
Eurocwel, lewacka rura, żydowsko-niemiecka szmata, jewropejczyk, resortowy prosiak, pedałolub, presstytutka, antypolski gnój - to przykłady określeń, które Jarosław Kuźniar przeczytał na swój temat. Twórcy kampanii "HejtStop" zebrali ponad 4500 hejtów pod adresem dziennikarza. Jeden z nich - Jak widzę twój ryj, to się pięść zaciska - stał się inspiracją do nazwy kampanii.
Jej częścią jest akcja "Ryj Kuźniara", którą promuje film z udziałem dziennikarza. Wideo pokazuje, jak niewiele potrzeba, żeby stać się ofiarą przemocy. Słowa zostawiają trwały ślad, zmieniają nas i dorabiają nam przysłowiowy "ryj".
Pomysłodawcy akcji nie mają złudzeń. Wiedzą, że niewielkie są szanse, by ktoś, kto pisze, że "przekaże ziemię na obóz koncentracyjny dla uchodźców", przejął się spotem. Chcą natomiast trafić do tych, którzy dają ciche przyzwolenie na agresję słowną. Godzące w nas komentarze trzeba zgłaszać, a notorycznych hejterów blokować. Koordynatorka kampanii Joanna Grabarczyk przekonuje, że nie można tłumaczyć mowy nienawiści wolnością słowa, bo ta kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.
Kim jest hejter?
Wielu z nas wydaje się, że autorami obraźliwych komentarzy są osoby czy grupy społeczne, które utożsamiamy z agresywnymi zachowaniami. Internetowym hejterem może być jednak każdy. Anonimowość i dystans, które gwarantuje sieć, sprawiają, że czujemy się bezkarni.
Niewiele jest osób, które z ręką na sercu mogą powiedzieć, że nigdy nie zdarzył im się komentarz wykraczający poza kulturę wypowiedzi. Może nie nazwalibyśmy "pedałolubem" dziennikarza, który w geście solidarności z gejami zmienił zdjęcie profilowe na Facebooku na tęczowe, ale czy na pewno nigdy nie zdarzyło nam się obrazić zwolenników przeciwnej partii politycznej?
Dominik, 14-letni gimnazjalista, był obrażany w sieci i w szkole. Z powodu jego - według niektórych - zbyt starannego ubioru i wrażliwości nazywano go "pedziem". Po tym, jak zrozpaczony chłopak powiesił się na sznurówkach, anonimowi internauci nadal obrażali go w sieci. "Dobrze, że zdechł", "było kupić buty na rzepy", "jednego pedała w rurkach mniej" - m.in. takie komentarze musiała czytać matka Dominika.
Jak zwracają uwagę twórcy akcji "HejtStop", panuje powszechne przekonanie, że obraźliwe komentarze piszą osoby, które nie mają własnego życia, dysponują dużą ilością wolnego czasu, z pewnością zasilają szeregi bezrobotnych frustratów, albo są silnie związane ze skrajnymi ruchami. To tylko po części prawda. Mowa nienawiści jest także
używana przez radykalnych narodowców, członków ONR-u, zarówno na prowadzonych przez nich fanpage'ach, jak i na prezentowanych na demonstracjach transparentach. "Jestem za tym, żeby do tej dziczy strzelać, zanim oni zaczną nas wysadzać", "Spotkam na ulicy, spojrzy się krzywo na mnie to dostanie w mordę. Polska to Polska i nie będzie na mojej polskiej ziemi przechadzał się byle śmieć i parszywiec zboczony", "Strzelać, wybić to gówno do zera" - na fanpage'ach takich jak "Nie dla islamizacji Europy" czy "Białystok przeciw emigrantom" można znaleźć wiele wulgarnych i agresywnych postów. Złudne jest jednak przekonanie, że to radykałowie stanowią ogół hejtujących. Wśród nich może znaleźć się również dyrektor dużej korporacji z wieloma sukcesami na koncie, który nazwie autora rasistowskiego komentarza np. bezmózgim karkiem.
Według statystyk, na które powołują się organizatorzy akcji, w hejcie przodują mężczyźni pomiędzy 16. a 50. rokiem życia. Nie da się, niestety, jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, kim jest hejter. - Macie swoje żydowskie PiS, a teraz brać brudasów do swoich domów i wzbogacać się z nimi kulturowo. Co za k**wy oddały na nich swój głos?!" - jako autora tego komentarza większość wskazałaby prawdopodobnie mężczyznę, a jest nim pewna pani z Krakowa. W świecie mowy nienawiści paradoksalnie panuje równouprawnienie, kobiety potrafią zamieszczać równie podłe i obraźliwe komentarze, co mężczyźni. Niemożliwe jest jednak dokładne ustalenie, kto hejtuje najczęściej. Wielu nienawistników zakłada fikcyjne konta, niektórzy stosują też liczne zabezpieczenia, które uniemożliwiają weryfikację tożsamości.
Wychowani na hejcie
Hejt nie ma więc płci, wieku, pozycji społecznej czy poglądów politycznych. Mowa nienawiści pojawia się już nawet w języku dzieci, również w ich internetowych dyskusjach, co potwierdziła historia Dominika z Bieżunia. Na Facebooku co prawda formalnie zabrania się zakładania kont przez osoby poniżej 13. roku życia, zasady te jednak łatwo ominąć.
Internauci przyczynili się też do śmierci 20-latki z Trójmiasta. Hejterzy utrzymywali, że jest ona winna śmierci swojego chłopaka, który po kłótni z nią wsiadł do auta i zginął w wypadku. Dziewczyna została osaczona internetową nienawiścią, w komentarzach życzono jej śmierci. Nie otrzymała żadnego wsparcia. Wytrzymała pięć dni. Powiesiła się w piwnicy. Znalazła ją matka.
Hejterami bywają również osoby publiczne, wśród nich brylują politycy, którzy obraźliwe treści zamieszczają w mediach społecznościowych. Tak zrobił opolski radny Tomasz Wróbel, który na swoim Facebooku nazwał uchodźców gwałcicielami kóz . Rada miasta na wpis nie zareagowała, ale do prokuratury miało wpłynąć zawiadomienie o sprawie, które złożyli dziennikarze. Z kolei Magdalena Żuraw, szefowa sztabów Andrzeja Dudy i Beaty Szydło, napisała na swoim Twitterze: Stawiam najlepszą szkocką whisky każdemu, kto podpali komunistyczną tęczę na placu Zbawiciela . Na zarzut, że nawołuje do wandalizmu, odpowiedziała, że wandalizmem było ustawienie tęczy na tle zabytkowych kamienic . Jej zdaniem symbol przywłaszczyli sobie "zboczeńcy" , stał na placu jako znak dewiacji, nie przymierza. Prokuratura została o sprawie zawiadomiona, ale odmówiła wszczęcia postępowania.
Wiele do życzenia pozostawia poziom debaty publicznej. Lex retro non agit. Za skomplikowane dla członków partii kieszonkowego dyktatorka? - tak na swoim Twitterze napisał Tomasz Lis. Nikt chyba nie miał wątpliwości, polityków której partii miał na myśli. Z kulturą wypowiedzi miewa też problemy Janusz Palikot, autor komentarza: Śpiewak, to pisowski strach jak u każdego Żyda! Na takie słowa prof. Paweł Śpiewak miał sobie zasłużyć wypowiedzią dotyczącą ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Prawicowe media w odpowiedzi na tweeta nazwały Palikota skończonym politykiem i antysemitą.
Czym kierują się hejterzy?
Nienawiść - to pierwsze, co przychodzi na myśl, gdy mowa o motywacji hejterów. Twórcy kampanii "HejtStop" przekonują jednak, że taka osoba często ma przeświadczenie, że czyni dobro, czyli np. walczy o Polskę. Jest tak przekonana o swojej racji, że może nawet uczestniczyć w nagonce na drugiego człowieka. Stosuje przy tym najbardziej bezpardonowe środki. - Obrażając drugą osobę, możemy myśleć, że spełniamy dobry uczynek. Nasze słowa mają być takim zimnym prysznicem dla kogoś, z kim się nie zgadzamy. Prawda jest jednak taka, że jedynym efektem działalności hejterów jest wytworzenie w drugiej osobie poczucia głębokiej krzywdy. W skrajnych przypadkach może to doprowadzić do uszczerbku na jej zdrowiu czy nawet śmierci - podkreśla Joanna Grabarczyk.
Jak dodaje, hejtowanie jest efektem braku odpowiedniej refleksji i wrażliwości: - Te deficyty mogą występować u osób z absolutnie wszystkich grup społecznych. Nie ma cech zewnętrznych, które mogłyby świadczyć o tym, że ktoś jest hejterem. Wszystkim zdarza się wygłosić opinię kontrowersyjną, obrazić kogoś pod wpływem gniewu, użyć zbyt mocnych słów. Jeżeli czynimy to publicznie, chcąc nie chcąc stajemy się hejterami .
Hanna Smith, 14-letnia Brytyjka, na portalu ask.com szukała rozwiązania swoich problemów z cerą. Niestety, większość rad była skrajnie agresywna: "potnij się, ty krowo", "umrzyj", "powinnaś dostać raka". Dziewczyna każdemu z hejterów odpisywała, próbowała się bronić. Nie wytrzymała stresu, powiesiła się w swoim pokoju. Ojciec Hanny oskarża o tragedię portal ask.com.
Co sprawia, że puszczają nam nerwy i zamieszczamy w sieci obraźliwe komentarze? W przypadku każdego hejtera przyczyna będzie inna, ale najczęściej ofiarą mowy nienawiści padają grupy społeczne, które można nazwać "odmiennymi". To, co nieznane, budzi strach, agresja słowna bierze się więc z lęku, który powoduje brak tolerancji. Uchodźcy, osoby nieheteronormatywne i o innym kolorze skóry, wyznawcy innych religii - według badań przeprowadzonych przez CBOS dla portalu mowanienawisci.pl to właśnie do nich najczęściej czujemy niechęć, którą uzewnętrzniamy w internecie. Do listy obrażanych możemy też dopisać ludzi o poglądach politycznych innych niż nasze czy o tuszy wykraczającej poza przyjęte kanony piękna; znajdą się na niej także osoby ze świecznika - politycy, celebryci, dziennikarze.
Do tych ostatnich bez wątpienia należy Jarosław Kuźniar, którego hejterzy nie oszczędzają. "100% że Durczokowi robił laskę, lewak z TVN-u", "Zabij się", "Kuźniar to wór gówna, największy wieśniak RP i miszcz pier***nia o niczym. Został nieszczęśliwie wysrany przez własną matkę", "Ty zoofilu, p**do zapchana", "Wiesz, że ludzie cię po prostu nienawidzą? Jesteś po prostu niczym, jak pył na wietrze. Umiesz tylko szczekać zza klawiatury" - takie komentarze to dla niego codzienność. Dziennikarz przekonał się na własnej skórze, że granica między internetową mową nienawiści a rękoczynem jest bardzo cienka. W październiku zniszczono mu samochód - wydrapano na nim obraźliwe hasło. Kuźniar twierdzi, że na epitety pod swoim adresem już się uodpornił, ale nie zamierza ich biernie przyjmować. Ujawnia imiona i nazwiska hejterów, a screeny z obraźliwymi komentarzami wysyła do pracodawców ich autorów.
Zasady stosowane przez Jarosława Kuźniara już przynoszą rezultaty - zmniejszyła się liczba wulgarnych wpisów. Banowani przez dziennikarza użytkownicy nie wracają, przestają też zakładać kolejne fikcyjne konta. Odpowiednie konsekwencje wyciągają również powiadamiani pracodawcy.
Jak walczyć z hejtem?
Jak przekonują autorzy kampanii "HejtStop", żeby zatrzymać falę przemocy słownej, trzeba przede wszystkim zacząć mówić "nie". To proste rozwiązanie, ale wszyscy mamy z nim problem. Moderowanie dyskusji to obowiązek każdej osoby zarządzającej forum dyskusyjnym, niezależnie od tego, czy są to komentarze pod artykułem na stronie internetowej, czy dyskusja na facebookowym fanpage'u.
Nadia, 14-letnia Włoszka, szukała na Facebooku pocieszenia po tym, jak rzucił ją chłopak. Zamiast wsparcia, doświadczyła hejtowania. Internauci pisali: "Nie tylko ty masz takie problemy, jesteś nienormalna", "Też mi tragedia, powieś się", albo "Nic dziwnego brzydalu". Zanim Nadia rzuciła się z 10. piętra opuszczonego hotelu, napisała do bliskich: "Przykro mi, że was wszystkich zawiodłam, wybaczcie mi".
Każdy z nas może i powinien zgłaszać obraźliwe komentarze do administratorów. Powinniśmy je usuwać również ze swoich mediów społecznościowych, a autorów blokować. Takie działanie likwiduje skutki problemu, jakim jest publiczne hejtowanie, ale jest szansa, że da komuś do myślenia i uświadomi, że nie ma usprawiedliwienia dla mowy nienawiści. - Zanim cokolwiek wyślemy, powinniśmy się zastanowić, czy chcielibyśmy dostać taką wiadomość, jaką właśnie napisaliśmy - zwraca uwagę Joanna Grabarczyk.
Z falą hejtu zmaga się nie tylko Polska, ale cały świat, co potwierdzają przytoczone dramaty nastolatków, które odebrały sobie życie w konsekwencji internetowej nagonki. Coraz więcej organizacji alarmuje, jak poważne i tragiczne w skutkach jest to zjawisko. Akcji takich jak "Ryj Kuźniara" jest coraz więcej, ale nie będą przynosiły efektów, dopóki będziemy przymykać oko na agresję słowną, którą obserwujemy w najbliższym otoczeniu.
Natalia Jeziorek. Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UJ i Wydziału Form Przemysłowych ASP. Na florenckiej Polimodzie studiowała Fashion Marketing i organizację eventów. Obecnie współpracuje z magazynem "K MAG" i portalem Sezon. Zajmuje się też PR-em i produkcją sesji zdjęciowych.