
Jakie są motywacje Polaków, którzy oddają nasienie do banków spermy?
Dawstwo niepartnerskie z zastosowaniem nasienia dawców rekrutowanych w Polsce – bo tak to się fachowo nazywa – jest obecnie dość mocno ograniczone. O powodach za chwilę. Mogę pani opowiedzieć, jakie były motywacje mężczyzn przed 2015 rokiem, kiedy weszła w życie Ustawa o leczeniu niepłodności.
Bardzo proszę.
Były dwie grupy dawców. Tacy, którzy chcieli pomóc konkretnej parze…
Bliskim, którzy nie mogli mieć dzieci?
Tak. Wówczas możliwe było tzw. dawstwo ze wskazaniem i nasienie oddawali znajomi oraz członkowie rodzin. Druga, znacznie większa grupa to byli mężczyźni, którzy pozostawali anonimowi. Nie wykluczam, że również motywowała ich chęć pomocy innym, natomiast istotną zachętą było na pewno to, że otrzymywali pieniądze.
Od 2015 roku dawstwo nasienia nie może stanowić źródła dochodu ani dla dawców, ani dla klinik leczenia niepłodności. Nie twierdzę, że ustawa zmieniła wszystko. W Gamecie, gdzie pracuję, już wcześniej współpracowaliśmy z zagranicznymi bankami. Po 2015 roku zacieśniliśmy tę współpracę, a rekrutację polskich dawców wkrótce potem wstrzymaliśmy.
W innych klinikach scenariusz był taki sam? Polscy mężczyźni w ogóle nie są już dawcami nasienia?
Według mojej najlepszej wiedzy inseminacje nasieniem dawców rekrutowanych w Polsce są wykonywane dość rzadko, ponieważ rekrutacja dawców nie jest obecnie w naszym kraju popularna.
Przed naszą rozmową sprawdzałam, co podpowiada Google ewentualnym chętnym, i wyskoczyła między innymi informacja, że w ramach zwrotu kosztów za dawstwo nasienia w Polsce można uzyskać maksymalnie 700 zł – za dojazd czy utracone korzyści związane z nieobecnością tego dnia w pracy. A u naszych zachodnich sąsiadów – również w ramach zwrotu kosztów – ponoć nawet kilka tysięcy złotych. Potencjalni dawcy oddają nasienie za granicą, a do krajowych banków przestali się zgłaszać?
Mężczyzn zgłaszało się coraz mniej, a sytuację dodatkowo utrudniał fakt, że spośród nich coraz mniej było takich, którzy po zbadaniu parametrów nasienia, cech fenotypowych oraz ogólnego stanu zdrowia spełniali kryteria. Musieliśmy przebadać wielu mężczyzn, by wyselekcjonować jednego dawcę. "Nadawał się" nie jeden na dwóch mężczyzn, ale jeden na kilku, a nawet kilkunastu. Rekrutacja polskich dawców przestała być sensowna i opłacalna.
Jaka jest skala niepłodności wśród mężczyzn?
Od lat 70. utrzymywał się światowy trend: co roku średnia liczba plemników w nasieniu statystycznego mężczyzny zmniejszała się o ponad 1 proc. Po 2000 roku niestety nasienie pogarsza się coraz szybciej. W ostatnich 20 latach odnotowano średni spadek liczby plemników co roku o 2,64 proc.
Wracając do meritum – w Gamecie od lat ściągamy dużą partię nasienia z banku duńskiego.
Konkretnie z Cryos International – największego banku nasienia na świecie. Problem niepłodności jest w Danii taki sam jak u nas, tyle że tam mężczyzn, którzy chcą być dawcami, zgłasza się bardzo wielu. Spotkałam się wręcz ze stwierdzeniami, że dawstwo nasienia jest częścią tamtejszej kultury, a motywacją dawców jest między innymi chęć przekazania swoich genów. Mamy więc polskie małżeństwo – zacznę od tej opcji, która jest w świetle prawa najprostsza – które chce skorzystać z banku. O co pytają pacjenci? Czy dawca jest zdrowy? Ładny? Mądry?
Pada bardzo wiele różnych pytań, z czego większość dotyczy bezpieczeństwa.
Tymczasem paradoksalnie można by się pokusić o stwierdzenie, że profesjonalne zastosowanie nasienia dawcy jest najbezpieczniejszą metodą zachodzenia w ciążę. Przeprowadzany jest szczegółowy wywiad lekarski, dawcy są badani w kierunku nosicielstwa genów odpowiedzialnych za najczęstsze w danej populacji choroby genetyczne oraz wykluczamy choroby zakaźne, poczynając od wirusa HIV.
To faktycznie może uspokajać. Posiada pan o dawcach komplet informacji, ale już na pytania chociażby o wygląd nie może pan odpowiadać, prawda?
Nie mogę, ponieważ polskie prawo uniemożliwia zastosowanie nasienia dawcy pod życzenie pacjenta. Jednocześnie ustawa zakazuje nam, lekarzom, wyboru dawcy w sposób istotny niezgodnego fenotypowo z przyszłymi rodzicami.
Upraszczając: jeśli przyszły tata ma metr dziewięćdziesiąt, to nie wybierze pan dawcy, który ma 155 cm wzrostu, a jeśli rodzice są blondynami, to wyeliminuje pan kandydata o kruczoczarnych włosach?
Zgadza się. Musimy sobie zdawać sprawę, że niektóre cechy dziedziczy się po dziadkach, a nie bezpośrednio po ojcu. Niemniej dawca musi posiadać jak najwięcej cech, które sprawią, że dziecko będzie podobne do przyszłego ojca i matki. Rzeczy kardynalne to jest pochodzenie etniczne oraz rasa, ale też, jak pani powiedziała, wzrost, kolor oczu, włosów i karnacja. Także grupę krwi dobieramy tak, żeby nie była wykluczająca się z grupami krwi przyszłych rodziców.
Co z wykształceniem? Zapewne każdy by chciał, żeby dawcą był student dobrej uczelni?
Takie pytania się zdarzają, ale mnie formalnie nie wolno na nie odpowiadać.
A czy zdarzają się pary, które słysząc diagnozę, iż ciąża jest możliwa wyłącznie przy zastosowaniu nasienia dawcy, rezygnują? Ponieważ nie do wyobrażenia jest dla nich, że dziecko nie byłoby genetycznie ich?
Takie pary się zdarzają i zawsze szanujemy ich decyzję. Częściej to kobieta mówi wówczas, że jeśli dziecko nie będzie genetycznie dzieckiem jej męża, to woli zdecydować się na biorstwo nie nasienia, ale całego zarodka. Pomimo że ma swoje komórki jajowe i miałaby szansę na ciążę, gdyby zastosować inseminację nasieniem anonimowego dawcy.
"Jeśli ono nie będzie genetycznie partnera, to niech nie będzie w ogóle biologicznie nasze"?
Taka bywa argumentacja. A z drugiej strony miałem pacjenta, który leczył się u nas ze swoją wieloletnią partnerką, która porzuciła go zaraz po tym, jak urodziła dziecko. Czuł się potraktowany jak dawca nasienia.
Spotyka się pan z ludźmi, którzy podejmują trudne, najintymniejsze decyzje. Czy często pan słyszy pytanie…
"Co by pan zrobił na naszym miejscu"? Bardzo często. Odpowiadam zawsze: "Nie wiem, ponieważ nie jestem na państwa miejscu". Ja muszę przedstawić wszystkie argumenty medyczne. W klinikach leczenia niepłodności standardem są również konsultacje psychologów. Decyzję musi podjąć nie jedna osoba, ale para, kierując się między innymi światopoglądem.
Rozmawiamy o sytuacji, kiedy niepłodność leży po stronie mężczyzny. A przecież istnieją również banki komórek jajowych.
Tak, oczywiście. Dawczyniami są między innymi kobiety, które leczyły się z powodu niepłodności metodą in vitro i nie wykorzystały wszystkich swoich komórek jajowych. Wówczas mogą je zutylizować bądź nieodpłatnie przekazać innej parze.
Dawstwo nasienia, technicznie rzecz biorąc, jest dość proste. Założyciel Cryos International, Ole Schou, ujął to tak: „Dawcy anonimowi mówią, że gdy się masturbują, to sperma idzie do toalety, jeśli komuś może ona pomóc, to czemu nie".
W przypadku kobiet procedura jest zdecydowanie bardziej uciążliwa. Dawczyni musi przejść przez wszystkie etapy, które przechodzi pacjentka przygotowująca się do in vitro.
Przyjmować leki oraz stymulację hormonalną. A następnie poddać się zabiegowi pobrania komórek jajowych – w znieczuleniu miejscowym, a czasem ogólnym – co dokonuje się przez sklepienie pochwy za pomocą igły?
Wszystko się zgadza.
I są kobiety, które same nie poddały się in vitro i nie mają zamrożonych komórek jajowych, ale po prostu zgłaszają się do kliniki i mówią: "Chcę zostać dawczynią komórek jajowych"?
Tak. Gameta rekrutuje polskie dawczynie.
Jakie są ich motywacje?
To są kobiety, które mają swoje dzieci i mówią nam o tym, że bliskie im osoby – siostry, przyjaciółki – znalazły się w sytuacji, kiedy jedynie biorstwo komórki jajowej daje szansę zajścia w ciążę.
Swoim bliskim nie pomogą, bo dawstwo ze wskazaniem – jak pan mówił – od lat jest wykluczone. Ale ponieważ wiedzą, jaki to dramat, postanawiają pomóc kobietom, które w przyszłości będą tego potrzebowały?
Właśnie tak.
Wspomniał pan, że komórkę jajową można zutylizować bądź oddać. Zarodków zutylizować nie można, a zatem para, która ma zamrożone zarodki, ale nie chce mieć więcej dzieci z in vitro, przekazuje nadmiarowe zarodki do banku?
Tak to się odbywa. Również – anonimowo oraz bez możliwości czerpania korzyści finansowych.
Nie wszędzie na świecie dawcy komórek rozrodczych są anonimowi. Wracając do banków spermy – ruchy feministyczne w Wielkiej Brytanii i Skandynawii wywalczyły nieanonimowe dawstwo nasienia lata temu.
Taka decyzja polityczna była podyktowana również Konwencją ONZ o prawach dziecka, zgodnie z którą każdy człowiek ma prawo do poznania swoich rodziców.
Kiedy 25 lat temu zaczynałem pracę, anonimowość dawców była dla mnie absolutną podstawą. Ale świat się zmienia. Słucham argumentów różnych stron i dziś patrzę na sprawę inaczej. Również pacjentom, którzy mnie pytają o tę kwestię, mówię tak: kiedyś to było niemożliwe, a dziś można zrobić test na ojcostwo, po prostu przesyłając do laboratorium próbkę śliny. A co będzie za 10 lat? Za 15? Kiedy waszej córce albo synowi przyjdzie do głowy, że "coś tu nie pasuje", testy mogą być jeszcze dostępniejsze, tańsze oraz tak dokładne, że anonimowość dawcy okaże się iluzją.
Rozmawialiśmy dotąd wyłącznie o małżeństwach. Jak wygląda możliwość skorzystania z banku spermy, kiedy para nie ma ślubu? O kobiety samotne nie pytam, bo im państwo taką możliwość w ogóle odebrało.
Jeśli para nie jest małżeństwem, wówczas musi nie tylko – tak samo jak para małżeńska – podpisać zgodę na inseminację nasieniem anonimowego dawcy u nas w klinice, ale mężczyzna musi również złożyć w urzędzie stanu cywilnego oświadczenie, że uzna ojcostwo dziecka. Mówiąc wprost, musi zeznać przed urzędnikiem państwowym, że jest zmuszony skorzystać z banku nasienia. Delikatnie rzecz ujmując, jest to niefrasobliwość ze strony ustawodawcy. Takie informacje powinny pozostawać w gabinecie lekarskim!
Ponieważ są kwintesencją określenia "dane wrażliwe".
Sytuację nieco ratuje fakt, że pacjent może się zgłosić do dowolnego urzędu stanu cywilnego. Niekoniecznie tego w swojej miejscowości, gdzie oświadczenie przyjmie od niego sąsiadka czy koleżanka z podstawówki.
Pytała pani o samotne kobiety: po wejściu w życie ustawy zdarzało się, że mówiły nam: "Przyprowadzę kogoś, kto podpisze ze mną wymagane dokumenty". Najczęściej pojawiały się później po prostu z kolegą, który empatycznie przejął się ich sytuacją i chciał pomóc. Jednak dziś to są okazjonalne przypadki. Taki mężczyzna staje się automatycznie moim pacjentem, więc mam obowiązek powiedzieć mu o tym, że jeśli kobieta urodzi dziecko, to w świetle prawa będzie on jego ojcem, z czego wynika szereg konsekwencji.
Począwszy od obowiązku alimentacyjnego.
A skończywszy na dziedziczeniu. Nie przypominam sobie, by po rozmowie z lekarzem którykolwiek z tych mężczyzn zgodził się podpisać dokumenty dla samotnej koleżanki.
Jako lekarz jak pan się czuje z tym, że kobieta zdeterminowana, by zostać matką, koniec końców jest bezradna?
Czuję się z tym niekomfortowo. Przyzwyczaiłem się do tego, że czuję się z prawodawstwem mojego kraju niekomfortowo. Jest mi również źle z tym, że się do tego przyzwyczaiłem.
Samotne kobiety mogą korzystać jedynie z zagranicznych banków spermy. Czy te pacjentki otrzymują jakąkolwiek pomoc od lekarzy w Polsce, czy od samego początku tego procesu muszą jeździć na zagraniczne konsultacje?
Zgodnie z ustawą zabronione jest wyłącznie zastosowanie nasienia dawcy, czyli wykonanie inseminacji domacicznej. Natomiast przygotowanie pacjentki do zabiegu – monitorowanie owulacji, kontrola drożności jajowodów – wszystko to jest dozwolone. Nie mogę się wypowiadać w imieniu wszystkich lekarzy, ale wiem, że wielu udziela kobietom samotnym takiej pomocy. Nie widzę żadnych przeciwwskazań, żeby to robić. Ja tak robię.
Są to jednak rzadkie sytuacje. Kobiety niemające partnerów leczą się od samego początku za granicą bądź – niestety nieświadome zagrożeń – korzystają z dawców z internetu.
Bez problemu można tam znaleźć oferty od mężczyzn gotowych sprzedać swoje nasienie, które kobieta następnie sama aplikuje sobie w domu.
Przestrzegam przed takim rozwiązaniem, ponieważ ono jest niebezpieczne. Nie przeprowadzając badań laboratoryjnych z odpowiednim okresem karencji, w żaden sposób nie można wykluczyć chorób zakaźnych przenoszonych drogą płciową: HIV, kiły i innych, które mogą powodować infekcje narządów rodnych i jajowodów, a w efekcie nawet prowadzić do niepłodności.
W jakiej kondycji medycyna rozrodu w Polsce wchodzi w 2023 rok?
Bardzo dobrej. Wyniki leczenia mamy lepsze od średnich europejskich i amerykańskich.
Istotnym problemem jest to, że lekarze nie są w stanie pomóc samotnym niepłodnym kobietom oraz parom, dla których bariera finansowa jest nie do przeskoczenia.
In vitro jest refundowane jedynie przez niektóre samorządy, a nie przez państwo.
Pomoc samorządowa jest cenna i bardzo istotna dla wielu pacjentów. Niestety dramatem i niesprawiedliwością jest to, że pacjent z Łodzi czy Warszawy ma refundowane in vitro, ale z Piotrkowa Trybunalskiego już nie. Refundacja powinna być dostępna w równym zakresie dla wszystkich, tak jak to się dzieje we wszystkich cywilizowanych krajach.
*** W Polsce nie przeprowadza się badań populacyjnych dotyczących niepłodności. Na podstawie danych z Wielkiej Brytanii i krajów skandynawskich zakłada się, że dotyczy ona kilkunastu procent par w wieku rozrodczym. Polskie kliniki leczenia niepłodności raportują dane do Rejestru Europejskiego. Najnowsze opublikowane informacje dotyczą roku 2018, kiedy to w Polsce wykonano 1863 inseminacje nasieniem dawcy, z czego odnotowano 222 porody.
Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje >>
Michał Radwan. Profesor nauk medycznych. Specjalista ginekolog położnik oraz endokrynologii ginekologicznej i rozrodczości, leczenia niepłodności i endoskopii ginekologicznej. Przewodniczący Sekcji Płodności i Niepłodności Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego. Od 1997 r. pracuje w Klinice Leczenia Niepłodności Gameta.
Anna Kalita. Absolwentka politologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Dziennikarka. Otrzymała honorowe wyróżnienie Festiwalu Sztuki Faktu oraz została nominowana do Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze za wyemitowany w programie TVN "UWAGA!" materiał "Tu nie ma sprawiedliwości", o krzywdzie chorych na alzheimera podopiecznych domu opieki, a w 2019 r. do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej za teksty o handlu noworodkami w PRL, które ukazały się w Weekend.gazeta.pl. Fascynują ją ludzie i ich historie oraz praca, która pozwala jej te historie opowiadać. Kontakt do autorki: anna.kalita@agora.pl.