
Zawadzkie zaczyna się i kończy ulicą Opolską. Do niej przylega niewielkie, leniwie funkcjonujące miasto - stadion, cmentarz, osiedla z niskimi blokami i jednorodzinnymi domkami, obdrapane kamienice, małe sklepy, firmy usługowe, kilka zakładów przemysłowych, przytulonych do meandrującego brzegu Małej Panwi.
Niby miasto, ale w rzeczywistości pudełkowe miasteczko, które z uśpienia wpada w lekkie pobudzenie między godzinami 14.00 a 18.00. Skansen dla zagranicznych krewnych z Niemiec, Anglii, Holandii. Miasto emerytów - jak mówi jeden z mieszkańców. I najbiedniejsza gmina w Polsce - jak orzekł Główny Urząd Statystyczny. Zawadzkie według GUS ma najniższy w Polsce przychód na jednego mieszkańca, aż 14 razy niższy niż najbogatszy Kleszczów. Gdy rozmawiam z mieszkańcami, na każdym kroku z tego dowcipkują. "I do najbiedniejszej gminy panią wysłali? Ha, ha, ha?". Opowiadają, jak przyjechał do nich TVN, żeby zrobić materiał, przypominają zamknięty basen i kurczący się zespół szkół. Czuć, że trochę się wstydzą, a trochę nie dowierzają. "Ludzie nie są biedni, wystarczy spojrzeć na zadbane domy, dobre samochody" - sugerują. "Biedna jest gmina, bo nie dba o dużych inwestorów, nie my".
Zawadzkie powstało w XIX wieku jako kolonia robotnicza przy hucie żelaza zarządzanej przez Franza von Zawadzky'ego. Rozrastało się w dwudziestoleciu międzywojennym i w Polsce Ludowej. Mieszkańcy z sentymentem wspominają czasy świetności huty w latach 80. i 90. XX wieku. "Proszę pani, gdy ruszała ranna zmiana, był korek jak w Pekinie, rowery, samochody, piesi!". Huta zatrudniała 6000 osób. Jeszcze na początku XXI wieku była jednym z głównych producentów rur bezszwowych w Polsce. W 2003 roku ogłoszono upadłość zakładu. O blisko połowę zmniejszono liczbę pracowników. Z braku chętnych inwestorów kilka lat później została sprzedana za jedną czwartą wartości Złomrexowi.
Dziś w gminie zameldowanych jest 11081 mieszkańców. - Ale gdyby dane urealnić, to okaże się, że ta liczba będzie mniejsza. I gdybyśmy tak podzielili dochód przez realną liczbę mieszkańców, to na pewno nie jesteśmy ostatni. Na pewno - zapewniał lokalne media burmistrz Mariusz Stachowski. Wybrany został w 2018 roku na drugą kadencję z listy własnego komitetu, ale jeszcze w 2014 roku reprezentował Platformę Obywatelską. Sympatie polityczne jego wyborców, czyli mieszkańców Zawadzkiego, nie są oczywiste. W wyborach samorządowych i powiatowych popierają centrowych liberałów, w wyborach do Sejmu i Senatu w 2014 roku głosowali głównie na Prawo i Sprawiedliwość (42 proc.), PO poparło tu 23 proc. wyborców, KWW Mniejszość Niemiecką - 12 proc., a 10 proc. - listę Kukiz '15. Jak będzie w tym roku?
Urna wyborcza nr 1 - restauracyjna
W centrum Zawadzkiego przy stoliku na tarasie restauracji Lido siedzi pan Henryk. Pije kawę na tarasie i zamyślony odpala papierosa od papierosa. Jest po siedemdziesiątce. Pochodzi z Torunia, od kilkudziesięciu lat mieszka w Niemczech i co roku przyjeżdża na miesięczny urlop do hotelu Lido w Zawadzkiem. Na spotkania z kolegami. Kiedyś był spawaczem, dziś jest emerytem z polską i niemiecką emeryturą. Twierdzi, że nie interesuje się polityką i latami nie głosował w polskich wyborach, ale zdanie ma wyrobione na każdy temat - od świadczeń socjalnych po katastrofę smoleńską.
- A gdyby pan głosował, to na którą partię? - zagajam. - Na pewno na PiS - mówi. - Dużo robi dla ludzi. Przykładowo to 500+. Pomaga rodzinom, dzieciom. Nie to co Tusk, sprzedawczyk jeden. Tyle złego nam narobił w Unii. Jak przyjechał do Polski, to go jajkami obrzucili za to, że Polskę przehandlował. Te wszystkie komisje nasyłane przez niego z Europy, gdy w Polsce było dobrze. On nie ma tu czego szukać, jest znienawidzony przez Polaków. Jego partia padła. - Chyba jeszcze nie? - upewniam się. Ale pan Henryk już gładko przechodzi do tematu katastrofy smoleńskiej. - W Niemczech od razu powiedzieli, że to jest zamach. Nikt nie miał wątpliwości - twierdzi. - Pamiętam Tuska całującego się z Putinem. To ich robota. Całe Niemcy tak myślą. W Polsce nie mówi się prawdy Polakom. - Dlaczego Tusk nie siedzi w więzieniu, skoro popełnił przestępstwo? - On ma tyle nadużyć na koncie, że znajdzie się w pudle. To kwestia czasu. Zresztą ci wszyscy politycy są kanciarzami. Co z tego, że będzie jeden dobry człowiek, a reszta dziadostwo? - rzuca bez cienia nadziei.
****
Za ladą stoi kelnerka Mariola. Gdy klient przez telefon próbuje dostać potwierdzenie rezerwacji noclegu, ona zapewnia: "Proszę się nie martwić. Wpisuję w kalendarz, moje słowo droższe pieniędzy" i mruga okiem. Pytam ją o preferencje wyborcze. - Z żadną partią do końca się nie zgadzam. Wszyscy chcą nas kupić przed wyborami - stwierdza. - Kiedyś byłam za PO, bo nie znosiłam Kaczyńskiego. Stary kawaler z kotem, bez dziecka - tak sobie myślałam. Ale kiedy wyjechałam do Niemiec, zrozumiałam, że on wcale nie jest głupi. Dobrze, że konserwatywny wobec uchodźców. Bo Tusk to zwykły zdrajca.
Mariola będzie głosować na PiS z dwóch powodów. - Jedno to "500+", a drugie, że nie wpuszczają uchodźców do Polski. Pani zobaczy, co się dzieje za Odrą. Jest niebezpiecznie, gwałt na gwałcie. O tym w telewizji się nie mówi. Moja córka ma 16 lat, a ja ją musiałam do szkoły zaprowadzać, ze szkoły jakoś wracała z koleżanką. Po zmroku nie wychodziłyśmy. Bałyśmy się Syryjczyków i tych wszystkich uchodźców - opowiada.
Wieszczy, że u zachodnich sąsiadów to właśnie uchodźcy niebawem przejmą władzę: - Daję Niemcom jeszcze 8-10 lat, a potem będzie koniec ich kraju. Muzułmanie zaczną rządzić i decydować o tym, czy będą święta, choinki, wystrój bożonarodzeniowy w galerii. Dlatego wróciłam tutaj, dla bezpieczeństwa, mimo że za granicą miałam wspaniałą pracę i supermieszkanie.
Zaleca rządzącym w Polsce, by trzymali się antyimigranckiej polityki. - Bo jak zmienią zdanie, to nie wiem, gdzie wyjadę. I tak, są w Polsce Ukraińcy, wiem, jacy to są ludzie. Miałam kontakt i z nimi, i z Ruskimi, ale tamci mają inną mentalność. Niech pani nie wierzy, że oni przed wojną uciekają! Sami mężczyźni! To kto ma w ich kraju walczyć? Kobiety i dzieci, które zostały w Syrii? Przez kilka ostatnich lat napatrzyłam się na to. Merkel nie przyznaje się do błędu. Kaczyński nie chce powtarzać tego scenariusza.
- Mój mąż? Jest za Biedroniem. Taki sam narcyz. Wie pani, ile on czasu w łazience spędza? Więcej niż ja - śmieje się Mariola. - Przepraszam, ale muszę podać mielone robotnikom na tarasie.
Urna wyborcza nr 2 - edukacyjno-zdrowotna
Marek, wuefista, trener siatkówki. Pasjonat Norwida, Hemingwaya, Dostojewskiego, były ochroniarz w Piwnicy pod Baranami. Przyjmuje mnie w kantorku trenerskim w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych przy ulicy Krótkiej. O wyborach parlamentarnych rozmawiamy wśród pucharów, medali, sportowych akcesoriów do ćwiczeń i mebli z poprzedniej epoki.
- Żadna z partii prawicowych mi nie odpowiada - deklaruje. - Nie toleruję Kaczyńskiego, ten człowiek nie lubi ludzi. On chce cofnąć nas do czasów socjalizmu, do epoki, gdy jedna partia decydowała o wszystkim. A ja tamte lata źle wspominam. Mój tata działał w "Solidarności", był internowany za to, że odłączył wagon pociągu z oficjelami z PZPR-u. W stanie wojennym mamie nie pozwolono wrócić od siostry z Niemiec. Do domu przyszli jacyś wojskowi czy zomowcy, nie wiem, kim byli dokładnie, przystawili mi kałacha do głowy i powiedzieli, że mnie zabiorą do domu dziecka. Miałem 15 lat. Dobrze, że mnie starsza siostra przygarnęła.
Gospodarka? Marek jednego jest dziś pewien: socjalistyczne rozdawnictwo źle się skończy. - Dzieciom trzeba pomagać, ale mądrze. Poprzez ulgi, miejsca w żłobkach i przedszkolach, hale sportowe, baseny, lepszą edukację, darmowe środki lokomocji. A nie przez kuszenie rodziców czystą gotówką. Za chwilę będziemy mieli kryzys i ci ludzie, którzy teraz są zachwyceni różnymi programami socjalnymi PiS-u, będą płakać w nędzy. Myślą doraźnie, a nie o tym, jakie będą konsekwencje gospodarcze w przyszłości.
Nie lubi też nadmuchanego patriotyzmu, który uprawia PiS., - Przeraża mnie promowanie żołnierzy wyklętych, którzy mordowali niewinnych ludzi. Wykorzystywali swój autorytet, siłę, do rzeczy haniebnych. Mój teść pochodzi z Białegostoku i pamięta, co "Bury" i jego ludzie robili kobietom i dzieciom. Herbert pisał: "bądź odważny, gdy rozum zawodzi". I tak jak żołnierze AK zasługują na chwałę, tak pewne zachowania należy zdecydowanie potępiać, a nie brać je na sztandary.
***
Aniela, lat 51, grabi ziemię w przydomowym ogródku przy ulicy Opolskiej. Na rękach ma gumowe rękawice. Wierzy w naturoterapię, moc roślin, alternatywne metody leczenia, które - jak twierdzi - pomagają jej w walce z nowotworem i innymi dolegliwościami. - Całym sercem jestem za Justyną Sochą, odważną i rozsądną kandydatką. Na nią oddam mój głos - mówi.
Justyna Socha to prezeska Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP, skazana prawomocnym wyrokiem za zniesławienie immunologa dr. Grzesiowskiego, kandyduje z listy Konfederacji Wolność i Niepodległość w okręgu podpoznańskim, nie opolskim. - Widziałam na Facebooku jej plakat. Będzie startować z listy nr 7. Z jakiej partii? Nie wiem - przyznaje Aniela. I tłumaczy: - Popieram przyszłość młodego pokolenia. Przyszłość to nasze dzieci i nasze zdrowie. Rodzice powinni mieć wolny wybór odnośnie szczepień. Nasz kraj, nie tylko w sprawach zdrowotnych, bardzo lubi przymuszać swoich obywateli do różnych działań. Ludzie nie wiedzą, jak wiele metali ciężkich znajduje się w szczepionkach, jak wiele chorób powstaje w związku z ich stosowaniem.
Aniela ma syna z ADHD. I widzi, jak szkoła nie radzi sobie z uczniami wymagającymi osobnego podejścia. - Wszystkich wrzuca się do jednego worka - ocenia. - Nie szuka się walorów danej osoby, nawet jeśli jest chora, a zawsze traktuje się ją jak gorszą. Nie ma specjalnych pedagogów, którzy potrafiliby odpowiednio pokierować rozwojem dziecka.
Urna wyborcza nr 3 - biznesowa
Właścicielka sali zabaw dla dzieci nie chce rozmawiać o polityce. Boi się, jest nauczycielką, jak mówi: osobą publiczną. - Każdy inny temat, ale nie o tym - zarzeka się. Podobnie pracownik banku, sklepu motoryzacyjnego, matka z małymi dziećmi na spacerze, Turek - właściciel kebaba i wiele innych osób, które pytam o wyborcze preferencje w krótszych i dłuższych rozmowach. Tłumaczą, że polityka ich nie interesuje lub, że jeszcze nie wiedzą, na kogo postawią. Albo zbywają mnie brakiem czasu - jak dentystka i kurier.
***
Krążąc po głównej ulicy Zawadzkiego, wpadam na pomysł: wchodzę do biura turystycznego Travelshops i pytam, do jakiego kraju wysłałaby mnie uprzejma pani z obsługi. - Proszę wskazać taki z najlepszym systemem politycznym - zaznaczam. Pani z obsługi mówi, że poleciłaby mi Turcję. Jedzie teraz do Turcji na wakacje, dlatego poleca. Jeśli ktoś chce pozwiedzać, to idealne miejsce - już patrzy na mnie podejrzliwie, więc przyznaję się do żartu. Złości się. O wyborach rozmawia niechętnie. Raczej zagłosuje na Kukiza, tak jak poprzednio.
***
Po drugiej stronie biura, które mieści pośrednictwo turystyczne i zakład ubezpieczeń, siedzi 34-letni Dawid, zatrudniony w firmie ubezpieczeniowej szwagra. Dzień wcześniej zaczepiłam go, gdy pałaszował lody podczas rowerowej wycieczki z kilkuletnią córką. Mówił: - Zawsze chodziłem na wybory. Jak to w takiej małej miejscowości: najpierw do kościoła, potem do urny. I tak będzie tym razem. Na pewno nie zagłosuję na obecnie rządzących. Przez nich wszystko pójdzie w górę. Pensja minimalna wyniesie 4000 złotych, a chleb będzie wtedy kosztował 20 złotych. Już ceny szaleją, a to nie koniec. Co zrobi emeryt, który pobiera emerytury 1200 złotych? Jak on kupi ten drogi chleb? Nie będzie miał do dyspozycji 4000. Mnie - jeśli wprowadzą te 4000 - to pewnie szwagier "namówi" na samozatrudnienie, ale inni pracodawcy? Nie wiem, czy sobie poradzą, jak udźwigną takie koszty - zastanawia się Dawid.
500+, a właściwie 1000+, przyjmuje i odkłada córkom na lokaty. Bo co będzie, jak to świadczenie zabiorą? - Wolimy z żoną nie uwzględniać tego w domowym budżecie. Decyzję podjęliśmy wspólnie - podkreśla.
***
Pani Klaudia, współwłaścicielka dużego tartaku w Zawadzkiem, nie wierzy w obietnice polityków. Nie rozumie też wielu ich pomysłów. - 500+? Dzieci wychowałam bez tego i musiałam dać sobie radę. Było "rodzinne", jakieś 30 zł, zależało od dochodu. Zakasałam rękawy i hej do przodu. Tak wychowałam trzech synów, prowadząc wspólnie z mężem firmę. Na wzrost płacy minimalnej do 4000 patrzę jako pracodawca, którego to w ogóle nie dotyczy, bo u nas stolarze już teraz tyle zarabiają.
Urna wyborcza nr 4 - znikająca
W centrum Zawadzkiego, tuż obok huty, znajduje się staw. Na środku stawu - wyspy, zwyczajowo nazywane "znikającymi". Nazwa wzięła się z projektu rewitalizacji terenu, w którym zapisano budowę jednej wyspy i remont drugiej, podczas gdy ta druga nie istniała. Zbudowano więc dwie wyspy, a na nich most.
Krzysztof, jeden z mężczyzn okupujących ławkę nad stawem, ma inną teorię. - "Znikające" to od tego, że takie zarośnięte. Niech pani spojrzy, niedługo nie będzie ich widać. Widziała pani gdzieś tak zaniedbany staw? - pyta.
Jest ich pięciu. Takich mężczyzn spotyka się w każdej miejscowości. Starsi, młodsi, z niedogolonymi twarzami, tu i ówdzie podrapani, z piwem w ręku albo pustą już puszką czy butelką, siedzą godzinami na ławce w parku albo przed blokiem. Dyskutują, również o polityce. - Jo beda głosowoł na PiS. Tylko na PiS! Jak by nie było ten, co ukrodł ksienżyc, jest mondrzejszy od tego Sketyny. I trzy razy mondrzejszy od tej Nojmajer - deklaruje 62-letni Tadeusz. - Lubnauer? - No mówie. Ona dopiro walninta jest. - My tu wszyscy będziemy głosować za PiS-em - wtrąca się Adam, na oko 30-letni. - PO nawet chciało lasy sprywatyzować. Jakby pani poszła na grzyby, toby pani musiała zapłacić bilet wstępu - mówi Tadeusz (ten sam, który mówił gwarą, a teraz postanowił przejść na klasyczną polszczyznę). - A długu narobili, że szkoda gadać. - Ja za dwa tygodnie wyjeżdżam i olewam temat - mówi Krzysztof. W ostatnich wyborach głosował na Kukiza ("Kukiz to niech lepiej śpiewa, a nie do polityki" - ripostuje Tadeusz).
Temperatura dyskusji nieco spada, kiedy podchodzi do nas Ela, partnerka Krzysztofa. Zdenerwowana, bo córki Amandy trzeba pilnować, a ona musi wyjść na miasto. Krzysztof tymczasem siedzi z kolegami. O poglądach Eli Krzysztof mówi tyle, że "przy niej to nawet nie wymawiajcie nazwy PiS".
Adam tymczasem zmienia temat. - Poratowałaby mnie czterema złotymi - prosi. Na dwa piwa w pobliskim Netto.
*** W Blues barze piwo i soki popijają Kasia - fryzjerka, lat 25, Ania - rencistka, lat 32, Tomek - pracownik obsługi stacji benzynowej, lat 37. Kasia: - Wybory? Najgorszy temat. Tomek: - Na kogo będziemy głosować? Tego najstarsi górale nie wiedzą. Kasia: - Na wszystkich, ino nie na PiS. Ktoś mi tak podpowiedział: "byle nie na nich" i tego się trzymam. Idę na wybory jak porządny obywatel, ale polityką w ogóle się nie interesuję, Niestety, zawsze tak mam, że na kogo zagłosuję, ten od razu przegrywa. Obojętnie, czy to są wybory burmistrza Zawadzkiego, czy do Sejmu, czy na prezydenta kraju. Tomek: - To są rzeczy tajne. W lokalu wyborczym jest urna, budka, pełna anonimowość, nikt nikomu nie mówi, przy kim stawia krzyżyk. Ale mogę pani powiedzieć, że na pisiorów to na pewno nie zagłosuję. To są złodzieje. Obiecują pieniądze, a nic nie robią. Kasia: - 500+ na przykład. My nie mamy dzieci, a musimy płacić na innych. Tomek: - Niech Kaczyński przyjdzie i pracuje za te pieniądze, za które ja muszę się utrzymać. 1700 złotych. Jak go widzę w telewizji, to przełączam na inny program. Kaczyński mi działa, że tak brzydko powiem, na seks i na urodę. Nie trawię tego człowieka. Kasia: - O innych to w ogóle nic nie słychać. Jest tylko PiS i PO. Tomek: - Ja mogę głosować na PO, mądrzy ludzie.
Ania niewiele się odzywa, dużo się uśmiecha. Pyta, czy to prawda, że od października chcą zabrać 500+ dzieciom, a dać niepełnosprawnym: - Koleżanka mi tak mówiła. - Nie zabiorą - zapewnia ją Kasia. - Za duży byłby raban. Ania też planuje zagłosować na PO.
Dosiada się do nas Sebastian. - Ja zagłosuję tak, żeby było dobrze. Wezmę widły, łopaty, szpadle i zobaczę, kto kradnie. Przecież to jest totalne kurestwo, co się dzieje. Widziałem na pierwszej stronie w "Fakcie". Jeden poseł chodzi do burdelu. I na niego mam głosować? Wszyscy są siebie warci - mówi wzburzony.
***
19-letnia ekspedientka w budce z lodami nie ma pojęcia, na kogo odda swój głos 13 października. Twierdzi, że w ostatnim roku dwa razy głosowała w wyborach. Nie pamięta, na jakie nazwiska i partie.
Agnieszka Żądło . Dziennikarka i redaktorka, współpracowała m.in. z "Dużym Formatem", "Polityką", "Pismem", "Krainą Bugu", "Tęczą". Współautorka książek reporterskich i poetyckich ("Światła małego miasta", "Ni zaciszna...", "Dopo il viaggio", "Grała w nas gra" i innych). Absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Stypendium im. Leopolda Ungera. W 2017 roku nominowana do Grand Press w kategorii wywiad.