
Potrafi być olśniewająca. Kiedy parę dni temu na przyjęciu dla króla Hiszpanii w pałacu Buckingham założyła tiarę odziedziczoną po księżnej Walii, okrzyknięto ją następczynią Diany. Przy tym wszystkim Kate Middleton, księżna Cambridge, chce dalej pozostać zwykłą żoną i matką. To trudna misja na zdradliwym terytorium rodziny Windsorów, ale przecież wcale nie tak nierealna. Sprytu i uporu mogłoby księżnej pozazdrościć wielu zawodowych dyplomatów.
Jest pierwszą od ponad 350 lat żoną króla "z gminu" (od czasu Anne Hyde - żony Jakuba II w połowie XVII wieku). Tego nie mogły jej darować snoby ze śmietanki brytyjskiej arystokracji. "Gminna Księżniczka", "Waity Katie" (Kasia Czekasia) i "Roślina Pnąca", a ostatnio "Lazy Kate" (Kaśka Leniuch) - kogoś słabszego psychicznie takie złośliwe przezwiska mogłyby załamać. Kate Middleton zbyła je wzruszeniem ramion. I wygrała. W końcu to ona zostanie nową królową, przynajmniej symbolicznie.
Kate i William w Polsce. To żona Williama jest przyszłością Windsorów
Elżbieta II skończyła w kwietniu 91 lat. Kiedy odejdzie, najważniejszą kobietą dynastii nie będzie z pewnością nielubiana, chropowata żona nowego króla Karola III, Camilla, tylko inteligentna, entuzjastyczna, młoda i efektowna 35-letnia księżna Cambridge.
Ma długie kręcone włosy - wbrew zaleceniom królowej, szefowej "firmy" Windsorów (choć niedawno, w końcu, skróciła fryzurę o 10 cm). Nie przypina też - wbrew radom Elżbiety II - ciężarków do sukienek. Kiedy wiatr podwiewa kreację Kate, ta zamiast rozpaczać, uśmiecha się zalotnie. Podoba się aż 80 proc. Brytyjczyków, zbliżając się do poziomu aprobaty Elżbiety II. Tymczasem Camilli, partnerki księcia Karola, nie popiera nawet 40 proc. Ludzie nie chcą jej darować wieloletniego romansu z następcą tronu za plecami młodziutkiej księżnej Diany. Kate ma asa w rękawie - kochającego męża. I może działa powoli, metodą małych kroków, ale z całokształtu jej działań wynika jasno, że żona Williama w końcu postawiła wszystko na jedną kartę.
Nie jest buntowniczką, ale nie da się też podporządkować tradycji. Nie jest feministką, ale dba o własną niezależność. Nie zawsze stawia na swoim, ale jest uparta i dąży do swoich celów - głównym jest ochrona prywatności własnej rodziny. No i zachowanie własnej tożsamości - Middleton, absolwentka historii sztuki prestiżowego szkockiego uniwersytetu, uwielbia fotografię i projektowanie wnętrz. Jest pierwszą w historii żoną następcy tronu Windsorów z autentycznym dyplomem w kieszeni. Może dlatego rozumie, że ma prawo do dyskrecji i prywatności. Kate próbuje wszelkimi metodami odpędzać paparazzi. To oni przyczynili się do śmierci matki jej męża, księżnej Diany. To oni już od czasów królowej Wiktorii nie dają żyć "royalsom", czyli członkom rodziny królewskiej. Więc Kate, której sekunduje konsekwentnie William, procesuje się do upadłego z gazetami ośmielającymi się publikować kontrowersyjne fotki. Choćby te z posiadłości w Prowansji, gdzie kilka lat temu przyłapano ją przez teleobiektyw topless nad basenem. Niemal od początku młody William i jego wybranka łamali dworskie konwenanse: zamieszkali razem przed ślubem na odludziu w Walii, a ich romans w domku w posiadłości Balmoral akceptowała królowa matka. Był to pierwszy taki przypadek w historii monarchii - panna młoda mieszkająca z przyszłym mężem.
Ale królowa Elżbieta II nie była początkowo zbyt przychylna "mezaliansowi". Kojarzył się jej zapewne zbytnio z wyczynami jej ukochanego wujka Edwarda VIII, które skończyły się w 1936 r. jego kompromitacją i abdykacją. Sama Kate starała się robić wrażenie, jakby romans nie uderzył jej zbytnio do głowy. "Masz szczęście, że chodzisz z Williamem" - wypaliła jedna z jej koleżanek. "To on ma szczęście, że jestem jego dziewczyną" - odparowała Kate.
Podobnie stanowczo zdementowała plotki, jakoby jako uczennica ogólniaka wpatrywała się w rozwieszone na ścianach pokoju w akademiku plakaty z podobizną Williama. "Sorry, ale to był model firmy Levi's" - stwierdziła księżna. Jak się potem okazało, nie do końca zgodnie z prawdą - w pokoju był jednak plakat z podobizną księcia. Kate skłoniła swojego męża, by wywalczył dla niej i dzieci, George'a i Charlotte, szansę na w miarę normalne życie. Może taki był warunek, kiedy po zerwaniu w 2007 r. pozwoliła Williamowi wrócić? A nawet jeżeli nie, to jej pozycja na brytyjskim dworze jest wyjątkowa. Dawniej kobiety Windsorów mogły tylko pomarzyć o takiej władzy. I to najlepiej po cichutku. Damy brytyjskiej dynastii nie miały wiele do powiedzenia. Kate nie ma zamiaru żyć w złotej klatce Windsorów, składać ofiar z wolności i rodziny na ołtarzu tradycji - na taki los godziła się choćby Elżbieta II, także królowa matka.
Cicha, ale skuteczna rewolucja Kate sprawia, że brytyjska monarchia wkracza wreszcie z ostrożnym optymizmem w XXI wiek - w końcu popiera ją aż 75 proc. Brytyjczyków. Nawet jeśli część z tego poparcia to zasługa niezwykłej osobowości i autorytetu Elżbiety II, Kate może przecież przyciągnąć własnych, nowych zwolenników i ochronić monarchię. Na to stawia establishment, który daje Kate sporo wolności. Z jej opiniami liczy się nawet sama królowa. To nie znaczy, że księżna Cambridge nie ma krytyków. Co bardziej bezwzględni wytykają jej nijakość i twierdzą, że w jej życiu nie chodzi już o nic, interesują ją tylko luksusy i święty spokój. Podobno królowa rozmawiała z nią kilka razy, wytykając rekordowo małą liczbę imprez, w których zdecydowała się wystąpić. Pojawiły się głosy, że Kate jest po prostu leniwa. Co właściwie robi żona przyszłego monarchy Wielkiej Brytanii?
Kate i William w Polsce. Król pracujący i pani domu
Księżna Cambridge mieszka z mężem w posiadłości w Norfolku. William jeździ do pracy w Cambridge, gdzie jest zatrudniony jako pilot powietrznego pogotowia ratunkowego, a księżna jest mamą na pełen etat. Czyli zajmuje się domem i dwójką dzieci. George kończy właśnie cztery latka i we wrześniu pójdzie do szkoły. Poza tymi obowiązkami - a każdy, kto ma dzieci, wie, ile czasu trzeba im poświęcić - mama Kate musi przecież małemu księciu przeczytać bajkę "Mały Gruffalo". Trzeba też wyprowadzić na spacer spaniela Lupo i zmienić trawę chomikowi Marvinowi.
Takie strzępki normalnego życia pary Kate - William sprawiają, że wydają się bliscy Brytyjczykom (i trochę nawet Polakom). Z drugiej strony biografka Kate, Katie Nicholl, ostrzega, że po odarciu monarchii z tajemnicy z jej mitu pozostanie niewiele.
Ale autentyczny studencki romans, zwieńczony narodzinami dwójki dzieci, stał się w tej chwili dla Brytyjczyków narodową historią, na której opiera się popularność monarchii. Takiej pozytywnej "soap opery" nie mogą sprzedać mediom romansujące ukradkiem starsi państwo Karol i Camilla. Kate nie jest wyniosłym "royalsem". Stara się podkreślać swoją zwyczajność. Nawet jeśli to tylko pozory: ku rozpaczy skąpej królowej Kate wydała okrągły milion funtów na remont rezydencji. Nie chce też całego wolnego czasu poświęcać na pracę dla monarchii - przecinanie wstążek i odsłanianie tablic pamiątkowych. Takie pasmo niekończących się oficjałek i drętwych przemówień dworzanie nazywają "karmieniem bestii" monarchii. Republikanie twierdzą, że zmienia ono mózgi "royalsów" w papkę.
Kate i William w Polsce. Żona księcia równa się rewolucja?
Szczególnie kobiety Windsorów nie miały nigdy łatwego życia. Pełniły funkcje prokreacyjne: miały urodzić syna, najlepiej dwóch - drugiego nazywano "zapasowym". Podczas porodów ginekologowi asystował minister spraw wewnętrznych, na wypadek gdyby ktoś chciał podmienić noworodka.
Poza tym miały się ładnie uśmiechać - na imprezach i przyjęciach. No i tak jak żona Edwarda VII, Aleksandra, zachować olimpijski spokój, zawsze - nawet kiedy cały dwór huczał od plotek o zdradach ich męża (pradziadek Elżbiety, król panujący w latach 1901-1910, miał podobno ok. 1200 kochanek i własny pokój z herbem w paryskim burdelu). Ale najlepszym przykładem jest tu Diana. Szła do ślubu stulecia jak owca na rzeź - poprzedniego wieczora Karol wyznał jej, że tak naprawdę jej nie kocha. Młoda, piękna dziewczyna miała pełnić funkcję dekoracyjną. Tak nieludzka potrafi być tylko monarchia dziedziczna.
Kate nie chciała i nie musiała poświęcać osobistego szczęścia. Weszła przebojem do najbardziej chyba kostycznej arystokratycznej rodziny świata. Mało tego - sprawiła, że następca tronu, jej ukochany William, znalazł oparcie i uspokojenie w jej własnych rodzicach, choć ojciec Kate był urzędnikiem linii lotniczych, a matka stewardessą. Na wyciągnięcie ręki w rodzinie Kate są nie książęta i diukowie, tylko górnicy i robotnicy.
Nowa Lady Macbeth?
Zmurszała monarchia, której fundamenty podkopała już mocno księżna Diana, musi się zmieniać. Tę opcję wybrała sama, zaskakująco nowocześnie, Elżbieta II. Kate subtelnie i ostrożnie, ale skutecznie popycha te reformy do przodu. Ale musi stąpać ostrożnie: nie wolno jej za bardzo przyćmić ani męża, ani monarchini. Kiedy zdarzyło się to podczas kilku imprez, na dworze od razu pojawiły się krytyczne głosy. Dlatego w maju na ślub siostry, Pippy, włożyła skromną, różową sukienkę. Kate musi dawkować stroje i uśmiechy. Do czasu. W centrum zainteresowania znajdzie się po śmierci królowej, kiedy na tron wstąpi rozpolitykowany książę Karol. Czy wówczas niczym lady Macbeth zdobędzie serca Brytyjczyków i namówi swojego męża, by skłonił króla do abdykacji? Na razie to tylko literacka fikcja. Rekordy popularności w Wielkiej Brytanii bił niedawno film BBC "Karol III". Jego scenariusz? Oto po pogrzebie Elżbiety II nowy król drze koty z premierem i parlamentem, odmawia podpisania ustaw (wbrew konstytucji) i skłóca kraj. W końcu Karol III musi oddać koronę statecznemu synowi Williamowi. Wszystko dla dobra "tysiącletniej monarchii".
Czyżby taki scenariusz miał się okazać proroczy? Zapewne tak nie będzie. Na razie Kate słodko się uśmiecha, a za parę lat będzie zastępować Brytyjczykom królową.
Marek Rybarczyk . Były dziennikarz radia BBC i wieloletni korespondent "Gazety Wyborczej" w Londynie, potem publicysta "Przekroju" i "Newsweeka". Autor bestsellerów "Tajemnice Windsorów" i "Elżbieta II. O czym nie mówi królowa?". Polak zakochany w brytyjskiej kulturze, a zarazem Brytyjczyk ceniący sobie dystans i autoironię.