
Jurek, powiedz szczerze - czy nie miałeś myśli, żeby w tym roku, z powodu pandemii, zrezygnować z finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy?
Zrezygnować? Nie, to w ogóle nie wchodziło w grę! Od razu mieliśmy plan B, C i D. Nie braliśmy pod uwagę tego, że nie zagramy, tylko zastanawialiśmy się, kiedy i jak.
Oczywiście mogliśmy przesuwać finał w nieskończoność, ale co by to dało? W grudniu myśleliśmy, że pod koniec stycznia sytuacja już się ustabilizuje, ale tak się nie stało, więc zakładanie, że diametralnie poprawi się za miesiąc, też nie miało sensu.
Zresztą powiem ci, że dla mnie pandemia nie jest całkiem nową sytuacją. Gdy wracam wspomnieniami do czasów mojego dzieciństwa, do lat 60., to wtedy też przecież mieliśmy do czynienia z groźnymi chorobami - czarną ospą i chorobą Heinego-Medina.
Więc działasz.
Nie mogliśmy się wycofać. Mimo trudnej sytuacji, a może wręcz na przekór pandemii, która dotknęła każdego z nas, gramy. W tym roku, podobnie jak w poprzednich latach, świadomie gramy z radością i nie rezygnujemy z kolorów. Mam na myśli finałowe plakaty czy koszulki.
Choć gdyby ludzie w sztabach Orkiestry powiedzieli: "My nie gramy, my musimy się z finału wycofać", to zmienilibyśmy plany. Pewnie nadawalibyśmy tylko z Warszawy i apelowali: "Siedźcie w domu!".
Ale tak się nie stało.
Czuję w ludziach tę ogromną chęć do działania, czuję dobrą energię. To mi bardzo pomaga i motywuje do pracy. Wiele osób pytało nas, co z finałem. Gdy ogłosiliśmy, że będzie, tylko go przesuwamy, zaczęły do nas spływać wiadomości: "Jak się cieszę, że jednak gracie, już się bałam, że finału nie będzie".
I kolejne: "Dodatkowe tygodnie do finału pozwolą nam się jeszcze lepiej zmobilizować". To będzie finał inny niż wszystkie, ale żar pomagania, jaki widzę w ludziach, jest taki sam. A może nawet i większy. Słyszę: "Wirus nas nie załamie".
Byłam pod wrażeniem tego, jak wszyscy sobie pomagaliśmy.
Tak, Polacy się świetnie zorganizowali. Ludzie zabrali się do szycia maseczek i robienia przyłbic. Mówili: "Siadamy i szyjemy, choć nie wiemy, ile damy radę zrobić". Cudowny zryw! A my kupowaliśmy je od nich po kosztach. Natychmiast też znalazła się firma, która za symboliczną złotówkę wynajęła nam ogromny magazyn. Mogliśmy w nim skompletować 50 tysięcy pakietów ochronnych, które kupiliśmy.
Chciałem za tę pomoc Polakom bardzo podziękować, ale i jeszcze za coś. Za akceptację. Gdy powiedzieliśmy, że chcemy pomagać w walce z pandemią, i przekazaliśmy na nią 70 milionów złotych, Polacy byli na tak. Nie było ani jednego słowa krytyki. "Jak to, przecież zbieraliście na nowoczesną diagnostykę dzieci?". Pełne zrozumienie.
Kupiliśmy to, co było najbardziej potrzebne. Respiratory, łóżka na intensywną terapię, kardiomonitory. To było tak, że nie prosiliśmy o wpłaty. Ludzie i firmy sami pytali nas: "Jak możemy pomóc?". I właśnie dlatego uruchomiliśmy konto covidowe, na które wpłynęło ponad 26 milionów złotych.
Nie byłeś tym zaskoczony?
Skąd! Polacy chcą pomagać, a pandemia tego nie zmieniła.
Podejrzewam, że gdybyśmy tak na przykład 24 godziny przed finałem zmienili cel zbiórki powodowani jakąś nagłą sytuacją, też mielibyśmy akceptację społeczeństwa.
Biję brawa wielu milionom Polaków. I nie tylko Polaków. Wczoraj byłem w ambasadzie Kataru. Pan ambasador przekazał na WOŚP m.in. figurkę konia, "złoty, a skromny". I potwierdził, że będzie w naszym Wielkim Centrum Świata na finale. Z kolei w ambasadzie Chin, jak co roku, odebrałem prezent na licytację na Allegro. To piękna figura - też konia - z terakoty, istne dzieło sztuki.
To będzie finał inny niż wszystkie?
Celem 29. Finału WOŚP jest zakup sprzętu dla laryngologii, otolaryngologii i diagnostyki głowy. Skupiamy się na urządzeniach do operacji endoskopowych, czyli jak najmniej inwazyjnych.
Do tej pory zbieraliśmy pieniądze, bawiąc się w środku zimy na koncertach. To było przedłużenie imprez sylwestrowych. W tym roku będzie inaczej. Nie będzie koncertów z udziałem publiczności, ale będą zbiórki i licytacje. Nie mam też złudzeń, że pewnie nie pobijemy zeszłorocznego rekordu, kiedy to zebraliśmy 186 milionów złotych. Przy każdym finale powtarzam, że nie chodzi o rekord, choć tak naprawdę im więcej pieniędzy zbierzemy, tym większej liczbie osób będzie można pomóc. Ale ta kwota jest w naszym pojęciu taka wielka, że wydaje się nie do przebicia.
Obyś się mylił.
Uwierz, że chciałbym. Swoją drogą, tegoroczny finał jest 31 stycznia, ale już w grudniu uruchomiliśmy zbiórkę w Internecie, aukcje Allegro i przez SMS-y. Sądziliśmy, że będzie się rozkręcała powoli, tymczasem na koncie mamy już ponad 30 milionów złotych. Orkiestra zagrała już w Australii, gdzie zebrała ponad 20 tysięcy dolarów australijskich.
Ułatwieniem są wprowadzone w grudniu zeszłego roku przepisy, które pozwalają organizować koncerty w czasie pandemii, oczywiście z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa. Skorzystała z nich telewizja publiczna podczas imprezy sylwestrowej, a i dla nas będą one ułatwieniem. Przydadzą się na 29. Finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Jednak ogromnej sceny pod Pałacem Kultury i Nauki nie postawiliście.
Za to stoi ogromna podświetlana piramida, rozstawiliśmy też nasz namiot. Nazwaliśmy go Wielkim Centrum Świata. Działa według aktualnych przepisów dotyczących dopuszczalnej liczby osób w środku i odległości między nimi. Przed wejściem każdy musi przejść szybki test na obecność koronawirusa.
W namiocie są dwie sceny, na których non stop będą grały zespoły. Zaczynamy już o 21 w sobotę, wystąpią Piotr Bukartyk i Krzysztof Zalewski. W środku ustawimy też stanowiska komputerowe, do których będą spływały najświeższe wiadomości z naszych sztabów. Tu też będziemy rozmawiać z gośćmi: lekarzami czy wolontariuszami. Opinia sanepidu co do naszych działań jest pozytywna.
A gdyby stało się coś niedobrego?
Powiem ci, że tu także mamy plan B. Zakładając, że na przykład spadłoby tyle śniegu, że zasypałoby nasz namiot albo nastąpiłaby jakaś niebezpieczna covidowa sytuacja, na wszelki wypadek wynajęliśmy niewielkie dodatkowe studio. W razie potrzeby możemy się tam przenieść.
Do wszystkich sztabów rozesłaliśmy w sumie kilkadziesiąt tysięcy maseczek i płyny dezynfekujące. Mamy 1362 sztaby w 79 miejscach na całym świecie. To mniej niż rok temu, co wynika z nieaktywności szkół. Ale za to więcej biegamy, i to w tak pięknych miejscach jak Wyspy Salomona, Indie czy Wietnam.
Tegoroczna zbiórka na ulicach będzie się różnić od poprzednich.
Wolontariusze ubrani w białe koszulki z napisem "Zbliż się do Orkiestry" będą kwestować na ulicach miast z terminalami. Mamy ich 550, lata temu zaczynaliśmy z jednym. A w tym roku będą działały nawet na Cyprze, w Holandii, w Niemczech.
Poradziliśmy się specjalistów epidemiologów i dostaliśmy jasne wskazówki: "Niech wolontariusze nie naklejają ludziom serduszek na ubrania". Ale serduszkiem oczywiście będzie się można poczęstować samemu. Mamy ich 31 milionów.
Nasi wolontariusze w Wielkiej Brytanii mówią tak: mamy obostrzenia i nie możemy spacerować po mieście, ale możemy biegać. I zbierać datki na wyciągnięcie ręki, przy zachowaniu dystansu. Odpowiadamy im: zbierajcie tak, żebyśmy wszyscy byli bezpieczni.
Trzeba się dopasować do tej trudnej sytuacji. Namawiamy do udziału w biegu "Policz się z cukrzycą". W zeszłym roku wydaliśmy siedem tysięcy pakietów biegowych, w tym roku - już ponad 13,5 tysiąca. Chodzi o to, żeby się ruszyć: pobiegać, przejechać rowerem czy pójść z kijkami w naszej pomarańczowej koszulce. Ktoś biegł nawet w Maroku. To było bardzo budujące.
Wszystkie zebrane w ten sposób pieniądze przeznaczamy na zakup pomp insulinowych dla kobiet, które mają "jedynkę", czyli cukrzycę typu 1, ale pragną mieć dziecko, choć jest to w ich przypadku obarczone ryzykiem. Dostają taką pompę na czas planowania ciąży, trwania ciąży i macierzyństwa - nawet na dwa lata. Dzięki temu, że pompa reguluje poziom cukru u mamy, dziecko rodzi się zdrowe. Trzydzieści osiem ośrodków w Polsce wypożycza takie pompy wszystkim kobietom, które się do nich zgłoszą, bez wyjątku.
Jak jeszcze pomaga Orkiestra?
Mamy doświadczenie w pomaganiu, więc moglibyśmy zorganizować punkty szczepień, które działałyby w soboty i niedziele. Jeśli będzie potrzeba, nasi wolontariusze wesprą akcję szczepienia. Za darmo.
Już czekam na lato. I to mnie nakręca do działania. Podczas Pol'and'Rock Festival ładuję akumulatory na Finał, a podczas Finału na kolejny festiwal. Już się nie mogę się doczekać spotkania z wyjątkowymi ludźmi, jak Janusz Gajos czy Wojtek Mann, którzy u nas byli. Brakuje mi prawdziwych spotkań. Z nadzieją i determinacją ogłosiliśmy pierwszych artystów, którzy zagrają na 27. Najpiękniejszym Festiwalu Świata. Planujemy go od 29 do 31 lipca. Wystąpią m.in. Dropkick Murphys i Limp Bizkit. Ci drudzy sami do mnie napisali ze słowami: "Jesteśmy już spragnieni muzyki". Ja sam także tęsknię za koncertami.
Mam podobnie.
W tym roku na naszym finałowym billboardzie widnieje napis "Wygramy". Pielęgnujemy więc nadzieję, że wygramy z pandemią i latem wszyscy pójdziemy na spacer.
Jurek Owsiak. Dziennikarz radiowy i telewizyjny, showman, działacz społeczny. W marcu 1993 roku założył Fundację Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, której coroczny finał jest jedną z największych akcji charytatywnych w Europie. Honorowy obywatel miasta stołecznego Warszawy. Jego żona Lidia jest w zarządzie Fundacji WOŚP, mają dwie córki.
Angelika Swoboda. Dziennikarka Weekend.Gazeta.pl. Zaczynała jako reporterka kryminalna w "Gazecie Wyborczej", pracowała też w "Super Expressie" i "Fakcie". Pasjonatka słoni, mądrych ludzi, z którymi rozmawia też w podcaście "Miłość i Swoboda", kawy i klasycznych samochodów.