
Ola Długołęcka, Kobieta.gazeta.pl: Skąd mrówki w twoim życiu?
Stanisław Blancard, założyciel profilu i bloga Diaformiki poświęconego mrówkom: Od maleńkości były w moim życiu robaczki: pajączki, żuczki i wszystko, co miało nieszczęście dać się złapać w słoik. Mrówki kupiły mnie wachlarzem zachowań oraz podejściem do tworzenia społeczeństw. Zaciekawiło mnie, jak stworzenie tak radykalnie różne od człowieka "podchodzi" do tego tematu.
Co przeciętny Polak wie na temat mrówek?
Że to te małe złośliwe żyjątka, które nam niszczą kostkę chodnikową w ogródku i robią inwazje na szafki w kuchni czy namiot na polu kempingowym. Wiadomo coś o jakiejś królowej, trutniach, robotnicach, o żołnierzach, ale generalnie - mrówki sobie są i już.
Dojrzała kolonia Oecophylla smaragdina rozsiana jest po kilkunastu drzewach, składa się z kilkudziesięciu gniazd, o łącznej liczebności do pół miliona owadów. Dojrzała kolonia Oecophylla smaragdina rozsiana jest po kilkunastu drzewach, składa się z kilkudziesięciu gniazd, o łącznej liczebności do pół miliona owadów. Fot. Shutterstock
Pszczoły na przykład mają świetną prasę, osy - gorszą. A mrówki?
W świecie zwierząt mrówki i tak mają nie najgorszy PR. Na pewno lepszy niż muchy i karaluchy. W bajkach są antropomorfizowane, są synonimem pracowitości. W ogrodzie i w domu wkurzają, ale ogólnie raczej ludzie mają do nich pozytywne nastawienie.
Religie szanują mrówki - jako roztropne. W chrześcijaństwie w Księdze Przysłów czytamy:
"6 Do mrówki się udaj, leniwcze, patrz na jej drogi - bądź mądry: 7 nie znajdziesz u niej zwierzchnika ni stróża żadnego, ni pana, 8 a w lecie gromadzi swą żywność i zbiera swój pokarm we żniwa".
Islam głosi, że pobożny muzułmanin ma zakaz zabijania mrówek i pszczół. Jednym z dziesięciu zwierząt zabranych przez Mahometa do raju jest mrówka Salomona, a Sura 27 nosi tytuł "Mrówki". W judaizmie król Salomon podobno kilka razy z mrówkami rozmawiał, jedna nawet złożyła mu prezencik w postaci nogi konika polnego. Religijne znaczenie jest nieco szersze niż zwykła roztropność. Zazwyczaj traktuje się to jako metaforę pobożnego człowieka, który za życia postępuje według wskazań danej religii, a po śmierci zbiera tego owoce, tak jak mrówki w czasie urodzaju zbierają pokarm, a potem z niego korzystają.
Miałam mrówki w kuchni, ale udało mi się je wyprosić.
To pewnie były hurtnice, najbardziej pospolity element polskiej myrmekofauny, czyli fauny mrówek. Nie mogę opisywać ich łacińską nazwą na Facebooku, żeby nie zostać zablokowanym za rasizm - hurtinca czarna po łacinie to Lasius niger. Wiosną budzą się z hibernacji i "na ASAP-ie" potrzebują czegoś do jedzenia. Magazyny mają już puste i wejdą wszędzie, gdzie jest szansa na zdobycie jedzenia.
Jak w najłagodniejszy sposób wyrzucić je z kuchni?
Polecam często myć podłogi i blaty. Mrówki zostawiają ślady zapachowe, zmycie ich krzyżuje im plany i miesza w schemacie chodzenia po domu. A jeśli zrobiły sobie w domu gniazdo, to nie mam żadnych obiekcji, żeby potraktować je chemią, jak szkodniki.
W ogrodzie nie ma to sensu - tam mrówek jest na tyle dużo, że na dłuższą metę nie da się ich pozbyć. A nie dziwię się, że pasjonaci kwiatów za nimi nie przepadają, mrówki hodują sobie bowiem mszyce, traktując je jak bydło mleczne. Mszyce wydzielają spadź - słodką, lepką maź, którą mrówki lubią jeść. Bronią więc mszyc, niektóre opiekują się nimi cały rok, wspólnie zimując, inne w sezonie odganiają biedronki i żuki, które mszyce zjadają.
Ogrodnikom radzę, żeby zrobili hotel dla owadów - wystarczą nawiercone gałęzie, cegły dziurawki, potłuczone donice, siano, to pomoże w walce w mszycami, bo w hotelach będą mieszkać mszycolubne owady.
Oecophylla smaragdina - często nazywane są prządkami, lub tkaczkami, ze względu na charakterystyczny sposób budowy gniazd nadrzewnych. Oecophylla smaragdina - często nazywane są prządkami, lub tkaczkami, ze względu na charakterystyczny sposób budowy gniazd nadrzewnych.
W twoich postach poświęconych mrówkom ciekawe jest to, jak je opisujesz. Czasami czyta się te posty jak scenariusz wenezuelskiego serialu.
Publicystycznie nadaję mrówkom cechy ludzkie, ale one ich nie mają. Jeśli coś wykombinują, piszę, że są sprytne, jeśli któraś moja kolonia narozrabia, to powiem, że są złośliwe. Piszę do ludzi, którzy o mrówkach nic nie wiedzą, musi się dać to czytać. Nikogo nie zainteresuje, że: "Wścieklica dorodna cechuje się podwójnym stylikiem" [wścieklica dorodna to gatunek mrówki, stylik to przewężenie między tułowiem a odwłokiem - przyp. red.].
Jak się "trzyma" mrówki w domu?
Moje kolonie bytują w zamkniętych pojemnikach. Mrówki w naturze żyją pod ziemią, są odporne na duże stężenie dwutlenku węgla, egzystują w środowisku, w którym jest niewiele tlenu. Wystarcza im więc tyle powietrza, ile wleci do pojemnika przy wymienianiu pokarmu.
A próby ucieczki? Zdarzają się?
Jak któraś mrówka opuści kolonię, to ona sobie pozwiedza okolicę i wróci. Stworzyłem moim koloniom na tyle komfortowe warunki - spokój, wilgotność - że ich członkinie nie mają powodu uciekać. Robotnica i tak zawsze wróci do gniazda, bo poza kolonią jej życie nie ma sensu i celu. Powędruje, zostawi za sobą ślad zapachowy i wróci.
Piszesz, że mrówek nie da się rozmnażać w niewoli.
Znacząca większość gatunków potrzebuje lotu godowego, zwanego też lotem rójkowym.
Tego momentu, kiedy nagle spomiędzy płyt chodnikowych wychodzą skrzydlate mrówki?
Tak. To są płodne samce i samice. Robotnice to też samice, ale bezpłodne. Płodne mrówki potrzebują przestrzeni, żeby polatać, bo nie lubią kazirodztwa, jak większość zwierząt. Są gatunki, które ominęły ten mechanizm i daje się je rozmnażać w ramach jednego mrowiska, ale to się bardzo rzadko zdarza. A logistycznie jest to dla człowieka bardzo trudne do zrobienia. Ja w moich hodowlach życie podtrzymuję, a w czasie rójek umożliwiam mrówkom wylatywanie, ale one już nie wracają.
Królowa, czyli płodna samica, jest takim latającym pączkiem z białka i tłuszczu i stanowi przysmak dla ptaków i większych owadów. Zapłodniona jak najszybciej się zakopuje, żeby znosić jajka. W jednym gnieździe może być od jednej do setek tysięcy królowych.
Sprzedajesz zalążki kolonii, jestem ciekawa, kim są kupujący i ile taki zalążek kosztuje.
Kupcami są głównie ludzie, którzy przekonali się, by spróbować tego hobby po lekturze bloga. Na giełdach trafiają się nieco bardziej zaawansowani hodowcy, szukający jakiegoś rzadszego czy ciekawszego gatunku.
Ich motywacje są pewnie różne, od efektu estetycznego, przez unikatowe zwierzątko, do chęci zaobserwowania na żywo rzeczy, o których piszę. Często prawdopodobnie wszystkie trzy powody decydują o stworzeniu własnego gniazda. Ceny wahają się od 5 do 200 zł za zalążek kolonii. To zależy od jej rzadkości, wielkości i konieczności importu.
Skąd masz królowe?
Wyłapuję zapłodnione sztuki. To jest kluczowy element, bo robotnice są bezpłodne i się nie mnożą. Królowa sprawi, że robotnic będzie przybywać.
Oecophylla smaragdina - często nazywane są prządkami, lub tkaczkami, ze względu na charakterystyczny sposób budowy gniazd nadrzewnych. Formica rufa - rozdrażnione mrówki tego gatunku mają tendencje do obfitego pryskania kwasem i duszenia się w jego oparach. Fot. Shutterstocknadrzewnych. Fot. Shutterstock
Jak długo żyją mrówki?
To zależy od gatunku, a jest ich około 25 tysięcy. Mogą żyć od pół roku do 30 lat, być może nawet dłużej - był jeden eksperyment na tyle rozciągnięty w czasie, że udało się stwierdzić taki wiek. 30 lat dożyła właśnie hurtnica w hodowli. W naturze to pewnie jest krócej - maksymalnie 15 lat. Mrówki są jednymi z bardziej długowiecznych owadów. I pomijam te, które przechodzą w formy przetrwalnikowe - one potrafią przeżyć i 100 lat. To królowe są takie długowieczne.
Co u mrówek najbardziej cię zaskakuje?
Ich strategie, takie same jak te, które można zaobserwować u człowieka: hodowanie zwierząt, uprawa roślin. Mrówki grzybiarki mają w mrowisku grzyby, które nawożą liśćmi.
Są też mrówki, które stosują niewolnictwo. Łowcy niewolników uprowadzają siłę roboczą spokojniejszym mrówkom. Kradną im poczwarki, a mrówki, które się z nich wylęgają, akceptują swój los, bo nawet nie wiedzą, że nie są w swoim gnieździe. Są mrówki żyjące z kradzieży - na tyle małe, że mogą okradać magazyny większych mrówek. Są sabotażyści, są rolnicy, są mrówki, które hodują na mięso pluskwiaki - część hodowli zjadają.
I to mnie właśnie najbardziej zachwyca - te ludzkie zachowania.
Aż taki altruizm i gotowość do poświęceń, o których piszesz w przypadku mrówek, u ludzi chyba nie występują tak powszechnie?
Mrówki zarażone grzybem odseparowują się od kolonii, nie podchodzą do komór z królowymi, resztę swojego życia spędzają na zewnątrz, są oddelegowywane do najbardziej niebezpiecznych misji. Na nie wysyła się także najstarsze robotnice - jak zginą, to będzie niewielka strata. Te świeżo wylęgnięte zajmują się królową lub potomstwem, bo wiadomo, że długo popracują, szkoda więc, żeby coś je zabiło.
U mrówek jednostka nie ma znaczenia ani wartości - jest walutą, którą można zainwestować i zyskać albo stracić. Wypuszczamy robotnicę, jak znajdzie cukier w kuchni, to zyskujemy, jak ktoś ją zdepcze, to tracimy. Niektóre gatunki wybuchają, sklejają się lepką wydzieliną z ofiarą, same też giną. Ich reakcje wynikają z chęci obrony gniazda, bez powodu mrówki nie atakują.
Mamy w Polsce niebezpieczne mrówki?
Jest jeden gatunek, występujący na południu Polski, który dla alergików byłby podobnym zagrożeniem co osa. Te mrówki potrafią porządnie użądlić. Pszczoły, osy i mrówki to są ewolucyjnie niezbyt dalecy kuzyni, więc niektóre gatunki mrówek zachowały żądła i żądlą jak osa, i te mogą być jadowite. Inne pryskają kwasem mrówkowym.
Niezidentyfikowany Messor. Ten rodzaj żywi się przede wszystkim nasionami. Fot. Shutterstock Niezidentyfikowany Messor. Ten rodzaj żywi się przede wszystkim nasionami. Fot. Shutterstock
Kim my jesteśmy dla mrówek?
Dla większości - nikim. Jesteśmy dla nich niezauważalni. Jeśli leżysz na kocu i im nie zagrażasz, to nie będą kąsać, bo dla nich to wydatek energetyczny.
Ale dla faraonek jesteśmy największym szczęściem, jakie mogło im się przydarzyć. A ocieplane całorocznie bloki to jest ich wymarzony raj. Gdybyśmy na miesiąc wyłączyli w całej Polsce ogrzewanie, faraonki by wyginęły. Najprawdopodobniej przyjechały do Polski w doniczkach z roślinami egzotycznymi.
Właśnie faraonki opanowały sztukę rozmnażania się w ramach gniazda. Nawet z jednej robotnicy potrafi powstać cała kolonia, która kazirodczo się rozrasta. Wystarczy, że podczas dezynsekcji zostanie nam 10 robotnic na balkonie - za rok problem wróci. Pozytywne jest to, że faraonki nie są zagrożeniem dla środowiska, tylko są upierdliwe dla ludzi.
Komu najbardziej pomagają mrówki?
Leśnikom i ekologii lasów. U nas mrówki ogrodnikom nie sprzyjają, ale są gatunki bardzo pożyteczne dla człowieka na plantacjach kawy, bawełny, kauczuku - pomagają w tępieniu szkodników.
Masz w swojej hodowli mrówki, które potrzebują żywego pokarmu.
Te mrówki są silne i szybkie, mają bardzo dobry wzrok: widzą w 3D, jak na drapieżnika przystało. Dostarczam im nielotnych muszek owocówek, ale to dla mnie duży ból, nie lubię karmić żywym pokarmem. A z drugiej strony obserwacja polowań to niesamowicie satysfakcjonująca sprawa. W przeciwieństwie do zwykłej, mrówczej strategii, czyli: "wejdź na owada razem z tyloma siostrami, ile masz do dyspozycji, i zamęcz go na śmierć losowym gryzieniem", tutaj mamy do czynienia z samotnymi łowcami. Przypominają mi nieco skakuny [pająki, które skaczą na swoje ofiary - przyp. red.] - jest obserwacja, potem ostrożne podejście do ofiary, a nawet skoki z kilku centymetrów.
Piszesz, że niektóre mrówki to "wcielone diabły", że są "walnięte".
Taki zabieg narracyjny. Mrówki oczywiście nie mają charakteru. Te, które opisywałem w przywołany przez ciebie sposób, to Pheidole [a konkretniej Pheidole yeensis - przyp. red.] - gatunek potrzebujący dużo białka, dominujący w swojej niszy, zwalczający wszystkie inne i jednocześnie szybko się mnożący. Są agresywne i mordują wszystko, co stanie im na drodze.
Początkowo chciałem je sprzedać na którejś giełdzie, ale ich czyste i skondensowane szaleństwo zdecydowanie do mnie przemówiło. Gdyby moja dieta opierała się na mięsie, to pewnie po prostu mógłbym im rzucać zwykłej wielkości schabowego, zjedzą wszelkiego rodzaju białko. Uciekają przez milimetrowe szpary, z furią atakują kamyczki, które miały czelność przesunąć się pod ich nogą, oraz moje palce. Czasem po bardzo ostrożnych pracach porządkowych na arenie, kiedy byłem przekonany, że ani jedna nie uciekła, znajdowałem je we własnych włosach [formikarium składa się z gniazda, gdzie mrówki mieszkają, i areny, gdzie zdobywają pokarm, wyrzucają śmieci - przyp. red.].
Ale są też gatunki spokojne, pacyfistyczne, większe, mniejsze, bardziej, mniej ruchliwe. Takie, które zajmą całą ścianę w pokoju, i takie, które zmieszczą się wszystkie w pudełku po zapałkach - malutkie, niewymagające, nieliczne.
Kolonie trzymasz w pokoju, zimujesz w piwnicy. Jak są liczne?
W sumie mrówek mam 5 tysięcy. To 40 kolonii, z których jedna jest liczniejsza od pozostałych 39 razem wziętych. To są właśnie te mięsożerne świrusy. Żywią się bezkręgowcami - hoduję dla nich świerszcze i karaczany, którymi je karmię. Owady będące pokarmem uśmiercam, wkładając je do zamrażarki, w której zapadają w sen zimowy i już się z niego nie budzą.
Jak na karaczany w zamrażarce reagują twoi bliscy?
Już nie przykładają do tego żadnej wagi. Nigdy w sumie nie protestowali. Nasz dom zawsze był zwierzyńcem - z psami, kotami, myszami, chomikami, żółwiami. Od małego znosiłem do domu pająki w słojach, więc zawartość zamrażalnika na nikim nie robi wrażenia.
Mrówki zjadające zdechłą jaszczurkę. Mrówki zjadające zdechłą jaszczurkę. Fot. Shutterstock
Takie hobby pozwala ci na dłuższe wyjazdy?
Tak. Mrówki są społeczeństwami, mają mechanizmy magazynowania pokarmu, priorytetyzowania zadań. Gdyby za długo były bez jedzenia, część mrówek pewnie by padła, ale królowa jako najważniejsza zostałaby przy życiu. Jednak jeśli da się im odpowiednie zapasy, to na dwa miesiące można je zostawić.
Mrówki mają żołądek społeczny - pokarm nie jest trawiony, tylko magazynowany - tak jak u ptaków, które karmią swoje młode. Mogą też przeciągnąć zapasy do mrowiska i tam je przechowywać. W naturze nie dostają co trzy dni karaczana i miodu, posiadają więc mechanizmy zapewniające przetrwanie. Mają też śmietniki - tam celowo przenoszą trupy i odpadki. Kolonia sama sobie reguluje wilgotność, nanosząc lub wynosząc piasek. Mrówki bardzo dużo robią same.
Skoro mrówki to czyściciele, to dlaczego nie przerabiają padniętych mrówek?
Bo nie są kanibalami. Nie wiedzą także, jaka była przyczyna śmierci, więc nie będą ryzykować zarażenia gniazda grzybem lub pasożytem.
Jak to jest z tymi samcami? Tak jak piszesz: "Są, bo są, i tyle w temacie"?
Samce u mrówek to są naboje z nasieniem, które mają za zadanie wylecieć z mrowiska, kopulować, umrzeć. Gdyby samce miały potencjał do pracowania, a miałyby go stracić na coś tak kosmicznie niebezpiecznego jak lot rójkowy, podczas którego są tysiącami zjadane, rozdeptywane, rozjeżdżane, wpadają w pajęczyny, to nie miałoby sensu. A tak larwy samców są karmione ochłapami, inwestycja w nie jest minimalna - tak, żeby utrzymały się w powietrzu i zapłodniły samicę. Mała inwestycja, mała strata. Bardziej zajmują mnie działania społeczne mrówek, samce więc siłą rzeczy mnie nie interesują.
Chciałbyś wprowadzić korektę do nieprawdziwych wyobrażeń o mrówkach?
W jednej z części filmu "Indiana Jones" jest scena rzeki mrówek zjadających wszystko po drodze. W rzeczywistości tak funkcjonujący gatunek nie istnieje. Owszem, są mrówcze wojska - gatunek siafu przemieszcza się w takich karawanach, że każdy, kto ma nogi, robi dwa kroki w bok i schodzi im z drogi. Te mrówki nie mają oczu i żywią się martwymi owadami albo wolno przemieszczającymi się gąsienicami.
Jak przeczytałam na twoim blogu o kobiecie, której mrówki uratowały przypadkiem życie, to aż sprawdziłam, czy to nie był post na prima aprilis.
Pewnej pani nie otworzył się spadochron i spadła na ziemię dokładnie w gniazdo mrówek ognistych. Połamała się oczywiście, miała obrażenia wewnętrzne. Ukąszenia mrówek spowodowały wydzielenie adrenaliny, która utrzymała ją przy życiu. To długofalowo nie podtrzymałoby jej funkcji życiowych, ale na dojazd karetki wystarczyło.
Co wnoszą w twoje życie mrówki?
Piszę o nich, opowiadam. Jeżdżę na giełdy i je sprzedaję. Lubię je obserwować, patrzeć, jak rozwiązują problemy - jak kombinują, co zrobić z za dużym karaluchem, jak radzą sobie, kiedy im niechcący zrobię powódź, lejąc za dużo wody [zasypują wodę piaskiem - przyp. red.].
W tej chwili najbardziej mnie zajmują formikaria, czyli zbiorniki na mrówki, i łączenie różnych gatunków, obserwowanie, jak się dogadują. Bo to nie jest tak, że "obce" mrówki się wzajemnie zjadają. Potrafią się dogadać, pokazać siłę. Żeby nie było - nie wywołuję specjalnie wojen.
No dobra, to przyznam się, jak się pozbyłam mrówek z kuchni: sama z fascynacją oglądałam, jak namierzyły karmnik z trutką. Miałam na blacie dwupasmową drogę szybkiego ruchu, w jednym kierunku mrówki biegły do karmnika, w drugim ziarenko po ziarenku wynosiły trutkę. Organizacja była na medal.
Z mrówek można mieć więcej radości niż z rybek. Chociaż ty nie miałaś nad nimi żadnej kontroli, gniazdo nie było zamknięte, jak te, które ja trzymam, twoje znajdowało się pewnie w klombie pod domem i mrówki robiły, co chciały.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.