Rozmowa
Wojtek Smarzowski (fot. Renata Dąbrowska / Agencja Wyborcza.pl)
Wojtek Smarzowski (fot. Renata Dąbrowska / Agencja Wyborcza.pl)

"Wołyń" zdominował ostatnią galę Orłów.

- To bardzo miłe, kiedy film docenia środowisko. I chyba z tych Orłów dla moich współpracowników cieszę się najbardziej - za montaż, za kostiumy, za muzykę, zdjęcia, dźwięk i scenografię. Ale gdyby "Wołyń" nie dostał tylu Orłów, to nic by się nie zmieniło w mojej głowie, bo przecież Janek Matuszyński nakręcił świetną "Ostatnią Rodzinę".

Miał pan myśl, że warto było ten film zrobić? Mimo głosów krytyki, że przechylił pan szalę w tę czy w inną stronę?

- Nie można zrobić filmu dla wszystkich. A skoro film dotyka tematu niewygodnego, to wiadomo, że jego oddziaływanie będzie mocniejsze. Wszystko to wiedziałem wcześniej, i nagrody - nawet Orły - nie są mi niezbędne do utwierdzenia się, że dobrze zrobiłem decydując się na film o ludobójstwie na Kresach.

Odpowiem pani tak - mnie nagrody nie zmieniają. Mam już swoje lata. Poza tym dzięki tym nagrodom nie dostanę więcej pieniędzy na kolejny film, nie zrobię go lepiej czy gorzej. Wiedziałem, że warto się było szarpać z "Wołyniem" gdy zobaczyłem reakcję widzów, głównie Kresowiaków. To dla mnie wszystko. Nagroda bądź jej brak nie wpływa na moje przekonanie, że ten film trzeba było zrobić. I bardzo dziękuję za wsparcie finansowe ludzi. Gdyby nie oni, nie udałoby nam się nakręcić końcowych scen. I nie byłoby filmu.

Wojtek Smarzowski i Arkadiusz Jakubik po projekcji filmu ''Wołyń'' (Fot. Łukasz Antczak / Agencja Gazeta)

Czego się pan bał poza tym, że przez dziurę w budżecie nie uda się filmu dokończyć?

- Najbardziej się bałem wniosku, że Ukraińcy są źli a Polacy to ofiary. Na szczęście takich sytuacji było bardzo mało. Film został odebrany jako ostrzeżenie przed nacjonalizmem i mam nadzieję, że tak samo będzie odbierany na świecie. A przekonam się o tym już niedługo, bo jadę z "Wołyniem" na Litwę, do Niemiec, na Węgry.

Mówił pan, że "Wołyń" ma pokazać, jak bardzo niebezpieczny jest nacjonalizm. Jerzy Radziwiłowicz powiedział mi, że wręcz mamy w Polsce teraz na niego przyzwolenie.

- Absolutnie tak. Uważam, że za wolno i nieskutecznie reagujemy na przejawy nacjonalizmu, którego droga ze stadionu skróciła się na uroczystości państwowe.

Chciałem, żeby po obejrzeniu "Wołynia" widz przyszedł do domu i przytulił swoje dzieci. Bo tylko od nas zależy w jakim świecie i w jakiej przestrzeni przyjdzie im żyć.

I nie powinniśmy się na nacjonalizm zgadzać.

- Oczywiście, powinniśmy protestować.

Wojtek Smarzowski (fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta)

Przeciwko czemu pan protestuje w etiudzie "Ksiądz"?

- Kościół nie rozliczył się z pedofilią w swoich szeregach i to jest temat, który mnie uwiera. I że kompletnie nie zajmuje się ofiarami, co jest po prostu podłe. Wkurza mnie to.

Grający księdza Jana Arkadiusz Jakubik biega z siekierą.

- Prowokacja to jedno z moich narzędzi, na szczęście Showmax nie próbował mnie od niej odwieść.

 

Ksiądz Jan ma w kieszeni plik pieniędzy i walczy ze sobą, by nie oglądać pornografii. Taki jest według pana stereotypowy polski ksiądz?

- Myślę, sobie, że my Polacy możemy wiele księżom wybaczyć. Albo wiele rzeczy nie dostrzegać. Jeżeli ksiądz ma gdzieś partnerkę albo zrobił dziecko, to nie problem. Jeżeli ma kochanka, to też nie problem, w końcu dwudziesty pierwszy wiek. Tak naprawdę ludzi ruszają dwie rzeczy - pazerność na pieniądze i właśnie pedofilia. Ale będziemy teraz rozmawiać o Kościele polskim?

Wie pan, etiuda, którą pan napisał i wyreżyserował ma tytuł "Ksiądz", więc...

- To jest przecież krótki film.

Arkadiusz Jakubik w etiudzie ''Ksiądz'' (fot. materiały prasowe Showmax)

Kończąc zatem ten wątek - uważa pan, że Kościół powinien się z pedofilii rozliczyć i przeprosić?

- Widzi pani, książkę o pedofilii w polskim Kościele napisał Holender. Sztukę o polskim katolicyzmie zrobił Chorwat.

A pan zrobił "Księdza".

- Filmowe kaszlnięcie, ale dotyka waznych spraw. Księża mówią, że pedofile są w każdym środowisku. Ja myślę, że wśród czołgistów, albo inżynierów, jest ich trochę mniej. Nasi dziennikarze nie zadają sobie pytania na jakiej polskiej parafii byli wcześniej księża zesłani - przepraszam: przeniesieni - na przykład na Dominikanę i tam dopiero złapani za pedofilię? Nikt nie zrobi u nas śledztwa, jakie pokazał film "Spotlight". Nie ma ani w mediach, ani w klerze potrzeby oczyszczenia się. No i najważniejsze: są ofiary, nimi się trzeba zająć. To jest coś, co mnie uwiera, co mnie boli. I co pewnie znajdzie to odbicie w moich kolejnych filmach. Bo nie ma u mnie na to zgody.

Przyznał pan przed pokazem "Księdza", że teraz jest "rozpędzony". Co pan planuje?

- Serial o wczesnym średniowieczu.

To temat dziś u nas bardzo aktualny.

- Zgadzam się.

Arkadiusz Jakubik w roli księdza Jana (fot. materiały prasowe Showmax)

Mówię poważnie.

- A ja poważnie odpowiadam. Średniowiecze to świat, który mnie fascynuje. Chciałbym opowiedzieć historię z mocno trzymającym w napięciu wątkiem sensacyjno-kryminalno-miłosnym i politycznym, ale najważniejszy jest dla mnie świat wierzeń słowiańskich.

Pewnie zobaczymy w tym filmie Arkadiusza Jakubika, którego tak lubi pan obsadzać?

- Przepraszam, ale nie obsadzam aktorów w wywiadach. Zobaczymy, ale rzeczywiście Arek jest mi bliską osobą na planie, i poza planem. A poza wszystkim jest świetnym aktorem. Jak się spędza dużo czasu na w pracy, to dobrze jest go spędzać z kimś fajnym. Z kim także można pomilczeć. Wie pani, ja nie lubię konfliktów na planie. One mnie nie budują. Jestem wydajniejszy, kiedy czuję się bezpiecznie.

Arkadiusz Jakubik i Wojtek Smarzowski na planie ''Księdza'' (fot. materiały prasowe Showmax)

I z nim tak jest?

- Arek ma temperament, i też zdarza mu się mieć krótszy lont. Ale najważniejsze, że to po prostu dobry aktor.

Ja czuję, że to także przyzwoity człowiek.

- Zgadza się. W ogóle człowiek jest najważniejszy. Kiepsko byłoby pracować z chu*ami.

Sprawdź nagrodzoną Pulitzerem książkę "Spotlight. Zdrada. Kryzys w Kościele katolickim" >>

Wojtek Smarzowski. Absolwent łódzkiej "filmówki". Reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta, operator filmowy. Autor takich filmów jak "Wesele", "Drogówka", "Dom zły", "Pod Mocnym Aniołem", "Róża" i "Wołyń". Zdobywca wielu nagród filmowych.

Angelika Swoboda. Dziennikarka Weekend.gazeta.pl. Zaczynała jako reporterka kryminalna w "Gazecie Wyborczej", pracowała też w "Super Expressie" i "Fakcie". Pasjonatka mądrych ludzi, z którymi chętnie rozmawia zawsze i wszędzie, kawy i sportowych samochodów.