Rozmowa
Joanna Schmidt, posłanka Nowoczesnej (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl)
Joanna Schmidt, posłanka Nowoczesnej (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl)

Dostała pani obuchem w głowę po słynnym wyjeździe z Ryszardem Petru podczas protestu w Sejmie?

- Może nie obuchem, bez przesady. Ale faktycznie to, co się działo w styczniu w mediach, było zaskakujące.

Dlaczego?

- Że tak bardzo wszystkich fascynuje plotkarskie zaglądanie w czas wolny polityków. Wiedziałam, że to przyciąga uwagę. Ale nie spodziewałam się, że znajdę się pod takim ostrzałem. Wszystko działo się tak szybko i przybrało takie rozmiary, że niewiele mogliśmy zrobić. Przyznam pani szczerze, że dzisiaj bym na tego sylwestra - nie na Maderę zresztą - nie pojechała.

https://twitter.com/bogdan607/status/815712519960592384

Nie na Maderę? To gdzie państwo polecieliście?

- Do Lizbony. A to słynne już zdjęcie było zrobione w inny dzień, niż podano. Ale to naprawdę jest już nieważne. Mamy początek lata, a ja opowiadam o sylwestrze.

Nie chce się pani z tego tłumaczyć?

- Nie chcę. I nikt nie ma prawa oceniać mojego życia osobistego. Rok temu się rozwiodłam. Każdy, kto sam przeszedł rozwód, albo zna ludzi, którzy się rozstawali, wie, jakie to trudne. Tymczasem ja dostawałam nawet listy, w których atakowano mnie za to, że "śmiałam się rozwieść". Jakby kobieta nie miała takiego prawa.

Joanna Schmidt i Ryszard Petru podczas głosowań w Sejmie (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

No właśnie, nie ma pani wrażenia, że kobietom się tego prawa odmawia? A rozwiedziony mężczyzna, który ma nową partnerkę, postrzegany jest jako zdobywca.

- Myślę, że w polskiej mentalności coś takiego podświadomie tkwi. Wie pani, przez całą tę sprawę uświadomiłam sobie, że wiele w Polsce jest do zrobienia w kwestii postrzegania kobiet i mężczyzn w sferze publicznej. Kobieta-polityk jest traktowana gorzej i jest ustawicznie oceniana, a przy tym oceniana inaczej niż mężczyzna-polityk.

Czyli za co ocenia się kobiety?

- Głównie za wygląd. Nieważne, czy to komplementy, czy obelgi. Nieważne, czy piszą, że ta jest brzydka i źle ubrana, czy chwalą za urodę. To nie dlatego kobiety działają w życiu publicznym. Czy tak się ocenia mężczyzn? Że ten to jest przystojny, a tamten zapuścił już piwny brzuch?

Brukowce robią na początku kadencji Sejmu ranking najładniejszych posłanek. Tak jakby kobiety, idąc do polityki, miały wypisane na czole: "Jestem piękna, więc zostanę politykiem". Denerwuje mnie to. Kobiety w żadnej branży nie chcą być w ten sposób oceniane.

Katarzyna Lubnauer i Joanna Schmidt, posłanki Nowoczesnej (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

A za co chciałaby być pani oceniana?

- Jak każdy - za pracę i osiągnięcia. Pierwszą firmę, w której pracowałam, wprowadziłam na rynki międzynarodowe. To takie zdanie jak z CV. A w praktyce to wyglądało tak, że jechałam pociągiem do Moskwy z jedną walizeczką. Miałam w niej próbniki produktów i ubrania na zmianę. Kilka spotkań i wracałam w nocy, bo nie miałam pieniędzy na hotel. Zdarzyło  się, że w nocy na granicy białoruskiej celniczka kazała mi wyjść z pociągu. Przetrząsali bagaże, zrobili dokładną kontrolę.

Jak to się skończyło?

- Tylko na strachu, puścili mnie, bo przecież nic złego nie zrobiłam. Ale to były takie czasy. A firmę na rynki zagraniczne wprowadziłam. Wyjeżdżałam sama na tydzień na Bałkany - było czasami bardzo ciężko, ale udało się.

Potem założyłam swoją firmę e-learningową, rozwinęłam ją, potem sprzedałam udziały. Zostałam kanclerzem największej niepublicznej uczelni w Wielkopolsce. Prowadziłam szkołę podstawową, gimnazjum i liceum, uruchomiłam nowe kierunki studiów.

Jestem ekonomistką po studiach dyplomowych, robię doktorat, jestem niezależna finansowo. Z tym doświadczeniem weszłam do polityki, zresztą w wyborach parlamentarnych zdobyłam najwięcej głosów w Wielkopolsce.  I nie zgadzam się na ocenianie mnie przez pryzmat życia osobistego albo urody.

A niestety, po spotkaniu, w którym biorą udział i posłanki, i posłowie, pojawiają się komentarze dotyczące głównie wyglądu posłanek czy ich stroju. O posłach takich komentarzy nie ma. To - może nieświadome - ale umniejszanie roli kobiet.

Poproszę o przykład.

- W Sejmie za oczywistość uznaje się prawie powszechnie, że posłanki zajmują się głównie seniorami, dziećmi i alimentami. A przecież świetnie radzą sobie też w komisji gospodarki czy finansów. W polityce ważna jest różnorodność. Dlatego zdecydowałam się założyć fundację "Bo tak". Chcę zwiększyć zaangażowanie kobiet w politykę. Bo widzę, jak ważna jest różnorodność w tej sferze.

Rada Krajowa Nowoczesnej: Kamila Gasiuk-Pichowicz, Monika Rosa, Ryszard Petru, Katarzyna Lubnauer i Joanna Schmidt (Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta)

Naprawdę wcześniej nie spotkała się pani z dyskryminacją kobiet w sferze publicznej?

- Mam pracującą, wykształconą mamę i dwie siostry. Każda z nas poszła na studia i poukładała sobie życie zawodowe tak, jak chciała. Także później, gdy już zaczęłam pracę, też nie odczuwałam, że kobiety mają ciężej. Choć na pewno są mniej odważne - jako pracodawca musiałam zachęcać kobiety, by starały się o awans. Mężczyźni byli zawsze gotowi, by zająć wyższe stanowisko, a panie mówiły, że może jeszcze popracują, by nabrać doświadczenia, że mają dziecko. Mimo że były ambitne i wykształcone, potrzebowały wsparcia, by sięgnąć po to, co im się należy.

W biznesie, niezależnie od płci czy poglądów, partnera się szanuje i siada z nim do stołu. Powiem więcej - w kodzie biznesowym wręcz zakazane jest traktowanie inaczej kobiet i mężczyzn. W polityce, poza ustawicznym ocenianiem, kobietom mniej wolno, dostają też specyficzny hejt. Wyjątkowo wulgarny, nierzadko o podłożu seksualnym.

Pani taki dostaje?

- Ogromny. Podczas gdy my sobie rozmawiamy, na moim Twitterze pewnie już szaleją trolle. Ale wie pani, obca osoba nie jest w stanie mnie obrazić. Anonimowa, na której koncie nie ma nazwiska, a zamiast zdjęcia jest jajko. Cóż, takiej osobie po prostu współczuję. Choć bywa, że dostaję też hejty od konkretnych osób. Mają poczucie bezkarności.

Co gorsza, poza hejtem doświadczam też braku kobiecej solidarności. Gdy marszałek Sejmu odmówił mi prawa do oficjalnego wyjazdu na kongres z okazji Dnia Kobiet do Waszyngtonu, pewna posłanka z Kukiz '15 powiedziała w programie telewizyjnym, że to słuszna decyzja. Polityczne układy okazały się dla niej najważniejsze, choć decyzja marszałka była jawnie niesprawiedliwa. Oczywiście nie dałam się i do Waszyngtonu pojechałam.

Poza tym na spotkaniach z kobietami słyszę wiele głosów wsparcia, panie mówią: "Wy, posłanki Nowoczesnej, jesteście super, popieramy was". Zapytałam więc na jednym z takich spotkań, która z pań napisała coś pozytywnego w komentarzu pod falą hejtu, jaka wylewała się na mnie w tym roku. Chociażby coś w stylu: "Zostawcie ją w spokoju, to jej sprawa". Okazało się, że żadna. Uznały, że ten hejt był tak obrzydliwy, że nie chciały wchodzić w polemikę.

Mimo braku tej solidarności pani chce działać na rzecz kobiet.

- Tym bardziej jestem zdeterminowana, by to robić. Zostałam przewodniczącą nowo powstałego parlamentarnego zespołu ds. równości i sprawiedliwości społecznej. Zapowiedziałyśmy już, że zaczynamy pracę nad ustawą liberalizującą aborcję, bo znów pojawiły się zapowiedzi, że ma być zaostrzona.

Swoją drogą, media też przykładają rękę do umacniania stereotypów. Widziała pani artykuły, że posłanki Nowoczesnej to "aniołki"? I to ma być fajne? Posłanki Nowoczesnej to wykształcone, pracowite i ambitne kobiety. Ja w imieniu naszego klubu złożyłam 28 projektów ustaw.

Joanna Schmidt w Sejmie (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Proszę jeszcze powiedzieć, jak pani z Ryszardem Petru zamierzacie ułożyć relacje zawodowe, by partia na tym nie ucierpiała.

- Przede wszystkim jestem w Nowoczesnej od początku, jestem jedną z osób, które tę partię zakładały. Odwiedziłam 16 miast, żeby budować jej struktury, a dopiero potem zajęłam się własną kampanią. Proszę zwrócić uwagę, że takim pytaniem utrwala pani stereotyp, o którym od początku rozmawiamy.

Nie utrwalam stereotypu, tylko pytam o kwestie formalne. Przyzna pani, że to nietypowa sytuacja w polskiej polityce.

- Każdy z nas ma swoje obowiązki w zarządzie partii, nic się dla mnie w tej kwestii nie zmieniło. Chcę, by oceniano moją pracę w Sejmie, w komisji edukacji i deregulacji, w partii, na rzecz Wielkopolski. Jestem w partii, na której mi zależy. Jestem Joanną Schmidt, posłanką na Sejm, wiceprzewodniczącą Nowoczesnej. I chcę być wyłącznie rozliczana ze swojej pracy.

Zobacz wideo

Joanna Schmidt . Pochodzi z Głogowa. Skończyła zarządzanie na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, była m.in. dyrektorką eksportu w przedsiębiorstwie z branży wykończenia wnętrz. W 2015 roku tworzyła Nowoczesną, której jest wiceprzewodniczącą. Ma troje dzieci, jest rozwiedziona.

Angelika Swoboda . Dziennikarka Weekend.gazeta.pl. Zaczynała jako reporterka kryminalna w "Gazecie Wyborczej", pracowała też w "Super Expressie" i "Fakcie". Pasjonatka mądrych ludzi, z którymi rozmawia także w Radiu Pogoda, kawy i sportowych samochodów.