
Rośliny wokół nas stanowią część świata, w którym wszyscy jesteśmy powiązani wzajemnymi zależnościami. Trzeba o tym pamiętać, warto to doceniać i mądrze jest z tego korzystać. Choć czasem o tym nie pamiętamy, nitki łączące nas z otoczeniem to coś więcej niż skupiające naszą uwagę walory estetyczne kwiatów czy właściwości zdrowotne roślin – zarówno tych rosnących dziko, jak i tych hodowanych w ogródkach i na plantacjach. Bez wątpienia możemy jeszcze pełniej czerpać z ogromnego potencjału zieloności, która towarzyszy nam podczas spacerów, a którą traktujemy jako oczywisty element "wystroju" lasu lub łąki. Wystarczy pomyśleć o tym, że rośliny zerwane w tych miejscach nawet podczas przypadkowych wędrówek można po prostu… ugotować.*
(…)
Lipa drobnolistna i szerokolistna
Dawne wierzenia i mitologie ugruntowały w nas wyobrażenie lipy jako rośliny opiekuńczej. To matczyne drzewo, które troszczyło się o ludzi. Odprawiano pod nim rytuały związane z płodnością, grzebano zmarłych. Pod lipą wreszcie, nie bez powodu, przysiadł Jan Kochanowski – przekonanie o ochronnej mocy jej konarów było mocno żywe w kulturze nawet kilka wieków po chrystianizacji.
To, co dawniej uznawano za opiekuńczą moc lipy, dziś rozumiemy jako jej właściwości lecznicze. Od dawien dawna wykorzystuje się ją w łagodzeniu objawów gorączki – picie naparu pomaga zwiększyć wydzielanie potu i poprawia perspirację skóry.
Lipa wykazuje też działanie wyciszające i jest skuteczna w zaburzeniach trawienia. W Polsce dziko rosną dwa gatunki lipy – drobnolistna i szerokolistna. Oba są jadalne i oba można z powodzeniem wykorzystać w domowej apteczce. Surowcem leczniczym jest kwiatostan, który zbiera się latem. Wiosną natomiast pozyskujemy liście lipy – nie są tak popularne w ziołolecznictwie jak kwiaty, ale to nie znaczy, że nie oferują nam żadnych związków czynnych. Oferują, ale mniej.
Liście lipy, w przeciwieństwie do kwiatów, o wiele lepiej sprawdzają się w kuchni niż w domowej terapii. Świeże młode listki zanurzaj w cieście naleśnikowym, dodawaj do zup jarzynowych, sałatek i surówek, koktajli i zapiekanek z młodych ziemniaków. Podjadaj podczas spaceru. Co jeszcze? Możesz odmienić oblicze obiadowego evergreena sałatkowego.
Prosta surówka obiadowa z liśćmi lipy
- 2 pomidory lub garść pomidorków koktajlowych
- 2 ogórki kiszone
- 1 garść świeżych liści lipy
- sól, pieprz, oliwa i odrobinka octu jabłkowego
Klasyka nie domaga się zbyt skomplikowanych zabiegów: pokrojone pomidory i ogórki wymieszaj z dość drobno posiekanymi liśćmi lipy i przyprawami. Jeśli znudzi ci się to najprostsze wydanie, dodaj jajka na twardo, ugotowane ziemniaki, rzodkiewkę lub serek wiejski – na co tylko przyjdzie ci ochota, ale trzymaj się połączenia ogórków kiszonych z liśćmi lipy.
(…)
Pokrzywa zwyczajna
Wyrastająca wszędzie pokrzywa nie jest szczególnie mile widziana: nie uchodzi za najpiękniejszą w świecie flory, a do tego – parzy. Podstępnie atakujące włoski na jej łodygach i liściach to jednak nie złośliwość, lecz system obronny. W ich soku znajdują się acetylocholina, histamina i serotonina, które w kontakcie ze skórą powodują jej toksyczne zapalenie – ale niewielka ilość tych substancji, z jaką zdarza nam się mieć kontakt podczas spaceru, sprawia, że oparzenie zwykle odczuwamy raczej jako irytującą niedogodność. Pieczenie dość szybko mija – o wiele szybciej niż legendy o tym, że regularne kontakty z pokrzywą uchronią nas przed reumatyzmem.
Ziołolecznictwo ceni ją za znakomite właściwości wspomagające prawidłowe funkcjonowanie układu moczowego. Przetwory z pokrzywy ograniczają wchłanianie toksyn i szkodliwych produktów przemiany materii, dzięki czemu szybciej i skuteczniej zostają one wydalone z moczem. Jednocześnie regularne picie herbatki z tego ziela reguluje ciśnienie krwi i działa oczyszczająco w układzie krwionośnym, o czym warto pamiętać przy anemii.
Kulinarnie pokrzywa rozwija przed nami szeroki wachlarz pomysłów. Możesz używać jej posiekanych liści do zapiekanek (ziemniaczanych!), lazanii, makaronów, pierogów, naleśników, klusek i placków. Jeśli do prostego ciasta biszkoptowego dodasz dwie szklanki liści pokrzywy zmiksowane z połową szklanki oleju, upieczesz przepyszny superzielony tort pokrzywowy – idealny z bitą śmietaną i kiwi. Tak samo przyrządzisz mnóstwo deserów, ciastek i ciast ucieranych.
A co zrobić, żeby pokrzywa nie parzyła? Sparzyć ją na sitku – i już można działać.
Pokrzywowe leniwe
- 100 g świeżych liści pokrzywy
- 1 jajko lub 2 łyżki dyniowego purée
- 500 g twarogu
- 100 g mąki pszennej
- po pół łyżeczki soli i pieprzu
Pokrzywy sparz wrzątkiem, przepłucz zimną wodą i oddziel liście od łodyg. Teraz już nie parzą, a potraktowane gorącą wodą łatwo zbiją się w kulkę – ściśnij ją mocno w garści, żeby usunąć jak najwięcej wody, i posiekaj drobno.
Umieść wszystkie składniki w misce. Im bliżej jesieni, tym większa szansa na to, że pojawiły się już dynie, więc jeśli tylko masz w lodówce dyniowe purée, zastąp nim jajko – podbijesz leniwe delikatnie kremową nutką i oczywiście fajnym kolorem.
Najpierw przemieszaj zawartość naczynia (świetnie radzi sobie z tym widelec, ale ręka też daje radę), a następnie zacznij zbijać ciasto w kulkę, formować wałki i rozdzielać je na 2–3-centymetrowe kawałki. Ser, niezależnie od tego, czy używasz chudego, półtłustego, czy idziesz na całość, będzie się lekko kleił – to dobrze. Żeby to jednak nie przeszkadzało, wystarczy w trakcie formowania wałeczków posypać blat mąką. Nie dodawaj natomiast więcej mąki do masy, bo łatwo przedobrzyć i leniwe wyjdą nieapetycznie twarde.
Od razu wrzuć kluski do osolonego wrzątku, przemieszaj, aby nie przywarły do dna, i gotuj. Po kilku minutach wypłyną na wierzch – daj im jeszcze minutkę i… gotowe.
Czym możesz zastąpić pokrzywę w tym przepisie? Najlepiej roślinami o charakterystycznym smaku. Pokrzywę zbiera się od wczesnej wiosny do późnej jesieni, więc czasem warto skorzystać z innych darów lasu i spróbować leniwych z czosnaczkiem, czosnkiem niedźwiedzim, szczawiem lub macierzanką.
(…)
Sosna zwyczajna
Długie igły choinki boleśnie drażniące palce podczas nawijania światełek to jedno z częstszych skojarzeń, jakie mamy z sosną. Na szczęście niejedyne – są jeszcze obrazy wygrzewających się w wiosennym słońcu pędów zanurzonych w cukrze, ustawionych na parapecie kuchennym albo wspomnienia nurkowania pod nisko zawieszonymi gałęziami w poszukiwaniu maślaków.
Sosna zwyczajna jest jednym z ponad 100 gatunków sosen – roślin z rodziny sosnowatych, bardzo rozpowszechnionych na świecie. W odróżnieniu od jodły charakteryzuje się wysoką tolerancją dla niegościnnych okolic i porasta tereny także o sporym stopniu zanieczyszczenia. Z tego powodu należy szczególnie zwracać uwagę na miejsce, w którym pozyskujemy jej ziele – napotkana w lesie, nie powinna jednak budzić zastrzeżeń.
Ziele sosny zawiera głównie olejek eteryczny, a w jego składzie – alfa-pinen i beta-pinen, dzięki czemu tak pięknie i intensywnie pachnie. Do tego garbniki, substancje żywicowe, gorycze i witaminę C. W ziołolecznictwie ziele sosny świetnie sprawdza się we wspomaganiu leczenia stanów zapalnych i infekcji górnych dróg oddechowych. Działa przeciwbakteryjnie i wykrztuśnie, a także lekko moczopędnie.
Nalewki i syropy z pędów sosny mogą być stosowane w przeziębieniu, bólach gardła, stanach zapalnych i ogólnym osłabieniu. Ściągające i antybakteryjne właściwości ziela warto wykorzystać, jeśli cierpisz na zatrucie pokarmowe, a sam olejek eteryczny – w inhalacjach podczas kataru i zapalenia zatok.
W kuchni swoje miejsce znalazły młode pędy i szyszki sosny. Zbiera się je jeszcze zimą, w przededniu wiosny – zaczynają się pojawiać już w styczniu i lutym. Wybieraj te, które są miękkie na tyle, aby można je było pokroić. Przez cały rok natomiast korzystaj z igieł – podobnie jak gałązki jodły, nadają się do octu i kompotów, ale tylko sosna przydaje się do cudownego wytworu sztuki leśnej kuchni, czyli domowego dżinu. Igły sosny możesz także lekko podgotować w niewielkiej ilości wody i przesmażyć z cukrem. Po zmiksowaniu otrzymasz dość gęstą ciemnobrązową, lejącą się maź o charakterystycznym, lekko gorzkawym posmaku – dodawaj ją do herbatek jak syrop lub użyj do posmarowania ciast i ciasteczek.
Absolutnie podstawowym przetworem, który uzyskujemy z pędów sosny, jest syrop – to przepis tak banalny, że nie ma nawet proporcji. Wystarczy młode pędy pokroić na mniejsze części i układać ciasno w słoiku, przesypując każdą warstwę cukrem. Postawiony na nasłonecznionym parapecie czy ciepłym kaloryferze syrop będzie powoli dojrzewał. Wstrząsaj słoikiem co kilka dni i czekaj cierpliwie – proces może potrwać nawet do 3 miesięcy, ale czas jest tutaj jednym ze składników. Im dłużej pędy sosny pracują z cukrem, tym więcej związków czynnych oddają syropowi.
Jeśli chcesz przyspieszyć ten proces, zakręcony słoik wstaw do garnka z podgrzewającą się powoli wodą – trochę jak podczas pasteryzowania. Cukier szybciej się rozpuści, sosna będzie chętniej pracować i syrop będzie gotowy od razu, ale możesz dać mu jeszcze kilka dni i dopiero potem go odcedzić.
Szyszki sosny są z kolei idealne do przyrządzenia nalewki. Receptura jest bardzo prosta. Będziesz potrzebowała 1 szklankę szyszek, 1 szklankę cukru lub miodu i 500 mililitrów wódki. Szyszki poprzekrawaj na połówki i przygotuj syrop tak samo jak ten z pędów. Następnie zlej go do słoika i odłóż do lodówki, a szyszki zalej wódką. Po tygodniu lekko je podgrzej wraz z alkoholem – w ten sposób wyciągniesz z nich resztkę smaku i aromatu. Przecedź alkohol i wymieszaj z przygotowanym wcześniej syropem. Daj nalewce kilka miesięcy na dnie szafki, żeby syrop subtelnie wchłonął ostrość wódki – i gotowe. Pędy sosny można także ukisić – to bardzo łatwe.
Kiszone pędy sosny
- pół cytryny
- 2 szklanki młodych pędów sosny
- Zalewa:
- 1 łyżka soli kuchennej i 1 łyżka miodu na 1 l wody
Cytrynę sparz i pokrój w dość cienkie plasterki. Przygotuj słoik lub gliniane naczynie do kiszenia. Umieść w nim pędy sosny (w całości, nie trzeba ich kroić), dodaj plasterki cytryny, przemieszaj.
Przygotuj zalewę: wodę przegotuj, przestudź i rozpuść w niej sól i miód. Jeszcze ciepłą zalewą zalej pędy sosny z cytryną i dociśnij obciążonym talerzykiem lub wyparzonym kamieniem – to ważne, żeby nic nie wypływało na powierzchnię (w przeciwnym razie zacznie pleśnieć).
Po kilku dniach pędy sosny będą ukiszone. W smaku są dość… niecodzienne. Lekko gorzkawe, kwaśne, z subtelnym miodowym posmakiem. Możesz je podjadać, dodawać do sałatek ziemniaczanych lub miksować w zupach, ale świetnie sprawdzają się też jako… zagrycha do wódki.
*Fragmenty książki "Smak dzikich roślin" Patrycji Machałek