Rodzina
(fot. courtneyk / iStockphoto.com)
(fot. courtneyk / iStockphoto.com)

Czy każda przyjaźń jest podszyta erotyzmem?

- Nie, nie zgodzę się z tym. Wchodzimy w różne relacje - niektóre osoby, z którymi jesteśmy blisko, nas podniecają, a inne nie. Ma to związek z naszą orientacją psychoseksualną, ale i z mnóstwem innych czynników. Podtekst erotyczny w przyjacielskich kontaktach może zaistnieć, jednak to nie jest reguła.

Kierują nami dwa podstawowe popędy: seksualny i agresywny. Dzięki pierwszemu rodzimy się, a drugi jest odpowiedzialny za nasze przetrwanie. Przyjaźń to szczególna relacja, w której dwie osoby pozostają ze sobą blisko, jednak nie próbują się ani pozabijać, ani uprawiać ze sobą seksu. Oczywiście to dwa skrajne rozwiązania naszych popędów, a że człowiek nie zawsze potrafi się hamować, to kłótnie z przyjacielem mogą przybrać rozmiary apokalipsy i może się zdarzyć, że przyjaciele wylądują w łóżku.

 

A czy początek przyjaźni nie przypomina czasem stanu zakochania? Poznajemy kogoś i momentalnie czujemy, że on czy ona może stać się nam bliski. Mniej lub bardziej świadomie zacieśniamy tę relację. Pojawia się gwałtowna fascynacja, nierzadko wręcz euforia, która pobudza ciało i wyobraźnię.

- Przyjaźń i miłość mają wiele wspólnych elementów. Jeśli odwołamy się do trochę już oklepanej trójczynnikowej koncepcji miłości Sternberga, w myśl której miłosne uczucie jest kombinacją intymności, zaangażowania i namiętności, to po wykluczeniu tego ostatniego czynnika wychodzi nam solidny fundament przyjaźni. (...)

Wstęp do przyjaźni można oczywiście pomylić z zakochaniem. To wzajemna fascynacja, wiara w to, że druga osoba jakoś odmieni nasze życie, że ma nam do zaoferowania coś, czego my sami nie mamy. Wierzę w teorię wypartej jaźni, która mówi o tym, że wiążemy się z tymi osobami, które mają aspekty osobowości dla nas niedostępne lub przez nas wyparte.

Chodzi w niej o to, że boimy się realizować pewne swoje pragnienia, ale nic straconego, bo może to za nas zrobić nasz przyjaciel?

- W uproszczeniu do tego to się sprowadza. Na przykład przyjaźnimy się z kimś, kto jest niesłychanie odważny, dominuje  w towarzystwie, a sami stoimy na uboczu, podziwiamy go, grzejemy się w jego blasku. Przeraża nas to i fascynuje zarazem. Dzięki przyjacielowi sami mamy okazję nauczyć się nowych zachowań, wyjść w końcu na podium i zaistnieć lub też odsunąć się na bok i medytować. To dlatego właśnie tak często zaprzyjaźniamy się z osobami, które zarażają nas swoją pasją lub przejmują ją od nas.

W przyjaźni zazwyczaj dochodzą do głosu pragnienia niezwiązane bezpośrednio z seksualnością. Raczej te, które wynikają z naszej psychiki niż z ciała.

Przyjaźń i miłość mają wiele wspólnych elementów (fot. anyaberkut / iStockphoto.com)

Czyżby? A co z teorią, że nie istnieje przyjaźń między kobietą a mężczyzną? Oczywiście ta teoria jest heteronormatywna, przez co zawęża perspektywę. Ale gdyby przyjąć, że nie ma prostego podziału na homo i hetero, bo orientacja seksualna jest czymś płynnym, to można by powiedzieć, że w każdej przyjacielskiej relacji może zaistnieć erotyczna fascynacja. Dodajmy, że niekoniecznie zakończona konsumpcją. Na przykład między dwoma mężczyznami, którzy generalnie definiują się jako osoby heteroseksualne.

- Właśnie skończyłem czytać "Małe życie" Hanyi Yanagihary, więc to tematyka dla mnie bardzo na czasie.

Też jestem świeżo po lekturze tej książki. To piękna opowieść o przyjaźni między mężczyznami, która przeradza się w miłość. A może inaczej - o przyjaźni, która jest miłością. A to jeden z moich ulubionych fragmentów: "Przyjaźń oznacza bycie świadkiem dręczących nieszczęść przyjaciela, długich okresów nudy i rzadkich triumfów. To przywilej bycia przy drugiej osobie w jej najtrudniejszych chwilach i świadomość, że samemu też można się przy niej czuć podle".

- Dla mnie jest to przede wszystkim opowieść o wielkim uczuciu, które znosi wszelkie etykiety i ograniczenia. Płeć, orientacja seksualna, rasa nie mają znaczenia. Zostają dwie nagie - dosłownie i w przenośni - osoby, które są dla siebie wszystkim. Nie ma lęku związanego z definiowaniem ich relacji.

Myślę jednak, że wiele osób potrzebuje dookreślenia i obawia się, że mogłoby przekroczyć granice. Ten lęk potrafi znieczulić nas skutecznie, zablokować emocje, które zagrażałyby porządkowi przyjacielskiej relacji, którą współtworzymy, tożsamości, którą posługujemy się w związkach z innymi. Nawet jeśli zaprzyjaźnieni ze sobą mężczyźni, postrzegający siebie jako hetero, poczują do siebie pociąg seksualny, to nie dopuszczą tego do siebie, nie dadzą temu wybrzmieć. Dzięki temu ich relacja przetrwa, a oni sami nie będą odczuwali później dyskomfortu. Nie ma w tym niczego złego. Dobrze jednak, jeżeli sami przed sobą potrafią rozpoznać i przyznać się do swoich pragnień. Nie muszą wówczas upijać się i opowiadać wulgarnych dowcipów o gejach lub prowokować zapasów z kolegą, żeby móc go bez skrępowania popieścić. Być może ujawni się to także w ich fantazjach i snach.

Seksualne napięcie może pojawić się także między zaprzyjaźnionymi ze sobą hetero mężczyznami (fot. GeorgeRudy / iStockphoto.com)

Jeżeli jestem heteroseksualną kobietą i mam erotyczny sen na temat mojej przyjaciółki, to co to oznacza? Że wypieram jakieś swoje potrzeby?

- Niekoniecznie. Seks uprawiany we śnie może oznaczać wiele rzeczy. Dopiero odwołując się do biografii danej osoby, do jej wcześniejszych doświadczeń, możemy podjąć się interpretacji jej marzeń sennych. Bo najważniejsze jest to, jakie znaczenie ta osoba nadaje aktowi seksualnemu, czym on w ogóle jest w jej życiu.

Odwołując się do koncepcji Zygmunta Freuda, w analizie snu powinniśmy wziąć przede wszystkim pod uwagę tzw. "pozostałości dnia". Jeżeli zjadła pani lunch z przyjaciółką, to jest szansa, że właśnie ona przyśni się pani w nocy. Poza tym w snach występują mechanizmy obronne, które wprowadzają dużo konfuzji. Jednym z nich jest przemieszczenie, czyli przekierowanie uczuć na inną osobę. We śnie pożądanie seksualne do własnego szwagra może zostać skierowane na przyjaciółkę, bo to z nią kilka godzin temu jadłyście sushi.

Sen erotyczny z przyjacielem tak naprawdę może w ogóle nie dotyczyć seksu?

- Oczywiście może chodzić o seks. Podczas spotkania z przyjacielem racjonalizowaliśmy sobie, że przecież nasze przyspieszone bicie serca jest związane z tym, że przed chwilą wchodziliśmy po schodach. W nocy, gdy nasze superego nie jest już tak czujne, możemy śnić, że uprawiamy z nim ekstatyczny seks. (...)

Z pewnością przyjaciel może kochać skrycie przyjaciela. Wyobraźmy sobie, że jedna strona od dłuższego czasu czuje miętę do drugiej. Ukrywa to. No i w pewnym momencie coś pęka. Na przykład po alkoholu, który często wyzwala skrywane uczucia.

- To bardzo prawdopodobny scenariusz.

I kiepski. Chyba lepiej nie dopuszczać do podobnej sytuacji, tylko zadziałać prewencyjnie, prawda? Czy jeśli nasze emocje względem przyjaciela czy przyjaciółki zaczynają przypominać zakochanie, to powinniśmy o tym szczerze porozmawiać?

- To utopijne założenie. Jak mamy zadziałać prewencyjnie, gdy w grę wchodzą nasze uczucia? Poza tym szczera rozmowa może być dla wielu osób zagrażająca. Niektórzy obawiają się, że stracą relację, jeżeli przyznają, co naprawdę czują.

W przyjaźni do głosu dochodzą pragnienia wynikające z naszej psychiki, nie z fizyczności (fot. sofocles / iStockphoto.com)

To co mamy robić? Wstrzymać się z wyznaniami? Poczekać, żeby się przekonać, czy to nie przejściowa sprawa?

- Przede wszystkim rozpoznać i nazwać własne uczucia. Jednak nie potrafiłbym zasugerować, co zrobić dalej, poza tym, żeby pozostać w zgodzie z samym sobą.

W ramiona przyjaciela może nas popchnąć sytuacja życiowa. Chwilowa samotność, lęk przed tym, że owa samotność przerodzi się w coś trwałego. Co jeszcze?

- Impuls. Jeśli jesteśmy z kimś blisko, pozwalamy sobie na poufałe gesty. Uścisk, przytulenie, dotyk mogą nabrać nagle erotycznego zabarwienia, nawet wbrew naszym początkowym intencjom. Ulegamy popędom, bo jesteśmy tylko i aż ludźmi. Jedna, pozornie niewinna, sytuacja może uruchomić lawinę, sprawić, że nagle zaczynamy postrzegać przyjaciela inaczej.

(...) Czasem naprawdę chodzi o popęd. Zwykło się przyjmować w seksuologii, że kobiety podniecają się przede wszystkim wewnętrznymi motywatorami, że chcą być blisko z partnerem, chcą się poczuć chciane, akceptowane przez niego. To jest moim zdaniem teza postawiona na wyrost. Kobiety chcą również seksu dla seksu, bo mają potrzeby seksualne i prawo do orgazmu.

Może się tak zdarzyć, że kobieta przyjaźni się z facetem od lat i nagle on przechodzi fizyczną metamorfozę - chudnie dwadzieścia kilogramów, pozbywa się problemów z cerą - i zyskuje tym samym na atrakcyjności w jej oczach. "Świetny gość, czemu wcześniej tego nie dostrzegałam?" - myśli kobieta. Przyjaciel zaczyna ją fizycznie podniecać.

To bilet w jedną stronę? Jeśli raz dojdzie do seksu, to nie będzie już nigdy powrotu do przyjaźni?

- Pyta pani, czy jak już w przyjaźni zdarzy się seks, to koniec? Kaplica? Nie patrzyłbym na to w ten sposób. To mi przypomina twierdzenie, że jeśli para otworzy się na trójkąt albo pójdzie do seksklubu, to maksymalnie za pół roku się rozejdzie. Często sami karmimy się takimi stereotypami, żeby utrzymać siebie i swoje pożądanie w ryzach. Boimy się zaryzykować, sprawdzić, co by było, gdybyśmy przestali się ściśle kontrolować.

Jeśli jesteśmy z kimś blisko, łatwiej ulegamy popędom (fot. Katarzyna Białasiewicz/iStockphoto.pl)

Wiadomo, że seks, który pojawi się w przyjacielskim związku, sprawi, że relacja ulegnie zredefiniowaniu. Ale to nie musi oznaczać trzęsienia ziemi, a już na pewno nie jest jednoznaczne z rychłym końcem przyjaźni. (...)

Przyjaciele po "miłosnym wypadku" często udają, że nic się nie stało. Czy takie chowanie głowy w piasek ma sens?

- Nie jestem przekonany, że milczenie oznacza chowanie głowy w piasek. Zdarzyło się. Było, jak było. Jest dobrze. Nie musimy o tym rozmawiać. Życie to nie gabinet terapeutyczny. A czasami rzeczywiście lepiej tego tematu nie poruszać. Ważne, żeby obie strony się co do tego zgadzały, nawet milcząc.

Przyjaciele zazwyczaj szczerze rozmawiają ze sobą o swoich doświadczeniach seksualnych. Relacjonują je sobie, nierzadko z detalami. A tutaj? Co, jeśli ten przyjacielski seks był po prostu nieudany? Jak to przepracować?

- Zawsze można to wspólnie obśmiać. Nadać całemu zdarzeniu humorystyczny rys, a przez to sprawić, że stres narosły w relacji opadnie. Albo też, zupełnie na poważnie, przyznać

w rozmowie z przyjacielem: "Uwielbiamy się, ale seksualnie nie jesteśmy dopasowani. Kompletnie się nie dograliśmy". To się zawsze może zdarzyć, nie ma co z tego robić afery.

Jest też opcja przeciwna, czyli seks okazał się wspaniały. Mamy wtedy możliwy inny model - przyjaźń, w której seks pojawia się sporadycznie, bez specjalnych konsekwencji. Ale to przecież tylko teoria, bo w praktyce prędzej czy później jedna ze stron zaczyna się emocjonalnie angażować.

- Niedawno przeglądałem artykuł o friends with benefits , czyli "przyjaciołach od seksu". Naukowiec, który wypowiadał się w tekście, przekonywał, w tonie raczej kategorycznym, że należy stawiać granice w przyjacielskich związkach. Myślę, że coś takiego mógł powiedzieć tylko socjolog, bo już psycholog doskonale zdawałby sobie sprawę z tego, że człowiek jest istotą emocjonalną, no i nie zawsze kieruje się w życiu racjonalnymi wyborami. Co z tego, że będę powtarzał sobie jak mantrę: "Nie zakocham się w przyjaciółce, nie zakocham się w przyjaciółce", skoro to może się wydarzyć nawet wbrew mojej woli?

 

Wchodząc świadomie w relację, w której nie ma jasno wyznaczonych ról, trzeba liczyć się z tym, że może ona wymknąć nam się spod kontroli. Do tego w tak płynnym związku warto obserwować własne uczucia, nauczyć się je rozpoznawać i nazywać. (...)

Jest taki stereotyp, że kobiety w wyniku seksualnego zbliżenia zazwyczaj angażują się bardziej niż mężczyźni. Mężczyznom rzeczywiście łatwiej jest oddzielić seks od uczuć?

- Ewolucyjnie ma to swoje uzasadnienie. Kobiety szukają jakości, mężczyźni ilości. Wy chcecie rodzić zdrowe potomstwo i jego liczba jest ograniczona. My możemy płodzić, ile damy radę. Ja jednak nie lubię takiego redukcjonizmu. Praktyka terapeutyczna podpowiada mi, że niektórzy ludzie angażują się bardziej od innych, niezależnie od płci.

To znaczy?

- Że podczas aktu seksualnego, który miał być niczym więcej niż dobrą zabawą, ktoś zaczyna się zakochiwać, nie zależy tylko od płci. Ważny jest moment w życiu danego człowieka, jego aktualne potrzeby emocjonalne, pragnienia i wiele innych kwestii. Zwykliśmy myśleć, że to faceci traktują seks w sposób instrumentalny, ale współcześnie nie ma to uzasadnienia.

Patrząc na modele kobiecości i męskości, które dziś obowiązują, myślę sobie, że młode pokolenie jest zupełnie gdzie indziej. Twierdzenie, że dziewczyny nigdy nie zdradzają, że nie mają przygodnych kontaktów seksualnych, to hasła wyjęte z minionej epoki. (...)

A przykład seksualnego przekroczenia między przyjaciółmi? Przedmiotowe traktowanie jest dozwolone, o ile obie strony się na to godzą?

- Myślę o sytuacjach, kiedy dwie zaprzyjaźnione osoby wykorzystują siebie nawzajem jako obiekt do zaspokojenia swojej żądzy. Obie się na to oczywiście zgadzają. Na wyjeździe czy śpiąc w tym samym łóżku po zakrapianej imprezie, nagle zaczynają uprawiać seks. I są to często sytuacje, kiedy preferencje dotyczące płci nie mają żadnego znaczenia. Robią to, pomimo że nie ma między nimi miłości czy nawet fascynacji erotycznej. Po prostu poczuły chuć i ją zrealizowały. Nie chcę w żaden sposób patologizować takich zachowań. Ich ciała, ich sprawa.

Książka Hanny Rydlewskiej ''Po prostu przyjaźń'' ukazała się nakładem wydawnictwa Agora (fot. fot. Weronika Ławniczak / materiały prasowe)

*Fragment książki Hanny Rydlewskiej "Po prostu przyjaźń", którą

można kupić w  Publio.pl oraz na  kulturalnysklep.pl>>

[Od redakcji: artykuł został pierwszy raz opublikowany w stycznia 2017 r. Przypominamy go w ramach specjalnego majowego wydania magazynu Weekend.Gazeta.pl, którego tematem jest miłość i różne jej oblicza]

Zapraszamy na spotkanie autorskie 17 stycznia (wtorek) o godz. 19 do Marzycieli i Rzemieślników, III piętro Domu Braci Jabłkowskich, ul. Bracka 25, Warszawa. Rozmowę z Hanną Rydlewską oraz z dr Ewą Woydyłło, dr Magdaleną Namysłowską i dr Tomaszem Sobierajskim poprowadzi Anna Sańczuk. Wstęp wolny.

Michał Pozdał . Psychoterapeuta i seksuolog. Wykładowca na Uniwersytecie SWPS. Interesuje się ludzką seksualnością we wszystkich jej aspektach, psychoterapią psychodynamiczną i systemową oraz kulturą masową. W 2016 r. ukazała się jego książka "Męskie sprawy. Życie, seks i cała reszta", którą napisał z dziennikarką Agatą Jankowską. Jest założycielem i kieruje pracą zespołu Instytutu Psychoterapii i Seksuologii w Katowicach, gdzie prowadzi swoją praktykę kliniczną.

Hanna Rydlewska. Dziennikarka i redaktorka. Obecnie szefowa Vogue.pl, wcześniej zastępczyni dyrektora serwisów informacyjnych Gazeta.pl, jeszcze wcześniej szefowa Weekend.Gazeta.pl. Była wicenaczelną serwisu naTemat.pl oraz ''Przekroju'', przez kilka lat kierowała magazynem ''Exklusiv''. Jej teksty ukazywały się m.in. w ''Elle'', ''Wprost'', ''Kukbuku'', współpracowała też z magazynami ''Viva!Moda'' oraz ''K Mag''. Prowadzi autorską audycję w Radiu ZET Chilli. Jest współautorką bestsellerowego poradnika ''Slow sex. Uwolnij miłość''.