Świat
Klasztor Labrang w Tybecie (fot. Shutterstock)
Klasztor Labrang w Tybecie (fot. Shutterstock)

- W tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym dziewiątym roku sześć milionów Tybetańczyków żyło, mieszkało w Tybecie. To jest liczba podatników, których jakimś systemem policzono. Pewnie było nas więcej. Dziś nie ma żadnych liczb. Przecież nie istniejemy w chińskiej administracji jako naród. Istniejemy jako istoty, które trzeba ujarzmić i którym trzeba zmienić tożsamość. I w tym celu na tak zwane bezpieczeństwo, czyli kontrolowanie życia mieszkańców w Tybetańskim Regionie Autonomicznym, Chiny wydają ogromne sumy: prawie dwa i pół tysiąca juanów per capita w TRA, podczas gdy średnia narodowa to około sześciuset juanów - mówi historyk tybetański na uchodźstwie w Indiach.*

Rewolucja religijna**

Klasztory. Chińska Republika Ludowa uważa buddyzm za główną przeszkodę w procesie pochłaniania Tybetu albo za główne narzędzie w odrywaniu Tybetu od "matki ojczyzny". Polityczna perspektywa narratora skłania do wyboru stosownej frazy. Pierwszym określeniem posłużą się opozycjonujący Tybetańczycy, drugim zaś - oficjele ChRL.

W ostatnich kilkunastu latach Chińczycy zmienili taktykę wobec klasztorów i ich rezydentów. Nie demolują już całych budowli buldożerami, jak to czynili w czasie tak zwanej rewolucji kulturalnej. Demolują ich fragmenty. Jak Larung Gar, największą instytucję buddyjską - tak się uważa - na świecie. Zburzono wiele siedzib praktykujących i tysiące monastyków zmuszono do odejścia. (Podaje się, że między lipcem 2016 a lipcem 2017 zlikwidowano około 4700 schronień i około 5000 mniszek i mnichów musiało zrezygnować ze swojego życia).

Urzędnicy państwowi nie prześladują już wszystkich monastycznych, tylko wybranych. Aresztują najchętniej ich nauczycieli: opatów, lamów, rinpoczów. Nowy, z marca 2019, jest zakaz klasztornej nauki języka tybetańskiego prowadzonej dla dzieci w czasie ich zimowej przerwy szkolnej. Mnisi nauczyciele są wyrzucani z klasztorów, a uczniowie i ich rodzice poddawani "treningowi reedukacyjnemu".

Często niszczone są symbole religijne, zwłaszcza te najstarsze i najcenniejsze. Trudno sobie aż taką uporczywość wyobrazić - urzędnicy wydają polecenia rozwiercania gór, w których znajdują się samphuk, groty medytacyjne. W okręgu Diru urzędnicy nakazali zniszczyć każdą stupę i każdy kopiec mani, które zostały zbudowane po 2010 bez zezwolenia. Wprowadzono zasadę obowiązującą większość klasztorów - nie wolno przyjmować do nowicjatu chłopców poniżej trzynastego roku życia. (Tradycyjnie rodziny oddają do klasztorów chłopców sześcio-, siedmioletnich).

Stupa z flagami modlitewnymi (fot. Shutterstock)

Polityka przesiedleńcza i punkty kontrolne

Thardoe Gyaltsen był umdze, prowadzącym modlitwy, w klasztorze Drong Na w okręgu Diru. W 2013 został aresztowany, a w styczniu 2014 skazany na 18 lat więzienia. Jego przestępstwo polegało na tym, że prowadził zajęcia z języka i kultury tybetańskiej. Uczestnikami byli mnisi i mieszkańcy okolicznych wiosek. Po aresztowaniu Thardoe Gyaltsena klasztor został zamknięty, a mnisi wygnani.

Przesiedlenia. Około 40% etnicznych Tybetańczyków to nomadzi. ChRL prowadzi politykę przesiedleńczą. W konsekwencji nomadzi - dawniej w pełni samowystarczalni, teraz pozbawieni swojej ziemi, przesiedlani na nieznany teren, zadłużeni u państwa, bez pracy - są grupą społeczną w upokorzeniu i chorobie.

Na przykład nomadzi z okolic jezior Gjaring i Ngoring, które łączą się z rzeką Maczu. Kiedyś żyły tu, na wielkich łąkach, tysiące zwierząt pod ich opieką. Wszystko się zmieniło. Kwieciste łąki ogrodzono, zwierzęta kazano sprzedać do państwowych rzeźni, nomadów zamknięto w betonowych osiedlach. Nie dostali szkoły, opieki medycznej, pracy. Tam, gdzie w rzędach ustawiono betonowe kostki, w których mają żyć, nie ma żadnej świątyni, stupy, nie ma jednego mnicha, który byłby wsparciem. Szybko skończyły się pieniądze wydziedziczonym, popadli w biedę, rozpacz i alkoholizm. Nie ma dokładnych liczb, są tylko szacunkowe. Przyjmuje się, że dwa miliony nomadów zostało przesiedlonych. A "czyszczenie terenu" trwa.

Podróżowanie. Tybetańczyk, który chce wyjechać ze swojej wioski, miasta, musi dostać pisemne pozwolenie z kilku różnych urzędów. W czasie podróży jest przeszukiwany w punktach kontrolnych. Jedne są "stacjonarne" i jest ich sporo, inne są ustawiane wedle potrzeby. Dla przykładu: na odcinku około 270 kilometrów między miastami Nagczu i Diru jest osiem stałych punktów kontrolnych i zawsze kilka dodatkowych, ruchomych.

Tybetańczyk, który chce wyjechać ze swojej wioski, miasta, musi dostać pisemne pozwolenie z kilku różnych urzędów (fot. Shutterstock)

Podróżujący, którzy okazują niezadowolenie z powodu trudu podróży, są bici, pozbawiani prawa jazdy, obciążani karą grzywny, zatrzymywani w areszcie.

Uprowadzenia, ukryte oskarżenia i więzienie

Areszty. Jedenasty Panczenlama jest zaginionym więźniem władz chińskich. Siedemnastego maja 1995 Gendun Choekyi Nyima, sześcioletni chłopiec, rozpoznany przez XIV Dalajlamę jako XI Panczenlama, został porwany. Tego samego dnia zniknęli także jego rodzice. Chadrel Rinpocze, który stał na czele komitetu poszukującego XI inkarnacji Panczenlamy, został skazany na sześć lat i z więzienia uprowadzony. Nikt ich nie widział i nie otrzymał żadnej od/o nich wiadomości od 24 lat. Przedstawiciele władz chińskich kilkakrotnie deklarowali, że "Panczenlama i jego rodzice są w bezpiecznym miejscu". Międzynarodowe apele o ujawnienie losu i miejsca pobytu Panczenlamy pozostają bez odpowiedzi.

W styczniu 2018 przed Pałacem Potala w Lhasie Lodoe Gyatso, lat 58, rozpoczął kampanię na rzecz pokoju na świecie. Jego żona sfilmowała to kilkuminutowe wezwanie do niestosowania przemocy. Oboje zostali aresztowani i skazani - Lodoe na 18 lat, jego żona na dwa lata. Rodzina nie wie, gdzie są więzieni. Sąd w prefekturze Nagczu odmawia podania informacji, która jest objęta tajemnicą państwową.

Lodoe Gyatso był uprzednio skazany w 1991 - wówczas na 15 lat więzienia. Karę odsiadywał w najcięższym więzieniu, Drapchi. Mimo głodu i tortur angażował się w "działalność separatystyczną". Wyrok został przedłużony. Lodoe Gyatso opuścił więzienie w maju 2013, po 21 latach. Przekazuje się także informację, że w 2015 był więziony przez dwa lata za kolejny pacyfistyczny protest.

W 2014 Chińczycy nakazali Tybetańczykom wywieszać chińskie flagi z okien ich domów i z okien klasztorów - w ten sposób mieli oni okazać "szacunek dla flagi i lojalność wobec władzy w Pekinie". W Diru ponad tysiąc osób zaprotestowało - wrzucili flagi do rzeki. Trigyal był jednym z nich. Został aresztowany i skazany na 13 lat więzienia. Za wrzucenie chińskiej flagi do rzeki. Wielokrotnie torturowany, zmarł w więzieniu. Właściwie należałoby napisać: został zamordowany w więzieniu.

W 2014 Chińczycy nakazali Tybetańczykom wywieszać chińskie flagi z okien ich domów i z okien klasztorów (fot. Shutterstock)

Sonam Gonpo, 22 lata, i Sonam Choedar, 22 lata. Piętnastego grudnia 2012 dwaj mnisi z klasztoru Wonpo w regionie Serszul zostali zatrzymani za zdjęcie flagi chińskiej w klasztorze  i powieszenie flagi tybetańskiej. Jedenastego września 2013 skazani zostali na cztery lata więzienia.

Mnich Choeying Khedrup. W 1999 został oskarżony o drukowanie ulotek wzywających do protestu. Lama Bangri Choktrul Rinpocze, założyciel sierocińca w Lhasie, w roku 2000 został oskarżony o "konspirowanie z kliką Dalaja". Obaj mnisi skazani zostali na karę dożywotniego więzienia.

Lhamo Kyab. Była nauczycielką w Diru, w prefekturze Nagczu, w środkowym Tybecie. Została uprowadzona przez tajne służby w czerwcu 2008. W styczniu 2010 skazano ją na 15 lat. Nie podano danych dotyczących zarzutów, procesu i miejsca, w którym jest więziona.

Yeshe Choedron. Emerytowana lekarka, lat 57. Została zatrzymana w marcu 2008 w związku z protestami w Lhasie. Siódmego listopada 2008 sąd skazał ją na 15 lat więzienia za "rozpowszechnianie informacji zagrażających bezpieczeństwu i interesom państwa".

Yeshe Choedron nie otrzymuje zgody na widzenia z dziećmi. Czwartego kwietnia 2012 widziano ją pod strażą w lhaskim szpitalu. Wiadomo, że przywieziono ją z więzienia Drapchi.

Jampel Wangchuk, Konchok Nyima, Ngawang Choenyi. Trzej mnisi seniorzy klasztoru Drepung. W kwietniu 2008 zostali zatrzymani w związku z marcowymi protestami w Lhasie.

Jampel Wangchuk, lat 55, został skazany w 2010 na dożywocie; oskarżenie nie zostało ujawnione. Konchok Nyima, 43 lata, skazany w 2010 na 20 lat więzienia; oskarżenie nie zostało ujawnione. Ngawang Choenyi, 38 lat, otrzymał wyrok 15 lat więzienia w 2010; oskarżenie nie zostało ujawnione.

Wangdu. Były mnich i więzień polityczny, pracownik australijskiego programu przeciwdziałającego HIV/AIDS, został aresztowany w marcu 2008 i skazany na dożywocie z oskarżenia o szpiegostwo. Ostatni raz był widziany w lhaskim szpitalu w 2012.

KSIĄŻKA DO KUPIENIA W PUBLIO >>>

Hanka Grupińska, autorka książki 'Dalekowysoko. Tybetańczycy bez ziemi' (fot. Materiały prasowe)

*Fragmenty książki "Dalekowysoko. Tybetańczycy bez ziemi" Hanki Grupińskiej ** Śródtytuły pochodzą od redakcji