Rodzina
Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)
Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)

23-letnia Sandra* mówi, że na pewno będzie chciała mieć dzieci, ale dopiero w nieokreślonej przyszłości. Po co? Żeby przekazać komuś swoją miłość, dbać o niego i patrzeć, jak się rozwija. Dzisiaj jednak jeszcze dzieci nie planuje. 

– Chcę najpierw zbudować sobie życie, które pozwoli mi na zapewnienie im wszystkiego, co najlepsze – mówi. – To wiąże się z dobrą sytuacją materialną, którą wcale nie jest łatwo osiągnąć.  

Ważne dla Sandry jest znalezienie odpowiedniego partnera, który będzie dobrym wzorem dla dzieci, stworzy z nią wspierający dom, a ich wizje co do przyszłości będą się pokrywały. I zdecydowanie nie uważa tego za łatwe zadanie. Ma małe lęki o to, czy dziecko będzie zdrowe, czy będzie się dobrze rozwijać. Samo zajście w ciążę w Polsce wiąże się dla niej ze strachem. 

Nie mam pewności, czy podczas ciąży otrzymam dobrą opiekę i czy żadne informacje nie zostaną przede mną ukryte w związku z obowiązującym prawem – mówi. – Kolejną sprawą jest obawa, czy sprostam roli rodzica i będę potrafiła dobrze wychowywać swoje dzieci.  

Zna tylko jedną parę, która została rodzicami w młodym wieku. 

Ekspert od demografii Mateusz Łakomy w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim na pytanie o to, co decyduje, że rodzi się pierwsze dziecko, odpowiedział: bezpieczeństwo. "Nie wiemy, co nas czeka, jak będzie wyglądało życie z dzieckiem, więc potrzebujemy do tej decyzji poczucia stabilności w trzech głównych obszarach – stwierdził. – Po pierwsze, bezpieczeństwo i stabilność w związku, czyli muszę mieć kogoś, na kogo mogę liczyć. Stała relacja jest decydująca. Po drugie, poczucie bezpieczeństwa związane z dochodem i pracą. Badania są jednoznaczne, nawet robione całkiem różnymi metodami: Polki i Polacy do decyzji o dziecku muszą mieć stabilną pracę. Oboje. I mężczyzna, i kobieta".

Klaudia i Tymon* 

Klaudia zaszła w ciążę na czwartym semestrze studiów medycznych. Pracowała wtedy dorywczo jako kelnerka na umowie-zleceniu. I nie jest to sytuacja wyjątkowa – jak wspominał Łakomy, w Polsce ponad połowa osób do 24. roku życia pracuje na umowę na czas określony. Odsetek osób tak zatrudnionych jest jednym z najwyższych w Europie. 

– Długo nie wiedziałam, że jestem w ciąży – opowiada Klaudia. – Dowiedziałam się dopiero w ósmym tygodniu. Żadne z nas nie planowało w tamtym momencie dziecka.  

– Oboje byliśmy studentami – dodaje Tymon, ojciec dziecka i narzeczony Klaudii. – O ciąży dowiedziałem się w trakcie sesji, tuż po tym, jak świętowaliśmy zdane egzaminy. Obudził mnie dopiero trzeci telefon, koło 10.00, gdy odsypiałem kaca. Nie bardzo kojarzyłem rzeczywistość, więc tylko powiedziałem "aha" i poszedłem spać dalej. Klaudia się przestraszyła, że uciekłem z mieszkania i w ogóle z kraju. 

Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)

– Mieszkaliśmy na 27 mkw., w malutkiej kawalerce. Nie miałam żadnego zabezpieczenia: ani umowy o pracę, ani pomocy ze strony rodziców, którzy oprócz mnie mają siódemkę dzieci. Żadnych znajomych, którzy byliby w podobnej sytuacji – mówi Klaudia. – Byłam też przerażona moimi studiami, czy będę w stanie je kontynuować, jak przerwa związana z porodem i połogiem na mnie wpłynie.  

W styczniu dowiedzieli się o ciąży, w marcu Klaudia rzuciła pracę, bo zaczęła popełniać błędy i mylić się przy składaniu zamówień. A w jej restauracji za każdy błąd płaciło się z własnej kieszeni. Raz na przykład nabiła na paragon dwie butelki prosecco zamiast dwóch kieliszków – goście dostali dobre zamówienie, ale restauracja nie chciała poprawiać już wydrukowanych paragonów. Wróciła z dwiema butelkami do domu. Tymon z kolei pracę musiał znaleźć – do tamtego momentu był utrzymywany przez mamę. Finansowo bardzo im wtedy pomogli znajomi. 

– Przyjaciele byli na pewno bardziej pozytywnie nastawieni do tej całej sytuacji niż ja – śmieje się Klaudia.  

– Wszyscy zadawali mniej więcej te same pytania: jak się z tym czujemy, z tak wielką zmianą w życiu – dodaje Tymon. – I otrzymaliśmy od nich naprawdę dużo wsparcia, zarówno mentalnego, jak i finansowego. Były takie momenty, że gdyby nie wkład naszych znajomych, to bilans konta zdecydowanie zszedłby poniżej zera.  

– Zorganizowali dla nas baby shower, na którym dostaliśmy mnóstwo prezentów. Połowę rzeczy, które powinniśmy kupić dla dziecka – od łóżeczka, przez laktator, po pierwsze ciuszki  – oni kupili – mówi Klaudia. 

Dodaje, że niewiele znajomości się skończyło przez to, że zostali rodzicami, a większość osób dostosowała się do ich nowego trybu życia – czyli imprezy kończą się o 20, a rodzice jak już piją, to raczej herbatę. Ewentualnie "energetyka". Co było szczególnie dużą zmianą dla Tymona, który – jak sam mówi – "był typowym studentem, który leciał na trójkach, a większość pieniędzy wydawał na alkohol i fajki". 

– Na początku ciężko było mi się przestawić na to, że moje życie będzie całkowicie inne – przyznaje Tymon. – Ale zmieniło się zdecydowanie na lepsze. Poza deficytem snu na początku znacznie więcej teraz robię, bardziej się rozwijam, prowadzę dużo zdrowszy tryb życia. Nie kaszlę od papierosów, nie wstaję z bolącą głową.  

Klaudii początek macierzyństwa oprócz niewyspania przyniósł także poczucie winy. Często wydawało jej się, że odstaje od innych, "perfekcyjnych" i starszych, matek, szczególnie po dołączeniu do skupiających je grup na Facebooku.  

– Źle się czułam z tym, że tego nie zrobiłam wystarczająco dobrze, że tutaj zrobiłam źle, że obiad za mało zróżnicowany, że jeszcze spacer, że jeszcze sama powinnam jakoś wyglądać. Jak urodziłam, to ręcznie robiłam panele sensoryczne, przeróżne zabawki i więcej czasu spędzałam na myśleniu o tym, co mogę zrobić lepiej, niż na byciu z dzieckiem. Dopiero po kilku miesiącach doszłam do wniosku, że jak ugotuję makaron i wymieszam go z gerberkiem, to też jest OK. I dopiero wtedy zaczęłam się cieszyć rodzicielstwem – dodaje.  

Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)

Tymon i Klaudia bardzo chcą mieć kolejne dzieci – debatują jeszcze tylko nad ich liczbą – ale na razie wstrzymują się ze względu na studia medyczne Klaudii. – Jest duża szansa, że zdecydujemy się na drugie dziecko, dopiero jak już dostanę się na moją specjalizację, czyli najwcześniej za dwa lata. Planujemy też ślub i nie chciałabym przed nim zachodzić w kolejną ciążę – mówi.  

Zuzia* 

Temat dzieci zaczął się u Zuzi przewijać w okolicach 20. roku życia, głównie w rozmowach z jej ówczesnym partnerem. Zarówno wtedy, jak i dzisiaj, w wieku 24 lat, mówi, że dzieci mieć nie chce.  

– Na dziś, nawet zakładając stabilne i ułożone życie po trzydziestce, nie widzę siebie jako mamy – mówi. – Choć nie wykluczam, że jeśli w przyszłości zmienią mi się priorytety, to zmieni się także moje zdanie w tym temacie.  

Na pytanie o lęki związane z posiadaniem dzieci odpowiada, że samo bycie mamą jest związane z ogromną odpowiedzialnością, obowiązkami i poświęceniem. 

Wychodzę z założenia, że jak coś robić, to porządnie. A posiadanie dzieci to zmiana o 180 stopni. Wszystkiego. Jeśli "bawić się w rodzicielstwo", to z pełnym zaangażowaniem obu partnerów – wyjaśnia. – Ale znam już osoby, które zostały rodzicami, część nawet przed 20. rokiem życia. W większości – z tego, co mi wiadomo – były to nieplanowane ciąże. Z dwiema dziewczynami mam dobry kontakt i bardzo zachwalają sobie macierzyństwo. Że bąbelki są cudowne i warto.  

Ewa 

Ewa i Filip są małżeństwem od czerwca 2021 roku, wzięli ślub, mając po 22 lata. Oboje studiują medycynę, są już na ostatnim roku (oboje poszli wcześniej do szkół), a przed nimi staż i rezydentura. O ciąży Ewa mówi, że była spodziewana, bo z powodów zdrowotnych musieli zrezygnować z antykoncepcji. Termin porodu ma wyznaczony za cztery miesiące.  

Oboje od zawsze wiedzieliśmy, że chcemy mieć dzieci – mówi Ewa. – A teraz jest taki moment, że mamy wiele rzeczy poukładanych: własne mieszkanie, ślub, finanse. Nie baliśmy się tego, co będzie, gdy pojawi się dziecko. 

Oboje pracują, ale tylko w wakacje – zarobki z sezonowej pracy wystarczają im, by się utrzymać przez większość roku. Dodatkowo do końca studiów wspierają ich finansowo rodzice, choć jak mówi Ewa, nawet gdyby się z tej pomocy wycofali, to i tak dadzą radę.  

– Skończę studia, pójdę na obowiązkowy urlop macierzyński, czyli cztery miesiące, ale na pewno go przedłużę, bo nie zostawię przecież czteromiesięcznego dziecka samego w domu – mówi. – Stracę pół roku stażu. A potem chcę normalnie wracać do aktywności. Na pewno będziemy się dzielić po porodzie obowiązkami, ale jedno z nas będzie musiało zarabiać, bo ja nie będę miała żadnych pieniędzy z macierzyńskiego, więc Filip będzie na stażu od października. A ja dołączę do niego w styczniu.  

Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)

Ewa wspomina, że nie ma raczej "aprobaty tłumu", jeśli chodzi o jej ciążę – wszyscy się cieszą i gratulują, ale jednocześnie mówią, że by się bali. Że lepiej zdecydować się na dziecko, już będąc na rezydenturze, że studia, że wiek. Wśród studentów medycyny krąży jednak powiedzenie, że w ich zawodzie nie ma dobrego momentu na ciążę.  

– Zawsze będzie się coś tracić, bo lekarze nigdy nie przestają się kształcić. Drugie dziecko będę miała najpewniej na rezydenturze. Kiedyś chciałam mieć szóstkę, ale po pierwszym trymestrze ciąży już nie chcę – śmieje się. – I życie zweryfikowało plany i marzenia, bo przy takiej liczbie dzieci musiałabym już być mamą w domu, a ja bardzo chcę normalnie chodzić do pracy. Stanęło na trójce na razie.   

Dodaje, że wśród znajomych mają sporo rodziców, ale wszyscy są od nich zdecydowanie starsi. W swoim wieku nie zna nikogo. Lęków związanych z macierzyństwem Ewa nie ma, boi się jedynie możliwych powikłań w ciąży.  

– Mamy takie podejście, że dziecko nie będzie kulą u nogi i nawet jeśli zakończy jakiś etap naszego życia, tę młodość, nie będzie to problem – dodaje. – Dalej zamierzamy podróżować, spotykać się ze znajomymi i robić te rzeczy, które tak lubimy, tylko już we trójkę, a nie w dwójkę. Nie będzie stuprocentowej swobody, ale nie boimy się tego. 

Tosia* 

22-letnia Tosia nigdy nie chciała mieć dzieci. Od zawsze wie, że się do tego nie nadaje. 

– Brak mi cierpliwości, energii, zbyt ważne są dla mnie nauka i kariera zawodowa. Skoro wiem, że nie odnalazłabym się w tej roli, nie czuję takiej potrzeby, to po co? Nie jestem już z pokolenia, kiedy się dzieci miało, bo wypada albo bo inni mają. A zdecydowanie za dużo jest dzieci nieszczęśliwych i niechcianych – wyjaśnia. 

Tosia ma jedną parę znajomych, którzy zostali rodzicami w wieku 21 lat. – Cudowni ludzie, cudowna mała dziewczynka. Jakimś cudem łączą studia, dziecko i życie towarzyskie, tylko częściej z imprezy wracają przed północą. Wszyscy się z nich trochę nabijamy, że uświadamiają reszcie, jak mało ogarnęła we własnym życiu. Wszyscy też wiemy, że będą najszczęśliwsi na świecie razem kolejne 60 lat. Ale na pewno jest to wyjątek od reguły, przynajmniej w moim otoczeniu. 

Iga i Jakub

W tym momencie nie wyobrażam sobie posiadania dzieci – mówi 24-letnia Iga. – Jak kończyłam 20 lat, bardzo chciałam być młodą matką. Natomiast większa świadomość tego, co aktualnie dzieje się na świecie, sprawia, że nie chciałabym wprowadzać małej istoty w tak niebezpieczną rzeczywistość.  

O posiadaniu dzieci myślała długo. Bardzo chciała pokazywać im piękno świata, patrzeć, jak poznają go we własny sposób. Jednak przeludnienie planety i to, z czym już muszą zmagać się na co dzień młodzież i dzieci, sprawiły, że zmieniła zdanie.  

Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)

– Pandemia, wojna na Ukrainie, sytuacja ekonomiczna i ekologiczna – wylicza Iga. – Mimo że jestem świadoma, że posiadanie dzieci przynosi wiele szczęścia, uważam, że byłabym niesamowicie egoistyczna, skazując moje dzieci na trudne życie. Skoro tak wielu młodych ludzi leczy się psychiatrycznie, bez odpowiedniej opieki medycznej w tym zakresie w naszym kraju, to nie wyobrażam sobie, co będzie przechodzić kolejne pokolenie. Do tego niedawne decyzje dotyczące aborcji oraz aktualne realia polskich szpitali zdecydowanie zniechęcają mnie do zajścia w ciążę. Wiem, że na pewno nie czułabym się bezpieczna i zaopiekowana w Polsce jako kobieta w ciąży. 

Partner Igi, 24-letni Jakub, ma takie samo podejście: – Życie z widmem katastrofy klimatycznej, niekorzystną sytuacją ekonomiczną oraz wojną u najbliższego sąsiada to nie scenariusz, który chciałbym napisać dla mojego dziecka. 

Jakub dodaje, że na razie jest za wcześnie na posiadanie dzieci. Chciałby jeszcze pożyć takim życiem, jakim może cieszyć się teraz, bez poczucia, że od każdej decyzji zależy nie tylko jego przyszłość, ale także los dziecka. I nie czuje, że jest na takim etapie zawodowym i finansowym, by spokojnie zostać tatą.  

– Gdyby moje dziecko przyszło na świat, chciałbym móc aktywnie uczestniczyć w jego wychowaniu, a nie skupiać się na rozwoju mojej kariery. Najpierw sam bym chciał dojrzeć jako człowiek, zanim zdecyduję się na rodzicielstwo – mówi Jakub. – Nie wykluczam posiadania kiedyś w przyszłości dziecka, być może za jakiś czas się na to zdecyduję. Dużo zależy od tego, czy będziemy się z partnerką czuli oboje na to gotowi. I czy sytuacja w Polsce i na świecie będzie na tyle dobra i stabilna, aby zapewnić dziecku bezpieczne i szczęśliwe życie. 

Jakub zna kilka osób, które w młodym wieku zostały rodzicami, w większości były to nieplanowane ciąże. Iga od jakiegoś czasu w mediach społecznościowych zauważa koleżanki z gimnazjum i liceum, które zostały mamami, ale nie wie, czy były to świadome decyzje, czy raczej wpadki.  

Anastazja* 

23-letnia Anastazja ma partnera, z którym planuje przyszłość i otwarcie rozmawia z nim o tym, że chciałaby kiedyś zostać mamą. Nie sądzi jednak, że stanie się to w najbliższym czasie. Najwcześniej za trzy–cztery lata.  

Jakbym zaszła w ciążę w tym momencie, byłabym w niezłej panice – mówi. – Ale nie odrzuca mnie na myśl o wychowywaniu dziecka. Ucząc dzieci, często czułam wobec nich pewnego rodzaju instynkt opiekuńczy, dzieci mnie też zawsze lubiły, więc myślę, że nie jest tak, że się nie nadaję. Wydaje mi się, że mogę wraz z partnerem dać coś pozytywnego światu.  

Jednocześnie Anastazja wylicza lęki, które jej towarzyszą, gdy myśli o własnych dzieciach: przekazanie traum, których sama doświadczyła, wychowanie ich w odpowiedni sposób, by nie krzywdziły innych, wpływ na relację z partnerem, samo zachowanie partnera. I największy strach – przed samą ciążą. 

– Fizyczne i hormonalne zmiany, możliwość poronienia, powikłania po porodzie, złe samopoczucie i wahania nastroju, możliwość pogorszenia się wzroku, który już mam bardzo słaby – wylicza. – I wiele, wiele innych rzeczy. 

Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)

Odpowiedni partner ma dla Anastazji ogromne znacznie. Bardzo zwraca uwagę na agresję i przemocowe aspekty osobowości u mężczyzn. Nie chce powielić błędów swoich rodziców.  

Z mniej oczywistych rzeczy: partner musi mieć takie podejście do wychowywania dzieci, które sugeruje, że będzie aktywnie uczestniczył w codziennym życiu dziecka, nie zostawi wszystkiego na głowie matki, nie będzie też traktował spędzania czasu z dzieckiem jako "niańczenia", tylko będzie próbował dzielić po równo obowiązki. Musi to być też osoba, która umie okazywać wsparcie. Boję się depresji poporodowej, bardzo, w związku z czym muszę wiedzieć, że w partnerze znajdę oparcie – mówi.  

Anastazja ma wielu dalszych znajomych, którzy zostali rodzicami w wieku 20 kilku lat. Nie wie, z czego to wynika, ale zauważyła ten trend szczególnie wśród swoich znajomych, którzy… zawodowo zajmują się muzyką klasyczną i poważną.  

Według badań CBOS opublikowanych w sierpniu 2022 roku udział osób, które nie chcą mieć w ogóle dzieci, w grupie wiekowej 18–24 lata wynosi 21 proc. 92 proc. osób od 18. do 24. roku życia nie ma jeszcze potomstwa. Wśród osób między 25. a 34. rokiem życia dzieci nie ma 51 proc.

*Bohaterowie tekstu w większości poprosili o anonimizację z uwagi na sytuację zawodową, lęk przed zwolnieniem z pracy na wieść o rozważaniu posiadania dzieci i na sytuację rodzinną. 

Agata Porażka. Dziennikarka weekendowego magazynu Gazeta.pl. Twórczyni cyklu Zagrajmy w Zielone, który skupia się na tym, co powinniśmy zrobić, by zamiast niszczyć, dbać o planetę. Prowadzi podcast Zetka z Zetką.