
Menu wymyślają mu widzowie lub on sam, gdy ma na coś ochotę. W zależności od nastroju może to być mielonka w kształcie ośmiornicy większej od stołu
albo najtańszy makaron instant z ekskluzywnymi owocami morza obsypanymi złotym pyłem.
Banzz je bardzo dużo, więc żeby zachować smukłą sylwetkę, musi ćwiczyć. Codzienny trening zajmuje mu, jak twierdzi, 10 godzin. Przez pięć spala kalorie, robiąc ćwiczenia aerobowe, tyle samo czasu poświęca na podnoszenie ciężarów. Choć brzmi to wręcz niewiarygodnie, jedno trzeba przyznać: mimo "diety 10 tysięcy kalorii" wciąż jest szczupły. I dlatego młodzi Koreańczycy uważają go za swojego idola - może jeść wszystko, o czym zamarzy, jego posiłki biją rekordy kaloryczności, ale nie jest otyły. Waży 70 kilogramów przy 177 centymetrach wzrostu. Zdjęcia jego klatki piersiowej i wklęsłego brzucha z "sześciopakiem", które publikuje na swoim Instagramie ( profil Eodyd188 ma 247 tysięcy obserwujących), zbierają tysiące pozytywnych komentarzy i polubień.
Kanał na YouTube założył 10 lipca 2013 roku. Pierwszy odcinek nakręcił w restauracji. Najprostsza kamera, zero oświetlenia. Ledwo go widać i słychać, ale i tak film ma trzy miliony odsłon. Potem przerzucił się na biurko w swoim malutkim pokoju. Kiedy je, w tle widać domowy rozgardiasz, stojak z ubraniami, łóżko, lampkę, stare pianino z kolekcją zachodnich alkoholi i jego portretem narysowanym ołówkiem. Mikrofalówka stoi na nocnym stoliku. Czasami za plan służy siłownia. Banzz pochłania kolejne misy jedzenia z ławeczką do podnoszenia ciężarów za plecami. Ale dziś używa już zaawansowanego technologicznie sprzętu, profesjonalnego oświetlenia i mikrofonów. Po pięciu latach takiej działalności może się pochwalić 2,6 miliona subskrybentów. Jego filmy mają łącznie ponad 851 milionów wyświetleń.
Tak naprawdę nazywa się Man Soo Jung, ale dopiero jako Banzz zrobił światową karierę. Wśród jego widzów jest sporo cudzoziemców, dlatego co jakiś czas robi odcinki z napisami po angielsku, chińsku czy arabsku. Na czym polega fenomen jego popularności? Żeby go zrozumieć, trzeba spróbować poznać Koreę Południową. Tu mało kto gotuje w domu - jedzenie w restauracjach bardziej się opłaca, jeśli idzie się tam z przyjaciółmi czy rodziną. Zamawia się wtedy dużo różnych potraw, dla wszystkich do podziału. Głównie tradycyjne koreańskie dania, chociaż w Seulu pojawia się coraz więcej restauracji serwujących pizzę, steki i włoskie makarony, a nawet zwariowane połączenia, np. kocioł fondue z boczkiem i malutkimi ośmiorniczkami. Na te nowinki najłatwiej trafić w najmodniejszych dzielnicach, zdominowanych przez studentów, do nich należy np. Hongdae.
Stół Banzza nie różni się specjalnie od tego, przy którym zasiadają mieszkańcy Seulu. Z tą różnicą, że on wszystko zjada sam. A kto jest sam, ten ma problem. Restauracje do niedawna w ogóle nie chciały obsługiwać pojedynczych klientów. To się pomału zmienia razem z pogarszającą się sytuacją ekonomiczną kraju i statystykami demograficznymi. A według nich spośród rozwiniętych gospodarek to właśnie Korea Południowa starzeje się najszybciej . Co roku spada zarówno liczba urodzeń, jak i zawieranych małżeństw. Między innymi dlatego popularność zdobyło tu mukbang, czyli właśnie to, czym zajmuje się Banzz. Proszę, by wyjaśnił mi, o co w tym chodzi.
Co to jest mukbang?
Po koreańsku mukbang oznacza jedzenie online. To format internetowego show, który stał się popularny około 2010 roku. Show prowadzą BJ-e (Broadcast Jockeys), jedzą i rozmawiają na żywo z widzami, wykorzystując do tego platformy streamingowe.
Dlaczego mukbang jest w Korei tak popularny?
Tym, co wyróżnia Koreańczyków na świecie, jest nasza miłość do jedzenia. Fetyszyzujemy je. Dzięki mukbang ludzie mogą realizować swoje fantazje, choć sami nie jedzą, więc nie muszą się martwić konsekwencjami. Oglądając mnie, w jakiś sposób rekompensują sobie jedzenie - jem za nich. Mój show sprawia im przyjemność i syci mentalny głód.
Ale dlaczego musisz zjadać aż tyle? Nie wystarczyłby zwykłych rozmiarów obiad?
W Korei lubimy ten rodzaj konkurencji: kto zje więcej. Jest elementem naszej kultury. Jemy w restauracjach, w gronie znajomych, rodziny lub kolegów z pracy. Oficjalne wyjścia z szefem zdarzają się przynajmniej trzy razy w tygodniu. Stół jest pretekstem do spotkania i wspólnego biesiadowania. Takie uczty trwają po kilka godzin.
Jak wpadłeś na pomysł założenia swojego kanału na YouTube?
Pod koniec obowiązkowej służby wojskowej [w Korei Południowej trwa dwa lata - przyp. aut.] zastanawiałem się co dalej. Myślałem o pracy, miałem w perspektywie rozmowy kwalifikacyjne, ale nie potrafiłem się dobrze wysławiać. Moją zmorą były wystąpienia publiczne. Miałem słabą dykcję, robiłem błędy językowe. Zawsze byłem bardzo nieśmiały. Zastanawiałem się nawet, czy pójść na jakiś specjalny kurs, ale ostatecznie pomyślałem, że lepsza będzie po prostu praktyka. Dlatego założyłem kanał na YouTube, żeby ćwiczyć mówienie. A że zawsze lubiłem jeść, pomyślałem, że to połączę.
Jak dużą masz konkurencję?
Ogromną, ale ja wyróżniam się kulturą osobistą. Ludzie mnie lubią za to, że jestem grzeczny, nie przeklinam, mam dobre maniery i ładnie się wysławiam. Poza tym jestem szczupły. Sporo prowadzących mukbang jest otyłych.
Jak udaje ci się zachować tak smukłą sylwetkę?
Dużo trenuję i biorę leki na przyspieszenie metabolizmu. Sam je zresztą komponuję i sprzedaję. Rekomenduję ich przyjmowanie połączone ze sportem. Jak się je tyle co ja, to trzeba szukać różnych sposobów, by nie przytyć. A ja przez pięć intensywnych lat nie przytyłem ani grama. Dzięki nieustającemu reżimowi.
Nie masz problemów zdrowotnych?
Regularnie kontroluję swój stan zdrowia. Ono jest dla mnie najważniejsze. Szczupła sylwetka stała się moim wyróżnikiem, myślę, że dzięki niej tyle się o mnie mówi. Dla Koreańczyków wygląd jest bardzo ważny. Wszystkim imponuje, że tak dobrze wyglądam mimo ekstremalnie kalorycznej diety.
Ale po co to wszystko? Na czym polega sens takiego życia?
Na satysfakcji. Cieszę się, że mogę jeść podczas pracy i spełniać wszystkie swoje kulinarne marzenia, np. zjeść dwie, trzy różne potrawy na raz. Niedawno właśnie tak zrobiłem - połączyłem w jednym posiłku zazang myun [makaron pszenny z czarną pastą z sfermentowanej soi i przeważnie wieprzowiną, obecnie jeden z modniejszych posiłków w Seulu - przyp. aut.] z ramenem. Jestem popularny, ludzie mnie poznają na ulicy, zaczepiają. Jestem szczęśliwy, kiedy ktoś mi mówi, że jestem dla niego jak brat. Czuję wielką sympatię i wsparcie od moich widzów. Wzrusza mnie to.
O co najczęściej proszą cię widzowie?
"Kichnij", "pokaż, że ci smakuje", "jedz głośniej", "jedz ciszej", "jedz więcej", "wymieszaj wszystko, co tam masz w misce", "pokaż miną, jak bardzo to jest ostre". Moi widzowie wymagają, żeby na moim stole było parę rzeczy do wyboru, wtedy mogą decydować, co mogę zjeść, a czego nie. Często nie pozwalają mi sięgnąć po te kąski, na które mam największą ochotę, ale to jest najlepsza zabawa. Polecenia dostaję w komentarzach. Nie piszę scenariuszy odcinków, bo w sumie nigdy nie wiem, jak się one potoczą. O wszystkim decydują widzowie. To w moim show lubię najbardziej - nieprzewidywalność.
Czy prócz komentarzy "jedz głośniej" masz jakiś głębszy kontakt z widzami?
Ludzie opisują mi swoje życie, często są to smutne historie. Ktoś leży w szpitalu, inny ma specjalną dietę i nie może jeść wszystkiego, co by chciał, sporo osób cierpi na zaburzenia związane z odżywianiem.
Rewanżujesz się im w jakiś sposób zwierzeniami?
Większość naszych rozmów dotyczy jedzenia, ale tak, często opowiadam, jakie mam plany, co u mnie słychać. Tak tworzy się więź.
***
Socjologowie i badacze kultury koreańskiej spierają się na temat fenomenu mukbang. Część uważa, że jego skala jest współmierna do odczuwanej przez Koreańczyków samotności. A jej przyczyną często są finanse: nie wszystkich stać, by zakładać rodzinę - ślub, własne mieszkanie czy pojawienie się dziecka to duży wydatek w domowym budżecie. Inni dostrzegają w mukbang zagrożenie, bo może wspierać rozwój takich zaburzeń odżywiania jak anoreksja czy bulimia. Wszyscy są zgodni, że trend przyciąga coraz więcej zainteresowanych i generuje duże zyski.
Banzz zachęcony sukcesami we wrześniu 2016 roku stworzył kolejny kanał, poświęcony ASMR (autonomous sensory meridian response) - z odgłosami siorbania, żucia, chrupania i mlaskania, które mają wywołać przyjemne uczucie mrowienia u słuchaczy. Nic nie zapowiada jednak, by ten projekt miał powtórzyć sukces głównego kanału, w którym Banzz rozmawia z widzami. Bo tego Koreańczycy zdają się szukać najbardziej - towarzystwa przy stole.
CHCESZ DOSTAWAĆ WIĘCEJ DARMOWYCH REPORTAŻY, POGŁĘBIONYCH WYWIADÓW, CIEKAWYCH SYLWETEK - POLUB NAS NA FACEBOOKU
Basia Starecka. Dziennikarka, podróżniczka, blogerka. Na łamach "Wysokich Obcasów" prowadzi swój własny cykl "Szkoła Gotowania Stareckiej", a od ponad siedmiu lat bloga kulinarno-podróżniczego Nakarmiona Starecka .