
Dlaczego po 11 latach prowadzenia profilu Autostrady Polska nie jesteś jeszcze honorowym konsultantem Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad?
To nie do mnie pytanie (śmiech), tylko do Generalnej. Pracuję jako wykonawca przy budowie dróg, nie wiem, czy w urzędzie bym się odnalazł.
Mój kanał na YouTube niespełna dwa lata temu nie miał jeszcze dużej oglądalności – zamieszczałem głównie filmy z przejazdów po budowanych lub istniejących drogach. Nie podkładałem nawet głosu, bo sądziłem, że tak będzie lepiej. W 2020 roku przełamałem się i dodałem narrację. Ludzie mówili, że nie jest źle, pojawiło się więcej obserwujących. Teraz jest ich ponad 41 tys. – sporo jak na dość niszową tematykę.
Rozmawiamy, bo do mediów trafiła – jakże podnosząca na duchu – informacja, że "miłośnik drogownictwa wytknął GDDKiA błędy i teraz przeprojektują węzeł na obwodnicy".
Mowa o węźle zespolonym Kraków–Mistrzejowice łączącym S7 – wschodnią obwodnicę Krakowa – z S52, północną obwodnicą Krakowa. Osobie, która siedzi w temacie, rzut oka na projekt wystarczy, żeby stwierdzić, że będzie dramat i korki od pierwszego dnia po oddaniu węzła do użytkowania. W filmie na YT wraz z kolegami omówiliśmy wszystkie sześć błędów popełnionych przy projektowaniu tego węzła i podaliśmy rozwiązania. Dodatkowo nasze spostrzeżenia potwierdziła Politechnika Krakowska w opinii, którą zamówiła po naszej interwencji GDDKiA.
Zakładam, że te błędy pojawiły się, bo projektujący węzeł mieli złe dane na temat liczby pojazdów w różnych potokach ruchu, czyli odwzorowaniu przemieszczania się ładunków i osób w systemach transportu.
Na forum Skyscrapercity, na którym się czasami udzielam, dyskutowaliśmy o tym węźle dużo wcześniej przed publikacją filmiku. Wielu forumowiczów wysyłało pisma do GDDKiA z prośbą o przeanalizowanie jeszcze raz jego projektu. Jednak zamawiający odpisywał, że wszystko jest w porządku. Wizualizacje w filmie, które pokazują, co się stanie, jak węzeł zostanie oddany do użytku, zrobił mój znajomy Kuba, a Krzysiek, Paweł i Piotr napisali scenariusz i tak powstało nagranie, na które wreszcie ktoś w GDDKiA zareagował.
To była praca zbiorowa, a nie jednego miłośnika drogownictwa. Interwencja przyniosła rezultat i to cieszy najbardziej.
Zadziwia mnie realizowanie projektów, na które wystarczy, że zerknie znawca tematu niezwiązany z urzędem i po pobieżnej analizie wytyka błędy, za które będą płacić użytkownicy dróg.
Nie wiem, jak to w Generalnej działa, czy nie mają konsultantów, czy i w jaki sposób się projekty analizuje. Położyłabyś przede mną każdy plan węzła w Polsce i w 10 minut byłbym w stanie rozpisać, jak się będzie na nich rozkładał ruch i czy taki projekt jest udany, czy nie. Po prostu dostrzegam ciasne gardła, nielogiczności, źle rozplanowane pasy.
Byłam kiedyś na spotkaniu w kawiarni z człowiekiem zawodowo zajmującym się funkcjonowaniem hoteli. Widziałam, jak bardzo się w nim gotowało, żeby zarządzić – kulejącym w jego odczuciu – działaniem tego miejsca. Też tak masz? Jedziesz i się frustrujesz?
Tak.
I co cię frustruje?
W latach 60. minionego wieku angielscy inżynierowie powiedzieli, że przeplatanie ruchu na węzłach – czyli łączenie na krótkim odcinku potoków ruchu, z których każdy jedzie potem w swoją stronę – jest ogromnym błędem i należy go unikać. Nasi inżynierowie ciągle brną w temat. Nie rozumiem tego, wielokrotnie wytykałem ten błąd w myśleniu, potrzebę zatrudnienia na stałe konsultanta. W GDDKiA ciągle liczą, że "może się uda".
Pierwszy przykład z brzegu to węzeł Lubelska i wyjazd z Warszawy w stronę Siedlec i Lublina. Główny kierunek na tym węźle to ten, który łączy największe miasto w Polsce z największym miastem Polski wschodniej. Cała droga z Warszawy do Lublina ma dwa pasy ruchu, a na węźle jest jeden. Nie trzeba być wielkim inżynierem, żeby stwierdzić, że będą tu korki.
W mojej frustracji wcale nie jestem osamotniony, nas, 'miłośników drogownictwa', jest więcej.
Mało jeżdżę samochodem, ale denerwuje mnie nieintuicyjne oznakowanie. Ostatnio przyjaciółka podwiozła mnie na stację drugiej linii metra warszawskiego, z której rzadko korzystam. Stanęłam na peronie i zgłupiałam – określenie kierunków "Trocka" lub "Księcia Janusza" nie mówiło mi nic. W Paryżu jestem mistrzynią metra – jest tak opisane, że poruszam się po nim płynnie, bez większych wpadek, chociaż paryżanką nie jestem, a linii jest tam 16, a nie dwie jak w Warszawie.
O metrze warszawskim nie będę się wypowiadał, bo nie jeżdżę, ale oznakowanie to jest moja największa pasja – już jako pięciolatek rysowałem znaki drogowe.
Przez ostatnie 20 lat nasze drogi przeszły ogromną transformację, największą w Europie. Z kraju, który był na szarym końcu pod względem liczby kilometrów autostrad i dróg ekspresowych, wskoczyliśmy na miejsce szóste. Ogromne dokonanie! Błędy oznakowania to jest jednak temat rzeka. W latach 70. było o wiele logiczniej, niż jest teraz.
Przykład?
Podawanie w Gdańsku, ile jest kilometrów do wsi Gorzyczki przy granicy z Czechami. To jest wieś, która nawet nie jest gminą. Na znakach w całej Polsce widnieje tylko dlatego, że jest tam granica z Czechami, mimo że przejścia granicznego w tym miejscu nigdy nie było. Kuriozum!
Wyjazd z Warszawy w stronę Siedlec. Wedle zasad, jeśli wzdłuż drogi nie ma miasta wojewódzkiego, to pokazujemy na znakach kierunek do byłego miasta wojewódzkiego. A GDDKiA uparcie pokazuje na znakach Terespol zamiast Siedlec.
Burmistrz Terespola powiedział kiedyś w wywiadzie, że jest bardzo dumny, że obojętnie, gdzie by był w stolicy, zawsze wie, którędy ma jechać do domu. W Siedlcach mieszka 78 tys. osób, w Terespolu – 5,7 tys.
Takich przykładów są tysiące. Generalna wie, ale zasłania się, że "wszystko jest zgodnie z przepisami".
Ja widziałam tablice z literówkami, a nawet błędami ortograficznymi.
Planuję film poświęcony temu zagadnieniu. To będzie hołd dla "Grudziąca" i innych tego typu przypadków. Są też błędy w odległościach – o 20–30 km. Nie jestem fanem GPS-u, ale nie dziwię się, że ludzie z niego korzystają. Dojechać gdziekolwiek, patrząc tylko na znaki, to trudna misja. A produkcja znaków to nie jest przecież pięć minut.
Cała A1 będzie w tym roku otwarta. Na odcinku między Łodzią a Częstochową mamy trzy pasy w każdą stronę, a na znakach pokazane są dwa pasy. To niedopuszczalne, przecież można zaplanować, żeby liczba strzałek na tablicach odpowiadała liczbie pasów ruchu. Tyle lat pracuję w tym zawodzie i wciąż tego nie rozumiem.
I co robisz? Irytujesz się i piszesz pisma?
10 lat temu pisałem, i to dużo, teraz już nie. Miałem swoje sukcesy interwencyjne, ale w większości przypadków spotykałem się ze ścianą niechęci. Założyłem profil i to mi wystarcza. Niebawem będzie na nim film o węźle Lubelska, a za jakiś czas o węźle Opacz koło Warszawy. Wystarczyłaby chęć i dobra wola GDDKiA, mała przebudowa oraz przemalowanie pasów ruchu, a korki by się rozładowały.
Gdzie są najlepsze oznakowania?
Miłośnicy drogownictwa za najlepiej oznakowane uważają drogi w Holandii, Hiszpanii i Niemczech. To mistrzostwo świata nawet, nie Europy. U nas drogi są świetne, ale oznakowanie złe.
A miejsca, w których temperament kierowców bierze górę nad przepisami i znakami drogowymi? Podobno jazda po Palermo na Sycylii jest przeżyciem granicznym dla turysty spoza Włoch.
Odpowiem na około. Oprócz drogownictwa moją ogromną pasją są podróże. Zjeździłem kawał świata – na studiach pojechaliśmy z kolegami drogą lądową przez Pakistan i Iran do Indii i Nepalu. Kiedy zobaczyłem, że w Teheranie kierowcy z trzech wyznaczonych pasów zrobili siedem, to ucieszyłem się z sytuacji panującej w Europie.
Do warunków na drodze dostosowuję się tak jak do norm kulturowych – na takiej zasadzie nie chodzę w krótkich spodenkach tam, gdzie jest to źle widziane, a w Niemczech nie przekraczam 30 km/h, jeśli znaki tak wskazują.
Polska leży między wschodem a zachodem Europy i wydaje mi się, że mamy w swoim sposobie jazdy dużo ze Wschodu Europy – jeździmy ze sporą dozą fantazji.
Dlaczego?
Bo wydaje nam się, że jesteśmy nieśmiertelni, a z policjantem idzie się dogadać. W Czechach i Niemczech jakoś potrafimy jeździć przepisowo, bo tam z policją nie da się ułożyć, a mandaty są słone. Wystarczy przekroczyć granicę w Świecku czy koło Rybnika, wracając do Polski, i od razu jest pedał gazu wciskany do końca. Od niedawna jednak jest lepiej – ludzie zwolnili, bo pojawiły się odcinkowe pomiary prędkości, kierowcy zatrzymują się przed pasami.
Liczba zabitych i rannych na przejściach dla pieszych bardzo zmalała – średnia z lat 2015–2019 w porównaniu z danymi z 2021 pokazuje spadki o odpowiednio 39,13 proc. i 35,47 proc. To świetna zmiana i efekt wejścia w życie w połowie 2021 roku przepisów nakazujących przepuszczenie pieszych na zebrze. Widać to nie tylko w dużych miastach, ale także w małych miejscowościach. Nawet się kierowcy złoszczą, że oni się zatrzymują, a piesi się czają, nie przechodzą, zmieniają zdanie.
Skąd ci się wzięło zainteresowanie drogownictwem?
Dziadek i wujkowie byli drogowcami – pewnie dlatego. Jako dziecko rysowałem na kartce państwa i łączyłem je drogami, dorysowywałem znaki drogowe.
Jak miałem 10 lat, narysowałem, jak przez Polskę mogłyby przebiegać autostrady. Patrząc na te plany teraz, jestem dumny, bo w 70 proc. wytyczone trasy pokryły się z autostradami, które później powstały. Niektóre są prawie identyczne.
A dlaczego kręcisz filmy?
Mam wewnętrzną potrzebę dzielenia się moimi refleksjami, pokazywania ciekawostek, które nie są powszechnie znane. Teraz mam dodatkowo motywację, bo okazało się, że ludzi to rzeczywiście interesuje, jest takich maniaków o wiele więcej. Chociaż internet jest przewrotny – odcinki, nad którymi się wyjątkowo napracuję, wydają mi się bardzo ciekawe, potrafią przejść prawie niezauważone, a jakaś mała rzecz, niewymagająca nakładu pracy, okazuje się hitem.
A po publikacji newsa o udanej interwencji w sprawie węzła ludzie proszą o poruszenie konkretnych tematów. Pewna pani powiedziała, że mi wyśle kwiaty, jeśli zrobię odcinek o przebiegu drogi ekspresowej S7 z Krakowa na południe. Tam jest sześć wariantów i każdy wzbudza niezadowolenie.
Wytykasz błędy, a tobie też zdarza się pomylić?
Owszem, nie jestem omnibusem. W filmach przekazuję bardzo dużo informacji, zbieram je dłuższy czas, potem weryfikuję. W jednym z materiałów była informacja o numerze linii kolejowej, a okazało się, że w innej miejscowości, niż podałem, zaczyna się i kończy jej trasa. Nie wiem wszystkiego, ale nie są to ogromne błędy.
Co jest twoim zdaniem najbardziej palącym problemem na polskich drogach?
Jeżdżę dużo drogami wojewódzkimi i wciąż szokuje mnie brak chodników. Ludzie z wózkami i dziećmi chodzą przez środek drogi krajowej. W Danii ścieżki rowerowe i chodniki są wszędzie. U nas wydaje się kupę pieniędzy na przykład na ekrany akustyczne oddzielające drogę od łąki. Chyba po to, żeby komary miały ciszę.
Wyjaśnij mi, dlaczego po kilku latach od remontu nawierzchni ulice w dużych miastach ponownie straszą dziurami?
To złożony temat. Polska z punktu widzenia budowy dróg ma beznadziejne położenie. Dla nawierzchni najgorzej jest, kiedy temperatura przechodzi wielokrotnie przez zero stopni Celsjusza w ciągu roku.
A u nas ciągle na jesieni i na wiosnę termometry pokazują na przemian minusy i plusy. W Rosji jak już jest mróz, to trzyma. U nas woda zamarza i rozmarza, przez co droga się niszczy.
Kolejna sprawa to najważniejszy element kontraktu prezentowanego w przetargu, czyli cena. Wygrywają firmy, które dają najniższą, ale ta niska cena zawsze w którymś miejscu wychodzi nam bokiem. Lepiej na podstawie 10 ofert uśrednić wycenę i dać kontrakt firmie najbliżej środka. Firmy stające do przetargu by się nie zarzynały, a drogi byłyby wyceniane bardziej realnie.
Ten temat jest już jednak pozamiatany, bo nie buduje się teraz aż tyle – większość dróg powstała. Chociaż właśnie szykuje się budowa kolejnej drogi z bezsensownym rozwiązaniem: na połączeniu S19 z Białegostoku do Lublina z Autostradą A2 Warszawa–Biała Podlaska w środku węzła będzie miejsce pod stację poboru opłat, mimo że od dekady wiadomo, że tej stacji tam nie będzie. Ten węzeł zostanie z nami na zawsze – z sześcioma wiaduktami zamiast z dwoma.
Irytujesz się! Ja też się irytuję, ale z pozycji chodnika. Na przykład na długość świateł – przy szkole moich dzieci, na rogu Pięknej i Lwowskiej w Warszawie, starsza osoba dotrze na zielonym do połowy zebry, dzieci przejdą, ale jeśli skończą sprintem. Piesi i rowerzyści na przejściu to przeszkoda dla samochodów. Czasami na zmianę świateł trzeba czekać kilka minut.
Władze miast nie mają odwagi, żeby ograniczyć wjazd samochodów do centrum. Bo "co powie wyborca"? W Krynicy Górskiej zlikwidowano przejścia dla pieszych przy rondzie, bo była teoria, że to przez nie są korki. Co się okazało? Przejść nie ma, a korki są.
Inna sprawa, że centra miast nie są przystosowane do wywalenia z nich samochodów, bo w centrum też mieszkają ludzie i też jeżdżą autami. Aspektów tego problemu jest wiele, złotego środka nie ma, ale warto popatrzeć na Paryż, który jest liderem oddawania centrum ruchowi pieszemu i niskoemisyjnemu.
Powiedziałeś, że nie jeździsz na GPS-a. Musisz mieć genialną orientację w terenie i wzorową znajomość geografii.
Znam miasta w Polsce i wiem, jakie drogi o jakich numerach przez nie prowadzą. To dużo ułatwia. Używam GPS-a w miastach, których nie znam, a muszę dojechać do określonego miejsca.
Sytuacja jest tak dynamiczna, że ja bym w Warszawie sobie nie poradziła.
GPS pokazuje korki i wypadki – tego nie przewidzę. Nie pokazuje za to często nowo otwartych dróg. Poza tym ogłupia, ludzie przestają myśleć. Gdyby młodym osobom wyłączyć internet, to boję się, że przejazd trasą z Poznania do Warszawy mógłby być dla nich przygodą życia.
Czego wam, maniakom, życzyć? Małej liczby węzłów?
Nie, węzły muszą być! Życz nam jak najlepszych węzłów. Żeby były przemyślane, bo pojazdy nie jeżdżą tylko na wprost, chociaż zarządcom wydaje się, że nikt nie ma potrzeby skręcać. Marzę, żeby oznakowanie się poprawiło. Jednak tu już złożyłem broń, walka nie przynosi efektu.
Ej, nie poddawaj się! Już widać, że 41 tys. obserwujących dało ci pozycję siły, mocny głos, byłeś na Make Life Harder, nawet dwa razy…
Po filmie o węźle Kraków–Mistrzejowice Generalna miała pretensje, że nie zapytałem wcześniej, czy nie planują przebudowy. Więc w sprawie drogi lubelskiej przed publikacją filmu zapytałem. W odpowiedzi usłyszałem, że "może przygotują przebudowę". Z węzłem, który będzie ostatecznie przebudowany, udało się z interwencją w ostatniej chwili.
Wierzę, że zyskałeś głos, z którym będą się liczyć drogowcy, i będziesz naszym człowiekiem rozsądku w walce o logikę na drogach.
Oby.
Radek. Jest założycielem i prowadzącym kanał na YT Autostrady Polska. Maniak dróg, fan dobrego oznakowania. Od ponad 20 lat pracuje przy budowie i utrzymaniu dróg. Zwiedził ponad 50 krajów na sześciu kontynentach.
Ola Długołęcka. Redaktorka o zróżnicowanych zainteresowaniach tematycznych. Kolekcjonuje zasłyszane historie i toczy boje podczas autoryzacji wypowiedzi, kiedy rozmówcy chcą "wygładzać" swoje najbardziej wyraziste opinie.