
Przed urlopem chciałam sobie kupić toczek w sportowej sieciówce. Zazwyczaj sekcja "jeździectwo" była dobrze zaopatrzona, bez względu na porę roku. Kiedy wpadłam do sklepu na dzień przed wyjazdem, do kupienia od ręki był tylko jeden kask, w dodatku XS, model dziecięcy. A później okazało się, że na jazdę udało mi się dostać wyłącznie dzięki wieloletniej znajomości mojej przyjaciółki z właścicielem stajni.
– W 2020 roku sprzedaliśmy ponad 450 tys. artykułów jeździeckich. Rekordy sprzedaży padły po wiosennym lockdownie, a w wakacje – mimo wielu obostrzeń – dobrze sprzedawały się akcesoria jeździeckie głównie kaski, sztyblety [buty do jazdy konnej – przyp. red.], bryczesy dla kobiet i dzieci. Ze sprzętu dla koni najczęściej kupowane są szczotki do pielęgnacji, kantary i czapraki – mówi Klaudia Paszkowska, krajowy lider jeździectwa Decathlon Polska.
W ubiegłym roku sprzedaż artykułów jeździeckich w tej sieci znacząco wzrosła, a zapotrzebowanie na sprzęt do jazdy konnej jest najwyższe od lat. I nie zanosi się na to, żeby 2021 rok miał być pod tym względem gorszy.
Klęska urodzaju
W niewielkiej wsi Dąbrówka na Pomorzu Mariusz Grzywacz ma stajnię Grzywa, a w niej dziewięć koni. Grzywacz przyznaje, że jest z ostatniego sezonu bardzo zadowolony. Choć ma poczucie, że gdzie się nie obejrzy, tam konie. – Niedaleko mojej stajni jest siedem innych, niektóre po 20 koni. I wszędzie tak samo duże obłożenie. Wzrost liczby jazd w porównaniu z 2019 rokiem to około 70 proc. Najwięcej pojawiło się dzieci, ale byli też dorośli, którzy nie lubią siedzieć w domu i szukają aktywności – mówi.
– Doszło do tego, że odmawialiśmy jazd ze względu na dobrostan koni i gorsze umiejętności jeźdźców. Osoby, które dopiero uczą się jeździć, walą łydkami w boki konia, inne po nerkach się obijają, jeszcze inne szarpią konia za pysk. Mógłbym zrobić więcej jazd, ale szkoda mi zwierząt – tłumaczy Grzywacz, dodając, że odmawiał także osobom roszczeniowym, wymądrzającym się. – Takim, które wszystko wiedzą najlepiej, nie stosują się do moich poleceń, chcą rządzić w mojej stajni.
W tym momencie może pojawić wam się w głowie myśl, że ktoś tu przesadza, że przecież klient nasz pan. A w ogóle to chyba należy docenić, że dziecko – zwłaszcza otyłe – chce jeździć, a nie je zniechęcać. Nie do końca.
Dr Sue Dyson, światowa ekspertka w leczeniu koni, opublikowała w 2019 roku wyniki pilotażowego badania, którego celem była ocena, jak masa ciała jeźdźca oraz jego umiejętności wpływają na sposób poruszania się konia. Pod jeźdźcem "ciężkim" i "bardzo ciężkim" (ważącym nawet 25 proc. masy zwierzęcia) u wszystkich koni pojawiły się kulawizna lub oznaki poważnego przemęczenia mięśni i kręgosłupa. Nawet zdrowemu koniowi zbyt ciężki jeździec może zaszkodzić, wywołując na przykład przejściową kulawiznę. A dobrostan koni jest równie ważny jak zadowolenie osób, które ich dosiadają.
Coś dla dzieci – i wysiłek, i dyscyplina
Jan Sołtysiak, prezes Polskiego Związku Jeździeckiego, zauważa, że w pandemii w stajniach pojawiło się więcej dzieci. – Rodzice chętnie przywożą synów i córki na jazdy konne, bo dobrze im robi taki kontakt, zwłaszcza w tym świecie oderwanym od dawnej rzeczywistości. Głaskanie, czyszczenie, siodłanie, luzowanie. Konie pozytywnie wpływają na psychikę dzieci – wymagają od najmłodszych pewnej samodyscypliny, uporządkowania – mówi.
Sołtysiaka wcale nie dziwi, że w wakacje nie mogłam kupić kasku, a na jazdę trudno się było zapisać. – Ośrodki jazdy konnej wokół miejsc wakacyjnych były obłożone. Godzina jazdy konnej kosztuje tyle co lekcja korepetycji z angielskiego – między 40 a 100 zł. Cena wzrasta, kiedy zaczynamy uprawiać jeździectwo profesjonalnie – opłaty za start w zawodach, za hotel, wpisowe – ale to jest wspólne dla wszystkich dyscyplin sportowych na pewnym poziomie. Jeździectwo uprawiane amatorsko nie jest tak drogie – twierdzi prezes PZJ.
Premiery, ale i powroty po latach
Mariusz Grzywacz mówi, że dorośli, którzy dopiero zaczynają jeździć, czują powagę sytuacji: że to koń, wielkie, ale płochliwe zwierzę, że może się potknąć, jeździec może spaść. – To środek lokomocji, który myśli za kierowcę – tłumaczy właściciel stajni. I dodaje, że strachu nie czują dzieci:
Tak jak na nartach jadą na krechę bez lęku, tak i tu nie myślą o konsekwencjach. Młodsza klientela ma więcej luzu, dorośli są rozsądniejsi.
A jak na to reagują zwierzęta? – Moje konie, jak czują, że siedzi na nich dziecko, to zachowują się inaczej, spokojniej – twierdzi Grzywacz.
Dla Julii, która już od dawna dzieckiem nie jest, jazda konna to aktywność wymarzona od dzieciństwa, ale realizowana dopiero od jakiegoś czasu. – Jako dziecko rozkładałam sobie deskę do prasowania, układałam na niej stos poduch, który obwiązywałam sznurkiem, robiłam uzdę ze smyczy dla psa, strzemiona z pasków taty, podstawiałam krzesło i siadałam na tej konstrukcji. Potrafiłam bawić się w ten sposób godzinami – wspomina Julka.
30 lat temu próby zamiany deski do prasowania na żywego konia kończyły się fiaskiem. – To były czasy, kiedy masztalerz na gazie mówił: "tu masz ogłowie, tam leżą siodła, przygotuj sobie Styksa na jazdę". Nikt mnie nie uczył techniki, komunikacji z koniem, sadzali mnie w siodle i patrzyli, czy się utrzymuję. Jeśli się utrzymywałam, to jechaliśmy w teren. Jak nie – to trudno. Ewentualnie instruktor pytał, czy "galopuję z góry" – opowiada Julia.
Efekt: upadek z konia, szpital, punkcja i noga w usztywnieniu przez kilka tygodni. Na długie lata Julia odstawiła jazdę konną, ale marzenie pozostało.
Maria, także dojrzała amazonka, jeździć rekreacyjnie zaczęła rok temu, wiosną. – Bez sportu nie żyję, muszę coś robić – tłumaczy. – Jak w kwietniu 2020 roku zamknięto mi lasy, umówiłam się na jazdy konne i wsiąkłam. Do tej pory, kiedy zbliża się godzina 16 w sobotę, czuję lęk podszyty ekscytacją. Za każdym razem, idąc w stronę stajni, mam tremę. Konie to żywe istoty, mają swoje fumy, sympatie, antypatie. Poza tym to ogromne, ciężkie i silne zwierzęta. Jak mi klacz niechcący nadepnęła na stopę, to krwiak na paznokciu po ośmiu miesiącach wciąż jest – śmieje się.
Maria opowiada, że w stajni, w której jeździ, są same klacze. – Patrzę na nie jak na ludzi w korporacji: są stare wygi, które tylko markują robotę, są młode ambitne, które pracują jak złoto, są złośliwe koleżanki, które kopią i gryzą. Czasem kładą uszy po sobie i w boksie na widok siodła odwracają się demonstracyjnie zadem. Mam do koni ogromny respekt podszyty wielką sympatią i wymieszany z rozbawieniem. Jestem małomówna, a do koni trajkoczę jak najęta, w ogóle w stajni jestem nakręcona, czujna, uważna – opowiada o swoich emocjach Maria.
Jak pisze w książce "Konie. Pasja od pokoleń" Karolina Ferenstein-Kraśko: Te zwierzęta mają ogromny wpływ na nasze zdrowie fizyczne i psychiczne. Wyzwalają emocje, od strachu po miłość. Uczą wrażliwości i opiekuńczości, ale także stanowczości i podejmowania szybkich decyzji. Motywują do działania, uczą pokonywać słabości i skłaniają do zmagania się z przeciwnościami losu.
Jeździectwo, tenis, golf, kajakarstwo
Siłownie zamknięte, niebo w kolorze szmaty, smog w miastach, koronawirus na każdym kroku. Bycie aktywnym fizycznie w czasie pandemii do najłatwiejszych nie należy. – Uprawianie jeździectwa jest przy dzisiejszym reżimie sanitarnym bardzo bezpieczne – uważa Jan Sołtysiak. – Przeciętna ujeżdżalnia zewnętrzna ma cztery tysiące metrów kwadratowych, czyli nawet jeśli ćwiczy 10 koni jednocześnie, to mamy 400 metrów kwadratowych na jednego jeźdźca. Hale jeździeckie mają między dwa a cztery tysiące metrów. Obiekty jeździeckie – poza nielicznymi wyjątkami – nie są ogrzewane, są przewiewne, w stajni boksy mają szerokość trzech metrów – wylicza.
Inne równie bezpieczne w obecnych czasach dyscypliny sportowe to tenis, kajakarstwo, golf. – Z tą różnicą, że w tenisa pogramy i na koniach pojeździmy cały rok – wiosną, latem i jesienią po łąkach i lasach, zimą, jak zamarzną parkury, w zamkniętych halach – dodaje prezes PZJ.
I jeszcze jedno: by jeździć konno, nie trzeba mieć magicznych umiejętności, wybitnej sprawności, określonego wieku. Karolina Ferenstein-Kraśko pisze, że siedmiolatek pod opieką instruktora poradzi sobie ze spokojnym kucem i może zacząć naukę samodzielnego kierowania koniem. Ośmioletnie dzieci uczą się kłusować, a nawet galopować. Współwłaścicielka stadniny w Gałkowie uważa, że w jeździectwie bardzo ważna jest cierpliwość, bo tutaj nic nie przychodzi od razu. Ale jej zdaniem 90 proc. średnio sprawnych osób do czterdziestki po dwóch tygodniach codziennych kilkugodzinnych treningów jest w stanie samodzielnie galopować.
Efekty nauki widać błyskawicznie. Co więcej, zdarza się, że debiutant robi postępy trzy razy szybciej niż osoby jeżdżące od wielu lat, ale powielające złe nawyki. Każdy może z konia spaść, koń może zrzucić, może bryknąć, ponieść. Sama zaliczyłam wszystkie cztery ewentualności. Złe doświadczenia mogą jeźdźca zblokować, nawet na dziesiątki lat, tak jak Julię.
– Jeździectwo jest urazowe, owszem, ale na pewno mniej tu kontuzji niż w innych sportach wyczynowych, w których zrywa się więzadła, łamie ręce – mówi prezes PZJ. – Nie powie mi pani, że nie ma kolegów po czterdziestce, którzy po treningach piłki nożnej kończyli na stole operacyjnym. Jeśli w jeździectwie rekreacyjnym dochodzi do wypadków, to przez niechlujstwo po stronie pracowników stajni i brak odpowiedniej opieki. Na koniach jeżdżą dzieci, drobne dziewczyny, ważące po pięćdziesiąt kilo, i radzą sobie wyśmienicie – podkreśla Jan Sołtysiak.
Płeć zdaniem Karoliny Ferenstein-Kraśko nie ma w jeździectwie znaczenia. Pisze: Mężczyźni są na pewno szybsi, bardziej sprawni, silniejsi fizycznie. Ale w jeździectwie liczy się w równym stopniu technika, empatia, opanowanie, porozumienie ze zwierzęciem.
Jeździectwo na bogato
Można jeździć w wytartych legginsach i kasku po starszej siostrze, a można ulec wrażeniu, że to sport wyłącznie dla bogaczy. Mariusz Grzywacz zna stajnie, w których liczy się przede wszystkim to, kto jak jest ubrany i czym przyjechał.
Jan Sołtysiak potwierdza, że gale, hubertusy, zdjęcia gwiazd we wspaniałych kapeluszach i długich sukniach od projektantów mogą onieśmielać. I sprawiać wrażenie, że jeździectwo jest elitarne, bardzo drogie i ekskluzywne. – Nie odpowiadam za to, jak w pismach dla kobiet pokazywany jest ten sport. Zamożnych rodziców stać na zakup konia dla dziecka i utrzymanie go w stajni. Ale jeśli 14-latka z uciułanym kieszonkowym będzie chciała nauczyć się jeździć konno, to znajdzie sposób, by za pracę przy koniach, pomaganie w stajni, dostać w rewanżu lekcje i najeździć się do woli – twierdzi.
Jan Sołtysiak chciałby, żeby w Polsce jeździło konno tyle osób co w Holandii, w której co siódmy mieszkaniec żyje z koni. Na razie, jak twierdzi, "dynamika wzrostu zainteresowania jest u nas duża".
– Wiele osób, które do mnie przychodzą na jazdy, mówi, że w 2020 roku zmieniło tok myślenia. Chcą zwolnić, żyć chwilą, obcować z naturą, odkleić się od rzeczywistości. Na koniu w terenie to się udaje – twierdzi Mariusz Grzywacz.
Ola Długołęcka. Redaktorka. Czujnie obserwuje ludzi i przysłuchuje się ich rozmowom. Chodzący spokój i zorganizowanie. Wieloletnia wielbicielka Roberta Redforda, a od niedawna kierowcy F1 Daniela Ricciardo.