Historia
Historia w rzeczy samej: dildo to wynalazek, który liczy sobie co najmniej 28 tysięcy lat (Fot. Shutterstock.com)
Historia w rzeczy samej: dildo to wynalazek, który liczy sobie co najmniej 28 tysięcy lat (Fot. Shutterstock.com)
Cykl "Historia w rzeczy samej" to teksty o codziennych przedmiotach, czasem okrzykniętych mianem "kultowych". Kolejnych odsłon cyklu szukajcie zawsze pod koniec miesiąca w magazynie Weekend.gazeta.pl.
Bo każda rzecz ma swoją historię, nawet... kanapka >>

Koło wymyślono ok. 3500 lat temu, klapki japonki - ok. 4000 lat temu, a papier toaletowy w rolce to zaledwie 150-letnia nowinka. W tym kontekście sztuczny członek z epoki lodowcowej zdaje się rzucać zupełnie nowe światło na to, jakie przedmioty codziennego użytku ludzkość od zarania dziejów uznawała za niezbędne.  

Ale zacznijmy po bożemu, od etymologii. Skąd w ogóle ta nazwa - "dildo" - na określenie sztucznego członka? Najpopularniejsza teoria mówi, że świat zawdzięcza ją Włochom, a dokładniej połączeniu włoskich słów diletto (wł. rozkosz) z dilatare (wł. rozszerzać). Obrazowo. Inna teoria sugeruje, że słowo "dildo" może pochodzić z XVII-wiecznej angielskiej ballady ludowej "The Maids Complaint for want of a Dil Doul", w której kobieta narzeka, że brakuje jej "Dil Doul", czyli męskiego penisa. Jeszcze inna, że to nawiązanie do kołka o fallicznym kształcie, który w żeglarstwie służy do blokowania wiosła. Można i tak.

Dildo to nazwa uniwersalna, zrozumiała na całym świecie, ale zdarzają się też lokalne wariacje. Swoje słowo na określenie sztucznego członka mają Rosjanie - "falloimitator" (wszystko jasne), i Hiszpanie - "consolador", czyli "pocieszyciel".  

Stanowisko z zabawkami erotycznymi w sklepie Muzeum Erotyki Punkt G w Moskwie: różne rodzaje wibratorów i 'falloimitatorów' / Fot. Pavel L Photo and Video/Shutterstock.com

Penis twardy jak skała nabiera nowego znaczenia 

Najstarszego kamiennego pocieszyciela odkryli w 2005 roku Niemcy, w jaskini Hohle Fels w pobliżu Ulm, w Badenii-Wirtembergii. Przedmiot był w 14 kawałkach, niepozostawiających jednak wątpliwości, co wyjdzie po złożeniu tych puzzli. A wyszedł długi na 20 centymetrów i liczący trzy centymetry w obwodzie, idealnie wypolerowany kamienny fallus. Wiek znaleziska oszacowano na - bagatela - 28 tysięcy lat.  

I choć to odkrycie archeologiczne ma już (sic!) lat 15, naukowcy wciąż zastanawiają się, jakie było faktyczne przeznaczenie przedmiotu. Zdaniem profesora Nicholasa Conrada z Uniwersytetu w Tübingen możliwe, że był to tzw. krzemień uderzający, twardy jak skała, bo służący do formowania innych kamiennych narzędzi (o czym mają świadczyć widoczne na kamiennym fallusie ślady uderzeń).

Z drugiej strony, jak dywagował profesor Conrad, niezwykłe dopracowanie jaskiniowego znaleziska może świadczyć o tym, że faktycznie służył raczej cielesnym uciechom niż łupaniu kamieni. 

Fallus z Hohle Fels zjeździł sporo światowych wystaw, bo jest jak dotąd najstarszym zachowanym dildo. Ale nie jedynym o długiej i bogatej historii. Inny przykład archeolodzy znaleźli chociażby w paryskim... klasztorze . XVIII-wieczne wyrzeźbione w kości słoniowej dildo, z pompką do symulacji wytrysku (!), zapakowane w gustowną płócienną torebkę, w fotelu Ludwika XV ukryła prawdopodobnie jakaś arystokratka. W tym przypadku zastosowanie nie pozostawia wątpliwości. 

Marmurowe dilda / Fot. Shutterstock.com

"Zdobyliśmy je! Dla Irlandii!" 

Niezwykła batalia o inne historyczne dildo rozegrała się w 2019 roku. Wtedy to Shawna Scott, irlandzka właścicielka internetowego sex shopu, w parę chwil nakłoniła Irlandczyków do wpłacania na jej konto na PayPal pieniędzy na wykupienie 130-letniego fallusa z kości słoniowej. Imponujący przedmiot, zapakowany w szkarłatne pudełko z szybką, znajdował się w rękach amerykańskiego prywatnego kolekcjonera, który w 2017 roku kupił je od irlandzkiego domu aukcyjnego Matthews Fine Art Auction Rooms za 2900 funtów.  

Dwa lata później ów kolekcjoner sam skontaktował się ze Scott, informując ją, że dildo ponownie trafi na aukcję. Scott, która, jak sama przyznała, miała na punkcie tego dilda obsesję, bo nie mogła odżałować faktu, że znalazło się poza granicami jej kraju, niestety, nie było stać na zakup. Napisała więc na Twitterze: "Potrzebuję pomocy. Kto pomoże mi uratować to dildo?". Prośba o darowizny opatrzona była obietnicą, że kobieta zamierza oddać XIX-wieczny eksponat do muzeum, a jeśli nie uda jej się go odkupić, odda wszystkim pieniądze. Aukcja miała się odbyć dosłownie za kilka godzin, więc Shawna relacjonowała całą operację narodowej zrzutki na Twitterze. 

Około godz. 20 napisała, a właściwie wykrzyczała na swoim twitterowym koncie : "Zdobyliśmy dildo dla Irlandii!". W rozmowie z HuffPost tak opisywała swoją radość i wdzięczność: "To był naprawdę ogromny wysiłek zbiorowy ludzi z całej Irlandii, aby ocalić ważny fragment irlandzkiej historii seksualnej i nie mogę uwierzyć, że mogę być tego częścią".  

Scott przywróciła swojemu krajowi przedmiot o historii nietuzinkowej i całkiem prywatnej. Pierwotnym właścicielem dilda był bogaty Irlandczyk walczący w Chinach w 1899 roku podczas powstania bokserów - ludowego buntu, zainspirowanego przez stowarzyszenie Yihequan (tzw. bokserzy). Dildo z kości słoniowej (to słonia Irlandczyk upolował w Indiach) kazał wyrzeźbić i wysłał żonie, czekającej na niego w ojczyźnie. Damien Matthews, właściciel domu aukcyjnego, które dildo wystawiło na sprzedaż po raz pierwszy, mówił na łamach "The Times" , że prawdopodobnie pierwszy właściciel nie był pewny, czy wróci do domu, dildo przesłał więc żonie w dowód miłości, oddania i pożądania. "Przez 25 lat nie spotkałem się z tak pięknie romantycznym gestem", dodał Matthews.  

Skórzane dildo z gdańskiej latryny 

Z jaskini, z fotela - czemu nie. A co powiecie na dildo z latryny, w dodatku gdańskiej? Tak, można w gdańskim Muzeum Archeologicznym oglądać fallusa, jakiego podobno nie ma nigdzie indziej na świecie . Luksusowy woreczek o fallicznym kształcie, z wyprofilowanymi jądrami, uszyto z jednego kawałka skóry. Tylko na żołędzi, dla poprawy wrażeń zmysłowych, użyto aksamitu, a całość wypełniono zwierzęcym włosiem. XVIII-wieczny przedmiot odkryli archeolodzy w podwórkowej latrynie podczas wykopalisk przy ul. Podwale Przedmiejskie w Gdańsku. Dlaczego  dildo leżało w latrynie? Nie wiadomo, tak samo jak nie wiadomo, kto był jego właścicielem - czy któraś z bogatych gdańskich mieszczek, czy może jakiś szermierz z pobliskiej szkoły fechtunku, a może prostytutka z sąsiedniej, słynącej z uciech, ulicy Zbytki (nazwa nieprzypadkowa).  

Muzeum Archeologiczne w Gdańsku

W każdym razie raczej nie było to jedyne dildo w swawolnym mieście Gdańsku. Ani w innych częściach Europy. Jak przy okazji prezentacji przedmiotu mówiła kurator Anna Jędrzejczak-Skutnik, zabawki erotyczne często można znaleźć w ikonografii z XVII-XVIII wieku. Zachowała się np. rycina z francuskiego podręcznika seksualnego dla kobiet, pokazująca sklep z dildami. Uwieczniono na niej panie, które - dosłownie - przebierają w bogatym asortymencie. Na ladzie leżą dilda bardzo podobne do tego z gdańskiej latryny.  

Muzeum Archeologiczne w Gdańsku

Historycy nie mają wątpliwości: tzw. zabawki erotyczne towarzyszyły człowiekowi od zarania dziejów. "Niektóre z nich miały znaczenie symboliczne, magiczne, inne zaś były używane praktycznie, do zaspokajania potrzeb seksualnych. Na przestrzeni wieków pojawiały się dilda wykonane z różnych materiałów, np. z kamienia, kości albo szkła. Pierwsza pisemna wzmianka o sztucznych penisach ze skóry pochodzi ze starożytnej Grecji. Miasto Milet było nie tylko ośrodkiem kultury i gospodarki greckiej, ale też popularnym miejscem wyrobu i sprzedaży sztucznych fallusów. Grecy używali ich dla uciechy i nazywali olisbos . Przedmioty te były wykonane z kamienia, drewna i wygarbowanej skóry", informowało gdańskie Muzeum Archeologiczne.

Część współczesnych badaczy chce widzieć w prehistorycznych dildach coś innego niż narzędzie sprawiania sobie rozkoszy. Za przedmioty rytualne, do przeprowadzania ceremonii defloracji, uznawane są zwłaszcza dilda z terenu Eurazji wyprodukowane w epoce lodowcowej (40 000-10 000 p.n.e.) i czasach rzymskich. Ale zdaniem brytyjskiego archeologa Timothy'ego Taylora, autora książki "The Prehistory of Sex: Four Million Years of Human Sexual Culture", "unikanie najbardziej oczywistej i prostej interpretacji przedmiotów o niewątpliwie fallicznym kształcie jest po prostu nieszczere".  

Sztuczne penisy z drewna / Fot. Shutterstock.com

Najlepsze od szewca 

Robiono je z kamienia, smoły, drewna, kości słoniowej, wapienia, nawet zębów. Szyto ze skóry, jedwabiu, wypychano włosiem, bawełną, wełną. Używano też roślin o fallicznym kształcie , np. cantoine groin (co można przetłumaczyć jako "kantońskie krocze" albo "kantońska pachwina"), która po wymoczeniu w gorącej wodzie powiększała się i twardniała. Słowem - starożytne panie (głównie, ale panowie również, aczkolwiek tu obowiązywały zasady, np. w Grecji kobiety nie mogły penetrować mężczyzn) robiły sobie dobrze tym, co było pod ręką. I nikt się temu nie dziwił.

Dilda są uwiecznione na greckich wazach i w literaturze. W "Lizystracie", sztuce napisanej przez Arystofanesa ok. 411 roku p.n.e., starożytne Greczynki urządzają strajk seksualny: odstawiają swoich mężów od łoża, póki ci nie zawrą pokoju w wojnie peloponeskiej. Żeby same zbytnio nie ucierpiały podczas abstynencji, mają dilda.  

Wizerunki sztucznych członków pojawiają się już na antycznych wazach greckich / Fot. Sailko/ Wikimedia Commons, na bazie licencji CC BY 3.0

Z kolei w komedii Herondasa z Kos dwie przyjaciółki, Metro i Korrioto, nie owijając w bawełnę, wymieniają się informacjami, gdzie w okolicy można dostać dobre dildo. Piękne, skórzane, w ogniście czerwonym kolorze, wykonuje szewc z Jonii (dzisiejszego wybrzeża Turcji). Na greckim rynku są jeszcze dilda drewniane, powleczone skórą i smarowane oliwą z oliwek oraz szklane, wypełnione ciepłym mlekiem. Greczynki o ograniczonym budżecie używają natomiast chlebowych paluszków .  

Doniesień o antycznych fallusach dostarcza też starożytny Egipt, niezawodny w kwestii pierwszych wynalazków wszelkiego autoramentu. Na wyobraźnię szczególnie działają historie o tym, jak wymyślnych sztucznych członków miała rzekomo używać Kleopatra: marmurowych, skórzanych woreczków wypełnionych oślim mlekiem, a wreszcie pustej tykwy z uwięzionym wewnątrz rojem pszczół, które rozwścieczone miały wywoływać wibracje i stanowić prototyp wibratora.  

Tak przynajmniej twierdzi Hallie Lieberman, amerykańska pisarka oraz historyczka seksu i płci, autorka rozprawy doktorskiej wydanej pod tytułem "Buzz. A stimulating history of the sex toy", w której prześledziła historię zabawek erotycznych. W "Buzz..." Lieberman podaje kolejne dowody na to, że historia sex toys to właściwie historia ludzkości: sztuczne penisy były codziennością nie tylko dla starożytnych Egipcjan, Greków czy Rzymian, pojawiają się też w "Kamasutrze" oraz jej japońskim odpowiedniku zwanym shunga . Znajdowano je nawet w grobach - lakierowane drewniane fallusy o chropowatej powierzchni były pośmiertnym wyposażeniem Chinek.

Zbyt obsceniczne 

Dla starożytnych seks - z użyciem zabawek czy bez - nie był niczym dziwnym, wstydliwym ani sprośnym.

Starożytny fresk przedstawiający rzymskiego boga Priapusa z Pompei, zniszczony przez erupcję Wezuwiusza w 79 r. p.n.e. / Fot. BlackMac/Shutterstock.com

Dopiero chrześcijaństwo i średniowiecze powiązały go z poczuciem winy, obowiązkowym w przypadku kobiet. Jedną z najbardziej obscenicznych czynności stała się masturbacja. To rozpoczęło całe wieki krucjat przeciwko kobiecej przyjemności, a więc i narzędziom ją niosącym.

Ale kobiety w średniowieczu nie przestały używać zabawek erotycznych. Historyczny i precedensowy był proces, który odbył się w 1477 roku w niemieckim mieście Spira: Katherina Hetzeldorfer została w nim oskarżona o - uwaga - uprawianie seksu z kilkoma kobietami przy użyciu dilda i strap-onu, czyli sztucznego penisa przymocowanego do pasa, w przebraniu mężczyzny. Ktoś ją zadenuncjował, gdy zwierzyła się, że żyje z inną kobietą jak mąż z żoną. Przypłaciła to życiem, utopiono ją w Renie. Był to pierwszy w historii udokumentowany przypadek kobiety, którą poddano egzekucji po oskarżeniu o "zbrodnię przeciwko naturze" - cross-dressing (noszenie odzieży i akcesoriów kojarzonych z inną płcią) - jak byśmy dziś powiedzieli - i homoseksualizm.

Lata mijały, a dilda tkwiły w podziemiu. Zwłaszcza że w XVII wieku zaczęły się dodatkowo kojarzyć z psychiczną kastracją mężczyzn. Thomas Nash w balladzie "The Merrie Ballad of Nash, His Dildo" opisał mrożącą krew w (męskich) żyłach opowieść o mężczyźnie, którego ukochana stała się prostytutką. Bohater postanowił ją odwiedzić, a że z ekscytacji miał przedwczesny wytrysk, niezadowolona kobieta wyciągnęła spod łóżka dildo i zaczęła je wychwalać na oczach nieszczęśnika: że zawsze stoi sztywno i nie grozi jej zapłodnieniem.  

Sztuczne członki zostały pogrzebane na wieki. Od 1670 roku zakazano ich w Wielkiej Brytanii, a w 1722 roku sztucznych fallusów i rycin shunga zakazano też w Japonii. W Azji miały się nadal świetnie, ale już na czarnym rynku.  

Aż do dnia, w którym powiązano ze sobą kobiecą histerię oraz wibrator. Już Platon pisał o "wędrującej macicy", która miała krążyć po ciele kobiet niespokojnie i powodować wspomnianą histerię i dalsze problemy: od apetytu seksualnego, przez bezsenność, po migreny. Zaczęto ją leczyć masowaniem miednicy, ale lekarzy tak bolały ręce, że musieli wymyślić coś, co ich odciąży. 

Zdjęcie obrazu André Brouilleta: Lekcja kliniczna w Salp?tri?re w Paryżu (1887) / Fot. domena publiczna Wikimedia Commons

Pierwszy wibrator został opatentowany w 1880 roku. Jego historia to już materiał na osobną opowieść. Dość powiedzieć, że w epoce wiktoriańskiej "lecznicze" wibratory były stosowane przez kobiety powszechnie - bo sprzedawano je jako sprzęt gospodarstwa domowego. 

A dziś? Nawet jeśli nadal je kupujemy, to się tym nie chwalimy. W XXI wieku, epoce viagry i coraz bardziej zaawansowanych seksrobotów, tak stary wynalazek jak dildo to w debacie publicznej wciąż raczej temat dla odważnych feministek. Dla większości - wstydliwy. Nie wypada. I w ogóle po co to komu, skoro można mieć prawdziwego faceta? No, chyba że nie można, wtedy dildo, traktowane wyłącznie jako smutna atrapa penisa.  

W tym kontekście, jak przekonuje Lieberman, historia zabawek erotycznych jest opowieścią o regresie, nie postępie. Jeszcze w późnych latach XIX wieku i na początku wieku XX "The New York Times" pełen był reklam wibratorów . To nic, że sprzedawano je jako narzędzia do masażu czy leczenia niestrawności i można je było kupić dosłownie wszędzie, tylko nie w sex shopie. Do sex shopów dilda i wibratory trafiły, gdy zaczęły wchodzić w życie kolejne ustawy o przedmiotach obscenicznych, w których to prawnych obostrzeniach przodowali przede wszystkim Amerykanie. 

Jeszcze na początku XX wieku w USA wibratory były reklamowane w gazetach i sprzedawane jako sprzęt AGD. Również dzisiaj zabawki erotyczne często wyglądają jak kuchenne akcesoria / Fot. Shutterstock

Dziś w codziennych gazetach na pewno nie brak seksu i seksualizacji, ale czy wyobrażamy sobie obok reklamę dildo? No nie. Mimo że rynek zabawek erotycznych rośnie w tempie lawinowym: w 2015 roku wart był 15 miliardów dolarów rocznie, dziś ponad 30 miliardów dolarów, a do 2026 roku ma przekroczyć 50 miliardów dolarów . W Japonii sprzedaje się wibratory i dilda w kształcie Hello Kitty, co pozwala zaklasyfikować je jako zabawki. A nawet wtedy są nieco sensacyjne. Dildo to wciąż nie jest coś, o czym rozmawiamy przy śniadaniu. A na pewno nie tak bezpośrednio, jak Metro i Korrioto z antycznej opowiastki Herondasa. 

*** 

Na koniec: zagadka. Jak duże jest dildo?  

Odpowiedź: liczy 1200 mieszkańców. Tak bowiem nazywa się miasteczko założone w XVII wieku na nadmorskim wybrzeżu Kanady.  

Miasteczko Dildo na wybrzeżu Kanady / Fot. Shutterstock

Paulina Dudek. Dziennikarka, redaktorka, twórczyni cyklu mikroreportaży wideo "Zwykli Niezwykli" . Nagrodzona Grand Video Awards, nominowana do nagrody Grand Press. Lubi chodzić, jeździć pociągami i urządzać mieszkania.