
Tekst został opublikowany w 2016 roku
Pierwszego w tym roku Mikołaja spotykam w centrum handlowym już pod koniec listopada. Jest wysoki, ma czerwone spodnie i płaszcz w tym samym kolorze. Jego głowę zdobi czerwona czapka z białym pomponem, a twarz - długa, biała broda. W ręce trzyma duży worek na prezenty. Wyglądem zdecydowanie bardziej przypomina bohatera świątecznych reklam producenta słodkich, gazowanych napojów niż historycznego Świętego Mikołaja - biskupa z Miry, który pomagał biednym i potrzebującym na przełomie III i IV wieku.
- Otrzymujemy wiele próśb, aby Mikołaj miał naturalny brzuszek i żeby wyglądał jak z reklamy - potwierdza Michał Boniec z Biura Turystyki Aktywnej Kompas w Gdańsku, które zatrudnia Mikołajów w całej Polsce. - Najczęściej nasi klienci pytają, czy Mikołaj ma profesjonalny strój, a nie jego tanią imitację jak z bazaru, oraz czy jego broda nie będzie z waty. Doświadczenie w pracy z dziećmi schodzi na dalszy plan - dodaje.
Zapotrzebowanie na usługi Mikołajów z roku na rok jest coraz większe. Już we wrześniu do firm organizujących mikołajkowe imprezy spływają pierwsze rezerwacje, a pod koniec listopada w ich grafikach właściwie nie ma już wolnych miejsc. Jeśli ktoś w ostatniej chwili chciałby wynająć Mikołaja, to oczywiście ma szanse, ale w mniej popularny dzień niż 6 czy 24 grudnia. Stawki za indywidualną, godzinną wizytę wahają się między 100 a 300 zł. Jeśli mają mu towarzyszyć elfy, renifery lub Śnieżynka, cena rośnie o kolejne 100 - 150 zł od osoby za godzinę. Słabiej opłacani są Mikołaje w galeriach handlowych. Ci według Work Service mogą liczyć na 23-47 zł za godzinę, a ich pomocnicy, czyli Śnieżynka lub elf - 14-20 zł za godzinę.
Kominem, oknem i balkonem
Mikołaje zatrudniani są dziś właściwie wszędzie. Przychodzą do domów, szpitali, szkół, przedszkoli, a nawet firm. - Pracodawcy zapraszają nas zwykle na uroczystą imprezę dla pracowników i ich dzieci. Zadaniem Mikołaja i jego pomocników jest zorganizowanie zabawy dla najmłodszych, wspólnych tańców i konkursów, oraz oczywiście wręczenie prezentów, na które dzieciaki czekają najbardziej - mówi Piotrek, który poza "sezonem na Mikołaja" prowadzi biuro turystyczne. Są też takie firmy, w których Mikołaj wynajmowany jest na Wigilię dla samych pracowników: - Przychodzimy złożyć świąteczne życzenia, zaśpiewać wspólnie kolędę i wręczyć prezenty. Najczęściej są to symboliczne czekoladki, roczne premie w kopertach albo bony zakupowe na święta - opowiada wodzirej Krzysztof, który od kilku lat wciela się w brodatego Świętego z dużym brzuszkiem.
W każdym miejscu pracy Mikołaja standardowy zakres jego obowiązków wygląda podobnie, ale pakiet usług może obejmować również pamiątkowe zdjęcia oraz specjalne zachcianki. - Nasi klienci mają czasami bardzo nietypowe życzenia i niestety nie zawsze możemy je spełnić, m.in. ze względu na bezpieczeństwo naszych pracowników. Mieliśmy na przykład zamówienia na wejście Mikołaja przez komin oraz przez balkon na drugim piętrze, po kratach balkonowych sąsiadów z niższych pięter - opowiada Michał Boniec.
Piotr, który na kilka dni w roku porzuca pracę doradcy klienta, aby stać się Mikołajem, do nietypowych sytuacji zalicza częstowanie go alkoholem na zakończenie wizyty. - Zdarzyło mi się to kilka razy, ale zawsze odmawiam - zapewnia. - Miałem też klienta, który zaprosił mnie do domu głównie po to, żeby jego syn złożył mi obietnicę, że poprawi swoje zachowanie i oceny, bo argumenty rodziców do niego nie trafiały. Chłopiec obiecał przy rodzicach poprawę i zapewnił, że będzie pomagał mamie w domu. Nie wiem, niestety, jak się sytuacja potoczyła później - dodaje.
Innym razem Piotr w stroju Mikołaja został zatrzymany przez policję: - Popełniłem wykroczenie, śpiesząc się na wizytę, ale na szczęście skończyło się na pouczeniu. Kiedy podszedł do mnie policjant i zobaczył faceta ubranego w czerwony kostium, uśmiechnął się i zapytał o powód pośpiechu. Odpowiedziałem, że muszę odwiedzić wszystkie grzeczne dzieci. Rozmowa toczyła się w przyjaznej atmosferze i tak się rozstaliśmy .
W towarzystwie policji albo i na komendzie mogła zakończyć się też inna historia, którą wspomina: - Po zakończonej wizycie mikołajkowej w banku chcieliśmy opuścić jego siedzibę niezauważeni, więc wyszliśmy z towarzyszącą mi Śnieżynką przez okno. Mieliśmy przy sobie worek z ekwipunkiem. Ludzie dziwnie na nas patrzyli lub uśmiechali się, a my dziarskim krokiem szliśmy w stronę samochodu.
Magiczne święto dzieci
Mikołajów w całej Polsce są tysiące, ale nie każdy nadaje się do odgrywania roli Świętego: - Mikołaj musi mieć przede wszystkim dobry kontakt z dziećmi. Powinien być animatorem, który lubi swoją pracę. Kluczem do sukcesu jest pomysłowość, improwizacja, kreatywne myślenie i umiejętne dostosowywanie się do zastanej na wizycie sytuacji - podkreśla Michał Boniec.
O tym, że cechy te przydają się w pracy Mikołaja, przekonał się niejednokrotnie Adam, który na co dzień jest specjalistą ds. marketingu: - Pamiętam, jak w czasie wizyty w przedszkolu dwie dziewczynki w pierwszym rzędzie kłóciły się o to, czy jestem prawdziwy. Jedna z nich twierdziła, że jestem przebierańcem, bo mam bransoletkę na ręce. Wykorzystałem to, co usłyszałem, i kiedy usiadły mi na kolanach, powiedziałem im, że czytam w ich myślach i wiem, że zastanawiają się nad tym, czy jestem prawdziwy. Pokiwały z przerażeniem głową, a ja opowiedziałem im o magii mojej bransoletki, dzięki której w każdym miejscu na świecie mogę w magiczny sposób przywołać swoje renifery - wspomina.
Piotr przyznaje, że czasami Mikołajowi zdarzają się spotkania z dziećmi, które na jego widok płaczą, bo boją się lub wstydzą nieznajomej osoby i nie są gotowe na taką niespodziankę: - To są trudne sytuacje. Kiedy mam do czynienia z takim dzieckiem, próbuję je przekonać do siebie, zdobyć jego zaufanie, ale nie zawsze się to udaje. Zdaniem moich rozmówców zwykle winni są rodzice, którzy na siłę sadzają dziecko Mikołajowi na kolanach albo ustawiają je do pamiątkowego zdjęcia. - Rodzice często zapominają o tym, że mikołajki to święto dzieci, a nie rodziców. Dzieciaki liczą przede wszystkim na magiczne spotkanie i kilka miłych słów w ich stronę. Dla nich to prawdziwa magia, a naszym zadaniem jest tę atmosferę podtrzymać, pokazując im jednocześnie w sposób symboliczny, że wszystkie dobre uczynki do nich wrócą, nawet jeśli wydaje im się, że nikt ich nie widzi - zaznacza Adam.
Wszyscy moi rozmówcy twierdzą, że praca Mikołaja daje dużo radości i satysfakcji. - Najprzyjemniejszy jest widok uśmiechniętego dziecka i wyraz jego oczu, gdy gości u siebie w domu Mikołaja - podkreśla Piotr. Mikołajom rekompensuje to ewentualne niedogodności związane ze specyfiką tej pracy: - Z długą brodą i w ciepłych butach czasem jest nam po prostu za gorąco. A temperatura potrafi uprzykrzać życie. Jednak uśmiechy dzieci sprawiają, że są to nic nieznaczące błahostki. Nawet jeśli pod kostiumem leje się z nas pot - mówi Adam.
Anna Tomczyk-Anioł. Dziennikarka i freelancerka. Publikowała m.in. w lokalnych mediach w Krakowie i Stalowej Woli. Współpracowała z PAP oraz Interia.pl. Lubi, kiedy jej praca przekłada się na pomoc innym.