
Człowiek może nie być intruzem w Puszczy?
- Przez większą część swojej obecności w Puszczy Białowieskiej człowiek harmonijnie wkomponowywał się w ogólnie pojętą naturę. Osady ludzkie były wyspami w morzu istniejącego od kilku tysięcy lat lasu. Puszcza dostarczała jej mieszkańcom - czy to starożytnym, czy średniowiecznym - wszystkiego, czego potrzebowali do życia. Znajdowali tu schronienie, hodowali zwierzęta, polowali, zakładali niewielkie poletka z mozołem oczyszczane z korzeni i kamieni. Potrafili nawet zebraną w dolinach starorzeczy rudę darniową przetopić i przerobić na żelazne narzędzia. W epoce nowożytnej z kolei, już od czasów Władysława Jagiełły, Puszcza Białowieska była królewskim łowiskiem. Przed nadmierną eksploatacją bronił jej zastęp strażników, strzelców i osoczników (ci ostatni byli najniższą warstwą królewskich służb leśnych. Ich głównym obowiązkiem było uczestnictwo w łowach królewskich, a pomiędzy nimi - patrolowanie i strzeżenie królewskiej puszczy). Same polowania monarchów odbywały się tu sporadycznie. Główną działalnością człowieka w Puszczy nie była też wycinka - o wiele ważniejsze było pozyskiwanie siana i miodu. Tak zwane sianożęcia i tradycyjne bartnictwo były najbardziej rozpowszechnionymi sposobami korzystania z dóbr puszczańskich aż do drugiej połowy XVIII wieku. Moje badania wykazały, że królewska ochrona i wielofunkcyjne, tradycyjne użytkowanie Puszczy pozwoliły na jej zachowanie do końca XVIII wieku w doskonałym stanie. Puszcza była w 90 proc. pokryta zwartym lasem, który jedynie miejscowo był przekształcony przez człowieka, na zdecydowanej większości swego obszaru zasługując na miano lasu naturalnego.
Nawet wiek XIX, rozpoczynający się wycięciem sporej części Puszczy, nie był okresem destrukcji naturalnego środowiska, bo władający wówczas tym obszarem Rosjanie dość szybko zdali sobie sprawę z jego wartości. Choć podejmowano próby wprowadzenia tu nowoczesnej gospodarki leśnej, były one ograniczone możliwościami technicznymi oraz świadomością, że jest to ostatnie miejsce występowania żubra nizinnego w Europie. A na zachowaniu żubrów bardzo zależało ówczesnym zarządcom Puszczy.
Kolejne dekady przyniosły zmianę w relacji człowiek - Puszcza?
- Pierwszy moment, w którym człowiek jawi się jako stuprocentowy intruz, związany jest z rabunkową wycinką wprowadzoną przez niemieckich okupantów w trakcie pierwszej wojny światowej. Niemcy przybyli tu z zapleczem technicznym i gotowym planem pozyskania milionów sześciennych drewna, które miało być wchłonięte przez ich przemysł. Na szczęście wojna skończyła się, nim zdołali swój plan w pełni urzeczywistnić. W okresie międzywojennym Puszcza była nadal obiektem wycinki, ale zarazem powstały pierwsze formy ochrony przyrody w dzisiejszym tego słowa rozumieniu - rezerwaty wyłączone spod eksploatacji, w tym pierwsza forma Białowieskiego Parku Narodowego. Podczas drugiej wojny światowej ucierpiała nie tyle sama Puszcza, co jej mieszkańcy, prześladowani przez sowieckich i hitlerowskich okupantów.
Po wojnie zaś Puszcza znów służyła jako źródło surowca drzewnego, jednak wycinka nie dotyczyła całej jej powierzchni - ponad połowa Puszczy to nadal były i są bardzo cenne drzewostany naturalne - takie, w których odnowieniem lasu rządzą prawa natury. Wiele z nich objęto ochroną i wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku - szacunku dla dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego, jakim jest Puszcza Białowieska. Mam wrażenie, że dziś tego szacunku zabrakło, a pamiętająca czasy Jagiełły, pierwszych osadników słowiańskich czy gockich koczowników Puszcza jest traktowana jak zwykły, nic nieznaczący las.
Rabunkowa działalność człowieka w Puszczy stała się kanwą twojego komiksu "Bartnik Ignat i skarb Puszczy", który miał także angielską i białoruską wersję. Fabuła osadzona jest w czasach zaborów, ale problem wydaje się bardzo współczesny, bo jest nim wycinka lasu pod osiedle.
- Bartnika Ignata pisałem w momencie, kiedy wydawało się, że czarne chmury wiszące nad Puszczą rozwiały się, a przywoływanie dawnych epizodów destrukcji i bezmyślności może tylko służyć ku przestrodze. W komiksie tym chciałem pokazać kontrast między tradycyjnym, odwiecznym życiem mieszkańców Puszczy korzystających z całego wachlarza jej bogactw a forsowanym przez rosyjskiego zaborcę niemieckim modelem gospodarki leśnej, widzącej w Puszczy Białowieskiej tylko źródło drewna. Przy okazji zawarłem w nim fragment lokalnej historii z pogranicza polsko-litewsko-białoruskiego, stąd pewnie zainteresowanie białoruskiego wydawcy tą pozycją. Wydane w Londynie tłumaczenie angielskie spotkało się z równie miłym przyjęciem, a w kolejce czeka już tłumaczenie czeskie, które będzie miało premierę tej jesieni. Polska wersja była przez pewien czas niedostępna, na szczęście właśnie ukazało się wznowienie.
W jaki sposób szukasz śladów człowieka w lesie, badasz jego wpływ na ekosystem? Co może jeszcze naukowiec?
- Całkiem sporo, zwłaszcza jeśli - tak jak ja - pracuje się w niezwykle otwartym na nowe pomysły Instytucie Biologii Ssaków PAN i ma się szansę współpracować z wybitnymi specjalistami z różnych dziedzin zajmujących się odtwarzaniem historii środowiska przyrodniczego. Wespół z archeologami z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN przeprowadziliśmy wykopaliska na kilku stanowiskach rozrzuconych po całej Puszczy, odkrywając kilka faz obecności człowieka na tym terenie. Ślady pierwszej osady pochodzą z przełomu er, kilka rozrzuconych po Puszczy cmentarzysk i niewielkich osad datowanych jest na okres wpływów rzymskich, kolejnych kilka - na wczesne średniowiecze. Istotne jest, że w każdej z tych faz osadnictwo było raczej niewielkie i rozrzucone, a pomiędzy każdą z faz osadniczych obserwujemy kilkusetletnie przerwy, podczas których las miał szansę się w pełni zregenerować.
Natomiast we współpracy z Instytutem Badawczym Leśnictwa i Szwedzkim Uniwersytetem Rolniczym zbadaliśmy historię pożarów w Puszczy, począwszy od XVI-XVII wieku. Aż do początków XIX stulecia niewielkie obszarowo i niezbyt intensywne pożary zdarzały się tu często, co kilka-kilkanaście lat. Były najprawdopodobniej w większości związane z działalnością bartników, z wypasem bydła na puszczańskich łąkach, z wypalaniem smoły, potażu czy węgla drzewnego - co zresztą pokrywa się z informacjami ze źródeł historycznych. Co ciekawe, kiedy w XIX wieku nowe, carskie władze wprowadziły ścisłą ochronę przeciwpożarową, pożary nie zostały zupełnie wyparte z Puszczy, stały się jedynie o wiele rzadsze i znacznie, znacznie większe, zarówno przestrzennie, jak i pod względem intensywności.
Z kolei niezwykła cierpliwość i skrupulatność palinologów (specjaliści zajmujący się badaniem ziaren pyłku i zarodników roślin - przyp. red.) z Uniwersytetu Gdańskiego pozwoliła na odtworzenie składu i przemian szaty roślinnej Puszczy w trakcie ostatnich kilku tysięcy lat - a główny wniosek wypływający z tych badań jest taki, że Puszcza zawsze była pokryta zwartym lasem. Pomysłów na dalsze badania jest całe mnóstwo, zwłaszcza że rozwój technik badawczych otwiera coraz to nowe możliwości spoglądania w przeszłość przyrody Puszczy. Na przykład lotnicze skanowanie laserowe pozwala na identyfikację nowych obiektów związanych z dawną działalnością człowieka.
Szukasz nie tylko śladów człowieka w Puszczy, ale też pokazujesz, jak człowiek postrzega jej mieszkańców. W książce "Wilk Ambaras" stworzonej dla WWF demitologizowałeś wizerunek wilka, pokazując, że nie jest taki straszny, jak go malują, że jest wręcz pożyteczny. W kontekście Puszczy Białowieskiej dużo mówiło się ostatnio o korniku. Jaki on faktycznie jest?
- Kornik ma zadziwiająco wiele wspólnego z wilkiem. Oba gatunki postrzegane były i wciąż są przez pryzmat ich wpływu na te aspekty życia lasu, do których człowiek rości sobie absolutne prawo: kształtowania liczebności zwierząt kopytnych oraz decydowania, które drzewa, w jakim wieku i jakiej kolejności, mają być z lasu usuwane. Oba gatunki doczekały się bardzo złej prasy, oba nazywane są szkodnikami. Ale złe mogą być tylko w oczach człowieka, bo przyrodniczo rzecz ujmując - są zwyczajnym składnikiem życia lasu naturalnego i pełnią w tym życiu istotną funkcję.
Trzeba zatem zostawić Puszczę kornikowi?
- Tak. Po to, by móc pokazać setkom tysięcy turystów, grup szkolnych, miłośników dzikiej przyrody odwiedzających corocznie Puszczę Białowieską, że tak działa natura. Nie zawsze estetycznie, często nie tak, jak to sobie zaplanowaliśmy.
Jeśli myślimy o lesie jako naturalnym, samowystarczalnym i samoregulującym się organizmie, takim jak Puszcza Białowieska, to na pewno nie poradzi on sobie bez znacznej liczby martwych drzew - stojących, zalegających na dnie lasu, na wpół przewróconych. To w takich martwych zakątkach leśne życie "wrze" najintensywniej. Odnawia się młode pokolenie drzew, chronionych przed pyskami zwierząt kopytnych przez zasieki stworzone z wywróconych pni. Na butwiejących drzewach pojawiają się niespotykane nigdzie indziej mchy i grzyby, w próchnie, pod korą ryją korytarze setki rzadkich gatunków owadów. W martwych i zamierających drzewach mieszkanie i schronienie znajdują też większe zwierzęta, które nie są przystosowane do życia w lasach pozbawionych martwego drewna - na przykład jeden z bohaterów "Umarłego Lasu", dzięcioł trójpalczasty. Nie odkrywamy tu z Adamem Ameryki - wiedza o tym, że las bogaty w martwe drzewa jest najbardziej zróżnicowany gatunkowo, funkcjonuje od dziesięcioleci (zainteresowanych odsyłam do wydana przez Fundację WWF Polska książki Jerzego M. Gutowskiego, Andrzeja Bobieca, Pawła Pawlaczyka, Karola Zuba "Drugie życia drzewa" Książka Jerzego M. Gutowskiego, Andrzeja Bobieca, Pawła Pawlaczyka, Karola Zuba).
W 2016 roku wydałeś w sumie 10 książek i komiksów. Nie szkoda ci lasu, który wycięto pod te publikacje?
- Kiedy tak się postawi pytanie, to rzeczywiście szkoda. Obiecuję, że w tym roku wydam ich mniej - będzie to kontynuacja "O rety! Przyrody" (tym razem o najciekawszych przyrodniczo miejscach na świecie), druga część "Umarłego Lasu" (z ważną rolą ptaków-zombie) oraz nowe opowieści o żubrze Pompiku. Prowadzisz poważne i pionierskie badania naukowe dla PAN-u. Jednak po godzinach, zupełnie jak Clark Kent czy Bruce Wayne, stajesz się kimś innym. Oni zakładają peleryny i zamieniają się w Supermena i Batmana, a ty chwytasz za ołówek i rysujesz komiksy dla dzieci, piszesz też książki. - Superbohaterowie noszą trykoty, ja mam tylko worki pod oczami (śmiech) . Ale poważnie mówiąc jestem niezwykle dumny, że moje komiksy udało się wykorzystać do popularyzacji i promocji badań Instytutu. Od dwóch lat tworzę jednoobrazkowe "komiksy naukowe", których funkcją jest zwięzłe i, jeśli to możliwe, zabawne przedstawienie najnowszych odkryć naukowych moich koleżanek i kolegów. Narysowałem na przykład ostatnio jelenia i łosia, które pozują przed fotopułapką, jako ilustrację świetnej pracy naukowej moich kolegów, którym udało się opracować system informatyczny klasyfikujący setki tysięcy zdjęć trafiających do badaczy z fotopułapek. Takie komiksiki mają zawsze odsyłacz do pełnej wersji artykułu naukowego, na którym są oparte. Wydaje się, że to działa - bardzo cieszą mnie sygnały od osób, które dzięki takiemu "abstraktowi graficznemu" zapoznały się z instytutowymi osiągnięciami.
Debiutowałeś jako autor dla dzieci opowieścią o żubrze, czyli największym ssaku Puszczy Białowieskiej. Szybko jednak postawiłeś na ryjówkę, czyli najmniejszego ssaka Puszczy, tworząc przygody Dobrzyka. Skąd ta zmiana "kalibru" bohatera?
- Debiutowałem książką o żubrze Pompiku, później powstał komiks "Ostatni żubr" przedstawiający historię wyginięcia żubra w Puszczy Białowieskiej w 1919 roku. Potem narysowałem jeszcze komiksy o żubrze Żorżu i dopiero po tym trzecim żubrzym bohaterze zdecydowałem się na zmianę kalibru na dużo, dużo lżejszy.
Na ryjówki nie zwracałem uwagi, dopóki w Instytucie Biologii Ssaków PAN nie usłyszałem wykładu o biologii i zwyczajach tych zwierząt. To było fascynujące! Te najmniejsze polskie ssaki są jednocześnie najbardziej żarłocznymi zwierzętami (w ciągu dnia zjadają dwa razy tyle, ile same ważą - a jedzą głównie owady). Natura wyposażyła je w coś na kształt echolokacji: podobnie do nietoperzy mogą się orientować za pomocą echa emitowanych przez siebie dźwięków. Jeden z gatunków ryjówkowatych, rzęsorek rzeczek, jest jadowity - za pomocą jadu w ślinie paraliżuje swoje ofiary (małe żabki i ryby). Dodatkowo ryjówki podlegają tak zwanemu zjawisku Dehnela, czyli sezonowym zmianom rozmiaru ciała (włącznie z mózgiem i narządami wewnętrznymi) - jest to sposób ryjówek na przetrwanie zimowego braku pokarmu. Przecież każdy widzi, że to wymarzony materiał na komiks! Ja tylko dodałem do tego wszystkiego fabułę na kształt "Władcy pierścieni", wyprawiłem ryjówki w niebezpieczną podróż, poutykałem tu i ówdzie pigułki wiedzy przyrodniczej i bach! Gotowe.
Tworzę według zwyczajnej, starej i wysłużonej zasady: pisz takie książki i komiksy, jakie sam chciałbyś przeczytać. Brakowało mi komiksów, które harmonijnie połączyłyby dawkę rzetelnej wiedzy z jeszcze większą dawką frajdy. Wymyśliłem zatem, że sam się za nie zabiorę. Muszę się przyznać, że drobne skrzywienie zawodowe powoduje we mnie irytację, ilekroć widzę komiksy ze zwierzęcymi bohaterami, którzy zachowują się w sposób niemający nic wspólnego z ich przyrodniczymi odpowiednikami.
Musisz nienawidzić Kaczora Donalda.
- Akurat w tym wypadku o nienawiści nie może być mowy, bo cały świat Kaczora i Myszki skrojony jest jako krzywe zwierciadło naszego świata, a zwierzęce kostiumy bohaterów są tylko tym - kostiumem. Gorzej, jak historia osadzona jest w świecie przyrody, ma zwierzęcych bohaterów, ale opowiedziana jest z kompletnym lekceważeniem dla biologii i zachowań portretowanych gatunków.
Żubr Pompik z twoich książek zadebiutował niedawno w serialu animowanym. Czy podobna przyszłość czeka ryjówki?
- To prawda, Pompik biega po ekranie w towarzystwie swojej rodziny - Polinki, Porady i Pomruka. Poznaje tajemnice Puszczy, wpada w tarapaty i śpiewająco się z nich wyplątuje. Nie mogę się doczekać premiery serialu, bardzo bym też chciał, by powstał drugi sezon - scenariusze w każdym razie są gotowe. Pilotowy odcinek pokazała TVP ABC, mam nadzieję, że cały pierwszy sezon trafi na antenę jeszcze w 2017 roku.
Nie da się też ukryć, że moim marzeniem jest przeniesienie historii ryjówek na ekran, tym razem - duży. Wspólnie ze studiem EGoFILM pracujemy nad scenariuszem i projektami graficznymi do pełnometrażowej ekranizacji "Ryjówki przeznaczenia". Żeby nie było za łatwo - film nie będzie prostym przeniesieniem historii z komiksu na ekran, a połączeniem i rozwinięciem fabuły dwóch pierwszych tomów ryjówkowej trylogii. Dzięki temu nawet osoby, które "Ryjówkę przeznaczenia" mają w małym paluszku, w filmie odnajdą wiele nowych wątków. Komiks Tomasza Samojlika i Adama Wajraka "Umarły las" w promocyjnej cenie można kupić w Publio.pl>>> Tomasz Samojlik. Doktor nauk przyrodniczych, pracuje w Instytucie Biologii Ssaków PAN w Białowieży, gdzie zajmuje się interdyscyplinarną historią przyrodniczą, zwłaszcza wpływem człowieka na Puszczę Białowieską. Autor komiksów i książek dla dzieci. Stworzył postacie żubra Pompika i ryjówki Dobrzyka. Na podstawie jego książek powstał serial animowany, trwają prace nad ekranizacją komiksów. Urodził się w 1978 roku w Hajnówce.
Łukasz Chmielewski. Dziennikarz i scenarzysta, redaktor naczelny serwisu AlejaKomiksu.com. Jak nie czyta komiksów, to ogląda boks. Współautor książki biograficznej "Rafał Jackiewicz. Życie na ostrzu noża" o zawodowym bokserze, wielokrotnym mistrzu Europy. Urodził się w 1978 roku w Warszawie.