Rozmowa
Bohdan Smoleń (Z archiwum Macieja Smolenia)
Bohdan Smoleń (Z archiwum Macieja Smolenia)

Historia radosna, a ogromnie przez to smutna – że posłużę się Wyspiańskim. Tak sobie pomyślałem po lekturze twojej książki

Pełna zgoda i powiem ci szczerze, że mnie samą wielokrotnie historia Bohdana Smolenia zaskakiwała, choć wiedziałam, że w nim jest jakaś tajemnica, że w jego oczach jest coś smutnego, że coś niedobrego się z nim dzieje. Jeżeli przyjrzysz się uważnie jego słynnym występom scenicznym, tym z najlepszych czasów, szybko zauważysz, że Smoleń rzadko się na scenie uśmiecha – nawet gdy mówi najśmieszniejsze rzeczy, a publiczność szaleje.

Czyli spodziewałaś się tego smutku od początku?

Wiedziałam, że nie będzie tylko wesoło, ale nie spodziewałam się, że będzie aż tak smutno. Znałam całkiem dobrze jego sceniczny wizerunek, trochę pamiętałam, a resztę nadrobiłam w ramach licznych powtórek czy własnych odkryć. Byłam bardzo zafascynowana tym, co Smoleń robił w kabarecie Tey z Zenonem Laskowikiem. W moim rodzinnym domu używanie ich żartów było na porządku dziennym. Zresztą nie tylko w moim, bo kto nie zna choćby słynnego: "Pani Pelagio, czy pani jeszcze może…".

"No pewno!"

Właśnie, znamy to wszyscy i śmiejemy się do dziś. Ale wiedziałam też, że wydarzyły się w życiu Bohdana Smolenia wielkie nieszczęścia – samobójstwo syna, a potem żony. To nie była tajemnica, choć nie znałam szczegółów. Wiedziałam również, że nie wylewał za kołnierz, ale nie zdawałam sobie sprawy, że był alkoholikiem. Alkohol był obecny w jego życiu właściwie od zawsze, od rodzinnego domu zaczynając, i tak naprawdę w dużej mierze niszczył mu życie.

Jednak chyba najbardziej zaskoczył mnie fakt, że Bohdan Smoleń niemal w ogóle nie pisał dla siebie tekstów. Prawie zawsze były napisane przez kogoś innego, a to, co wyglądało na improwizację między Smoleniem a Laskowikiem, było wielokrotnie próbowane i udoskonalane do tego stopnia, że wielu myślało, że oni improwizują. Pełen profesjonalizm.

 

Jego życie wydaje się naznaczone tragediami od zawsze. Dziadkowie w obozach koncentracyjnych Auschwitz i Ravensbrück, sparaliżowana od szyi w dół matka, ojciec alkoholik.

Tak, jest w tej rodzinie jakieś fatum, ponadstandardowe nagromadzenie nieszczęść, choć kiedy zaczęłam o niej pisać, zafascynowała mnie najpierw jej wielobarwność, bo ma Smoleń przodków z Włoch, Austrii czy dzisiejszej Ukrainy. Jego rodzina była bardzo, można powiedzieć, europejska, zanurzona w kulturze i sprawach artystycznych, ale niestety wszystko to przygniecione jest zwykle czymś niewesołym.

Ojciec Bohdana Smolenia to alkoholik i hazardzista, który nie bardzo interesuje się domem i udaje, że chodzi do pracy. Matka tuż przed trzydziestką choruje na heinemedina, chorobę, która atakowała głównie dzieci, a ją zaatakowała jako dorosłą, doprowadzając do kompletnego paraliżu – działała jej tylko głowa i trzy palce dłoni. Żeby nie zarazić dzieci – Bohdan miał jeszcze siostrę – matka wyprowadza się z domu na dwa lata. A potem dzieci zostają rozdzielone po rodzinie i mimo że ta duża rodzina daje im miłość i ciepło, to jednak ta najbliższa jest rozbita. Bohdan Smoleń ma wtedy pięć lat.

A mogło być tak pięknie w domu z ogrodem w Bielsku-Białej.

Mogło być, ale nie było. Trudno, żeby było pięknie, kiedy pijany ojciec uderza niechcący butelką wódki w głowę syna. Matka natomiast, trzeba powiedzieć, bardzo się starała i wszyscy podkreślają to, z jakim oddaniem zarządzała domem, będąc sparaliżowaną. Mimo tych starań siłą rzeczy życie kręciło się wokół niej, bo było trzeba jej wszystko podać, umyć ją, ubrać. To nie zostaje bez wpływu na dzieci, które muszą bardzo szybko dorosnąć i mają, przynajmniej Bohdan, ogromne braki emocjonalne, które wpłynęły na całe jego życie.

Alkoholizm też zaczął wędrować z pokolenia na pokolenie: pił ojciec, pił Bohdan, pił jego syn Maciej, który długo się zastanawiał, czy ujawnić się publicznie jako niepijący od lat alkoholik. W końcu się zdecydował o tym powiedzieć w książce, żeby pokazać, jak ten problem przechodzi z ojca na syna i jaki ma wpływ na życie wszystkich wkoło. Bardzo mu za tę odwagę dziękuję.

Bohdan Smoleń z synem (Z archiwum Macieja Smolenia)

Maciej Smoleń w ogóle bardzo szczerze i otwarcie mówi o ojcu, ale zauważyłem, że w książce nie ma ani jednej wypowiedzi najmłodszego syna. Dlaczego?

Bartek nie chciał opowiadać i ja to szanuję. Myślę, że po prostu nie miał siły do tego wracać i wiedział, że Maciek opowie wszystko bez lukrowania. Pomógł mi za to w inny sposób: podzielił się ze mną wieloma archiwalnymi zdjęciami, to był jego wkład w książkę.

Bohdan Smoleń był na scenie "prawdziwkiem", czyli człowiekiem bez żadnej szkoły artystycznej. Po wielu latach studiów skończył zootechnikę na Akademii Rolniczej w Krakowie – dzisiaj to Uniwersytet Rolniczy. Szybko wszedł w dorosłość.

Już na drugim roku się ożenił i urodził mu się pierwszy syn, a rok później drugi. Było to więc życie studencko-kabaretowe z rodziną w akademiku, stąd to jego niekończące się studiowanie, Smoleń nie miał po prostu na nie czasu. W końcu, po prawie 10 latach na zootechnice, został "przekupiony" przez władze uczelni. Obiecano mu, że jak skończy studia, dostanie przydział na mieszkanie. Zadziałało.

Ale trzeba jeszcze potem to mieszkanie i rodzinę utrzymać.

Było to bez wątpienia wyzwanie dla kogoś, kto się trudni występami kabaretowymi, za które wówczas, w czasach studenckich, płacono często nie gotówką, ale na przykład posiłkiem czy podobnym ekwiwalentem. Z czasem współtworzony przez niego kabaret Pod Budą zaczął przynosić jakieś pieniądze, ale nie było to nic spektakularnego, dlatego Smoleń zatrudnia się w Estradzie Lubelskiej i zaczyna jeździć z nią po Polsce.

Bohdan Smoleń i Krzysztof Krawczyk (Z archwium Michała Smolenia)

I w końcu, w drugiej połowie lat 70., zaczyna wielką karierę, nie w Krakowie, ale w Poznaniu.

W Poznaniu działa już od kilku lat popularny kabaret Tey z Zenonem Laskowikiem, który po odejściu Janusza Rewińskiego szuka kogoś, z kim będzie mógł zrealizować swój pomysł na kabaretowy duet. Laskowik szybko zauważa Smolenia, który jest prawdziwym objawieniem, i proponuje mu współpracę. Bohdan pasował mu nie tylko z racji wielkiego talentu komediowego i vis comica, ale także, że tak powiem, gabarytowo, bo miało to być w zamyśle Laskowika połączenie dużego i grubego z małym i chudym, coś jak Flip i Flap. Pomysł był genialny w swojej prostocie i sprawdził się, jak wiemy, znakomicie. W taki właśnie sposób Smoleń znalazł się w Poznaniu.

W Poznaniu, w którym wtedy artystycznie dzieje się naprawdę dużo.

Rzeczywiście, sporo mi o tym opowiedział Zbigniew Napierała, mój szef z czasów, kiedy pracowałam w "Vivie!", wtedy kierujący Estradą Poznańską. To Napierała podpowiada Teyowi, żeby trochę zmienił kabaretowy profil, to on odkrywa dla szerokiej widowni Bogusława Kaczyńskiego, który do ogólnopolskiej telewizji trafia przez działający bardzo prężnie poznański ośrodek TVP. To w Poznaniu zaczynają Hanna Banaszak, Urszula Sipińska, Grażyna Łobaszewska czy Krystyna Prońko. Był więc Poznań bez wątpienia buzującym artystycznie miejscem, a Zbigniew Napierała odegrał ogromną rolę w promowaniu poznańskich talentów.

Na przełomie lat 70. i 80. XX wieku Tey z Laskowikiem i Smoleniem jest na absolutnym szczycie, a bilety na jego występy są "najwyższą formą łapówki" w Polsce Ludowej. Ten zawodowy sukces okupiony jest jednak rozpadem rodziny, o której Maciej Smoleń mówi, że była "głęboko nieszczęśliwa".

Bohdana Smolenia nie ma właściwie w domu, a jak wraca z trasy, to trzeźwieje i nie ma ani siły, ani ochoty na obowiązki rodzinne. Teresa, żona Bohdana, zajmuje się już trzema synami właściwie sama. Jest tym sfrustrowana, podobnie jak synowie, którzy ojca widzą głównie w telewizji.

Zastanawiałam się, czy można było tej sytuacji uniknąć, i myślę, że było to bardzo trudne i z racji specyfiki zawodu, i z racji tego, co Smoleń wyniósł ze swojego domu rodzinnego, o czym już mówiliśmy. Poza tym Bohdan Smoleń był wtedy uwielbiany i przyzwyczaił się do tego, a kiedy wraca do domu, uwielbienie nagle znika i zaczynają się pretensje. W domu Smoleń nie jest gwiazdą, ale mężem i ojcem, co nie wychodzi mu najlepiej, więc sfrustrowany i wymęczony sięga znów po alkohol.

Smoleń działa za komuny, więc musi uważać na to, co mówi, ale jego kariera kwitnie. "Przyzwoity, ale niewalczący" – mówi ktoś o Smoleniu. Był konformistą?

Maciej Smoleń uważa, że to, w jaki sposób funkcjonował w PRL-u jego ojciec, wynikało raczej z jego natury niż z wykalkulowanego konformizmu. Jak ktoś był komunistą, ale miłym facetem, to się z nim napiję wódki. Jak ktoś jest w Solidarności, ale fajny, to też. I odwrotnie. Tak mniej więcej Bohdan Smoleń poruszał się po tym systemie, który – znów ten dualizm w jego życiu – z jednej strony dał mu możliwość udanej kariery, a z drugiej był przez niego na scenie wyśmiewany, oczywiście aluzyjnie. Tak na dobrą sprawę nie wiemy, jakie Smoleń miał poglądy polityczne.

Bohdan Smoleń z rodziną (Z archiwum Macieja Smolenia)

Jedno jest pewne: jego praca w PRL-u przeszła do legendy, to było kabaretowe mistrzostwo. Natomiast to, co robił już w III RP, było żenujące.

Zgoda, świetne było to, co robił z Teyem i potem z kabaretami Długi i Pod Spodem, ale potem niestety głównie interesowały go pieniądze, szczególnie po 1989 roku, stąd jego zaangażowanie w disco polo, co mnie osobiście odrzucało. To nie miało już nic wspólnego z fenomenalnym Bohdanem Smoleniem, do jakiego byliśmy przyzwyczajeni.

I tu trzeba zadać pytanie, jaki na to wszystko wpływ miały dwie niewyobrażalne tragedie, które go spotkały na początku lat 90., kiedy najpierw samobójstwo popełnia jego piętnastoletni syn Piotr, a rok później żona.

On już się nigdy tak na dobrą sprawę z tego nie podniósł i można powiedzieć, że sam popełniał już do końca życia samobójstwo na raty, zupełnie o siebie nie dbając, pijąc i paląc trzy paczki dziennie. Jednocześnie próbował robić coś dla innych – po to powstała Fundacja Stworzenia Pana Smolenia zajmująca się hipoterapią dzieci z niepełnosprawnościami. Zbudował też drugi dom, ożenił się, a potem, po rozwodzie, wszedł w jeszcze jeden związek. Ale jednocześnie się rozpadał, mam poczucie, że po śmierci syna i żony było mu już wszystko jedno. Bolesne było obserwowanie tego, jak się rozmienia na drobne, jak zamienia się w postać ze sceny – wąsy coraz dłuższe, ciuchy coraz bardziej wiszące, jakby zupełnie przestał przywiązywać wagę do czegokolwiek.

W ostatniej dekadzie życia staje się coraz bardziej odpychający, nieprzyjemny, zgorzkniały i pielęgnuje w sobie – jak zauważa Maciej Smoleń – poczucie krzywdy. Zupełnie zresztą niesłuszne.

Niesłuszne, bo był pod koniec życia mimo wszystko otoczony ludźmi, którzy go kochali. Była z nim jego partnerka życiowa, Joanna Kubisia, która prowadzi nadal fundację, był najmłodszy syn, Bartek, byli inni. Mimo to Bohdan Smoleń się zapada, bliskich odstręcza, a potem już doświadcza serii poważnych problemów zdrowotnych: udarów, zawału, nie może chodzić, nie może mówić.

Scenariusz benefisu Zenona Laskowika z kabaretonu Opole 1980 r. (Roman Rogalski / Agencja Wyborcza.pl) , Ingerencja cenzury (Roman Rogalski / Agencja Wyborcza.pl)

Dzisiaj, kiedy się włączy na YouTube dowolny skecz z Bohdanem Smoleniem, można pod nim przeczytać litanię zachwytów nad jego talentem, jest bowiem Smoleń postacią absolutnie kultową.

Nie dziwi mnie to w ogóle, bo Smoleń był naprawdę świetnym artystą kabaretowym. Wystarczyło, że wyszedł na scenę, ruszył wąsem i ludzie płakali ze śmiechu. Był komediowym geniuszem z bardzo niezabawnym życiem, które chciałam opisać po to, by ludzie mogli dostać jego pełny obraz. Bohdan Smoleń jest dla wielu legendą, ale nie zapominajmy, że był człowiekiem z krwi i kości.

Zobacz wideo Najwięksi aktorzy Złotej Ery Hollywood



Katarzyna Olkowicz. Dziennikarka i reporterka związana z wieloma tytułami prasowymi, w tym z "Expressem Wieczornym" i "Vivą!". Była zastępcą redaktor naczelnej "Pani", "Zwierciadła" i "Twojego Stylu". Absolwentka dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego oraz psychologii społecznej na SWPS.

Mike Urbaniak. Jest dziennikarzem kulturalnym weekendowego magazynu Gazeta.pl, polskiej edycji Vogue, gdzie prowadzi także swój queerowy podcast Open Mike oraz felietonistą poznańskiej Gazety Wyborczej. Pracował w Polskim Radiu, pisał m.in. do Wysokich Obcasów, Przekroju, Exklusiva, Notatnika Teatralnego, Beethoven Magazine czy portalu e-teatr.pl