Rozmowa
Natalia Hatalska (fot. Renata Dąbrowska)
Natalia Hatalska (fot. Renata Dąbrowska)

Czy dzisiejsze czasy są podobne do tych z okresu rewolucji przemysłowej w XIX wieku? Tak jak wtedy dziś rozwój nowych technologii też radykalnie zmienia nasze życie codzienne.

Mówi się obecnie o czwartej rewolucji przemysłowej. Teraz mamy jednak do czynienia z innymi technologiami niż w XIX wieku. Ówczesne były jedynie narzędziami, dzisiejsze technologie w pewnym sensie można uznać za organizmy żywe. Są autonomiczne, samoreplikujące się, zaawansowane, stoją za nimi firmy i państwa, które określają sposób, w jaki z nich korzystamy.

Najnowsze wiadomości, poruszające historie, ciekawi ludzie - to wszystko znajdziesz na Gazeta.pl

Przykład?

Chociażby media społecznościowe, które mają jasno określone zasady funkcjonowania, użytkownicy nie mogą ich zmienić. Tak jak wtedy, tak i dziś toczą się jednak dyskusje o konsekwencjach korzystania z nowoczesnych technologii.

W XIX wieku pojawili się luddyści, członkowie radykalnego ruchu społecznego, którzy niszczyli nowe maszyny. Na ich działalność wpływ miało przede wszystkim pogarszanie się warunków życia spowodowane rosnącymi w tamtym czasie cenami żywności, załamaniem się handlu czy wreszcie wprowadzonymi w prawie zmianami użytkowania maszyn, których celem było obniżenie wynagrodzeń za wykonaną pracę. Luddyści sugerowali wprowadzenie płacy minimalnej, podatków, które przeznaczane byłyby na zagwarantowanie emerytur, przestrzeganie przez fabryki/ manufaktury standardów pracy.

Luddyści nie protestowali więc przeciwko samej technologii, ale przeciwko takiemu jej wykorzystaniu, które miało negatywny wpływ na jakość życia ludzi, a w efekcie – całego społeczeństwa. Dziś eksperci ostrzegają przed zgubnymi skutkami niektórych technologii, chociażby właśnie mediów społecznościowych.

200 lat temu pojawiła się maszyna parowa, która zmieniła stosunki pracy, sposoby podróżowania i życie codzienne.

Powstanie fabryk w XIX wieku drastycznie wpłynęło chociażby na sytuację kobiet na rynku pracy. Wcześniej kobieta, która rodziła dziecko, po porodzie wracała do pracy na polu – korzystała z pomocy ciotek i babek przy opiece nad dzieckiem albo zabierała je ze sobą. Do fabryki już go zabrać nie mogła, z powodu fatalnych warunków, jakie tam panowały. Konsekwencje XIX-wiecznej rewolucji przemysłowej widzimy do dzisiaj w postaci nierówności płacowych i dyskryminowania kobiet na rynku pracy. Technologia od zawsze wpływała na życie codzienne.

Czy rozwój sztucznej inteligencji, wyspecjalizowane media społecznościowe i neurotechnologia – chociażby interfejsy mózg–komputer, możliwość sterowania urządzeniami za pomocą myśli – również doprowadzą do zmian?

To już się dzieje. Sztuczna inteligencja na przykład dyskryminuje kobiety. Algorytmy Facebooka są "uprzedzone", ponieważ nie wyświetlają kobietom niektórych ogłoszeń o pracę. Nawet jeśli mamy odpowiednie kompetencje na dane stanowisko, to nigdy się o nim nie dowiemy.

Natalia Hatalska (fot. Renata Dąbrowska)

To przerażające!

Prawda? W XX wieku w domach pojawiły się pralki i zmywarki, które miały odciążyć kobiety w ich codziennych obowiązkach. Nic takiego się nie stało – według najnowszych badań kobiety poświęcają na prace domowe dwa i pół razy więcej czasu dziennie niż mężczyźni. Technologia nie poprawiła więc naszego losu. Odkąd wybuchła pandemia, widać to jeszcze wyraźniej. Praca zdalna mogła sprawić, że zyskamy więcej wolnego czasu dla siebie, bo nie będziemy go poświęcać chociażby na dojazdy do biura. I mężczyźni uwolniony czas rzeczywiście w czasie lockdownu przeznaczali na rozwój pasji i na odpoczynek, kobiety z kolei jeszcze dłużej zajmowały się dziećmi, sprzątały, gotowały.

Musimy więc patrzeć na technologię dwutorowo – jako na coś, co z jednej strony rozwiązuje problemy, ale z drugiej też je generuje.

Co zyskaliśmy dzięki technologii?

Mamy dostęp do informacji.

I do fake newsów.

Także.

Rozwój technologii w obszarze medycyny wydłużył nam życie, umożliwił leczenie wielu chorób. Dzięki technologii możemy szybko się przemieszczać, w kilka–kilkanaście godzin być na drugim końcu świata, nie zajmuje nam to już miesięcy. Technologia umożliwiła nam komunikację, dała dostęp do wiedzy, pozwala na rozwój w wielu wymiarach.

Dzięki technologii, a konkretnie – smartfonom, uchodźcy mogą pozostawać w kontakcie ze swoją rodziną. W 2017 roku pojechałam do Mediolanu na Triennale, gdzie zobaczyłam wystawę im poświęconą. W jednej z sal znajdowały się przedmioty wyłowione z Morza Śródziemnego, które należały do ludzi próbujących przedostać się do Europy. Najbardziej poruszył mnie widok telefonu zaklejonego w całości taśmą izolacyjną – po to, żeby przetrwał przeprawę przez morze i po dotarciu na ląd wciąż działał.

Czy na polskiej granicy używa się sztucznej inteligencji do wykrywania uchodźców?

Tego nie wiem. Wiadomo, że Unia Europejska pracuje nad wykorzystywaniem technologii uznawanych dziś generalnie za kontrowersyjne, a które mogłyby pomóc w uszczelnianiu granicy. Mówię tu na przykład o technologiach biometrycznych, w tym także o technologii rozpoznawania twarzy. Te urządzenia sprawdzają się doskonale w rozpoznawaniu twarzy osób białych, natomiast nie radzą sobie z twarzami osób czarnych. Nie radzą sobie z nimi, ponieważ mają zbyt mało danych. Większość danych dotyczących twarzy wykorzystywanych przez algorytmy pochodzi od osób białych, algorytmy są tym dokładniejsze, im więcej danych mają; jeśli danych jest mało, zaczynają popełniać błędy. W konsekwencji dochodzi do pomyłek i pochopnych oskarżeń. W USA zdarzały się sytuacje, w których osoba czarnoskóra była identyfikowana jako przestępca. Algorytm się pomylił.

Te urządzenia sprawdzają się doskonale w rozpoznawaniu twarzy osób białych, natomiast nie radzą sobie z twarzami osób czarnych (fot. Shutterstock)

Czy nowa technologia pomoże nam uratować Ziemię? Może wystarczy wyłączyć telefony?

Już Stanisław Lem pisał o tym, że za nasze decyzje związane z rozwijaniem nowych technologii i korzystaniem z nich przyjdzie nam kiedyś zapłacić wysoką cenę. Doskonałym przykładem jest wynalezienie azbestu, który 40 lat temu zrewolucjonizował budownictwo – był trwałym, rzekomo bezpiecznym materiałem. Do 2030 roku musi zniknąć ze wszystkich budynków, bo okazało się, że jest rakotwórczy.

Tak samo było z lodówkami – wyszło na jaw, że montowane w nich części emitują gazy powiększające dziurę ozonową. Należało te części usunąć.

Dzisiaj zmagamy się z konsekwencjami automatyzacji, robotyzacji i digitalizacji. Wiemy, że nowe, zautomatyzowane fabryki będą potrzebowały ogromnej ilości energii, co kłóci się z ideą zrównoważonego rozwoju. W Holandii powstało największe centrum dystrybucyjne, w pełni zautomatyzowane. Cały dach jest pokryty panelami fotowoltaicznymi, niestety – pokrywają wyłącznie 20 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną. To nam pokazuje, że świat lustrzany, o którym Mark Zuckerberg mówił ostatnio, używając określenia "metawersum", będzie potrzebował dużej ilości energii.

Czym będzie świat lustrzany?

To koncepcja, według której cały świat fizyczny zostaje scyfryzowany. Pierwszym etapem cyfryzacji było wprowadzenie Internetu – scyfryzowaliśmy wtedy informacje. Drugi etap – cyfryzacja relacji – nadszedł wraz z wprowadzeniem mediów społecznościowych.

Teraz mamy trzeci etap – cyfryzację fizycznie istniejących przedmiotów; mówimy o koncepcji internetu rzeczy i cyfrowych bliźniaków. 

Na czym polega koncepcja cyfrowych bliźniaków?

Każda rzecz w świecie fizycznym ma swój cyfrowy odpowiednik w świecie cyfrowym. Na przykład fabryka – każdy element w niej jest scyfryzowany, wszystkie rzeczy można odwzorować.

Koncept cyfrowych bliźniaków nie jest nowy, od lat 60. stosuje go NASA. Każde urządzenie wysyłane w kosmos ma swojego bliźniaka, który zostaje na Ziemi. Dzięki temu w przypadku awarii poszczególne komponenty można naprawiać, nawet jeśli samo urządzenie znajduje się setki tysięcy kilometrów dalej. To zresztą był jeden z kluczowych czynników, które pozwoliły na uratowanie załogi statku kosmicznego Apollo 13. Dziś tworzenie kopii zapasowej, oczywiście także zdigitalizowanej, danego urządzenia bądź całości statku w zależności od jego rozmiarów i dostępnych funduszy jest standardem operacji we wszystkich agencjach kosmicznych.

Koncept cyfrowych bliźniaków nie jest nowy, od lat 60. stosuje go NASA. Każde urządzenie wysyłane w kosmos ma swojego bliźniaka, który zostaje na Ziemi (fot. Shutterstock)

Bliźniaki nie tylko są wykorzystywane po to, by prototypować rozwiązania w sytuacji, gdy pojawiają się problemy, ale także służą do testowania wszelkich modyfikacji i ulepszeń. Na przykład aktualizacja systemu operacyjnego najpierw testowana jest na bliźniaku, a dopiero później wdrażana na instrumencie/statku macierzystym.

Na tym cyfryzacja świata się nie kończy.

Przed nami etap czwarty – cyfryzacja zmysłów. Dziś świat cyfrowy odbieramy za pomocą wzroku i słuchu, ale człowiek odbiera świat wielozmysłowo, dlatego pracujemy nad tym, żeby można było przez internet dotykać, smakować i wąchać. Są to więc technologie haptyczne czy elektroniczny smak, węch. Na razie to dość inwazyjne technologie – trzeba sobie włożyć elektrodę do nosa, żeby poczuć jakiś zapach – ale w przyszłości mogą to być jakieś niewidoczne elementy montowane na przykład na twarzy albo na języku.

Pomówmy o samotności. Często kontakty w mediach społecznościowych nie przekładają się na jakość relacji. Dlaczego tak się dzieje?

Bo kontakt zapośredniczony technologią nigdy nie będzie taki jak w świecie fizycznym. Oczywiście platformy umożliwiające rozmowy online ułatwiły nam pracę i życie – nie musiał pan przyjechać do mnie do Trójmiasta, żebyśmy mogli porozmawiać. Ale gdybyśmy chcieli budować przyjacielską relację, to musielibyśmy poznawać się wszystkimi zmysłami. Sam wzrok nie wystarczy, nie wyobrażam sobie bliskiej relacji bez dotyku.

Inną kwestią są wytworzone w mediach społecznościowych mechanizmy, które uprzedmiotawiają ludzi, co doskonale widać na Tinderze: ktoś nam się nie podoba, to przesuwamy go w lewo. Do tego dochodzi poczucie pozornej anonimowości i fizycznego oddalenia, a to idealny grunt pod internetowy hejt. Dodajmy lajki, które pobudzają nasz układ nerwowy, więc chcemy ich jak najwięcej. To z kolei skutkuje powstawaniem patotreści – bo to, co kontrowersyjne, przyciąga. Na tym wszystkim tracą relacje, które stają się płytkie, a to rodzi osamotnienie.

Dlatego tęsknię za XX wiekiem!

Ja też!

Może jednak wyłączymy internet?

Niektóre rządy już to robią, i nie tylko te autorytarne. Na przykład Indie podczas pandemii COVID-19 uzasadniały wyłączanie internetu tym, że w inny sposób nie mogą sobie poradzić z fake newsami. W naszym najbliższym sąsiedztwie internet został wyłączony w Białorusi podczas ubiegłorocznych protestów. Rządy wyłączają sieć, kiedy dochodzi do napięć społecznych. Bardzo prawdopodobne, że będzie do tego dochodzić coraz częściej, szczególnie że obserwujemy zjawisko bałkanizacji, czyli rozszczepienia Internetu. Polega ono na tym, że niektóre kraje, obecnie na przykład Rosja czy Chiny, tworzą własne, alternatywne sieci internetowe i media społecznościowe. Deklarują, że ich celem jest odzyskanie suwerenności, ale tak naprawdę chodzi o większą kontrolę nad obywatelami.

Dostęp do internetu, czyli do informacji, jest prawem człowieka. Nic więc dziwnego, że coraz częściej mówi się o ograniczeniach tego prawa, czyli o represjach cyfrowych.

Rządy wyłączają sieć, kiedy dochodzi do napięć społecznych. Bardzo prawdopodobne, że będzie do tego dochodzić coraz częściej (fot. Shutterstock)

A kto świadomie nie korzysta z nowych technologii?

Garstka ludzi, nie licząc osób wykluczonych cyfrowo, które dostępu do internetu nie mają wcale, bo tych jest stosunkowo dużo – kilka miliardów.

Grupę świadomych użytkowników sieci próbują wspierać giganci technologiczni. Google i Facebook uruchomiły aplikację oraz strony badające czas spędzony przed ekranami, doradzają, jak w zrównoważony sposób korzystać z technologii. To pewnego rodzaju hipokryzja: firmy, którym zależy na tym, abyśmy jak najwięcej czasu spędzali w ich wirtualnych światach, uruchamiają serwisy, które mają pomóc w ograniczaniu czasu spędzanego w sieci.

To jak będzie wyglądał świat za 15 lat? Facebook będzie odczytywał nasze myśli, będziemy przytulać się do robotów i jeździć autonomicznymi samochodami?

Możliwe, ponieważ nad tym wszystkim trwają zaawansowane prace. Współcześnie intensywnie rozwija się neurotechnologia, inżynieria genetyczna, czyli projektowanie ludzi, opracowywane są roboty społeczne.

Główną funkcją robotów społecznych jest wchodzenie w relacje z ludźmi. Ryzyko jest więc takie, że gdy człowiek zaspokoi swoją potrzebę relacji z robotem, który tylko udaje emocje, a ich nie czuje, nie będzie wchodził w relacje z innymi ludźmi, a przez to będzie czuł się bardziej samotny. Jego zaspokojenie potrzeby relacji będzie bowiem tylko pozorne. To nie oznacza, że dzisiejsze prognozy się spełnią. Powinniśmy jednak zauważać te zmiany i na bieżąco zadawać sobie pytanie, czy jest to kierunek, w którym chcemy podążać. Czy świat, który się wyłania z tych wizji, wspiera wartości humanistyczne.

Co jest wyjściem?

Mądre połączenie regulacji, edukacji społeczeństwa i krytycznego myślenia. Moja starsza córka zaczyna korzystać z internetu. Mogłabym ustawić w jej komputerze kontrolę rodzicielską i liczyć na to, że dzięki temu ograniczę jej dostęp do niewłaściwych treści, na przykład do pornografii. Ale takie podejście to iluzja, wystarczy, że córka pójdzie do koleżanki, która takiej blokady nie ma, czy skorzysta z jakiegokolwiek innego urządzenia, i będzie miała pełen dostęp do wszystkiego. Jasne, kontrola sieci jest potrzebna, ale równie istotna jest edukacja. Młody człowiek, który wie, z czym wiąże się pornografia, bardziej świadomie na nią zareaguje, kiedy się z nią zetknie. W szkołach nie ma przedmiotu, który uczyłby rozpoznawania fake newsów, więc zanim zaczniemy myśleć o nowych technologiach, nauczmy się korzystać z własnych telefonów.

Najnowsze wiadomości, poruszające historie, ciekawi ludzie - to wszystko znajdziesz na Gazeta.pl

Natalia Hatalska. Badaczka trendów, autorka licznych projektów badawczych. Nagrodzona tytułem Digital Shaper w kategorii wizjoner – przyznawanym osobom, które mają ponadprzeciętny wkład w rozwój gospodarki cyfrowej w Polsce. "Financial Times" umieścił ją na liście New Europe 100 – stu osób z Europy Środkowo-Wschodniej, które zmieniają społeczeństwo, politykę i biznes, prezentując nowe podejście do dominujących problemów. Jej książkę "Wiek paradoksów. Czy technologia ocali świat?" opublikowało wydawnictwo Znak.

Arkadiusz Gruszczyński. Dziennikarz i animator kultury.