Rodzina
Ludzie uzależnieni od kochania tworzą relacje, które bolą i kaleczą (fot. pixabay.com)
Ludzie uzależnieni od kochania tworzą relacje, które bolą i kaleczą (fot. pixabay.com)

Grzeczne dziewczynki kochają niegrzecznych chłopców?

- Często tak właśnie się dzieje.

Dlaczego?

- Z badań naukowców z Interdisciplinary Center Herzliya, University of Rochester i University of Illinois w Urbana-Champaign wynika, że mężczyźni szukają zwykle partnerek miłych, uległych, a kobiety - mężczyzn silnych, odważnych, wręcz drapieżnych, a to kojarzy się z niegrzecznością. Brzmi banalnie, lecz wynika to z naszej ewolucyjnej tendencji do poszukiwania partnera o cechach potrzebnych nam do przetrwania.

Cechach łowcy, który ruszy do walki z niedźwiedziem?

- Który w razie trudności ochroni, da nam bezpieczeństwo, poczucie stabilności, będzie silny i odważny. W tych samych badaniach wykazano ponadto, że wrażliwy, czuły mężczyzna na pierwszy rzut oka wydaje się często kimś podejrzanym - kobiety zastanawiają się, czemu jest taki miły. Czy to nie manipulacja? I wcale ich to nie pociąga. Mężczyźni za to gustują w kobietach, którymi mogą się opiekować. Oczywiście nie jest to reguła, lecz możemy mówić o silnej tendencji mężczyzn do uważania kobiet za bardziej kobiece, gdy te jakoś potrzebują pomocy: kogoś, kto je potrzyma za rękę, pomoże przejść przez życie. Kobiety bardziej niezależne często są przez nich postrzegane jako mniej atrakcyjne, bo swoimi działaniami wchodzą w męskie pole działania.

Mężczyźni szukają zwykle partnerek uległych. Kobiety wybierają silnych mężczyzn (fot. pixabay.com)

Ale męskość to też dystans, szorstkość, chłód. Kochanie "niegrzecznego" bywa bolesne.

- Mało tego, od tych cech można się uzależnić.

Jak to?

- W psychologii taki fenomen nazywamy uzależnieniem od miłości. Z badań wynika, że w 80 procentach przypadków w związku Nałogowcem Kochania są kobiety, które poprzez relację regulują swoje emocje.

Kochają intensywnie?

- Kochają za bardzo. To osoby, które całe swoje życie poświęcają drugiej osobie, zaniedbują siebie i swoje pragnienia na rzecz partnera. Ignorują relacje z innymi ludźmi: przyjaciółmi, rodziną, nawet własnymi dziećmi. Wolą się separować, bo do szczęścia nie jest im potrzebne nic poza związkiem. Życie zawodowe i wszelkie pozostałe aktywności schodzą na dalszy plan. Miłość staje się całym światem, a lęk przed odrzuceniem przybiera formę obsesji.

Jeśli to prawda, każdy bywa czasem Nałogowcem Kochania. Co w tym złego?

- Opowiem pani historię. Proszę wyobrazić sobie kobietę, która ma trzydzieści lat, jest piękna, inteligentna i wykształcona, pracuje na wysokim stanowisku i pochodzi z zamożnej rodziny. Związuje się z chłopakiem z blokowiska, bez średniego nawet wykształcenia i pracy. Ten chłopak robi z nią, co chce: żyje na jej koszt, okrada ją, czasem bije. Pewnego razu uderza ją tak mocno, że w wyniku powikłań dziewczyna musi zostać poddana specjalistycznemu leczeniu. A ona, mimo że jest ofiarą przemocy - fizycznej, psychicznej, ekonomicznej - za żadne skarby nie chce się z nim rozstać. Wyczekuje nocnych telefonów od niego i jeździ po całym mieście, by wyrywać go pijanego z nieciekawego towarzystwa.

To prawdziwa historia?

- Tak. Mogłabym opowiedzieć wiele takich historii, bo niestety, bardzo często spotykam w swoim gabinecie osoby kochające do bólu i bez żadnych granic. Terapia takich pacjentów jest trudna, bo często wszelkie próby oderwania od nałogu  - czyli od toksycznego związku  - kończą się fiaskiem.

Relacja między dwojgiem ludzi nie jest zdrowa, gdy jedno z nich separuje się od świata zewnętrznego i do szczęścia nie potrzebuje niczego poza związkiem (fot. pixabay.com)

Trudno uwierzyć, że wciąż mówimy tu o miłości.

- Nałogowiec Kochania nie tyle kieruje się uczuciem, ile obsesją. Odczuwa silny przymus trwania w relacji, która jest poza wszelkimi normami i osobom z boku wydaje się wręcz chora. Osoba uzależniona od miłości również zdaje sobie sprawę z tego, że kocha za mocno, ale nie umie się opanować. Jest jak palacz, który na paczce papierosów odnajduje naklejkę, że palenie powoduje raka, ale i tak dalej pali. To nie jest tak, że w takiej relacji nie ma miłości. Jest, ale zniekształcona, popsuta, toksyczna. Wychodzi z pięknego założenia - kocham i chcę z kimś być, ale nie potrafię stworzyć zdrowej i szczęśliwej relacji.

Autorzy głośnej książki "Toksyczne związki", Pia Mellody oraz Andrea i Keith Millerowie, zwracają uwagę na to, jak historia człowieka - jego dzieciństwo, relacje z rodzicami - wpływa później na skłonność do uzależnienia od alkoholu czy narkotyków. Co wpływa na uzależnienie od miłości?

- Ci sami autorzy w innej książce, którą polecam - "Toksyczna miłość i jak się z niej wyzwolić" - wskazują na rodzinne źródła nałogu kochania. Pacjenci z tym problemem to najczęściej dzieci rodziców, którzy nie mieli dla nich czasu, na przykład ciągle pracowali.

Rodzice pacjentki, której historię opowiedziałam, wysłali ją w dzieciństwie na kilka lat do innego miasta. Miała pójść tam do dobrej szkoły i być pod opieką cioci. Efekt? Ciągnące się za nią przez całe życie poczucie odrzucenia i marzenie, by związać się z podobnym do rodzica partnerem. Owszem, jest chłodny i odrzucający , ale - fantazjuje nałogowiec - może on wreszcie zaspokoi moją dziecięcą tęsknotę ? Taki partner krzywdzi, ale z drugiej strony sam też nie potrafi się od nałogowca odseparować. A chciałby.

Może wydaje mu się to niekorzystne. Tłumaczy pani krzywdziciela?

- Niezupełnie. Bo również krzywdziciel często prezentuje postawę kwalifikującą go do terapii. Postawę Unikającego Bliskości.

Brzmi jak cecha, którą mogłybyśmy dodać do listy "cech męskich" z początku naszej rozmowy.

- Słusznie, bo z reguły Unikającym Bliskości w związku jest mężczyzna. To osoba, która w dzieciństwie musiała się w jakiś sposób poświęcać. Nie mogła być sobą, żeby nikomu nie przeszkadzać. Miała dbać o potrzeby swoich rodziców, niejako wchodząc w ich rolę. Przykładem są tu dzieci samotnych rodziców, którzy przewlekle chorują - dziecko przyjmuje wówczas rolę opiekuna. Albo dzieci zdradzonych, których należy podnosić na duchu i przejmować ciężar codziennych obowiązków. Dzieci alkoholików, które próbują ratować sytuację. Synowie porzuconych kobiet, które mówią do nich: Synku, teraz mam już tylko ciebie, tylko na tobie mogę polegać . Można wymieniać w nieskończoność.

Z reguły Unikającym Bliskości w związku jest mężczyzna, który w dzieciństwie musiał się w jakiś sposób poświęcać, np. wchodził w rolę rodzica (fot. pixabay.com)

Co się dzieje z takimi dziećmi?

- Dziecko, które opiekuje się rodzicem, bierze na siebie zadanie praktycznie niewykonalne. Ponad jego siły emocjonalne. Koncentruje się na rodzicu i jednocześnie dusi w sobie własne potrzeby i uczucia. Zaburza się, przyjmuje lękliwą postawę. Stłumienie swoich potrzeb wywołuje poczucie odrzucenia. Dziecko przestaje czuć się ważne i rośnie w przekonaniu, że miłość to wrażenie, że się jest stale potrzebnym, niezbędnym. Że musi stanąć na wysokości zadania, być twarde i odpowiedzialne, inaczej wydarzy się coś złego.

To, proszę zauważyć, jest męcząca perspektywa. Osoby, które doświadczyły toksycznej relacji z rodzicami, nie potrafią zdrowo kochać. Dziecko nie jest w stanie całkowicie pomóc rodzicowi, zatem wpada w poczucie winy. Z drugiej strony dystansuje się, buduje wokół siebie mur, nie dopuszcza kolejnych relacji. Przeżywa gigantyczną frustrację, że nie może być w pełni sobą. Ta frustracja przechodzi później często w agresję i złość do partnerki, że ta go osacza jak matka, a ono nie umie postawić zdrowej granicy. Odejść też nie umie. Tkwi w chorej relacji, złość w nim wzbiera, ale gdyby go zapytać o to, czemu nie odejdzie, odpowie, że nie umie.

W tym samym czasie rozwija jak każdy człowiek potrzeby silnych emocji. Potem, już starszy lub jako dorosły Unikający Bliskości, rozładuje te potrzeby w nałogach, hazardzie albo w pasjach rozwijanych poza związkiem.

Pasjach?

- Kobiety wpadają często w zakupoholizm albo pracoholizm. Wśród mężczyzn popularne są sporty ekstremalne. Z jakiegoś powodu mężczyźni, którzy trafiają u mnie na kozetkę z problemem Unikającego Bliskości, to często... nurkowie. Nie zweryfikowałam tego jeszcze naukowo, ale fascynuje mnie ten fenomen. Może to przypadek, ale czasami myślę, że ten sport prawdopodobnie szczególnie kusi osoby, które z jednej strony potrzebują podnieść sobie ekstremalnie adrenalinę, a z drugiej totalnie oderwać się od świata i wsiąknąć w ten podwodny.

Unikający Bliskości rozładowują potrzebę silnych emocji w nałogach, hazardzie albo w pasjach rozwijanych poza związkiem. U mężczyzn to sporty ekstremalne, np. nurkowanie (fot. pixabay.com)

Zdarzają się pacjenci, którzy łączą w sobie cechy Nałogowca Kochania i Unikającego Bliskości?

- Oczywiście. Pod tymi nazwami kryją się w gruncie rzeczy bardzo podobne typy osobowości. Łączy je podobieństwo, które czai się w lękach. I jedni, i drudzy odczuwają dwa podstawowe - przed bliskością i przed odrzuceniem. W różnych konstelacjach w związkach te lęki mogą się różnie uaktywniać i mieszać na przestrzeni lat - na przykład w jednym związku mogę być Nałogowcem Kochania, ale w drugim unikać bliskości. Zarówno jedna, jak i druga postawa ma wspólny mianownik: to nieumiejętność tworzenia zdrowej więzi, balansowanie na granicy odrzucania i przyciągania.

Mimo podobieństw te postawy się jednak wykluczają. Jak to się dzieje, że Nałogowca Kochania ciągnie do Unikającego Bliskości?

- Magnetyzuje to, co jest im znajome. W napotkanej osobie dostrzegają ślady swojej relacji z rodzicami. Unikający Bliskości przyzwyczajony jest do relacji, w której druga strona próbuje zawłaszczyć jego rzeczywistość. I choć na terapii od takiej osoby słyszę często słowa: "duszę się", "nie mam czym w tej relacji oddychać"  - ona się w takim układzie czuje dobrze, bo wie, jak sobie poradzić: można zbudować mur, dominować. W dodatku wie, że kiedy przyjmuje rolę pomagającego czy opiekuna, łatwo może zarządzać tą relacją, nawet nią manipulować.

Mówi się czasem, że Unikający Bliskości manipuluje ciszą. Milczy, nie oddzwania, nie odpisuje na SMS-y, tylko przygląda się, jak Nałogowiec staje się coraz bardziej uległy i tonie w prośbach, by go nie opuszczać. Nałogowiec Kochania, który w domu odczuwał chłód, będzie do niego ciągnął. Taka osoba, by móc kochać, potrzebuje zorganizować sobie

identyczne warunki, jakie miała w dzieciństwie. Musi być niebezpiecznie, odrzucająco; tylko wówczas może rozwinąć swój potencjał.

Jest jeszcze coś, co "zapala" taką relację. To seks -  w toksycznych relacjach zwykle bardzo dobry, bo mówimy o związkach pełnych emocji, namiętności. Tam, gdzie ludzie często się ze sobą szarpią, kłócą, a nierzadko i godzą przez seks, to on właśnie staje się ważnym punktem programu. Główną aktywnością - zamiast rozmowy, która często nie wychodzi.

Relacje toksyczne są zwykle pełne emocji i namiętności (fot. pixabay.com)

Można to przerwać? Co się stanie, gdy pani pacjentka zdecyduje się wreszcie na odejście od człowieka, który tak naprawdę ją krzywdzi?

- Gdy Nałogowiec Kochania stwierdza w końcu, że odchodzi, w Unikającym Bliskości uruchamia się syndrom, który w Nałogowcu tkwi od początku: strach przed odrzuceniem. Unikający będzie więc robił wszystko, żeby nie stracić partnera, choćby nawet zdawał sobie sprawę z tego, że oboje w tej relacji cierpią. A nawet jeśli go już straci, to natychmiast właduje się w nową relację. Bo Unikający Bliskości, podobnie zresztą jak Nałogowiec Kochania, panicznie boi się samotności.

To lęk znany wielu osobom...

- Gdy kończy się związek, zawsze potrzebny jest czas na przeżycie żałoby po osobie, która odeszła, lub którą zostawiliśmy. Moment przerwy jest nam potrzebny - choćby po to, by odpocząć, wrócić do równowagi, dać sobie przestrzeń na autorefleksję, analizę. Osoba, która kocha nałogowo, nie znosi pustki. Przechodzi ze związku w związek.

Taki sam czy inny?

- Kochający nałogowo wchodzą zawsze w relacje o tym samym schemacie. Nałogowiec Kochania zaangażuje się obsesyjnie w związek z każdym kolejnym partnerem, niezależnie od tego, kto to będzie. Nie zdarza się praktycznie, by ktoś miał naprzemiennie jedną relację zdrową, a drugą chorą. Unikający Bliskości też wejdzie w związek z taką samą osobą: uległą, potrzebującą pomocy, słabą. Bo silnej i stabilnej się boi, zdrowa, pewna siebie osoba go przeraża - bo obnaża wtedy prawdę: ten unikowy chłód to maska, pod którą kryje się olbrzymi lęk.

Co może go uleczyć?

- Nie zaskoczę - pomoże terapia. Czasami przychodzą do mnie pary, i na wstępie są głęboko rozczarowane, gdy mówię im: Nie będzie terapii par, tylko terapia indywidualna . Sądzą, że problem jest w komunikacji, a ja przekonuję ich, że znacznie głębiej. Toksyczna miłość to coś głębszego niż nieumiejętność rozmawiania z sobą.

To trudna terapia, bo na czas jej trwania zaleca się zawieszenie związku. Chodzi o to, by nie poruszać tematów jego dotyczących, nie wchodzić w kolejne kłótnie czy awantury, ewentualne problemy rozwiązywać z mediatorem. Rada, którą dajemy w takich sytuacjach, brzmi: Nie właź partnerowi na głowę, zejdź mu z drogi, zajmij się swoim życiem . Takie sztuczne oddalenie się od siebie ma pomóc w tym, by razem z terapeutą nauczyć się, jak stworzyć zdrową relację. Jak dojrzale reagować na drugą osobę i komunikować się z nią.

Gdy Nałogowiec Kochania stwierdza w końcu, że odchodzi, w Unikającym Bliskości uruchamia się strach przed odrzuceniem (fot. pixabay)

Załóżmy, że mówimy o Nałogowcu Kochania, który jakiś czas temu rozstał się z poprzednim parterem. Terapia przynosi pierwsze efekty, oto pojawia się kolejna miłość. Tym razem zdrowsza, dojrzalsza. I co?

- I nuda. Bo co pociągającego jest w relacji, w której nie trzeba zdobywać? Co ciekawego jest w facecie, który nie jest szorstki, zimny, odrzucający? Nałogowo kochający chcą się starać. Robili to przez całe życie: najpierw wobec rodziców, później wobec partnerów. A teraz, gdy nagle pojawia się ktoś, kto jest dobry, ciepły, kto wiele od siebie daje, to co? Ciepłe kluchy -  myśli Nałogowiec Miłości.

Słyszałam niedawno podobną historię. Dziewczyna przeszła terapię, trafiła na wspaniałego faceta, wychodzi za mąż. Ale marudzi: że seks mniej ognisty, że adrenaliny nie ma, że mniej ją cieszy ta nowa miłość. Cieszyły te wcześniejsze, te, które raniły.

- Można zastanowić się na przykład, czy ta osoba nie ma jakichś tendencji do nałogów. Do rozładowywania silnych napięć wewnętrznych przez kompulsywne czynności. Mechanizm nałogowy bywa silniejszy i wówczas sama terapia może nie wystarczyć, trzeba wówczas przejść przez terapię uzależnień.

Zajmuję się terapią i badaniem uzależnień od zakupów. Czasem przychodzą do mnie kobiety skarżące się na nudę w związku. Przyznają, że adrenaliny dodają sobie podczas kupowania. Mówią: - Zakupy są lepsze niż seks - tam są takie emocje! Mam 200 złotych do końca miesiąca, a wydaję je na sukienkę. I z czego teraz będę żyła?

Jak w takiej sytuacji ucieszyć się nowym, zdrowym związkiem?

- Zacznijmy od tego, że związek nie jest sportem ekstremalnym: nie jest od tego, by nam dostarczać adrenaliny. Warto znaleźć sposób na to, by dostarczać sobie wrażeń poza nim, ale w zajęciach, które nie pchają nas w stronę nałogów. Tak długo, jak nie uciekamy w nie ze związku, pasje są w porządku.

Poza nurkowaniem?

- Warto zanurkować we własnych potrzebach i porozmawiać o nich z partnerem. Nie ma nic złego w rozmowach o tym, jakie mamy względem związku oczekiwania.

Wielu ma pani takich pacjentów? Nałogowców Kochania, Unikających Bliskości?

- Bardzo wielu.

Skąd to się bierze? Bo mamy kryzys rodziny?

- Zawsze ma to związek z czasami, w których żyjemy. Dążenia do dbania o ciepło domowego ogniska, tak ważne jeszcze kilkadziesiąt lat temu, dziś wypierane są przez indywidualizm, pęd, by zarabiać i utrzymać rodzinę. Bardziej mieć, niż być. To charakterystyka rodziców osób, które przychodzą do mnie z tymi problemami. W tej grupie najwięcej pacjentów urodziło się w latach 80. To dzieci rodziców, którzy bardziej skupieni byli na tym, by przetrwać, niż poświęcać czas dzieciom.

Katarzyna Kucewicz (fot. archiwum domowe)

Pani przeżywa historie swoich pacjentów? Na przykład historię pacjentki z toksycznego związku?

- Przeżywam każdy przypadek. Choć mam wielu podopiecznych, pamiętam wszystkie historie. Mam do nich wielki szacunek, bo dla psychoterapeuty to wyróżnienie, że pacjent powierza mu swoje najgłębsze sekrety i myśli.

Jeśli chodzi o Nałogowców Kochania: terapeuta zawsze w takiej sytuacji musi sobie odpowiedzieć na pytanie, jakim sam jest typem. Bo przecież też jest człowiekiem, i też miał jakieś dzieciństwo. I bardzo często jest tak, że jeśli ma on tendencję do unikania bliskości - a tak jest często w przypadku terapeutów, bo przecież w tym zawodzie biorą się z chęci pomagania całemu światu - to z osobami nałogowo kochającymi będzie mu trudno pracować. Będzie się czuł przytłoczony, zamęczony.

Jeśli ma tendencje do nałogowca miłości, który boi się odrzucenia, to będzie się do pacjenta przymilał, będzie mu przytakiwał i unikał konfrontacji w obawie przed zerwaniem terapii. Dlatego tak ważne są

profesjonalizm, psychoterapia własna i regularna superwizja. Trzeba szlifować swój charakter dla siebie i dla dobra pacjentów.

Katarzyna Kucewicz . Psycholog, psychoterapeuta z Centrum Psychoterapii Kucewicz&Piotrowicz. Prowadzi terapię indywidualną i par, pomaga osobom mającym problemy w związkach i innych relacjach międzyludzkich, cierpiącym na brak zadowolenia z siebie i swojego życia. Studiowała na warszawskiej SWPS, doświadczenie zdobywała pracując przez pierwsze lata swojego rozwoju zawodowego w I i II Klinice Psychiatrycznej Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Autorka książki "Zakupoholizm. Jak samodzielnie uwolnić się od przymusu kupowania?", która ukaże się niebawem nakładem Wydawnictwa Samo Sedno.

Karolina Przewrocka . Dziennikarka. Współpracowała z polskimi i niemieckimi mediami: "Tygodnikiem Powszechnym", TVP Kultura, "Przekrojem", "Deutsche Welle" w Bonn i "Der Freitag" w Berlinie. Nominowana do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej w 2015 roku.

Zobacz wideo