
Myślicie, że przeczytaliście fragment książki science-fiction? Że to przypomina odcinek serialu "Black Mirror", o wiele mówiącym tytule "Nosedive" (ang. "lot nurkowy"), w którym każdy, dosłownie każdy obywatel jest notowany w rankingu społecznym? Że czarna wizja przyszłości, w której nasza pozycja zależy do tego, z kim się znamy, ile, na co i gdzie wydajemy, w jakie gry gramy, jakiej słuchamy muzyki, ile tygodniowo biegamy, a gdy powinie nam się noga, to spadamy w rankingu na dno - to czysta fantazja?
Powiecie, że przecież międzynarodowe korporacje i social media gromadzące o nas informacje - nazywane big data - już teraz dzięki nim wiedzą, jakie reklamy nam wyświetlić, a politycy - jak sprofilować swój przekaz dla indywidualnego wyborcy? Tak, oczywiście. Powiecie, że w obszarze informacji finansowej, np. dotyczącej zdolności kredytowej, taki ranking społeczny już istnieje? Tak, oczywiście. Powiecie, że do świata rodem z filmów "Matrix" Wachowskich czy "Raportu Mniejszości" Spielberga jeszcze bardzo daleko?
Big Data, Big Government
A teraz wyobraźcie sobie, że te wszystkie dane ktoś zbiera. Te o zdolności kredytowej i te o liczbie zabitych w grze, którą ostatnio przeszliśmy na konsoli. Zbiera i - według własnego widzimisię - ocenia.
A teraz wyobraźcie sobie, że ów "ktoś" to rząd. Na podstawie zebranych danych - według jemu tylko znanych reguł - wylicza wartość, która przekłada się na naszą pozycję w hierarchii społecznej - tłumaczy "Washington Post" . Ta powszechnie dostępna liczba pokazuje, jak blisko nam do księcia, a jak daleko do żebraka. Lub odwrotnie. Na podstawie tej liczby określana jest też nasza szansa na zdobycie pracy, uzyskanie kredytu, zdobycie miejsca dla dziecka w dobrej szkole. "Albo wręcz szansa na udaną randkę" - podkreśla magazyn Wired .
Nadal brzmi jak science-fiction? Nie, to brzmi jak Chiny w roku 2020. Albo jak inne państwa, które wezmą z nich przykład. Nie do wiary? Przypomnijmy, mówimy o kraju, w którym sprzedaje się - z sukcesem - aplikację służącą do ścigania się, kto szybciej pogratuluje prezydentowi Xi Jinpingowi przemówienia , a potem swój aplauz wrzuci do sieci.
Oczywiście nic nie jest tu przypadkowe - gratulować, czyli stukać w ekran smartfona, należy zaraz po fragmencie, w którym chiński przywódca mówi o misji Komunistycznej Partii Chin: szczęściu i rozwoju chińskiego społeczeństwa. Aplikację stworzyła korporacja Tencent. Zapamiętajcie tę nazwę. Jeszcze do niej wrócimy.
Social Credit System. Chińczycy podłączą się do Matrixa
Pierwsze informacje o Social Credit System (ang. Społeczny System Zaufania) podał już w 2014 roku specjalizujący się w chińskim prawie i polityce Rogier Creemers, naukowiec z Instytutu van Vollenhoevena na Uniwersytecie w Lejdzie w Holandii. Sto trzydzieści sześć razy pojawia się w tym dokumencie słowo "zaufanie". Odnosił się on do dokumentu Komunistycznej Partii Chin w którym władze Państwa Środka oceniały poczynione już w celu wdrożenia systemu kroki i wskazywały błędy, które trzeba w nim naprawić. Oznacza to, że Chiny Społeczny System Zaufania zaczęły już wprowadzać w życie. "Big Data spotyka Wielkiego Brata" - brzmi tytuł tekstu w "Wired" . Jakże adekwatny.
- Funkcjonowanie ludzkości od tysiącleci opiera się na tym, kto kogo zna. W Chinach na kontakty społeczne mają zresztą odrębne słowo - odpowiednik amerykańskiego networkingu - guanxi. Jednak Social Credit System to jest krok w złą stronę. W kierunku ograniczenia wolności. Pokazuje on również, że rozwój nowoczesnych technologii, który kiedyś uważano za narzędzie emancypacji, w relacji jednostka - państwo idzie raczej w drugą stronę: zwiększonej kontroli i nadzoru
- mówi Adam Leszczyński, historyk, adiunkt w Instytucie Studiów Politycznych PAN.
Jak podkreśla, ten proces dotyczy nie tylko społeczeństwa chińskiego, ale także demokratycznych społeczeństw krajów zachodnich.
- Tajne służby monitorują nasze rozmowy, czytają nasze maile. Istnieją systemy podsłuchiwania i przeszukiwania zapisanych rozmów telefonicznych. To, co robią Chińczycy, to krok do przodu w budowie społeczeństwa powszechnej inwigilacji, w stronę zmniejszenia zakresu ludzkiej wolności i bardziej wszechobecnego nadzoru .
Historyk dodaje, że różnice między działaniami Chin i państw Zachodu są mniejsze, niż jesteśmy to sobie skłonni wyobrażać. Podkreśla, że amerykański system oceny zdolności kredytowej też nie jest kontrolowany przez wolny rynek, tylko przez oligopol zdominowany przez trzy wielkie korporacje.
- Ale nie trzeba tak daleko szukać - w Polsce jest kilkanaście agend państwowych i tajnych służb, które mogą czytać naszą korespondencję i nas podsłuchiwać. Jest problem z ich monitorowaniem - próby dowiedzenia się, jak działają, spełzają na niczym
- zaznacza Leszczyński.
Dlatego, jego zdaniem, chiński Social Credit System to tylko jeden z elementów głębszych procesów społecznych, które mają miejsce także u nas.
Fakt, ten system będzie miał chiński charakter: będzie scentralizowany i w teorii wszechwładny i wszechwiedzący, jak chińskie państwo. Paradoks polega na tym, że biurokracja Pekinu z jednej strony zawsze miała aspiracje kontrolowania wszystkiego, a z drugiej - była skorumpowana, niedoskonała i nie wykonywała tej kontroli precyzyjnie. Można przewidywać, że Social Credit System również będzie obciążony tymi wadami. Niekompletny, podatny na naciski, włamania hakerów.
Dzięki systemowi rankingowemu chińskie firmy zarobią krocie?
W chwili obecnej osiem potężnych chińskich firm - a tam "potężny" oznacza "w dobrych relacjach z rządem" - testuje rozwiązania i algorytmy, które w przyszłości mają posłużyć do budowy państwowego systemu rankingowego, obejmującego - bagatela - 1,3 miliarda ludzi. Pierwsza - wskazuje "Wired" - to China Rapid Finance, powiązana z technologicznym gigantem Tencent - właścicielem używanego przez 850 mln ludzi komunikatora WeChat. Z kolei firma Sesame Credit, testująca inny system rankingowy, jest powiązana z wartą miliardy dolarów chińską grupą Alibaba poprzez jeszcze inną firmę - Ant Financial Services Group. Okrętem flagowym tej ostatniej jest AliPay - system płatności online i transferów pieniężnych. Czyli narzędzie zarządzające dokładnie tym, czego potrzebuje system rankingowy - danymi.
Zainteresowanie chińskiego biznesu systemem nie dziwi. Ten, którego technologia zwycięży, zarobi na współpracy z chińskim rządem niewyobrażalne pieniądze. A do tego, jak podkreśla Miriam Meisner z cenionego niemieckiego think tanku Mercator Institute for China Studies (MERICS) , Społeczny System Zaufania będzie badał i analizował nie tylko pojedynczych ludzi, ale także firmy. Czyli będzie potężnym regulatorem rynku - korporacje i mniejsze przedsiębiorstwa same z siebie będą przestrzegać chińskiego prawa i dostosowywać swoje strategie do strategii gospodarczej chińskiego państwa.
Meisner przekonuje, że system z jednej strony może przyczynić się do polepszenia transparentności i poziomu zaufania między graczami na rynku oraz do wzrostu odpowiedzialności społecznej i ekologicznej firm. Jednak z drugiej strony stworzy sprzyjające okoliczności do manipulacji danymi, a przede wszystkim wymusi na firmach podejmowanie decyzji motywowanych względami politycznymi, zamiast wyłącznie finansowymi. Ekspertka radzi, by korporacje działające na chińskim rynku dokładnie przeanalizowały możliwe skutki implementacji systemu. I to szybko.
Rząd ChRL jest pewny swego. Wdroży system w 2020 r.?
Jak ważny dla rządu w Pekinie jest ten program? Meisner pisze, że Social Credit System to jedna z inicjatyw podjętych w ramach strategii "top level design" . Co to oznacza? Ano przede wszystkim to, że implementacja wszystkich jego elementów nadzorowana jest przez tzw. Centralną Grupę Przywódczą do spraw Wszechstronnej Intensyfikacji Reform.
Jej głową jest sam przywódca Chin, prezydent Xi Jinping, członkami - najgrubsze ryby chińskiej partii komunistycznej, a zadaniem - przepychanie trudnych projektów długofalowych reform przez meandry chińskiej biurokracji. Grupa to kolejny dowód na konsolidację władzy w ręku prezydenta Xi kosztem urzędu premiera i aparatu państwa (za: Cary Huang, Xi Jinping to head reform panel, taking another role from premier, "South China Morning Post", 31 December 2013, cyt. za Wikipedia ).
A co na to chińskie społeczeństwo? Siedem lat temu pilotażowy lokalny projekt nie został dobrze przyjęty - przypomina "Washington Post" . Czy cały kraj spokojnie zaakceptuje taką ingerencję w swoje życie?
Sinolog Olgierd Uziembło z Zakładu Sinologii UW podkreśla znaczenie reguł konfucjańskich w społeczeństwie Państwa Środka. Na co się przekładają w XXI wieku nauki Konfucjusza? Otóż - w uproszczeniu - Chińczycy nie widzą nic złego w tym, że w społeczeństwie istnieje wyraźna hierarchia. Hierarchia oznacza ład i porządek. Jeśli w jakimś państwie tak szaleńczy pomysł jak wszechogarniający elektroniczny system hierarchizacji społeczeństwa może się to udać, to właśnie w Chinach.
- Każde azjatyckie państwo ma tendencje do hierarchizowania relacji społecznych. Każde ma tendencje do zwiększania kontroli społecznej. A dalekowschodnie społeczeństwa mają większe niż europejskie przyzwolenie na dobrowolne podporządkowanie się takiej kontroli
- podkreśla Uziembło. I zaznacza również, że podobne eksperymenty społeczne na Zachodzie to nie nowość, a jak się mogą skończyć - opisał polski pisarz s-f Janusz A. Zajdel w swojej słynnej książce "Limes Inferior" (łac. "Dolna granica"), gdzie pokazał rzeczywistość społeczeństwa podzielonego na kilka klas na podstawie testów.
- Dziś w podobny sposób oceniana jest nasza zdolność kredytowa. Nie masz jej - bank nie da ci kredytu. To w prostej linii zwiastun tego, co chcą zrobić Chińczycy. Tylko oni po prostu grają w otwarte karty. Amerykanie swoją działalność szpiegowską próbowali ukryć, Chińczycy mówią jasno: robimy to dla dobra państwa
- mówi Uziembło.
Przez ostatnie dwa lata (2015-2017) Chiny zbudowały centra zbierania danych, a liczne agencje rządowe i gospodarcze ruszyły z procesami przetwarzania i oceniania dostarczonych informacji, również tych dotyczących gospodarki i działających na chińskim rynku przedsiębiorstw. Cel? Implementacja podstawowych struktur systemu oceniającego w 2020 roku.
W jakim stanie jest obecnie chiński plan monitoringu obywateli i biznesu? W chwili, gdy piszę ten tekst, czyli w listopadzie 2017 r., nie słychać nic o działającym na skalę całego Państwa Środka systemie. Poszczególne firmy testują rozwiązania. Przyszłość pokaże, czy 2020 rok jako data startu Social Credit System zostanie dotrzymana.
CHCESZ DOSTAWAĆ WIĘCEJ DARMOWYCH REPORTAŻY, POGŁĘBIONYCH WYWIADÓW, CIEKAWYCH SYLWETEK - POLUB NAS NA FACEBOOKU
Michał Gostkiewicz. Dziennikarz i redaktor magazynu Weekend.Gazeta.pl. Wcześniej dziennikarz Gazeta.pl, "Dziennika" i "Newsweeka". Stypendysta Murrow Program for Journalists (IVLP) Departamentu Stanu USA. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu. Robi wywiady, pisze o polityce zagranicznej i fotografii. Kocha Amerykę od Alaski po przylądek Horn. Prowadzi bloga Realpolitik, bywa na Twitterze.