
Męska antykoncepcja to wasz rodzinny konik: pierwszą wazektomię w Polsce wykonał w 2003 roku Eugeniusz Siwik, pański tata, panie Mateuszu. Następnie pan przejął po niedawno zmarłym ojcu prowadzenie kliniki, a zabiegi wykonuje tu pański kuzyn Michał Kretowicz.
Mateusz Siwik: Którego mój tata "urodził"! (śmiech) Przyjął poród mojej cioci. Moim marzeniem było, by to właśnie tata wykonał mi wazektomię. I tak się jesienią ubiegłego roku stało.
Czy kiedy pan o tym mówi, rozmówcy bywają zdruzgotani? "Co ty mówisz, Mateusz?!"?
Mateusz Siwik: Nie. Moi znajomi to są ludzie, którzy doskonale znają temat męskiej antykoncepcji.
Ale wie pan, o co pytam: płodność bywa wprost utożsamiana z męskością. Gdy karierę na świecie zaczęła robić viagra, jako powód do dumy przedstawiano fakt, że mężczyzna może płodzić dzieci do śmierci.
Mateusz Siwik: To prawda, natomiast mój tata, a teraz ja, promujemy inną definicję męskości. Taką, która oznacza wzięcie na siebie odpowiedzialności za antykoncepcję. Mnie motywowało głównie to, by żona nie musiała przyjmować pigułek. Cztery lata temu na świecie pojawiła się nasza córeczka, siedem miesięcy temu synek i wtedy wspólnie uznaliśmy, że to już czas. Żona była bardzo szczęśliwa! Bardzo mi dziękowała, że ten zabieg wykonałem.
Michał Kretowicz: Emocje, o których pani mówi, wynikają czasem z niewiedzy. Bywa, że mężczyźni dopytują, czy wazektomia oznacza wycięcie jąder.
Czyli utożsamiają ją z kastracją.
Michał Kretowicz: Którą wykonuje się na przykład u pacjentów onkologicznych, ale absolutnie nie w celu antykoncepcji!
A kastracja chemiczna polega na…?
Michał Kretowicz: Zastosowaniu leków, które mają na celu obniżenie produkcji testosteronu. Wazektomia się nawet nie zbliża do jakiejkolwiek kastracji.
To jest jedynie blokada kanału, którym plemniki przedostają się do ejakulatu. My nie ingerujemy w budowę jąder ani w produkcję hormonalną. Mężczyzna zostaje mężczyzną, tylko traci zdolność płodzenia.
I teraz musi paść kluczowe pytanie: czy to boli?
Mateusz Siwik: (śmiech) To jest zawsze pierwsze pytanie, które słyszymy od pacjentów. Nic nie boli! Specjalnym urządzeniem, które pod dużym ciśnieniem wtłacza substancję, znieczulamy skórę. Miejscowo. Parę sekund i gotowe. Tata zapytał: "To co? Robimy?". "Jasne, że robimy". Słyszałem dźwięk narzędzi, rozmawialiśmy podczas zabiegu, a potem zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. 15 minut i było po wszystkim.
Michał Kretowicz: To nie jest operacja, tylko zabieg, do którego nie używam nawet skalpela. Potrzebne mi jest jedynie maleńkie, trzy–czteromilimetrowe, rozwarstwienie skóry moszny, przez które dostaję się do nasieniowodu, po to by wykonać blokadę. Metod blokady jest kilka. Dostosowuje się je do indywidualnej budowy pacjenta. Ranka po zabiegu wygląda jak skaleczenie. Naklejamy plaster i jest po wszystkim.
Mateusz Siwik: Tata, zanim poświęcił się wyłącznie wazektomii, przez kilkadziesiąt lat prowadził ciąże i przyjmował porody. Zawsze powtarzał, że w porównaniu z tym, jak wygląda wydawanie na świat dzieci, to u nas się dzieją pieszczoty!
Ból bólem, a co z orgazmami? Przed naszą rozmową sprawdziłam w wyszukiwarce, że panowie szukają odpowiedzi na pytanie, czy będą po wazektomii odczuwali przyjemność z seksu.
Michał Kretowicz: Pojawiają się też pytania, czy w ogóle będą mieli wytryski. Tak! I orgazmy oczywiście również. Takie same jak przedtem. My przecież w żaden sposób nie ingerujemy w układ nerwowy.
A co z psychiką? Czy utrata zdolności zapładniania nie spowoduje, że seks przestanie cieszyć?
Michał Kretowicz: Część osób ma też takie wątpliwości. Większość naszych pacjentów potrzebuje sporo czasu, żeby rozwiać je wszystkie i zdecydować się na zabieg. Często pytam mężczyzn, jak długo nad tym myśleli. Średnio rok–dwa. Kiedy pojawiają się w gabinecie, są już w temacie mocno zorientowani. Wielu zna kogoś, kto jest po zabiegu. Kolega z pracy albo szwagier, zwykle przy alkoholu, kiedy język się rozwiązał, opowiedział co i jak.
Mateusz Siwik: Procedura kończy się badaniem nasienia, by sprawdzić, czy są w nim plemniki. Ja przeprowadziłem badanie tuż przed sylwestrem. Zero plemników. To było wielkie szczęście. Sylwester był bardzo udany. (śmiech) Od tego czasu szalejemy z żoną, kiedy tylko najdzie nas ochota, spontanicznie, bez konieczności rygoru: "20? Trzeba połknąć pigułkę". Dzieci się pięknie chowają, a my korzystamy z życia.
Michał Kretowicz: Najczęściej scenariusz jest właśnie taki. Nasz statystyczny pacjent ma 30–40 lat, stałą partnerkę lub żonę i jedno, dwójkę lub troje dzieci.
Mateusz Siwik: Aczkolwiek wykonujemy zabiegi również u 20-latków oraz seniorów. Nasz najstarszy pacjent był lekko po siedemdziesiątce. To był pan z Wrocławia.
Miał dużo młodszą partnerkę?
Mateusz Siwik: Zgadza się. Trzydziestokilkulatkę.
Michał Kretowicz: Nie wszyscy nasi pacjenci są już ojcami. Zgłaszają się również bezdzietni mężczyźni, którzy po prostu nie zamierzają się rozmnażać. I chcą mieć pewność, że tak się nigdy nie stanie.
Antynatalizm?
Michał Kretowicz: Czyli świadoma i przemyślana decyzja, że nie powołają na świat dzieci – dokładnie tak. To jest nowe zjawisko. Dawniej, jeśli młody mężczyzna nie chciał mieć dzieci, to oznaczało, że nie chce zakładać rodziny w tym momencie. Jednak w przyszłości z reguły zamierzał zostać ojcem. A teraz coraz częściej spotykam bardzo młodych mężczyzn, którzy w ogóle nie chcą płodzić dzieci. Pacjent ma 23 lata i jest zdecydowany na wazektomię od lat pięciu.
Ci pacjenci uważają, że w dzisiejszych czasach rozmnażanie się jest nieodpowiedzialne, nieetyczne. Niektórzy uzasadniają ten wybór przeludnieniem, inni katastrofą klimatyczną. Są też mężczyźni, którzy wiedzą o tym, że są nosicielami choroby genetycznej, i z tego względu podejmują decyzję o zabiegu.
Pacjenci są w stałych związkach?
Michał Kretowicz: Tak. Single zdarzają się sporadycznie.
A jakie dziś jest zainteresowanie wazektomią? Kiedy pański ojciec, panie Mateuszu, ruszał z tematem 20 lat temu, pacjentów była zapewne garstka.
Mateusz Siwik: Wielkim marzeniem taty było wtedy mieć 10 pacjentów w miesiącu. A po kilku latach doszedł do tego, że było ich nawet 12 dziennie! Z roku na rok zainteresowanie tylko rośnie.
Michał Kretowicz: Jak spojrzeć na minione 20 lat, to w naszej klinice wykonaliśmy około 20 tys. zabiegów.
W ubiegłym roku, po tym jak w części USA zaostrzono prawo aborcyjne, media donosiły, że więcej mężczyzn zaczęło się zgłaszać na wazektomię.
Michał Kretowicz: U nas było tak samo. Jesienią 2020 roku, po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, telefon dzwonił częściej. Jest lęk przed ciążą, szczególnie u par, u których ryzyko wystąpienia wad płodu rośnie.
W okolicach czterdziestki mówi się czasem o "ciążach geriatrycznych". Straszna nazwa.
Michał Kretowicz: Ja tego określenia nigdy nie używam, ale faktycznie właśnie kobiety będące w okolicach tego wieku mówią o tym, że nie wyobrażają sobie, co by było, gdyby zaszły w ciążę i okazało się, że płód jest nieodwracalnie uszkodzony lub obciążony śmiertelną chorobą.
Mateusz Siwik: A ja dodam swoją obserwację, że część par zdecydowała się na wazektomię dzięki… 500+! Mężczyźni, których wcześniej nie było stać na zabieg, wreszcie mogli sobie na to pozwolić.
Cena wazektomii to około 2 tys. zł.
Mateusz Siwik: Byli pacjenci, którzy wprost mówili: "Dopiero teraz udało nam się odłożyć pieniądze". Po 2015 roku przybyło nam pacjentów.
Czyli to nie są wyłącznie mężczyźni, którzy pachną drogimi perfumami i podjeżdżają pod klinikę luksusowymi samochodami?
Michał Kretowicz: Absolutnie. Nasi pacjenci to jest pełen przekrój społeczny. Zgłaszają się osoby z metropolii i wsi. Od Szczecina po Podkarpacie.
A czy zdarza się, że mówią: "Teściowa o zabiegu się nigdy nie dowie"?
Michał Kretowicz: Takie zdanie słyszę bardzo często. Standardem jest, że para mi mówi: "Nikomu z rodziny nie powiemy". Najczęściej dlatego, że rodzina jest bardzo religijna i uznałaby to za grzech.
Temat budzi ogromne emocje. Świadczy o tym chociażby fakt, że kiedy bloger Kamil Pawelski, znany jako Ekskluzywny Menel, napisał o poddaniu się wazektomii, wiadomość obiegła media z prędkością światła.
Mateusz Siwik: Jego post miał niesamowite zasięgi. Cała Polska o tym rozmawiała! Genialny ruch z jego strony, ponieważ przyczynił się do podniesienia świadomości o męskiej antykoncepcji.
Kiedy temat raczkował, pojawiał się i taki argument, że poddanie się wazektomii jest ze strony mężczyzny dodatkową deklaracją: nigdy nie znajdę innej kobiety i nie będę miał z nią dzieci. Ale to nie jest do końca prawda, ponieważ wazektomia jest odwracalna.
Michał Kretowicz: Wykonujemy rewazektomię, aczkolwiek trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że nie zawsze jest ona możliwa. To zależy od wielu czynników: budowy anatomicznej, stanu zdrowia pacjenta, ale też między innymi od tego, jak wiele lat minęło od wazektomii.
Po ilu latach rewazektomia jest niemożliwa?
Michał Kretowicz: Nie chodzi o to, że jest niemożliwa, aczkolwiek im więcej czasu mija, tym szanse na powodzenie zabiegu maleją. Przyjmuje się, że rewazektomia to jest zabieg skuteczny w 50–90 proc. przypadków.
Ale to jest przecież tylko jedna z metod odwrócenia wazektomii. Pacjentom, którzy są na nią zdecydowani, ale nie są pewni, czy w przyszłości im się nie odwidzi i nie zapragną kolejnego dziecka, sugerujemy przed zabiegiem bankowanie nasienia. Część panów się na to decyduje. Przed zabiegiem u nas zgłaszają się do klinik leczenia niepłodności i tam magazynują swoje nasienie.
A ci, którzy tego nie zrobili?
Michał Kretowicz: Ich organizm przez cały czas produkuje przecież plemniki, więc jest jeszcze trzecia możliwość: pobranie ich za pomocą biopsji.
Jak wielu mężczyzn zgłasza się na rewazektomię?
Michał Kretowicz: Niewielu. Ci mężczyźni stanowią poniżej jednego procentu wszystkich naszych pacjentów. Aczkolwiek zgłaszają się do nas systematycznie.
W ich życiu pojawiła się nowa partnerka?
Michał Kretowicz: W zdecydowanej większości przypadków tak. Zwykle mężczyzna już ma dzieci z poprzedniego związku, ale decyduje się na kolejne, dlatego że partnerka bardzo pragnie być matką. Ale bywają też inne motywacje. Miałem pacjenta, który zgłosił się na rewazektomię z powodów religijnych. Po rozmowie z księdzem miał etyczne dylematy z powodu swojej niepłodności.
Mateusz Siwik: Otrzymujemy maile od pacjentów, którzy mieli u nas rewazektomię, a w załącznikach są zdjęcia ich nowo narodzonych dzieci. Świetne momenty. Miłe dla duszy.
Michał Kretowicz: A są i tacy mężczyźni, którzy po rewazektomii decydują się na ponowną wazektomię! Kilku takich pacjentów miałem. Ludzkich historii i motywacji jest mnóstwo.
A czy bywa tak, że w parze ktoś kogoś przekonuje?
Mateusz Siwik: Tak. Z reguły kobiety mężczyzn. Mieliśmy parę, to byli znajomi moich znajomych, gdzie mężczyzna już niby był przekonany, a jednak zwlekał. Tak długo zwlekał, aż przydarzyła im się wpadka. Bliźniaki! I kiedy z dwójki dzieci zrobiła się czwórka, dopiero wtedy pan nieomal wpadł do nas razem z drzwiami, bo natychmiast chciał mieć wykonany zabieg.
Ile dzieci miał rekordzista?
Mateusz Siwik: 11. To był pacjent z Warszawy. Wszystkie dzieci pan miał ze swoją żoną.
Michał Kretowicz: Ja akurat tego przypadku nie znam, aczkolwiek z rozmów z pacjentami wiem, że w Polsce cały czas jako antykoncepcję stosuje się metody, które antykoncepcją nie są.
Stosunek przerywany?
Michał Kretowicz: I kalendarzyk małżeński. To się u wielu par łączy z przewlekłym stresem. Dzień albo dwa opóźnia się miesiączka i od razu jest niepokój. A wazektomia nareszcie daje spokój.
A czy pacjenci dopytują, kiedy będą mogli uprawiać seks po zabiegu?
Mateusz Siwik: Oczywiście! To jest drugie pytanie – zaraz po "czy będzie bolało?". I niektórzy robią wielkie oczy: "Siedem dni bez seksu?". (śmiech)
Michał Kretowicz: Zalecamy kilka dni wstrzemięźliwości, jednak część pacjentów z nami negocjuje. Zdarzyło mi się, że pacjent po tygodniu od zabiegu zadzwonił do mnie tylko po to, żeby powiedzieć, że po tygodniu zaszalał z żoną, było bardzo fajnie i dziękuje. (śmiech)
Część mężczyzn twierdzi, że po wazektomii jakość życia seksualnego wręcz się poprawiła. Bo już nie używają prezerwatyw, bo partnerka się nie stresuje, że zapomniała o pigułce. Czysta radość z seksu.
Mateusz Siwik. Właściciel oraz menedżer Centrum Planowania Rodziny. Jego ojciec, zmarły w 2022 roku ginekolog-położnik dr Eugeniusz Siwik, był pionierem wazektomii w Polsce. Mateusz Siwik podjął decyzję o poddaniu się zabiegowi, kiedy urodziło się jego drugie dziecko.
Michał Kretowicz. Specjalista ginekolog-położnik. Wydział Lekarski Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego ukończył w 2010 r., po czym specjalizował się w Szpitalu Bielańskim. Od 2017 r. współpracuje z Centrum Planowania Rodziny, gdzie szkolił się u dr. Eugeniusza Siwika w zakresie wykonywania zabiegów wazektomii i rewazektomii.
Anna Kalita. Absolwentka politologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Dziennikarka. W 2016 r. otrzymała honorowe wyróżnienie Festiwalu Sztuki Faktu oraz została nominowana do Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze za wyemitowany w programie TVN "UWAGA!" materiał "Tu nie ma sprawiedliwości", o krzywdzie chorych na alzheimera podopiecznych domu opieki, a w 2019 r. do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej za teksty o handlu noworodkami w PRL, które ukazały się w Weekend.gazeta.pl. Fascynują ją ludzie i ich historie oraz praca, która pozwala jej te historie opowiadać. Kontakt do autorki: anna.kalita@agora.pl.