Historia
Japonki (Fot. pixabay.com)
Japonki (Fot. pixabay.com)
Cykl "Historia w rzeczy samej" to teksty o codziennych przedmiotach, czasem okrzykniętych mianem "kultowych". Kolejnych tekstów szukajcie zawsze pod koniec miesiąca w magazynie Weekend.gazeta.pl.
Zaczęliśmy nasz cykl opowieścią o papierze toaletowym - przeczytacie ją TUTAJ >>>

Ale ten, kto chadzał w japonkach, z których jedna spoczywa dziś w British Museum, wcale nie miał na stopach obuwniczej nowinki. Buty takie, jak znane nam dziś japonki, były popularne już ok. 4000 roku p.n.e. To czyni z nich wynalazek starszy niż... koło, według różnych źródeł datowane na ok. 3500 rok p.n.e. I jedne z najstarszych - jeśli nie najstarsze - obuwie wymyślone przez człowieka. 

Złote japonki Tutanchamona 

Prawdopodobnie po raz pierwszy but, w którym podeszwa trzyma się tylko na dwóch cienkich paskach, wykonano w starożytnym Egipcie. Jedna z teorii mówi, że kolebką japonek były Teby. Sir John Gardner Wilkinson, ojciec brytyjskiej egiptologii, w książce "Manners and Customs of the Ancient Egyptians" (1837) umieszcza kopię hieroglifu pozostawionego przez - najprawdopodobniej - wytwórców tebańskich klapek.  

Płaskorzeźba przedstawiająca starożytne japonki, umieszczona na ścianie Świątyni w Kom Ombo w Egipcie / Fot. Alvaro Lovazzano/Shutterstock

Na freskach z krypt w Dolinie Królów widać już w każdym razie buty z trawy i papirusu - uplecione na wzór kosza - na stopach faraonów. Japonki w starożytnym Egipcie były synonimem luksusu - oprócz władców nosili je bogacze, a kapłani używali ich w ceremoniach religijnych. Mówi się, że reszta chodziło boso, choć najnowsze badania archeologiczne to podważają. Zdaniem archeologów starożytni nad Nilem kochali piękne obuwie, a japonki to był dopiero początek bogactwa ich obuwniczego świata. 

Nadzwyczajną parę japonek archeolodzy znaleźli w grobowcu króla Tutanchamona - jego pośmiertne klapki były intarsjowane kawałkami złota, kory brzozowej, kości i być może szkła. Jak powiedziała Salima Ikram, egiptolog i profesor z Uniwersytetu Amerykańskiego w Kairze (AUC): "Dzisiaj tego rodzaju sandały haute couture można zobaczyć w luksusowych domach towarowych. Jednak starożytne rzemiosło nadal nie ma sobie równych". 

Pasek - to zależy 

Ale stuprocentowej pewności co do historycznego rodowodu japonek nie ma, z Egiptu pochodzi tylko najstarsza dokumentacja. Wydaje się, że własną odmianę prostego, przewiewnego buta miała większość starożytnych kultur żyjących w ciepłym klimacie: a więc nie tylko Egipcjanie, ale i Grecy, Rzymianie, Babilończycy, Indusi... Reszta to niuanse: w starożytnej Grecji pasek japonek przebiegał między pierwszym a drugim palcem, w Rzymie między drugim a trzecim, w Babilonie między trzecim a czwartym. 

Para starożytnych, skórzanych egipskich japonek z okresu Nowego Państwa, czyli między 1550 a 1307 r p.n.e. / Fot. domena publiczna, Walters Art Museum

Wiadomo natomiast, że japonki, jakie znamy dzisiaj, mają swoje korzenie w Japonii, gdzie o ich wszechobecności przesądził nie tylko gorący i wilgotny klimat, ale również norma kulturowa. Zgodnie z nią przed każdym wejściem do pomieszczenia należy zdjąć obuwie i zostawić je na progu - wygoda i szybkość zdejmowania i zakładania butów była więc kluczowa.  

Podczas gdy w Egipcie jako budulec klapek wykorzystywano głównie papirus i liście palmy, w Japonii były to najczęściej słoma ryżowa, tkaniny, drewno, skóra, a potem guma i materiały syntetyczne. Japonki od wieków występowały tu w kilku odmianach - ze względów praktycznych i klasowych. Były więc klapki: tageta - dla pracowników (niewyprofilowane, bardziej jak deska z paskami), takaba geta - na złą pogodę (podobne do tageta , ale na podwyższeniu z dwóch małych poprzecznych deseczek), pokkuri geta - dla dzieci (na wysokiej, mocno ściętej z przodu koturnie), a wreszcie zori - japonki codzienne. Wypisz wymaluj to, co dziś widzimy na plażach całego świata.

W Japonii nie można wejść do pomieszczenia w butach, dlatego tradycyjne japonki - gata i zori - są obuwiem powszechnym na co dzień i od święta / Fot. TOMO/Shutterstock.com

No prawie. Pasek w zori i geta - hanao - zawsze znajduje się między dużym palcem stopy i palcem sąsiadującym. Znamy to, ale może nie każdy wie, że według Japończyków to punkt nieprzypadkowy. Według zasad akupresury uciskanie stopy w tym miejscu ma korzystny wpływ na zdrowie. Różnicą jest natomiast miejsce mocowania paska do podeszwy. W Japonii znajduje się ono zawsze na środku - przez co część stopy wystaje poza but - a nie bliżej dużego palca, jak w klapkach, które nosimy np. w Europie.

Dla nas japonki to obuwie letnie i plażowe. W Japonii tradycyjne odmiany zori i geta są, nawet dziś, przede wszystkim obuwiem formalnym - noszonym przez kobiety na ślubach, pogrzebach i festiwalach, często w komplecie ze specjalnymi skarpetkami tabi . Niebotyczne koturny chronią kosztowne kimona przed zabrudzeniem i wymagają... nie lada sprawności.

Tradycyjne drewniane sandały okobo. Wysoki koturn chroni kimono przed zabrudzeniem / Fot. Ben Jeayes/Shutterstock.com

Pamiątki z wojny 

No dobrze, ale kiedy, jak i dlaczego zori wyszły poza Azję? Nim wybuchła druga wojna światowa, ekspansywna Japonia była pierwszą przemysłową potęgą Azji Południowo-Wschodniej. Jednym z dóbr naturalnych, jakie zagrabiła w regionie, był kauczuk, z którego wytwarzano gumę. Przegrana Japonii w drugiej wojnie światowej doprowadziła do załamania gospodarki kraju i okupacji wojsk amerykańskich. Z gospodarką w strzępach i dużą ilością kauczuku pod ręką Japończycy zaczęli produkować tanie przedmioty, w tym gumowe zori .

Te z kolei chętnie przywozili swoim żonom i dzieciom amerykańscy żołnierze, wracający z okupowanej Japonii i późniejszej wojny koreańskiej (1950-53). Prezent zachwycił Amerykanki. Zaczęły nazywać je "stringami" (skąpa bielizna przejęła tę nazwę dopiero w latach 80. XX wieku) i zabierać na basen i plaże.  

Dopiero w latach 60. XX wieku, gdy japonki stały się znakiem rozpoznawczym kalifornijskich surferów, ci zaczęli je nazywać "flip-flops" - od "plaszczącego" dźwięku, jaki wydaje but, gdy podczas chodzenia uderza w gołą piętę. Do dziś japonki w USA to właśnie "flip-flops". 

W latach 60. XX wieku japonki stały się znakiem rozpoznawczym kalifornijskich surferów. Nazwali je flip-flops, od dźwięku, który wydaje klapiący but / Fot. Annette Shaff/Shutterstock.com

Zori po brazylijsku

Zupełnie nowy rozdział w historii japonek przyniósł rok 1962. Wtedy na rynku pojawiła się para klapek o nazwie Havaianas, oznaczającej po portugalsku "Hawajki". Wypuściła je firma Alpargatas, założona jeszcze w 1883 roku przez dwóch imigrantów z Argentyny: Szkota Roberta Frasera i Baska Juana Echegaraya. W 1907 roku przenieśli spółkę do Sao Paulo w Brazylii, a kilkadziesiąt lat później Havaianas stała się jednym z największych brandów w Ameryce Łacińskiej. 

Wystarczył rok od startu produkcji, by proste i tanie klapki Havaianas znalazły się na niemalże wszystkich stopach przedstawicieli brazylijskiej klasy robotniczej. Sprzedaż była obwoźna - parami klapek handlowano wprost z vanów. Gumowe klapki, wzorowane niemal jota w jotę na japońskich zori , z podeszwami przypominającymi nawet wzorek japońskich klapek ze słomy, stały się obowiązkowym obuwiem pokojówek i pracowników budowlanych.

W 1966 roku klapki Havaianas zostały opatentowane - ich znakiem rozpoznawczym stała się podeszwa z dwoma kolorowymi paskami. Z początku klapki sprzedawano tylko w dwóch kolorach: białym i granatowym. Aż do 1969 roku, gdy jedna partia przez błąd w hali produkcyjnej wyszła... zielona. Zielone japonki okazały się hitem, a firma wypuściła kolejne warianty: brązowe, żółte i czarne. Dopiero we wczesnych latach 70. w kalifornijskim garażu w Laguna Beach powstały tęczowe Havaianas - uważane za nie do zdarcia i do dziś produkowane jako model kultowy.  

Havaianas, czyli hawajki to obecnie najsłynniejsze japonki świata / Fot. pittyh6/Shutterstock.com

Problemem firmy był zalew taniej konkurencji, więc oryginalne japonki Havaianas reklamowano jako nietracące kształtu, bezzapachowe i o wytrzymałych, nierozciągających się paskach. Na jednej z reklam z 1973 roku gangster w kapeluszu wskazuje pistoletem na oryginalny klapek Havaianas. Podpis głosi: "To jest wskazówka". 

Ale Alpargatas przez długi czas po prostu produkowała tanie, gumowe klapki, nie dokładając do tego żadnej filozofii. Nikt nie myślał o strategii czy identyfikacji marki albo reakcjach klientów. Nie było takiej potrzeby - w latach 80. XX wieku firma kontrolowała 90 procent rynku obuwia w Brazylii, sprzedawała 100 milionów par klapek Havaianas rocznie, a walczący z inflacją brazylijski rząd umieścił je nawet na liście artykułów podstawowych - obok ryżu i czerwonej fasoli. 

Świat u stóp 

Sytuacja gospodarcza Brazylii zaczęła się poprawiać we wczesnych latach 90. A to, paradoksalnie, pociągnęło za sobą spadek popularności japonek Havaianas. Bogacące się społeczeństwo nie chciało już nosić obuwia zarezerwowanego dla biedniejszych warstw. Tym bardziej że rynek zalały jeszcze tańsze podróbki. W 1993 roku Alpargatas sprzedawała już "tylko" 65 milionów japonek rocznie. Stało się jasne, że jeśli biznes ma przetrwać, coś trzeba zmienić. 

Firma postawiła na żywe kolory i wzory, japonki pojawiły się na wystawach sklepów obuwniczych i przyciągających wzrok ekspozycjach, zaczęto je też pakować w pudełka. Wypuszczono serię zabawnych reklam telewizyjnych, w których wyluzowani celebryci chodzą w japonkach na plażę i na zakupy. W 1995 roku zaprezentowano model z podeszwą we wzór kwiatów hibiskusa. To wszystko przyciągnęło uwagę konsumentów i sprawiło, że Havaianas zaczęły się kojarzyć z radosnym, nonszalanckim stylem życia, radością i energią Brazylijczyków, a same klapki stały się pożądanym produktem outdoorowym.  

Fot. IcyS/Shutterstock.com

W 1998 roku cały świat przeżywał Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej, a Havaianas kuły żelazo, póki gorące. Marka zaprezentowała "Havaianas Copa" - model z malutką flagą Brazylii na pasku. I choć Brazylia straciła wtedy tytuł mistrza świata w futbolu, przegrywając w finale z Francją, dla marki Havaianas ruch z miniflagą to był game-changer i najlepsza reklama. Konsumenci oszaleli na punkcie oflagowanych japonek. Klapki pod nową nazwą "Havaianas Brasil" do dziś są jednym ze światowych bestsellerów marki. 

Chyba najlepszym posunięciem w całej strategii marki Havaianas było wprowadzenie nowych, droższych modeli. Nadal można było kupić japonki bardzo tanie albo nieco udoskonalone, w cenie nawet osiem razy wyższej. W 2000 roku Havaianas stała się marką globalną: wkroczyła do Hiszpanii, Portugalii, Włoch, Francji, Wielkiej Brytanii, USA, w sumie 60 krajów. Brazylijskie klapki z japońskim rodowodem zaczęto sprzedawać też... w Japonii. Historia zatoczyła koło.  

Rzeźba przedstawiająca słynne japonki wykonana na plaży Tamarama w Sydney w 2016 roku / Fot. katacarix/Shutterstock.com

W 2000 roku - roku nowego millennium, czy jak kto woli: niedoszłego końca świata - Havaianas wypuściła japonki świecące w ciemności. W 2003 roku klapki trafiły do zawsze wzbudzających ogromną ciekawość zestawów prezentowych zdobywców Oscara. Od początku XXI wieku Havaianas wspiera też organizacje ekologiczne - przekazuje im część dochodu ze sprzedaży klapek, w ofercie są też japonki z materiału z recyklingu. Ogromne ilości tanich plastikowych klapek lądujących w oceanach i na wysypiskach śmieci stały się dla środowiska katastrofą. 

Wolontariuszka sprząta plażę na Bali / Fot. Justyna Sobesta/Shutterstock.com

Dziś Havaianas sprzedaje ponad 100 modeli japonek w 60 000 (!) kolorów. Rocznie - ponad 200 milionów par klapek. Buty nadal powstają w Brazylii (gdy firma przeniosła produkcję, sprzedaż od razu spadła). Na całym świecie istnieją sklepy, które oferują wyłącznie klapki Havaianas, a do tego sygnowane marką ubrania, okulary przeciwsłoneczne, ręczniki i espadryle.  

Kilka lat temu firma J&F Investments, były już właściciel Alpargatas S.A., produkującej klapki Havaianas, stała się głównym bohaterem wielkiej afery korupcyjnej. Klapkom to jednak nie zaszkodziło. Od lipca 2017 roku Alpargatas jest własnością trzech brazylijskich banków. Szacuje się, że do 2025 roku wartość sprzedaży niepozornych japonek ich produkcji wzrośnie z dzisiejszych 18 miliardów dolarów do 24 miliardów dolarów. 

Kontrowersje wokół klapka 

W ciągu około 50 lat japonki stały się uniwersalnym, uwielbianym przez cały świat obuwiem. Ale to nie znaczy, że nie ma wokół nich kontrowersji. Nie tylko przyczyniają się do katastrofy ekologicznej, ale też często są powodem katastrofy towarzyskiej, bo odkryte palce czasem po prostu nie przystoją, choć wiele osób uważa inaczej. 15 lat temu skandal wywołała drużyna lacrosse z amerykańskiego Uniwersytetu Northwestern, której członkowie w japonkach przybyli do Białego Domu. Ale już kilka lat później, w 2011 roku, amerykański "New York Post" donosił , że świat - po raz pierwszy w historii - zobaczył odkryte stopy urzędującego prezydenta USA. Było to podczas wakacji Obamy na Hawajach i wtedy co prawda prezydent miał na nogach klapki, ale potem wielokrotnie pokazywał się w japonkach. Między innymi w 2017 roku, gdy wraz z żoną Michelle przybył na urlop na Wyspy Dziewicze do posiadłości Richarda Bransona.  

Jest jeszcze kwestia zdrowotna - popularność japonek to przyczyna wielu schorzeń i wielkie obciążenie dla służby zdrowia na całym świecie. Przed ciągłym noszeniem japonek od lat przestrzegają fizjoterapeuci i podolodzy (specjaliści od schorzeń stóp i paznokci). Bo choć japonki sprawiają wrażenie najwygodniejszych butów świata, noszenie ich przez dłuższy czas zmienia sposób chodzenia - nacisk wywierany jest na zewnętrzną część stopy zamiast na piętę. A to powoduje przewlekłe bóle pleców, choroby stawów itp. Tylko w Wielkiej Brytanii co roku słabość do japonek sprowadza do lekarzy pierwszego kontaktu ponad 200 tysięcy cierpiących pacjentów . Do tego dochodzą hospitalizacje w wyniku wypadków, którym uległy osoby, które w japonkach np. potknęły się i przewróciły na prostej drodze. 

Japonki. Niezdrowe dla stóp i kręgosłupa, ale i tak je kochamy / Fot. Shutterstock

W starożytnym Egipcie japonki były wyznacznikiem pozycji społecznej, często stanowiły ważny element ceremonii religijnych. My dziś wkładamy je głównie na plażę, a jak się zepsują, kupujemy nowe. Dużo się zmieniło, ale jedno się nie zmienia: sześć tysięcy lat później nadal lubimy je nosić. Nawet jeśli nie powinniśmy. 

Korzystałam z artykułów opublikowanych m.in. na blogu Bibliotek Sheridan Uniwersytetu Johna Hopkinsa w Baltimore, w internetowym magazynie The Independent i BBC.com.

Paulina Dudek. Dziennikarka, redaktorka, twórczyni cyklu mikroreportaży wideo "Zwykli Niezwykli" . Nagrodzona Grand Video Awards, nominowana do nagrody Grand Press. Lubi chodzić, jeździć pociągami i urządzać mieszkania.