
Na początek kilka liczb. Polskie Towarzystwo Ginekologiczne definiuje niepłodność jako niezdolność do zajścia w ciążę w czasie 12 miesięcy współżycia. Problem dotyczy około 20 procent osób w wieku rozrodczym - w Polsce to 1,5 miliona par .
Niepłodność, choć mylona często z bezpłodnością, jest - w odróżnieniu od tej ostatniej - odwracalna. Powodów niepłodności jest wiele, powstało na ten temat sporo raportów i artykułów. Wynika z nich m.in., że odsetek przypadków, gdy za niepłodność odpowiada partnerka, jest na tym samym poziomie, gdy mowa o mężczyznach: 35 procent. W przypadku co dziesiątej pary zdiagnozowane trudności dotyczą obojga partnerów, a w pozostałych 20 procentach nie można wskazać jednoznacznej przyczyny .
Często kobiety już jako nastolatki wychodzą z rutynowych badań ginekologicznych z diagnozą, która w teorii przekreśla lub znacznie utrudnia możliwość macierzyństwa (np. endometrioza, zespół policystycznych jajników, wadliwa anatomia narządów płciowych). Co nie zmienia faktu, że gdy dojrzewają do decyzji o macierzyństwie, zazwyczaj mają w sobie ogromne pokłady nadziei, że mimo wszystko się uda. Mężczyźni poddają się badaniom najczęściej dopiero, gdy starania o dziecko zaczynają się przeciągać i para trafia do lekarza, który badania zleca.
Choć pary przechodzą przez to doświadczenie wspólnie, najczęściej każde w indywidualnym trybie i tempie. Psycholog Anna Wietrzykowska pracuje z parami zmagającymi się z problemem z poczęciem i takimi, które ciążę utraciły. - To ludzie, którzy są ze sobą już od jakiegoś czasu - mówi. - Ich związek przez wiele lat funkcjonował dobrze. Z racji przedłużającego się leczenia przeżywa trudność.
Są zmęczeni i sfrustrowani niepowodzeniami, a ich życiu towarzyszy ciągły lęk, że nigdy nie zostaną rodzicami.
Lęk, że coś jest ze mną nie tak
Zosia Mazurek-Dudek, dietetyczka, która sama stara się o dziecko i wspiera kobiety w tej sytuacji, wraz z Anią Mazur-Gajo, autorką bloga "To w Środku" , założyły Akademię Płodności. Promują dietę wspomagającą płodność oraz, co ma niebagatelną rolę, tworzą miejsce, gdzie kobiety mogą wymienić się doświadczeniami i... poczuć się normalne.
Bardzo często w naszej grupie na Facebooku ktoś pisze zdanie, pod którym sama się mogłabym podpisać: "nie życzę jej źle, ale nie cieszy mnie ta ciąża". Kiedy ja starałam się o dziecko, nie miałam gdzie tego skonfrontować. Myślałam, że coś jest ze mną nie tak. Dlaczego nie potrafię się cieszyć cudzym szczęściem? Byłoby mi łatwiej, gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że to normalne emocje - przyznaje Ania.
Uczuć, które miotają szczególnie kobietą bezowocnie starającą się o dziecko, jest wiele i komuś, kto tego nie przeżywa, trudno je zrozumieć. Choćby sytuacji, w której ona podświadomie dąży do "uwolnienia" partnera z niepłodnego związku. I jest głucha na zapewnienia mężczyzny, że jemu dwuosobowa rodzina wystarcza. Kobiety, z którymi rozmawiałam, przygotowując ten tekst, mówiły niemal jednogłośnie: za wiele konfliktów w związku, za setki przepłakanych godzin odpowiada demon w głowie.
Bardzo istotne jest więc wsparcie psychologa. Pozwala choć trochę okiełznać własne emocje i zapanować nad tym, co dzieje się w głowie. Często to rodzina wysyła kobietę lub parę na kozetkę, zaniepokojona objawami depresji. I bardzo słusznie, nie należy lekceważyć pewnych symptomów. - Wycofywanie się z życia społecznego, z różnych ról społecznych, zamknięcie się w sobie, wszelkie zaburzenia związane ze snem czy z jedzeniem, czyli nadmierne objadanie się czy głodzenie, hipersomnia czy niedosypianie. Wszystko to, co mogłoby wskazywać na zaburzenia lękowe lub depresję - wylicza Anna Wietrzykowska. - Otoczenie, które się troszczy i zauważy te symptomy, powinno zareagować. Trzeba zadbać, by niepłodność, która i tak weszła już w różne obszary naszego życia - związek, rodzinę, pracę - nie wpłynęła na nasze zdrowie psychiczne!
Natalia w trzeciej próbie in vitro zaszła w ciążę, ale HCG [gonadotropina kosmówkowa, hormon ważny dla prawidłowego rozwoju ciąży - przyp. red.] rosła zbyt wolno, od razu było jasne, że to się nie uda. Trzeba było więc poczekać dwa tygodnie, aż natura rozwiąże problem. Co zrobiła Natalia? Zracjonalizowała sytuację ("Przecież to nie była prawdziwa ciąża"), otrzepała się i poszła dalej. Siedem miesięcy później mąż zaczął jej zwracać uwagę, że za dużo czasu spędza w domu, głównie leżąc na kanapie i oglądając seriale, nie wychodzi do ludzi, przestała spotykać się z przyjaciółmi, gdy tylko może, pracuje zdalnie.
Taką sytuację zna dobrze ze swojego gabinetu Anna Wietrzykowska: - To żałoba odroczona. Najpierw bardzo mocno racjonalizujemy sytuację, która nas spotyka. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że nieudane in vitro może być bolesne jak strata dziecka. Te emocje nas doganiają. I wtedy trzeba zrobić to, co dla człowieka najlepsze: pozwolić sobie przeżyć tę stratę i żałobę. Żałoba trwa plus minus rok, ma swoje etapy. Jak się przez nie przejdzie, to się wstaje z tej kanapy. I chwali męża Natalii za szybką reakcję. Bo mężczyźni i kobiety bardzo różnie przeżywają tę samą sytuację, w której się znaleźli. Przez co nie zawsze potrafią sobie wzajemnie pomóc.
Czy lęk ma płeć?
Natalia wspomina, że odczuła ulgę, gdy badania potwierdziły to, co podejrzewała: za problem z zajściem w ciążę odpowiada jej endometrioza, a mąż jest w pełni zdrowy i zdolny do płodzenia dzieci. - Wcześniej bałam się, że okaże się, że coś jest nie tak u niego i to go załamie. Mężczyźni chyba znacznie gorzej znoszą taką informację, bo to godzi bezpośrednio w ich męskość - podsumowuje.
Potwierdza to Wietrzykowska: - Mężczyźni boją się diagnozy, zwłaszcza gdy zachodzi podejrzenie, że niepłodność jest po ich stronie. Dla mężczyzn płodność jest tożsama z obrazem własnej męskości. Gdy parametry nie są zbyt dobre, często odczuwają wstyd, traktują wyniki badań jak porażkę.
Kobiety co miesiąc przeżywają huśtawkę hormonalną i emocjonalną, od euforii po stan depresyjny. Dobrze opisuje to Ania, autorka bloga "To w Środku". "Przychodzi owulacja i jesteś szczęśliwa, napawasz się nadzieją. Potem doszukujesz się objawów ciąży i OCZYWIŚCIE je odnajdujesz. Robisz testy, choć wiesz, że to za wcześnie, by coś wyszło. I potem łapie cię lęk, że się nie udało. Masz zjazd. Potęguje to miesiączka, która się pojawia. Leżysz w domu i nie chcesz żyć. A potem znowu zbliża się owulacja, rodzi się kolejna nadzieja. Mierzysz temperaturę, pilnujesz, oszczędzacie plemniki na właściwy moment. I tak w kółko".
- Niepłodność sama w sobie kumuluje bardzo trudne emocje i uczucia - mówi Anna Wietrzykowska. - Jest to też nigdy niekończąca się frustracja, bo co miesiąc kobieta przeżywa stratę, małą żałobę, smutek, cierpienie, złość, zazdrość. Nie tylko kobieta, mężczyzna też. Ale przeżycia obojga zwykle manifestują się w postaci innych zachowań. Jeśli jednak każde z nich doświadcza takiej bomby emocjonalnej, to nie ma się co dziwić, że w domu iskrzy. Emocje wybuchają. Albo ludzie zaczynają się od siebie oddalać i odcinać emocjonalnie. Czasami niektórzy rozważają odejście ze związku.
Lęki, które napędzają kolejne lęki
Choćby ten, że nie potrafimy już ze sobą porozmawiać - rozmowa generuje takie emocje, że nie udaje się jej przeprowadzić do głębi. Ona, nieraz stymulowana hormonalnie, jest tykającą bombą. I nie pomaga fakt, że on, choć często równie mocno pragnący dziecka, nie odczuwa tej koszmarnej presji czasu, która staje się udziałem kobiet.
Natalia wspomina taką rozmowę z mężem - on zaproponował, by zrobili sobie rok przerwy od starań, a ona wybuchła: "Jak to rok przerwy?! Mam prawie 35 lat, nie mam czasu na przerwy!". Dziś wie, że przerwa była im potrzebna, bo myślenie tylko o jednym, sprowadzanie seksu przez kilka lat tylko do reprodukcji, nie służy związkowi.
Pamiętam taki dzień, gdy wiedziałam, że mam owulację. Stałam w łazience, myłam zęby i myślałam o tym, że nie dam rady wrócić do łóżka i udawać, że naszło mnie na seks - wspomina. - I następnego dnia uderzyła mnie ta myśl: to pierwszy raz od kilkudziesięciu miesięcy, gdy świadomie rezygnowałam z możliwości zapłodnienia. Poczułam się nagle wolna. I uświadomiłam sobie, że on pewnie też. Bo przecież umie liczyć.
Konflikty i brak głębokiej, przez co trudnej i bolesnej, rozmowy potęguje lęk, że nie umiemy sobie pomóc. Zosia, nim zdecydowała się na pomoc terapeuty (co, jak przyznaje - bardzo jej pomogło, otworzyło oczy i dziś zachęca do tego każdą "staraczkę"), przeszła spory kryzys w małżeństwie. - On mnie zawsze uspokajał, a ja wpadałam w furię. On mi mówił: nie musimy mieć dzieci, ja i tak cię kocham, możemy podróżować, zwiedzać świat. A ja miałam mu ochotę powiedzieć: wsadź sobie to w dupę, ja nie chcę takiego życia. Co mi z tego, że mnie weźmiesz na koniec świata, ja tego nie chcę - wspomina.
Do tego dochodzi lęk, że seks przestaje wyglądać tak, jak powinien, bo sprowadza się do reprodukcyjnej roli. - Mierzenie temperatury, siusianie na paski owulacyjne - to nie jest droga do namiętnej miłości - mówi Natalia. - Pamiętam takie wieczory, gdy ubierałam się w seksowną bieliznę i udawałam, że wzięło mnie właśnie na dzikie harce. A dobrze wiedziałam, że stosunek musi być TERAZ, bo to ten właściwy moment w cyklu. Czy muszę tłumaczyć, jak bardzo nienastawiona na fajny seks jest w takim momencie głowa?
Złe emocje są jak czarna, złowroga chmura. One nie pojawiają się jednak nagle. Strach narasta. - Od niedowierzania, nawet lekko żartobliwego podejścia, przez oswajanie się z sytuacją, lekki niepokój, przeradzający się w coraz większy stres, aż w końcu strach i zimny pot przy każdej miesiączce. Aż po rozpacz i bezradność po każdej nieudanej próbie in vitro - tak sześcioletni proces starań o dziecko opisuje Sylwia.
- Niepłodność jest jak biały niedźwiedź - gdy postanawiasz, że nie będziesz o niej myśleć, próbujesz pójść za radą rodziny i wyluzować się, skupić na czymś innym - ten niedźwiedź śmieje się z twoich starań - mówi Natalia. Pojawia się lęk, że nie da się o tym nie myśleć, że całe życie kręci się wokół tego problemu. I myśli: co powiedzą ludzie. A potrafią mówić okrutne rzeczy, nawet jeśli kieruje nimi życzliwość lub jedynie ciekawość - tu moje rozmówczynie są zgodne. Jak reagować na te wszystkie komentarze i porady? I jak sobie radzić w sytuacji, gdy w otoczeniu pojawia się coraz więcej dzieci...
Niestety - lęki, gdy już się rozgoszczą, zazwyczaj nie ustępują nawet wówczas, gdy pojawią się upragnione kreski na teście. - Ciąża po dłuższym okresie niepłodności jest obarczona ogromnym lękiem - mówi Anna Wietrzykowska. A Ania z Akademii Płodności opowiada swoją historię (na szczęście zakończoną happy endem): - Gdy już zaszłam w ciążę, byłam przewrażliwiona. Na początku nie potrafiłam się w ogóle cieszyć. Bałam się. Gdy byłam na pierwszym USG, lekarz mi powiedział, że zarodek jest za mały. Żeby się nie nastawiać. Ja już nie miałam siły. Przyjęłam to spokojnie. Miałam wrażenie, że już się wypłakałam przez te wszystkie lata.
Jak w tym wszystkim nie zwariować?
Trzeba nie tylko dbać o zdrowie pod kątem przyszłej wymarzonej ciąży, dbać o związek, o to, by wciąż była w nim romantyczna i namiętna sfera, ale też myśleć o sobie - żeby nie dać się zwariować. - Od razu sobie założyłam, trochę jako wentyl bezpieczeństwa, że nie uczynię starania się o dziecko sensem mojego życia i osią naszego związku. Bardzo dużo pracowałam i rzucałam się na tę pracę z wściekłą desperacją. Miałam pasje, nie zaniedbywałam relacji z przyjaciółmi, sporo podróżowaliśmy - mówi Sylwia. - Nie warto zamykać się w swoim bólu, podzielenie się nim i uświadomienie sobie, że są ludzie, którzy dobrze nam życzą, naprawdę pomaga. Czasem nawet w wymiarze praktycznym - jedna z bliskich znajomych uruchomiła znajomości, dzięki którym trafiłam do cudownego lekarza, który mocno przyczynił się do tego, że w końcu się udało.
Jeszcze inny sposób wypracowała sobie 34-letnia Zuza, która stara się o dziecko od roku. - Czasem myślę, ile plusów ma nieposiadanie dzieci, ile mam wolności do robienia różnych rzeczy, jak podróżowanie, oglądanie filmów, nicnierobienie. Chciałabym mieć dziecko, ale nie czuję póki co, że jego brak pozbawia mnie szczęścia. Gdyby nie mój wiek, wcale bym się tak nie spieszyła - twierdzi.
Niepłodność i walka o ciążę uczy wytyczania granic i dbania o siebie. - Ja z otwartą przyłbicą mówiłam o tym, że się leczymy i nigdy nie czułam z tego powodu wstydu - wspomina Sylwia. - Niemniej u dalszej rodziny widziałam pewne zawstydzenie, gdy się dowiadywali. Nadal nie rozumiem dlaczego.
Wstydzić nie można się też lęku, który towarzyszy niepłodnym parom. - Każdy, kto odczuwa lęk związany z niepłodnością, utratą ciąży czy już spodziewa się dziecka, powinien przyjrzeć się swojemu lękowi, oswoić go. Bo lęk - pod różnymi postaciami - będzie nam towarzyszył całe życie. Im szybciej go oswoimy, zrozumiemy i pokonamy, tym lepiej dla nas - mówi Anna Wietrzykowska.
Imiona niektórych bohaterek zostały na ich prośbę zmienione.