronne: grzeją stopy, zapobiegają ich odmrożeniom, otarciom i innym uszkodzeniom oraz odprowadzają pot. Pod tym względem są po prostu niezastąpione.

Jak bardzo, pokazuje historia drugiej wojny światowej.

Tzw. stopa okopowa - odmrożona i puchnąca w wyniku braku skarpetek i długotrwałej ekspozycji na zimno, wilgoć, brak ruchu i ucisk obuwia - podczas inwazji aliantów we Francji wykluczyła z walki więcej żołnierzy niż siły niemieckiego wroga. Stephen Ambrose w książce "Obywatele w mundurach" twierdzi, że podczas zimowych miesięcy przełomu lat 1944-1945 z powodu stopy okopowej trzeba było wycofać z frontu prawie 45 tys. żołnierzy.

Stopa okopowa może przydarzyć się nie tylko na wojnie. Niekiedy wystarczy nadmierna potliwość stóp i 10 godzin spędzonych w mokrych i za ciasnych butach, by zaczął się proces chorobowy, który w skrajnych przypadkach może doprowadzić do amputacji. Zapobieganie polega na utrzymywaniu stóp w cieple, suchości i czystości. Czyli częstej zmianie skarpetek.

Piszę o tym na koniec, żebyście traktowali swoje stopy poważnie. Kupujcie im nie tylko ładne, ale przede wszystkim porządne skarpetki z jak najbardziej naturalnych materiałów oraz wygodne, przewiewne obuwie. Noście nawet skarpetki do sandałów, jeśli chcecie - to zapobiega powstawaniu pęcherzy! - ale czyste i suche. Stopy, ten cudowny wynalazek natury, są tego warte.

Skarpetki to prezent idealny: niedrogi, przydatny, łatwo trafić z rozmiarem i pokazują, że zależy nam na obdarowanej osobie / Fot. Shutterstock.com

PS Jeśli chcecie rozgrzać nie tylko czyjeś stopy, ale też serce, zerknijcie na akcję dziennikarki Katarzyny Szczerbowskiej, która od kilku lat zbiera skarpetki dla pacjentów spędzających samotnie Wigilię i święta Bożego Narodzenia na całodobowych oddziałach szpitali psychiatrycznych. W tym roku skarpetki można było przynieść do 20 grudnia do kawiarni Życie jest fajne w Warszawie.

Ale nic straconego! Na pewno wśród was jest ktoś, kto bardzo ucieszyłby się z pary ciepłych skarpet, a może nie ma ich od kogo dostać. Skarpetki to wspaniały prezent: niedrogi, przydatny, łatwo trafić z rozmiarem i pokazują, że na obdarowanej osobie nam zależy.

Paulina Dudek. Dziennikarka, redaktorka, twórczyni cyklu mikroreportaży wideo "Zwykli Niezwykli" . Nagrodzona Grand Video Awards, nominowana do nagrody Grand Press. Lubi chodzić, jeździć pociągami i urządzać mieszkania.