
"Patrzyłem jej w oczy, była przerażona". Tak zaczyna się pierwsza scena w twojej książce pt. "365 dni". Widziałam już komentarze, że to zachęcanie do gwałcenia kobiet.
Pierwsza scena w książce jest rzeczywiście ostra. Ale między wierszami ukryłam pewne wskazówki, które świadczą o tym, że kobieta tego chce. Prowokuje głównego bohatera, by zachował się tak, a nie inaczej.
"Zerżnę cię w usta. Kobieta lekko zadrżała.". Jest seks oralny, a potem opis: "Po jej policzkach popłynęły łzy, ale posłusznie wykonała moje polecenie". Sporo w tej książce przemocy seksualnej.
Nie nazwałabym tego przemocą w seksie. Raczej dominacją. Powiem ci, czemu tak piszę. W dzisiejszych czasach wielu facetów nałożyło legginsy, a żeby w nie wcisnąć tyłki, musieli odczepić sobie jajka. Kobiety je znalazły i przyczepiły sobie. A mówiąc poważnie - wiele kobiet tęskni za silnymi mężczyznami. Są kobiety, które lubią ostry seks, ale boją się do tego przyznać.
Seks jest zabawą, jest grą. Jak przestaniemy traktować go tak dramatycznie poważnie, nagle zaczniemy się otwierać na nowe doznania. To nic złego. Nie ma też nic złego w tym, choć oczywiście to niełatwe, by powiedzieć partnerowi o swoich potrzebach.
A pisanie o seksie jest łatwe?
Patent na pisanie o seksie jest dla mnie tak samo prosty jak przepis na zupę pomidorową.
"Po chwili przyspieszył i wsunął wolne palce do mojej cipki". Obrazisz się, kiedy zapytam, czy nie czujesz się Sławomirem polskiej literatury?
Absolutnie! On wyzwala w ludziach emocje, i to bardzo pozytywne. Przede wszystkim dużo radości. W radiu leci "Miłość w Zakopanem" i nawet ktoś, kto nie lubi tego rodzaju muzyki, będzie kiwał głową. Z moją książką ma być tak samo. Wiesz dlaczego trafiłam na listę bestsellerów w Empiku? Bo kobiety mają potrzebę czytania o seksie.
Nie miałam ambicji napisania trudnej książki. Tu, kartka po kartce, nie ma do czego wracać. Po prostu płynie się przez historię o skomplikowanej miłości. I, jak po posłuchaniu piosenki Sławomira, w czytelniku zostają emocje. Złość, radość, podniecenie. Niektórych główna bohaterka wręcz irytuje.
"Poczułam, jak w pewnym momencie eksploduje, a jego ruchy zwalniają". I kilka wersów dalej: "Wydał z siebie potężny jęk przypominający ryk wściekłego zwierzęcia". Ktoś powie: "Ale kicz".
To ma być książka lekka, łatwa i przyjemna. W sam raz na wakacje. Wyobrażam sobie, że dziewczyna zabiera "365 dni" na urlop, czyta, inspiruje się... Może przeżyje wspaniałą przygodę, a może zachęci swojego narzeczonego do wymarzonego seksu? Poza tym... Wiesz, na wielkiej literaturze się nie zarabia.
A na "50 twarzach Greya" już tak? Chciałaś napisać polską wersję takiej historii?
Nie do końca jestem fanką "Greya". Mam wrażenie, że ta historia, nawiązująca do BDSM (skrót oznaczający zachowania seksualne, nazwa pochodzi od angielskich słów: związanie, dyscyplina, dominacja i uległość - przyp. red.), albo została wygładzona, albo jej autorka nie do końca wiedziała, o czym pisze. Kiedy ostatni raz powiedziałaś, że "twoja podświadomość fiknęła koziołka"? Pewnie jak miałaś 3 lata, albo może nawet nigdy. Moje "365 dni" to zupełnie inna książka.
Ja widzę pewne podobieństwa.
A mianowicie?
Dużo erotyki podanej w podobny sposób.
W takim razie wszystkie książki erotyczne wrzućmy do jednego worka. Bo we wszystkich książkach erotycznych są opisy scen seksu. Nie jest tak, jak w obyczajowych, że para się całuje, a potem gaśnie światło. W książkach erotycznych wiemy, co się dzieje dalej. W "Greyu" główna bohaterka jest dziewicą i sprzedaje gwoździe. Moja bohaterka jest kobietą spełnioną, która wie, czego chce. Co parę stron wali swojego ukochanego w pysk. Na tym polega różnica między "Greyem" a moją książką.
Wzorem E.L. James planujesz trylogię?
Na początku "365 dni" miało mieć dwa razy większą objętość. Ale pomyślałam sobie: a może by zrobić czytelnikom kocioł w głowach i przerwać opowieść w momencie, którego się najmniej spodziewają? I tak zrobiłam. Druga część jest już w wydawnictwie.
Sprytnie. Liczysz na ekranizację i duże pieniądze?
Ależ ja jestem specjalistką od sprzedaży! Nie ukrywam, że chciałabym na tej książce zarobić. Najlepiej by było, gdyby na podstawie "365 dni" powstał serial. Ale nie tylko. Jesteśmy krótko po premierze, a ja dostaję setki wiadomości od kobiet i mężczyzn. Dziękują mi za to, że się otwierają na seks. Co prawda to książka przede wszystkim dla pań, ale nie mam nic przeciwko temu, by panowie potraktowali ją jako instrukcję obsługi kobiety. Zyskają przy tym na skuteczności, wierz mi.
Skąd to wiesz?
Raz na tydzień robię relację live o seksie na Instagramie. Po każdej ludzie wysyłają mi wiadomości, jaki kolejny temat powinnam poruszyć. Są otwarci, nie wstydzą się. Czasem kobiety proszą: "Jeżeli opowiesz o grze wstępnej, będę cię oglądać z moim facetem". Wiem, że po relacji live o miłości oralnej wiele pań się do niej przekonało.
Niedawno pewna dziewczyna zapytała mnie o kobiecy orgazm z wytryskiem. Niektóre kobiety się go wstydzą, ale mężczyzn on kręci. Bo to dla nich dowód, że partnerka orgazm przeżyła. Zaufanie czytelniczek bardzo mnie cieszy, lubię robić te relacje. Wiesz, ja zanim straciłam cnotę, przeczytałam rozdział "Mój pierwszy raz" w "Sztuce kochania".
Żartujesz?
Serio! Książka Michaliny Wisłockiej stała na półce w biblioteczce rodziców. Moi rodzice kilka dni temu obchodzili 35. rocznicę ślubu. I mimo że są bardzo tradycyjni, zawsze mi powtarzali, że udany seks jest fundamentem związku. "Sztuka kochania" mnie intrygowała, a rodzice nie zakazywali mi jej czytać. Zresztą Wisłocka była dla mnie ratunkiem, dzięki niej dowiedziałam się, że seksu nie należy się wstydzić.
Wisłocka mówiła: "Nie wstydźcie się, że to robicie". Ja mówię: "Nie wstydźcie się, jak to robicie". Żyjemy w kraju, w którym mówienie o seksie jest nieprzyzwoite. A mnie rodzice uczyli, żeby sięgać po to, czego się pragnie.
Bohaterka twojej książki na pewno pragnęła seksu, ale niekoniecznie dziecka. Jak się okazuje w trakcie, partner wszczepił jej po kryjomu implant antykoncepcyjny.
Implanty antykoncepcyjne są bardzo popularne w Anglii, w Polsce wciąż nie. To niewielka rurka, którą wszczepia się w ramię. Jest niewidoczna, ale wyczuwalna, kiedy się ją dotknie. Jak doczytasz do końca książkę, dowiesz się, czemu o nim piszę.
Na końcu książki znajduje się dedykacja: "Chciałam podziękować mężczyźnie, który zostawił mnie i zainspirował do działań".
On złamał mi serce. Pisanie było dla mnie pewnego rodzaju terapią. Bardzo tego faceta kochałam, ale kiedy on zaczął mnie kochać, przestał mnie pragnąć. Jest takie zjawisko, nazywa się biała miłość. Pożądanie się wtedy wyłącza. Bardzo chciałam z nim być i nie chciałam go zdradzać. Znalazłam więc sobie substytut seksu - to książka, którą trzymasz w ręku. Jednak kiedy skończyłam ją pisać, rozstaliśmy się. Niestety.
Którą bohaterką w twojej książce jesteś?
Każdy z bohaterów istnieje naprawdę, ale nie powiem ci, co w tej historii jest fikcją, a co prawdą.
Książkę "365 dni" można kupić w publio.pl.
Blanka Lipińska. Z zawodu menadżerka klubów, z zamiłowania kucharz i hipnotyzer. Miłośniczka tatuaży, orędowniczka szczerości i wierności. "365 dni" to jej debiut pisarski.
Angelika Swoboda. Dziennikarka Weekend.Gazeta.pl. Zaczynała jako reporterka kryminalna w "Gazecie Wyborczej", pracowała też w "Super Expressie" i "Fakcie". Pasjonatka psów, mądrych ludzi, kawy i sportowych samochodów.
CHCESZ DOSTAWAĆ WIĘCEJ DARMOWYCH REPORTAŻY, POGŁĘBIONYCH WYWIADÓW, CIEKAWYCH SYLWETEK - POLUB NAS NA FACEBOOKU