Rodzina
Szacuje się, że ok. 4 proc. wszystkich ludzi na świecie to socjopaci (fot. tulla / iStockphoto.com)
Szacuje się, że ok. 4 proc. wszystkich ludzi na świecie to socjopaci (fot. tulla / iStockphoto.com)

Socjopata, czyli kto?*

Według czwartego wydania biblii psychiatrii - Diagnostycznego i statystycznego podręcznika zaburzeń umysłowych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego - rozpoznanie kliniczne "osobowości antyspołecznej" sugeruje występowanie u badanej osoby przynajmniej trzech spośród następujących siedmiu cech:

(1) niezdolność do przestrzegania norm społecznych,

(2) nieuczciwość, skłonność do manipulacji,

(3) impulsywność, nieumiejętność planowania przyszłości,

(4) drażliwość, agresja,

(5) lekkomyślne nieposzanowanie bezpieczeństwa własnego i innych,

(6) konsekwentna (ciągła) nieodpowiedzialność,

(7) brak wyrzutów sumienia po zranieniu kogoś, znęcaniu się nad kimś lub okradzeniu kogoś.

Innymi słowy, jeżeli u kogoś występują łącznie trzy "objawy" z wymienionej listy, psychiatrzy mogą rozpoznać u niego osobowość antyspołeczną**.

Socjopata to ktoś, kto nie odczuwa wyrzutów sumienia za wyrządzone innym krzywdy (fot. shutterstock / materiały prasowe)

Inni badacze i klinicyści, spośród których wielu uważa, że zaproponowana przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne definicja osobowości antyspołecznej lepiej opisuje zwykłą "przestępczość" niż prawdziwą "psychopatię" lub "socjopatię", wskazują na dodatkową udokumentowaną cechę socjopatów jako grupy. Dość często obserwuje się u nich nieodparty, choć powierzchowny urok pozwalający im dosłownie i w przenośni uwodzić innych. Otaczająca prawdziwego socjopatę aura lub charyzma sprawia, że początkowo wydaje się on bardziej czarujący lub interesujący niż większość zwykłych ludzi. Socjopata jest bardziej spontaniczny, bardziej intrygujący, w pewnym sensie ma bardziej "złożoną" osobowość, bywa seksowniejszy, a także zabawniejszy od innych. (...)

Socjopaci są znani zwłaszcza z płytkich uczuć, z powierzchownej i przelotnej natury wszelkich przejawów rzekomo odczuwanej przez siebie serdeczności oraz z szokującej bezduszności. Nie ma w nich ani krzty empatii, żadnego szczerego pragnienia podtrzymywania emocjonalnych więzi z partnerem. Gdy znika powierzchowny urok, ich małżeństwa okazują się pozbawione miłości, jednostronne i prawie zawsze krótkotrwałe. Socjopata uznaje żonę (lub męża) za swoją własność, której utrata może wzbudzić w nim (niej) złość, lecz nigdy nie wywoła smutku ani poczucia winy. Współmałżonek przedstawia więc dla socjopaty jakąkolwiek wartość tylko jako rekwizyt.

Wszystkie te cechy wraz z listą "objawów" socjopatii sformułowaną przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne stanowią behawioralne przejawy tego, co większość z nas uznaje za niepojęte zaburzenie psychiczne: brak bardzo istotnego siódmego zmysłu, czyli sumienia. Ta groźna, budząca lęk, a jednak prawdziwa cecha charakteru występuje u 4 procent populacji.

"Najsympatyczniejsza osoba na świecie"

Doreen zerka w lusterko wsteczne i po raz nie wiadomo który żałuje, że natura poskąpiła jej urody. Życie byłoby znacznie łatwiejsze. (...) Ma dopiero trzydzieści cztery lata i wciąż dobrą cerę, bez zmarszczek, chociaż może jest trochę zbyt blada. Lecz trudno nie zauważyć jej zadartego nosa i włosów koloru słomy - suchych i poskręcanych bez względu na to, jak wiele wysiłku wkłada w ich ułożenie. Na szczęście ma wspaniałe ciało. Przenosi wzrok z lusterka na jasnopopielaty, jedwabny kostium, skromny, lecz eksponujący jej zalety. Doreen ma dobrą figurę i potrafi się poruszać. Jak na kobietę o pospolitej twarzy jest niezwykle ponętna. Kiedy przemierza biuro, przykuwa uwagę wszystkich mężczyzn. (...)

Socjopaci potrafią się doskonale ukryć w tłumie. Często cieszą się dobrą opinią i sympatią środowiska (fot. shutterstock / materiały prasowe)

Na parkingu znajdującym się na rozległym terenie zajmowanym przez szpital psychiatryczny Doreen stara się zaparkować swój samochód obok pordzewiałego escorta należącego do stażystki Jenny. Ten sprytny wizualny zabieg ma podkreślić różnicę statusu obydwu kobiet. Jeszcze jeden rzut oka w lusterko. Doreen chwyta wypchaną po brzegi teczkę, mającą pokazywać innym, że jej właścicielka ciężko pracuje, i wspina się po schodach do gabinetów mieszczących się nad oddziałem. Przechodząc przez poczekalnię, kieruje uśmiech mówiący "Jesteśmy dobrymi kumpelkami" w stronę Ivy, ubranej bez gustu oddziałowej sekretarki i recepcjonistki. Ivy natychmiast się rozpromienia.

- Dzień dobry, pani doktor. O Boże, jaki piękny kostium! Po prostu cudowny!

- Dziękuję ci, Ivy. Ty zawsze potrafisz wprawić mnie w dobry humor - odpowiada Doreen z kolejnym szerokim uśmiechem. - Daj mi znać, kiedy przyjdzie mój pacjent, dobrze?

Doreen znika w swoim gabinecie, a Ivy potrząsa głową i głośno mówi do pustej poczekalni: - To chyba najsympatyczniejsza osoba na świecie.

Dopiero dochodzi ósma. Doreen staje przy oknie w swoim gabinecie, by popatrzeć na przyjeżdżających kolegów. Długonoga Jackie Rubenstein z wdziękiem kroczy w stronę budynku. Jackie pochodzi z Los Angeles, jest spokojna i wesoła, a dzięki pięknej, oliwkowej cerze zawsze wygląda, jakby przed chwilą wróciła z wakacji marzeń. Jest też błyskotliwa, znacznie bystrzejsza od Doreen i właśnie z tego powodu - bardziej niż z jakiegokolwiek innego - Doreen skrycie nią gardzi. Więcej, nienawidzi jej tak bardzo, że zabiłaby ją, gdyby miała pewność, że ujdzie jej to na sucho. Obawia się jednak nieuchronnego schwytania. Kiedy osiem lat temu Doreen i Jackie odbywały razem w szpitalu staż podoktorancki, zaprzyjaźniły się - przynajmniej w mniemaniu Jackie - a teraz do Doreen dotarły plotki, że Jackie może otrzymać tytuł Mentora Roku. Są w tym samym wieku. Jakim cudem Jackie zasłużyła sobie na tak prestiżowe wyróżnienie w wieku zaledwie trzydziestu czterech lat? (...)

 

W tej samej chwili Ivy anonsuje przybycie pierwszego pacjenta tego dnia - oszałamiająco przystojnego, barczystego, lecz sprawiającego wrażenie bardzo przestraszonego młodego mężczyzny imieniem Dennis. W szpitalnym slangu Dennis, jako bratanek znanego w całym kraju polityka, jest VIP-em (bardzo ważnym pacjentem). Doreen pracuje w dużym szpitalu klinicznym, w którym przebywa wielu podobnych VIP-ów - celebrytów, milionerów lub członków rodzin osób noszących powszechnie znane nazwiska. Dennis nie jest pacjentem Doreen. Doreen spotyka się z nim dwa razy w tygodniu, nadzoruje postępy w leczeniu, pilnuje papierkowej roboty, a kiedy nadejdzie stosowna pora, wyrazi zgodę na jego wypis ze szpitala. Słyszała już od pracowników, że dziś Dennis będzie chciał z nią omówić tę ostatnią kwestię. Zdaniem mężczyzny jego stan zdrowia pozwala mu już na powrót do domu.

W szpitalu obowiązuje zasada rozdziału obowiązków administracyjnych od terapeutycznych. Każdy pacjent ma zarówno administratora, jak i terapeutę. Terapeutką Dennisa jest uwielbiana przez niego, utalentowana doktor Jackie Rubenstein. Wczoraj Jackie poinformowała Doreen, że jej pacjent Dennis zrobił znaczne postępy, więc po wypisaniu go ze szpitala planuje leczyć go ambulatoryjnie. (...)

Siedząca za biurkiem Doreen przygląda się Dennisowi, (...) z macierzyńskim uśmiechem próbuje nawiązać z nim kontakt wzrokowy.

- Słyszałam, że w tym tygodniu czujesz się znacznie lepiej.

- To prawda, pani doktor. W tym tygodniu czuję się znacznie lepiej. Naprawdę, zdecydowanie lepiej. Wizje też już powoli ustępują. Nie prześladują mnie już bezustannie, jak wtedy, kiedy tu trafiłem.

- Jak ci się wydaje, Dennisie, dlaczego tak jest? Dlaczego uważasz, że już cię nie prześladują?

- No cóż, wie pani, naprawdę bardzo się starałem opanować techniki terapii kognitywnej, których uczyła mnie doktor Rubenstein. Są w porządku. To znaczy, pomagają mi. I. no, chodzi o to, że jestem już gotów wrócić do domu. W każdym razie niedługo. Doktor Rubenstein powiedziała, że może mnie leczyć ambulatoryjnie.

W kształtowaniu się osobowości socjopatycznej istotne są zarówno czynniki genetyczne, jak i środowiskowe. Metody jej leczenia jak dotąd nie zostały opracowane (fot. vadimguzhva / iStockphoto.com)

"Wizje", o których wspominał młody mężczyzna, to paranoidalne urojenia co jakiś czas całkowicie odbierające mu kontrolę nad swoim postępowaniem. Dennis, niegdyś tryskający energią nastolatek, wzorowy uczeń, mistrz szkolnej drużyny lacrosse, na pierwszym roku studiów przeżył załamanie nerwowe i trafił do szpitala. Siedem ostatnich lat spędził na przemian w domu i w szpitalach psychiatrycznych, zależnie od stopnia nasilenia urojeń. (...) Jackie Rubenstein dokonała niemal cudu, nawiązując relację terapeutyczną z samotnym, nieufnym młodym człowiekiem.

- A więc mówisz, że zdaniem doktor Rubenstein można cię wypisać i będziesz jej pacjentem ambulatoryjnym?

- Tak, właśnie coś takiego zasugerowała. To znaczy stwierdziła, że jestem prawie gotów wrócić do domu.

- Naprawdę? - Doreen patrzy na Dennisa z wyrazem zaskoczenia malującym się na twarzy, jakby spodziewając się dalszych wyjaśnień. - Mnie powiedziała coś innego.

Zapadła długa cisza, w czasie której Dennis wyraźnie drży. W końcu mówi: - Nie bardzo rozumiem.

Doreen teatralnie wzdycha, udając współczucie. Wychodzi zza biurka i przysiada na fotelu stojącym obok fotela Dennisa. Próbuje położyć mu dłoń na ramieniu, lecz chłopak odsuwa się od niej, jakby chciał uniknąć ciosu, i wbijając wzrok w jak najdalszy punkt za oknem, pyta: - Co to znaczy, że pani powiedziała coś innego?

Doreen zna typowe zachowania osób cierpiących na schizofrenię paranoidalną. Doskonale wie, że zasiała w umyśle Dennisa podejrzenie co do prawdomówności doktor Rubenstein, osoby, którą mężczyzna uważa za jedynego prawdziwego przyjaciela na świecie. - Zdaniem doktor Rubenstein twój obecny stan jest znacznie poważniejszy niż wtedy, kiedy tu przyszedłeś. A co do leczenia ambulatoryjnego, wyraziła się bardzo jasno: nigdy nie zgodzi się przyjmować cię poza szpitalem. Stwierdziła, że jesteś zdecydowanie zbyt niebezpieczny. (...)

Dennis milczy. Nieustannie musi radzić sobie z lękiem przed zdradą, lecz nie spodziewał się czegoś takiego po doktor Rubenstein. Słowa uwielbianej przez niego terapeutki spadły na niego jak grom z jasnego nieba. Zapadł w odrętwienie. (...) Doreen ma całkowitą pewność, że Dennis nie piśnie nikomu ani słowa o tym, co powiedziała mu przed chwilą. Mężczyzna nie zdradza swoich sekretów. Cierpi na zbyt poważne zaburzenia. A nawet gdyby otworzył się przed kimś, nikt mu nie uwierzy. Nikt nigdy nie przedkłada słów pacjenta nad słowa lekarza. Ponadto sądząc po tym, co właśnie zobaczyła, nie będzie z nim kontaktu przez dłuższy czas i pewnie w ogóle nie będzie chciał o niczym rozmawiać.

Zaborczy socjopata oczernia innych lub niszczy ich godne pozazdroszczenia cechy, pragnąc pozbawić ich tych cech lub uniemożliwić im czerpanie z nich radości (fot. shutterstock / iStockphoto.com)

Z rosnącą satysfakcją Doreen uświadamia sobie, do czego doprowadziła: Jackie właśnie straciła naprawdę uroczego pacjenta z grupy VIP-ów. (...) Wreszcie skończy się to całe gadanie o doktor Rubenstein, która potrafi zdziałać cuda.

Socjopaci nie idą do więzienia

Teoretyk osobowości Theodore Millon nazwałby Doreen Littlefield "zaborczą psychopatką". Termin "psychopatka" odnosi się do socjopatii lub braku sumienia, a "zaborcza" ma swoje zwykłe znaczenie: nieopanowane pragnienie posiadania tego, co mają inni. Socjopaci nie zawsze są zaborczy - niektórych motywuje coś innego - lecz kiedy brak sumienia i zaborczość spotykają się w jednej osobie, pojawia się fascynujący i przerażający obraz. Jeżeli nie można tak po prostu ukraść ani przywłaszczyć sobie najcenniejszych cech posiadanych przez inne osoby - urody, inteligencji, sukcesu, silnego charakteru - zaborczy socjopata oczernia innych lub niszczy ich godne pozazdroszczenia cechy, pragnąc pozbawić ich tych cech lub uniemożliwić im czerpanie z nich radości. Jak mówi Millon, "w tym przypadku przyjemność polega na pozbawianiu, a nie na posiadaniu". Zaborcza socjopatka uważa, że życie w pewnym sensie ją oszukało, dając jej mniej niż innym, a więc musi ona wyrównać egzystencjalne porachunki, okradając ich i ukradkiem niszcząc ich życie. (...)

Według Roberta Hare'a i innych naukowców prowadzących badania z udziałem skazańców w USA socjopaci stanowią przeciętnie zaledwie około 20 procent więźniów. (...)  Przytaczane dane statystyczne potwierdzają również fakt, że niewiele zbrodni o podłożu socjopatycznym zwraca uwagę naszych organów ścigania - z prawnego punktu widzenia nielicznych socjopatów można uznać za przestępców. (...) W rezultacie większość socjopatów nie trafia do więzienia. Żyją sobie na świecie wśród nas. (...)

Co powoduje socjopatię? Podobnie jak w przypadku kształtowania się wielu - zarówno fizycznych, jak i psychicznych - cech człowieka, należałoby się odwołać do względnej roli odgrywanej z jednej strony przez naturę, a z drugiej przez wychowanie. Czy daną cechę dziedziczymy wraz z genami, czy też wykształca się ona w odpowiedzi na czynniki związane ze środowiskiem? Tak jak w większości złożonych cech psychologicznych odpowiedź najprawdopodobniej brzmi: wpływa na nią i jedno, i drugie. Innymi słowy, skłonność do wystąpienia pewnej cechy charakteru pojawia się w chwili zapłodnienia, lecz to środowisko decyduje o sposobie jej ekspresji. (...) Dewiacja socjopatyczna, cecha uznawana za zdecydowanie negatywną, prawdopodobnie nie stanowi wyjątku od opisywanego paradygmatu. (...) Oprócz profilu genetycznego istnieją zmienne środowiskowe warunkujące jej rozwój, chociaż (...) nie bardzo wiadomo, co powinniśmy do nich zaliczyć.

Książka dr Marthy Stout 'Socjopaci są wśród nas. Ludzie bez sumienia kontra reszta świata' w polskim przekładzie Rafała Śmietany ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak (fot. materiały prasowe)
Trzynaście zasad postępowania z socjopatami w życiu codziennym:
1. Należy się pogodzić z faktem, że niektórzy ludzie po prostu nie mają sumienia. Wcale nie muszą przypominać z wyglądu Charlesa Mansona ani barmana z planety Ferenginar. Wyglądają tak samo jak my.
2. W razie zaistnienia sprzeczności między tym, co podpowiada wam instynkt, a implikacjami społecznymi funkcji pełnionej przez taką osobę - wychowawcy, lekarza lidera, miłośnika zwierząt, humanisty, rodzica - posłuchajcie głosu instynktu. (...)
3. Gdy zastanawiamy się nad wejściem w jakikolwiek nowy związek, zastosujmy regułę trójek w odniesieniu do stwierdzeń i obietnic składanych przez interesującą nas osobę oraz do tego, jak traktuje ona swoje obowiązki. Stosujmy tę regułę we wszystkich kontaktach osobistych.
Jedno kłamstwo, jedną złamaną obietnicę lub pojedyncze zaniedbanie można przypisać nieporozumieniu. Dwa zapewne oznaczają poważny błąd. Ale trzy kłamstwa mówią, że mamy do czynienia z patologicznym kłamcą, a oszukiwanie stanowi zasadniczą cechę jego zachowania. Ograniczajmy straty i wycofajmy się z tej relacji tak szybko, jak to tylko możliwe. (...)
4. Kwestionujmy rzekome autorytety. Ufajmy własnemu instynktowi i obawom, zwłaszcza dotyczącym ludzi, którzy twierdzą, że dominacja nad innymi, przemoc, wojna lub inny postępek sprzeczny z głosem naszego sumienia stanowi najlepsze rozwiązanie jakiegoś problemu. (...)
5. Uważajmy na pochlebstwa. (...)
6. W razie konieczności zmieńmy naszą definicję pojęcia szacunku. Zbyt często bierzemy strach za szacunek, a im bardziej się kogoś obawiamy, tym bardziej postrzegamy go jako postać zasługującą na poważanie. (...)
7. Nie podejmujmy gry. Intryga jest narzędziem w  rękach socjopaty. Oprzyjmy się pokusie konkurowania z uwodzicielskim socjopatą, przechytrzenia go, poddania go psychoanalizie, a nawet przekomarzania się z nim. W przeciwnym razie zniżymy się do jego poziomu i przestaniemy zwracać uwagę na to, co naprawdę ważne, czyli na własne bezpieczeństwo.
8. Najlepszym sposobem obrony przed socjopatą jest unikanie go, odmawianie wszelkich kontaktów i niepodejmowanie z nim żadnych dyskusji. (...)
9. Pohamujmy skłonność do zbyt łatwego litowania się nad innymi. (...)
10. Nie próbujmy ratować tego, co stracone. Drugą (a także trzecią, czwartą i piątą) szansę można dać ludziom mającym sumienie. Jeżeli mamy do czynienia z osobą go pozbawioną, musimy się nauczyć przełykać gorzką pigułkę i ograniczać poniesione straty. (...)
11. Nigdy nie zgadzajmy się - ani z litości, ani z żadnej innej przyczyny - pomagać socjopacie w ukrywaniu jego prawdziwego charakteru. "Proszę, nie mów nikomu" - te charakterystyczne słowa często ze łzami w oczach i ze zgrzytaniem zębów wypowiadają złodzieje, pedofile i socjopaci. (...)
12. Brońmy naszej psychiki. Nie pozwólmy, by ktoś bez sumienia, a nawet
kilka takich osób, przekonał nas, że wszyscy ludzie to dranie. Większość z nas naprawdę ma sumienie. Większość ludzi naprawdę potrafi kochać.
13. Dobre życie to najlepsza zemsta.

*Wszystkie śródtytuły pochodzą od redakcji

** Fragment książki dr Marthy Stout "Socjopaci są wśród nas. Ludzie bez sumienia kontra reszta świata" w polskim przekładzie Rafała Śmietany

CHCESZ DOSTAWAĆ WIĘCEJ DARMOWYCH REPORTAŻY, POGŁĘBIONYCH WYWIADÓW, CIEKAWYCH SYLWETEK - POLUB NAS NA FACEBOOKU

Martha Stout. Amerykańska psycholog, która przez ponad dwadzieścia pięć lat pracowała w Harvard Medical School. Obecnie prowadzi prywatną praktykę jako psycholog kliniczna specjalizująca się w leczeniu traum oraz zespołu stresu pourazowego. Jej książka Socjopaci są wśród nas wzbudziła wiele emocji w USA i podbiła listy bestsellerów na całym świecie. W tym roku studio Legendary nabyło prawa do telewizyjnej adaptacji książki.