Odpocznij
Widok na atol Funafuti (fot. Shutterstock)
Widok na atol Funafuti (fot. Shutterstock)

Odpowiedź brzmi: Tuvalu. To archipelag rajskich wysp otoczonych rafą koralową, zlokalizowany w połowie drogi pomiędzy Hawajami a Australią. Mieszka tam około 11 tysięcy osób. Stolicą jest miejscowość Vaiaku (według danych z 2012 roku miała 638 mieszkańców). Leży ona na wyspie Fongafale, w atolu Funafuti. Funafuti z powietrza przypomina łudząco polski Półwysep Helski, z tą różnicą, że sporą część wyspy zajmuje pas startowy. Jedyny w kraju.

Według ostatnich (z 2018 roku) danych Światowej Organizacji Turystycznej Tuvalu odwiedziło najmniej turystów na świecie: nieco ponad dwa tysiące. Najwięcej - 539 w 2018 roku - było z pobliskiej Nowej Zelandii. Z Polski w tamtym roku nie było nikogo, ale w 2017 roku pojawiły się aż cztery osoby. Dla porównania: samo Koloseum w Rzymie odwiedza co roku ponad siedem milionów ludzi.

By dostać się do Tuvalu, najpierw trzeba polecieć na rajskie Fiji i być może jest to jeden z powodów, dla których turystom nie chce się ruszać dalej w drogę. Jeśli jednak się na to zdecydują, niewielki samolot miejscowych linii lotniczych trzy razy w tygodniu może zabrać ich na maleńką wyspę położoną na środku Oceanu Spokojnego.

Mały ruch turystyczny nie jest tu dużym problemem, bo Tuvalu ma inne źródła utrzymania.

Wybrzeże jednej z wysp Tuvalu (fot. Shutterstock)

Nietypowy dochód, czyli .tv

Kiedy na Tuvalu dotarły nowoczesne technologie, a razem z nimi - internet, ciekawym zbiegiem okoliczności ten maleńki kraj zyskał jedno z głównych źródeł dochodu. W 1995 roku archipelagowi została przypisana domena najwyższego poziomu z kodem kraju, czyli ciąg znaków, którym kończą się adresy - np. .pl czy .com. W przypadku Tuvalu było to .tv. Światowy metonim telewizji.

Dzięki rozwojowi programów transmitowanych na żywo i konkurencyjnych gier wideo Tuvalu zarabia około jednej dwunastej rocznego dochodu narodowego brutto z licencjonowania swojej domeny gigantom technologicznym - donosił w zeszłym roku "The Scottish Times". Do firm współpracujących z archipelagiem zaliczają się chociażby platforma streamingowa Twitch należąca do Amazonu. W ramach obecnej umowy, podpisanej w 2011 roku, firma płaci około pięciu milionów dolarów rocznie za prawo do administrowania .tv.

- [.tv] daje nam pewny, stały dochód - powiedział Seve Paeniu, minister finansów Tuvalu, w rozmowie z gazetą. - Umożliwia rządowi finansowanie podstawowych usług dla mieszkańców. Dzięki tym pieniądzom zapewniamy dzieciom dostęp do edukacji, świadczymy usługi medyczne i inne.

Większość mieszkańców Tuvalu żyje z rolnictwa i rybołówstwa. Największa część przychodów archipelagu pochodzi z praw terytorialnych do połowów. Pomimo trudnej sytuacji kraju - większość żywności musi być importowana - Bank Światowy klasyfikuje Tuvalu jako gospodarkę o wysokim i średnim dochodzie.

Od świętej flądry do królowej Elżbiety II

Na Tuvalu panuje monarchia konstytucyjna z 15-osobowym jednoizbowym parlamentem wybieranym co cztery lata. Gabinet składa się z premiera wybranego przez większość członków parlamentu i kilku ministrów. Premier jest szefem rządu, a Jej Wysokość Królowa Elżbieta II - głową państwa. Obecnie reprezentuje ją w Tuvalu gubernator generalny Teniku T. Honolulu.

Wyspiarze mają własny język, jednak powszechnie używany jest angielski, którego uczą się w szkołach. Należą w przeważającej liczbie do Kościoła Tuvalu, który wcześniej był Kościołem Protestanckim Wysp Ellice. I posługują się walutą australijską, ale emitują również własne monety.

Tyle o ich współczesności. Ale skąd się w ogóle wzięli w tym miejscu? Historia mieszkańców wysp sięga tysięcy lat wstecz. Jedna z naukowych hipotez mówi, że przypłynęli z Polinezji. Z kolei popularna legenda te Pusi mo te Ali opowiada o tajemnych duchach, które stworzyły wyspy. Jako pierwszy mityczne historie Oceanii przybliżył mieszkańcom Europy prof. William Sollas, brytyjski antropolog i geolog, który na podstawie swoich podróży opublikował w 1897 roku "Legendarną historię Funafuti".

"Pierwszym królem Funafuti był Terematua, ale kim był i skąd pochodził, nie wiedział nikt" - pisze profesor. W dawnych czasach mieszkańcy Funafuti otaczali czcią nie tylko swojego władcę, ale i pioruny, błyskawice, a także ptaki i ryby. Niektóre z nich, takie jak flądra, uważano za święte. Według legendy były duchami odpowiedzialnymi za wyniesienie wysp z dna oceanu na powierzchnię.

Ważną rolę odgrywali także szamani, vakatua. Za jednego z pierwszych uznaje się Erivarę, o którym profesor Sollas pisał jako o przebiegłym, niezwykle inteligentnym człowieku, któremu ciężko było udowodnić oszustwo. Erivara miał pod osłoną nocy udawać się "do innych światów" i rozmawiać z duchami, by potem organizować seanse miejscowym - oczywiście za opłatą. Choć wykorzystywał naiwność i wiarę ludzi dla zarobku, przyczynił się także do rozwoju wyspy - organizował wyprawy morskie i sprowadzał nasiona i orzechy, które zasadzono na ubogiej w roślinność Funafuti.

Zobacz wideo Marcin ma 24 dioptrie i pojechał rowerem do Chorwacji. 'Myślicie, że nic nie widzę. A ja nie widzę przeszkód' #ZWYKLINIEZWYKLI

Cyklony i tsunami

Dziś dla mieszkańców małego państwa największym problemem są zmiany klimatyczne i ich konsekwencje. Tuvalu to trzy wyspy koralowe i sześć atoli, które toną. Największa wyspa, Vaitupu, ma powierzchnię 5,6 km kw., najmniejsza, Niulakita - 0,42. Obie mogą zniknąć pod wodą, jeśli globalne ocieplenie w dalszym ciągu będzie przyczyniało się do wzrostu poziomu wody w morzach i oceanach. Chociaż w 2018 roku grupa australijskich naukowców: Paul S. Kench, Murray R. Ford oraz Susan D. Owen, opublikowała badania , z których wynika, że wyspy rosną, to tempo, w jakim topnieją lodowce, sprawia, że nawet to im nie pomoże.

Wyspy znajdują się także na drodze wielu cyklonów i tsunami. Kilkukrotnie w historii zdarzało się, że były przykrywane przez fale, które zmiatały większość budynków z powierzchni ziemi. Jednym z ostatnich słynnych cyklonów był Pam. Nawiedził Tuvalu w 2015 roku, pozbawił ponad 45 procent ludności tego małego kraju dachu nad głową i skaził wodę pitną. Jak mówił ówczesny premier Enele Sopoaga w rozmowie z "The Fiji Times", siła uderzenia cyklonu była tak duża, że jedna wyspa została zalana całkowicie. Fale tsunami osiągały wysokość nawet sześciu metrów - sięgały więc ponad metr wyżej niż najwyższy punkt archipelagu.

Tegoroczny cyklon, Tino, uszkodził w styczniu infrastrukturę na wyspach i spowodował znaczne zniszczenia roślinności. Degradacja flory jest poważnym problemem dla wysp, a jego źródeł można szukać m.in. w czasach drugiej wojny światowej. Gdy Japończycy okupowali Wyspy Gilberta znajdujące się niedaleko Tuvalu  (wtedy: Wyspy Ellice), na Funafuti w tajemnicy przybyli Amerykanie. Budowali bazę, szpital i lądowisko dla samolotów, co przyczyniło się do znacznej wycinki i tak już ubogiej roślinności. Szacuje się, że zniszczono co najmniej 55 tysięcy drzew kokosowych, ok. 1600 drzew chlebowych i prawie 1000 drzew pandan.

Wyspy znajdują się na drodze wielu cyklonów i tsunami (fot. Shutterstock)

Po wojnie rozpoczął się proces dekolonizacji wysp, które od końca XIX wieku pozostawały pod brytyjskim protektoratem. Wraz z utworzeniem Organizacji Narodów Zjednoczonych zaczęła się droga Tuvalu do niezależności. W 1978 roku archipelag został ogłoszony suwerennym krajem w ramach Wspólnoty Narodów. Stanowisko pierwszego premiera przypadło Toaripi Lauti, urodzonemu  w 1928 roku w Papui-Nowej Gwinei synowi misjonarzy, który objął też urząd ministra spraw zagranicznych.

Uratować Tuvalu

Co stanie się z jednym z najrzadziej odwiedzanych krajów na świecie? Jutro wyspiarskiego państwa zależy w dużej mierze od przywódców i mieszkańców kontynentów. - Przyszłość Tuvalu przy obecnym ociepleniu jest już ponura, dalszy wzrost temperatury oznaczać będzie całkowity koniec - powiedział premier Enele Sopoaga podczas United Nations Climate Change Conference w 2015 roku.

Dodał, że w przypadku małych, rozwijających się państw wyspiarskich, krajów najsłabiej rozwiniętych i wielu innych niezwykle ważne jest ustalenie globalnego celu temperaturowego poniżej 1,5 stopnia Celsjusza w stosunku do poziomów z okresu przedindustrialnego. Globalny cel temperaturowy jest określany jako konsensus polityczny, bez którego temperatury na Ziemi znacząco wzrosną w nadchodzących latach. Tylko przy znacznych działaniach, które będą obejmowały zmniejszenie globalnej emisji gazów cieplarnianych, może on zostać osiągnięty. Pierwszy traktat międzynarodowy, który wprowadził ten cel w życie, to traktat paryski z 2016 roku.

Swoją przemowę premier Sopoaga zakończył słowami: "Zróbmy to dla Tuvalu. Bo jeśli uratujemy Tuvalu, uratujemy świat".

Agata Porażka. Dziennikarka weekendowego magazynu Gazeta.pl, wcześniej pisała dla Wirtualnej Polski.