Odpocznij
(fot. halbergman / iStockphoto.com)
(fot. halbergman / iStockphoto.com)

Warszawski pub Jabeerwocky jest wypełniony po brzegi. Szyby zaparowały. Do wejścia kolejka ciągnie się ulicą Nowogrodzką. Barmani stoją bezczynnie, klienci nic nie zamawiają. Czekają. Za pięć minut z kranu ma się polać Imperium Prunum z Browaru Kormoran. Wszyscy wiedzą, że to sztos, chociaż jeszcze nikt go nie próbował. Poprzednia warka, czyli porcja uzyskana z jednego warzenia, wypuszczona w styczniu 2016 roku, stała się jednym z najwyżej ocenianych i najbardziej poszukiwanych polskich piw. Pierwsza 30-litrowa beczka nowej warki sprzedaje się w pubie Jabeerwocky w 17 minut. Po podpięciu drugiej właściciel lokalu wchodzi na krzesło i ogłasza, że od teraz Imperium Prunum będzie sprzedawane tylko w małych objętościach, żeby starczyło go dla wszystkich chętnych.

Premiera Imperium Prunum w Jabeerwocky (fot. Iga Burniewicz)

Premiera Samca Alfa w firmowym pubie Browaru Artezan. 20-litrowa beczka sprzedaje się w 12 minut. - Kolejka wychodziła na ulicę, ale były cztery beczki, więc dla wszystkich starczyło - mówi Jacek Materski, współwłaściciel browaru.

Sklep Piwomaniak dostaje 25 butelek Lilith Bourbon BA z Browaru Golem. Informuje o tym na Facebooku. 45 minut później po butelkach nie ma już śladu. Chętni zjeżdżają z całej Warszawy. Przed drzwiami gromadzi się tłum.

Narodziny szaleństwa

Komuś, kto kojarzy piwo z niedrogim, gorzkim, złocistym trunkiem, należy się wyjaśnienie. Sztosy są czymś zupełnie innym niż produkty oferowane przez najpopularniejsze marki. To piwa w stylach imperialny stout lub DIPA, wymrażane lub leżakowane w beczkach po whisky czy bourbonie. Wyjątkiem jest Imperium Prunum - porter bałtycki z dodatkiem suski sechlońskiej, czyli wędzonej bukiem śliwki z okolicy wsi Sechna. Pierwsza warka tego piwa ukazała się na rynku w styczniu 2016 roku, wywołując niemałe poruszenie. Szybko okazało się, że popyt wielokrotnie przewyższył podaż. Część butelek trafiła do sprzedaży na rynku wtórnym. W dużo wyższych cenach. - Ludzie pisali, błagali, grozili - nawet sądem, powoływali się na znajomości wśród władz, żeby móc kupić piwo - opowiada Paweł Błażewicz z Browaru Kormoran. - Przez pierwszy rok odpowiedzieliśmy na około 5 tys. maili dotyczących Imperium Prunum - dodaje.

Produkt Kormorana szybko powędrował na szczyty rankingów (według RateBeer.com jest to najlepszy porter bałtycki na świecie). W sklepach zaczęli go szukać ludzie, którzy dotąd nie interesowali się piwami rzemieślniczymi. Oczywiście na zakup nie mieli już szans.

Dariusz Doroszkiewicz (z lewej) i Jacek Materski z Browaru Artezan (fot. Iga Burniewicz)

- Kiedy byliśmy na festiwalu w Leuven w Belgii, przy naszym stoisku pojawił się mężczyzna, który przyjechał z Niemiec tylko po to, żeby zdobyć Imperium Prunum. Proponował za nie 50 euro. Kiedy dowiedział się, że jest dostępne wyłącznie w styczniu, zmusił mnie do zdjęcia koszulki - akurat byłem w takiej z brandem Imperium Prunum - i podarowania mu - opowiada Błażewicz. - Spróbował Porteru Warmińskiego, powiedział, że to wybitne piwo, a skoro Imperium Prunum jest lepsze, to nie spocznie, póki nie spróbuje. Włożył koszulkę i poszedł, a ja zacząłem szukać innego ubrania - mówi.

Szaleństwo wokół pierwszej warki Imperium Prunum rozpoczęło serię podobnych zdarzeń przy okazji premier piw dostępnych w małych ilościach. Grzegorz Korcz, dystrybutor, twierdzi, że coraz więcej osób nie tylko popija piwo, ale także podchodzi do niego emocjonalnie. - Stawiają sobie za punkt honoru spróbowanie wszystkiego, co się pojawia na rynku - mówi.

- Klienci robią się agresywni. Miałam pięć sztuk jednego z piw. O 15.00 wrzuciłam na Facebooka post, o 15.30 piwa już nie było. Przychodzili ludzie, którzy zwolnili się z pracy i mieli do nas pretensje. To nie były miłe rozmowy - opowiada Magda Nowicka, właścicielka Świątyni Piwa. - To doprowadza ludzi do skrajnych zachowań. Mają pretensje, że sprzedajemy tylko po butelce na głowę. Tak było w przypadku piwa Lilith. Facet, na oko 40-letni, zaczął się zachowywać jak dziecko. Powiedziałam, że nie mogę mu więcej sprzedać, bo zależy nam na tym, żeby wiele osób tego piwa spróbowało. Zaczął tupać i krzyczeć: "To ja już nie chcę! Więcej nie będę robił zakupów w tym sklepie!".

Za Imperium Prunum, na zamkniętych fejsbukowych grupach, spekulanci życzą sobie 150 zł, za Samca Alfa - 250 zł (fot. materiały promocyjne)

Po ostatnią butelkę był wyścig. - Dwie kobiety. Widziały, że biegną w tym samym kierunku - opowiada Nowicka. - Jedna drugiej zajeżdżała drogę wózkiem z dzieckiem. Prawie się pobiły. To było szaleństwo. Przecież jedna z nich ryzykowała życiem dziecka! - mówi, łapiąc się za głowę.

Materskiego nie dziwi ogromne zainteresowanie sztosami. - Dzieje się tak na całym świecie, gdzie jest rozwinięta kultura piwna. Pamiętam, jak wiele lat temu polowałem na piwa z browarów regionalnych, które właśnie upadały. To były zupełnie zwykłe trunki, nie jakieś sztosy. Dowiadywałem się, gdzie rzucili, jechałem na drugi koniec Warszawy i kupowałem całą skrzynkę, żeby mieć na jakiś czas - opowiada. - Kiedyś, jak była premiera jakiegoś piwa, beczka schodziła w ciągu pół godziny. Teraz już premiery nie wzbudzają takiego zainteresowania. Ludzie się przerzucili na wyszukiwanie wyjątkowych piw - dodaje.

Adam Szewczyk, sędzia Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych, uważa, że walki o piwo między klientami można by uniknąć, gdyby wypuszczano sensowne ilości tych, które wzbudzają tak wielkie emocje.

- Byli tacy, co mówili: "Wyszło tak mało, że mogli w ogóle tego piwa nie robić" - śmieje się Materski i kręci głową. - Ale "mało" to pojęcie względne. Przecież nie warzymy wyłącznie Samca Alfa. Aby to piwo mogło leżakować, trzeba przygotować beczki po bourbonie. Mieliśmy taką liczbę beczek, jaką mieliśmy. Warzyliśmy Samca w kwietniu zeszłego roku, kiedy ludzie rajcowali się czymś zupełnie innym. Zrobiliśmy jedną warkę i wyszło tyle - wyjaśnia.

Grzegorz Korcz (fot. archiwum prywatne)

Cena przyjemności

Za sztosy trzeba słono zapłacić. Butelkę Imperium Prunum można było kupić za ok. 50 zł. W podobnej cenie sprzedawane było dostępne w trzech wersjach piwo Buba Extreme z Browaru Szałpiw. Lilith Bourbon BA kosztowała ok. 20 zł. Samiec Alfa miał cenę sugerowaną 55 zł.

- Niech ta cena będzie czymś poparta - oburza się Szewczyk. - Jeżeli krajowe piwo w stylu imperialny stout kosztuje tyle, co importowane piwo w tym samym stylu, to jest przegięcie. Za 50 zł możemy kupić Blacka z duńskiego browaru Mikkeller, który jeszcze kilka lat temu był absolutnie najlepszym piwem, jakie mogliśmy w Polsce dostać. Samiec Alfa jest po 55 zł. A dobry porter bałtycki, klasy światowej, możemy w zwykłym sklepie dostać już za 5 zł - tłumaczy.

- Myślę, że cenę ustala rynek - odpowiada Materski. - Załóżmy, że sprzedajemy to piwo do hurtowni taniej, ta sprzedaje je do sklepu. Gdyby sklep wystawił to piwo w niskiej cenie, to podejrzewam, że ktoś by przyszedł, wziął kilka kartonów i wystawił na rynku wtórnym. Widzieliśmy, co się działo z Imperium Prunum i mogliśmy przewidzieć, że będą jakieś spekulacje. Chcieliśmy tego uniknąć - dodaje. Nie udało się. Część piw trafiła w ręce spekulantów. Za Imperium Prunum, na zamkniętych fejsbukowych grupach, życzą sobie 150 zł, za Samca Alfa - 250 zł, a za Bubę Extreme - nawet 370 zł.

Piwo z drugiej ręki

Kim są spekulanci? - To ludzie, którzy gdzieś tam o piwie słyszeli i zorientowali się, że ich rosnącą popularność można wykorzystać - mówi Korcz. A Nowicka denerwuje się: - Skubańcy robią na tym biznes. To nie są ludzie, którzy piją te piwa. Oni tylko wyczuli, że jest w tym pieniądz - podkreśla. Wie, że sama mogłaby sprzedawać sztosy kilka razy drożej, ale nie chce, bo uważa, że sztuczne windowanie cen to zwykłe chamstwo.

Premiera Samca Alfa w pubie Browaru Artezan (fot. Jacek Materski)

Korcz tłumaczy spokojnie: - Sztosy są warte takich pieniędzy, jakie ktoś chce za nie zapłacić, ale to, że ludzie zaczynają wietrzyć interes w limitowanych piwach i kupować je tylko po to, żeby dorobić, wykorzystując pasję innych ludzi, na pewno nie jest dobre. Pytany, czy zapłaciłby za butelkę Buby Extreme 300 zł, odpowiada, że nie. - Wiem, ile kosztowała, kiedy była w sklepach - wyjaśnia.

Ale te butelki, które trafiły do sklepów, nie zawsze można było po prostu kupić. Świątynia Piwa i Piwomaniak zorganizowali loterie paragonowe. Katowicki sklep Chmielobrody butelkę Samca Alfa przeznaczył na licytację na cele charytatywne. Cena wywoławcza: 50 zł. Anonimowy darczyńca zaoferował 370. Puby, do których trafiają pojedyncze butelki, robią spotkania degustacyjne, żeby więcej osób mogło wypić choćby odrobinę najbardziej poszukiwanych sztosów.

- Czy to nie jest świetne? - cieszy się Materski. - Wokół piwa dzieje się coś niezwykłego, fajniejszego - dodaje.

Ci, którzy koniecznie chcą zdobyć poszukiwany trunek, mają jeszcze jedną możliwość - wymianę. Na Facebooku działa specjalna grupa, w której piw nie wolno sprzedawać, ale można się nimi wymieniać. - Za Bubę ludzie oferują dwa Samce Alfa, dwa Imperium Prunum i coś jeszcze - mówi Szewczyk. Same sztosy stały się w piwnym świecie "walutą". - Ludzie z porterami bałtyckimi z lat 80., 90., często z nieistniejących browarów, chcieli wymienić część swojej kolekcji za Bubę, żeby później wymienić ją na poszukiwany Porter Warszawski, piwo nieprodukowane od 2003 r. - dodaje sędzia piwny. Jemu udało się kupić Samca Alfa. - Miałem farta. Poszedłem do sklepu odebrać inne piwo, akurat był Samiec. Wziąłem. Potem się zorientowałem, ile kosztuje. Poprzednia warka kosztowała 16 zł - śmieje się. Jeszcze nie wie, co zrobi z butelką trunku. - Może wymienię ją na jakieś faktycznie niedostępne piwo. Sprzedawać nie zamierzam - zapewnia.

Same sztosy, takie jak Imperium Prunum czy Samiec Alfa, stały się w piwnym świecie ''walutą'' (fot. materiały promocyjne)

Ale chętnych do zakupu nie brakuje. - Mogę zapłacić za Samca Alfa do 200 zł. Nie chce mi się biegać po sklepach - wyjaśnia jeden z nich. Twierdzi, że nie popiera spekulantów, ale "musi" spróbować tego piwa.

Iga Burniewicz. Dziennikarka, pracowała m.in. w portalu Gazeta.pl i dzienniku "Polska The Times". Przez wiele lat związana z Wirtualną Polską. Prowadzi blog Żaba w Piwie .