
Biuro Nowoczesnej. Biel, szkło. Kamila Gasiuk-Pihowicz sprząta papiery na biurku, dopóki nie zapanuje na nim sterylna wręcz czystość.
Lubi pani porządek?
- Lubię.
Jak w prawie?
- Raczej jak w prawie i w ekonomii. Tam też potrzebne jest logiczne myślenie.
Z biznesu szybko przeszła pani do prawa, a potem do polityki.
- Chciałam się sprawdzić w boju.
Za panią rok bojów w Sejmie.
- Dobrze zrobiłam, że tu przyszłam.
Dlaczego?
- Kandydowałam, bo chcę zmieniać kraj. Wkurzało mnie to, co robiła PO. Ciepła woda w kranie. Brak myślenia o Polsce w perspektywie kilkudziesięciu lat. Minimalizm reformatorski. Chociaż pewnie nawet w Platformie nikt się nie spodziewał, że polityka "ciepłej wody" może otworzyć drogę do czegoś znacznie gorszego.
Bo?
- Bo nikt nie przewidział, że można tak niszczyć tkankę państwa jak robi to PiS. Trzeba z tym walczyć.
Ilu "Misiewiczów" (ludzi z nadania partyjnego PiS na wysokich stanowiskach - przyp. red.) namierzyliście?
- Łącznie namierzonych "Misiewiczów" jest już 227. Wciąż napływają nowe maile od ludzi z całej Polski. Wszystkie weryfikujemy. Najwięcej namierzonych "Misiewiczów" było dotąd w Dolnośląskiem - aż 63 nazwiska.
Nieźle.
- Adres mailowy Sygnalista uruchomiliśmy w kwietniu. Prosiliśmy ludzi, żeby przysyłali informacje o niekompetentnych ludziach z politycznego nadania i o tworzących się sitwach ludzi związanych z PiS. Tak zaczęła się akcja "Misiewicze". Przyszło kilkaset maili. Weryfikowali je nasi ludzie w terenie. Najpierw pokazaliśmy nazwiska ważne w skali kraju. Teraz czas na te istotne w lokalnych społecznościach, gdzie ci "polityczni" ważne funkcje traktują jak stołki do rozdania. Trzeba z tym skończyć. Są lepsze sposoby wydawania publicznych pieniędzy, niż stołek dla funkcjonariusza partyjnego lub jego totumfackiego.
Ktoś niedawno rozszyfrował przy mnie skrót PiS jako Posady i Stanowiska.
- To, co od niemal roku ta partia robi, jest zaprzeczeniem słów "prawo" i "sprawiedliwość". Ale najgroźniejsze dla państwa jest to, że obecna władza umacnia w ludziach przekonanie, że prawo jest do obchodzenia. Do łamania. Konsekwencje będziemy odczuwali przez lata albo dziesięciolecia.
Jest pani prawniczką. Nie trafia pani szlag?
- Kiedy ktoś dla bieżącego interesu partyjnego pozwala sobie na rozwalanie całego systemu prawnego - tak, trafia. To jest niszczenie rzeczy ulotnych - zaufania do prawa, szacunku do prawa, poczucia, że prawo stanowi stabilny system odniesienia. PiS robi to z pełną premedytacją, dla nich istnieje tylko tu i teraz. W każdej dziedzinie. Nie ma myślenia o państwie. A na ustach mają hasła, że chcą być partią konserwatywną, widzącą wartość w konserwatywnym podejściu do prawa. Mówią jedno, robią zupełnie co innego.
Prof. Ewa Łętowska powiedziała mi, że każda władza potrzebuje kagańca, jakim jest prawo, konstytucja. I dodała, że w Polsce to potrzebny byłby chyba taki kaganiec jak dla bulteriera .
- Władza powinna budować w obywatelach przekonanie, że prawo jest dla nich. A PiS ustanawia prawo pod partyjne interesy PiS. Nie oceniają skutków wprowadzanych przez siebie regulacji. Nie rozumieją, jak ustawa funkcjonuje. Nie rozumieją, po co są instytucje, których zadaniem jest ocenianie działania tych ustaw. Ustawy przechodzą całą ścieżkę legislacyjną w 72 godziny. Niemcy budowali szacunek do prawa przez wieki, my mieliśmy prawo zaborców i PRL. W 26 lat odbudowywaliśmy szacunek do prawa. Ale to krótki czas. I PiS to niszczy. Boli mnie to jako prawnika.
W komisjach naprzeciw siebie ma pani posła Piotrowicza.
- Który mi zarzuca, że ciągle przywołuję te same argumenty. Nie rozumiem, dlaczego się dziwi. Czy to ja wprowadziłam pod obrady czwartą ustawę o Trybunale Konstytucyjnym w ciągu paru miesięcy, która zawiera te same wadliwe rozwiązania? Czy to ja uderzam w trójpodział władzy i uzurpuję sobie w imieniu władzy wykonawczej cenzurowanie władzy sądowniczej? Ciągle argumentuję tak samo, bo PiS próbuje za każdym razem wywalczyć te dwie rzeczy, czyli w ten sam sposób łamie prawo!
Czy pani wolność jako posłanki jest ograniczona?
- Zdecydowanie. Tak jak prawie całej opozycji. Moje wypowiedzi są ucinane. Na komisjach limituje się czas wypowiedzi opozycji. Na ostatnim posiedzeniu Komisji Sprawiedliwości przedstawiciele PiS nie chcieli mediów i kamer. Potem nie mogliśmy zadawać pytań podczas drugiego czytania ustawy o TK.
Tak jakby głos pani jako posłanki znaczył mniej, niż głos posła ekipy rządzącej.
- Próbują sprawić, żeby tak się stało. Ale mam satysfakcję, że się nie daję. Że dajemy radę, cała trzydziestka naszych posłów Nowoczesnej. Jesteśmy słyszalni i mniej zmęczeni niż PO.
Ale w ostatecznym rozrachunku wychodzi na to samo - niczego przez 3,5 roku nie przeforsujecie w tym Sejmie. Niczego nie wygracie.
- Właśnie wygraliśmy.
Co?
- Skończyła się bezkarność Misiewicza. Przecież to był dotąd nietykalny zausznik Macierewicza. Do czasu. Skończyła się atmosfera niemego przyzwolenia na traktowanie kluczowych funkcji w ważnych państwowych przedsiębiorstwach jak politycznego łupu.
Na Twitterze ludzie pisali, że udało wam się zrobić pierwszą od dawna skuteczną akcję w sieci, która nie była autorstwa PiS. Odbijacie internet z rąk prawicy?
- Nie postrzegam tego jako walki o internet. Przede wszystkim to walka o zdrowe państwo. Żeby dyletanci bez kompetencji nie dostawali odpowiedzialnych stanowisk ze względu na znajomość z prezesem lub prominentami PiS.
Przyjęłaby pani posadę z rozdania politycznego?
- Nie!
Dlaczego?
- Czułabym się źle wobec samej siebie - miałabym świadomość, że nie umiem tego, co mam robić na takim stanowisku.
Dlaczego inni się tak nie czują?
- Warto zapytać tych kilkuset działaczy PiS. Mnie się to w głowie nie mieści. Trzeba mieć trochę przyzwoitości.
Po roku w Sejmie wierzy pani w przyzwoitość?
- Faktycznie tej przyzwoitości tam jest niewiele.
Pani koleżanka Joanna Scheuring-Wielgus pewnie wierzy mniej. Sejm nazwała bagnem. Pełnym seksizmu .
- Ale na moje plany, na to, co chcę zrobić, nie ma to wpływu. Ja myślę przede wszystkim o państwie. Jestem państwowcem.
Tylko co z tego, skoro dla posłanek w Sejmie jest protekcjonalne traktowanie i buczenie podczas wypowiedzi.
- Tego jest mnóstwo. To prawda. Tylko ja się nie dam. My, posłanki z Nowoczesnej, się nie damy. Boli mnie co innego.
Co?
- To, że to jest wierzchołek góry lodowej. To, jak myślą politycy rządzącej większości, przekłada się na akty prawne: ustawę, która w praktyce uniemożliwia wysłanie 3-latka do przedszkola i zatrzymuje kobiety w domu. Na próby obniżenia wieku emerytalnego, które wpędzą w emerytalną biedę kilka milionów kobiet. Na zaostrzenie prawa aborcyjnego, które zmusi do rodzenia dzieci z gwałtu, albo takich, które umrą w męczarniach zaraz po porodzie. Najnowszy projekt ws. in vitro oznacza koniec tej metody leczenia w Polsce. Kto się pod tym podpisał? Posłowie Kukiza, ale nawet jeden z posłów PO. To pokazuje, co oni myślą o kobietach i gdzie widzą ich miejsce. I jak bardzo tradycyjną rolę widzą do spełnienia dla kobiety. I jeszcze dobrze rozgrywają - w atmosferze konfliktu - każdą kwestię światopoglądową. A dla mnie te wszystkie kwestie powinny być po prostu załatwione. Już dawno i na spokojnie. In vitro. Związki partnerskie. Przyjazny rozdział państwa od Kościoła. Naprawdę nie trzeba z tego robić halo. PO zabrakło odwagi.
Oboje wiemy, że polityka to kalkulacja. Być może politycy PO kalkulowali, że polskie społeczeństwo jest bardziej konserwatywne, niż chciałby np. Adrian Zandberg .
- Może za krótko jestem w Sejmie, ale my nie kalkulujemy. Kalkulacja jest domeną tych polityków, którzy za długo są posłami. Tracą zapał, motywację - i myślą o zabezpieczeniu sobie kolejnej kadencji. My chcemy, żeby posłem można było być maksymalnie dwie kadencje. Ja sama będę w Sejmie 4 albo 8 lat. Nie chcę być zawodowym posłem.
Słyszałem już wiele partii i polityków, zarzekających się, że myślą i będą myśleć w dłuższej perspektywie niż jedna kadencja. Wszystkim się odmieniało, gdy zdobywali władzę.
- My chcemy, żeby było inaczej. Chcemy reform ustrojowych, które to wymuszą.
To co pani zrobi później?
- To samo, co przez wiele lat dotąd robiłam. Jestem prawnikiem. Wrócę do swojego zawodu.
Jak Roman Giertych .
- Na przykład.
Nie będzie pani brakowało adrenaliny?
- Możliwe. Czuję, że działam w szczególnym czasie dla Polski. Zaangażowałam się. Naprawdę. I właśnie dlatego nie wierzę, że ktoś może utrzymać takie zaangażowanie 25 lat, pracować nad czymś często 20 godzin na dobę, po nocach. Wiem, że mój czas w Sejmie się skończy. Nie boję się sondaży.
A czego się pani boi?
- Zdestabilizowania Polski. Wywrócenia finansów. Partyjniactwa. Wzrostu długu publicznego i biedy tysięcy ludzi, która może być tego długofalowym skutkiem. Upadku pozycji międzynarodowej Polski. Konfliktów z kolejnymi krajami i instytucjami. Przekroczenia Rubikonu, za którym Polska stanie się ekonomicznie drugą Grecją.
Skąd się pani to wzięło?
- Ale co?
Etos państwowca, jeśli się nie mylę.
- Mam swoje autorytety. Bronisław Geremek. Tadeusz Mazowiecki. Jacek Kuroń. Uważam, że dzięki nim myślę o państwie w dłuższej perspektywie. Że nie lubię kłamstwa i hipokryzji. Że dla mnie nigdy nie powinien się Polsce przydarzyć pan Misiewicz, człowiek po maturze, bez licencjatu, w radzie nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Tam jest 60 firm produkujących sprzęt wojskowy! Używają go żołnierze w sytuacji zagrożenia życia. Nie maturzysta, a specjalista powinien tam zasiadać. Nie kończymy akcji "Misiewicze". Będzie strona internetowa, e-mail nadal działa.
Co zrobić, żeby posłowie zaczęli myśleć w dłuższej perspektywie?
- Można powołać np centrum studiów strategicznych...
Ale przecież mamy. Rządowe.
- Ale chodzi o takie, które naprawdę nakreśli scenariusze na lata. Nie kolejny urząd, lecz think tank z prawdziwego zdarzenia. Tak, jak np. w Holandii, gdzie zmiana systemu opieki zdrowotnej została rozłożona na - uwaga - 25 lat. Kolejne ekipy parlamentarne musiały rozpisać scenariusz na dłużej niż jedną kadencję. A to, co ostatnio proponował minister Radziwiłł, to też zmiany doraźne.
A o które konkretnie zmiany pani chodzi?
- Przerzucenie finansowania służby zdrowia do budżetu. Kolejna rzecz, za którą zapłacę ja, pan i przyszłe pokolenia.
A 500 + pani wzięła?
- Tak. To pieniądze, które PiS dziś każdemu będzie zabierał w podatkach, a w dalszej perspektywie zadłuży kolejne generacje.
Ryszard Petru też wziął. A stwierdził w rozmowie z nami, że jak tak dalej pójdzie z wydatkami, to będziemy mieli nasz własny, polski kryzys .
- I ma rację. Wydatki PiS obciążają przyszłe pokolenia. Tych pieniędzy w budżecie nie ma. Źródła finansowania tej ustawy miały słabe podstawy.
Państwo nam zbankrutuje?
- Możliwe. Ale obecny rząd stoi chyba na stanowisku, że "po PiS choćby potop".
Ale pani wzięła.
- W najbliższym czasie konieczność finansowania tego programu wydrenuje podatkami kieszenie każdej Polki i każdego Polaka. W dłuższej perspektywie zadłuży kolejne pokolenia - czuję się w obowiązku dbać o moje dzieci i te pieniądze zostaną dla nich, mimo, że wcześniej zastanawialiśmy się nad przekazaniem ich na cel społeczny. To obecne dzieci będą spłacać w przyszłości ten dług.
Wadim Tyszkiewicz powiedział wprost : 20 mld na 500+ nie ma, a jak komuś zabierzemy, by dać innym, to będziemy jak bolszewicy . Jak dojdziecie do władzy, to skasujecie tę reformę?
- Nie. Zintegrujemy ją z systemem opieki społecznej i wprowadzimy ostrzejsze limity dochodów, na podstawie których się 500+ dostaje. Takie, że np. ja stracę to prawo. To jest nieracjonalne, że ja, będąc posłanką, mam prawo do 500+, a nie ma go matka z dochodem 1600 zł samotnie wychowująca dziecko.
Gdyby pani znała taką matkę, przekazałaby jej pani swoje dochody z 500+?
- Cały czas wspieram osoby niezamożne. W akcjach charytatywnych.
Jakich?
- To prywatna sprawa. Wolę wspierać po cichu.
Większość posłów Nowoczesnej obyłaby się bez 500+. To może naprawdę znaleźć kilkadziesiąt matek, którym by się te 500+ przydało.
- Ale ja myślę o rozwiązaniach systemowych, a nie doraźnych. Nie może być tak, że zostało uchwalone prawo, które krzywdzi ludzi. A jeśli chcemy wzrostu dzietności, to nie przez taki transfer pieniędzy. To, co sprawia, że ludzie chcą rodzić i wychowywać dzieci, to dostęp do wysokiej jakości usług publicznych, które pozwalają na łączenie pracy z wychowywaniem dziecka. Dla mężczyzn i dla kobiet. Elastyczne formy zatrudnienia. Telepraca. Praca na niepełny etat. Zmniejszenie wkładu własnego na mieszkanie w zależności od liczby dzieci.
Ale żeby mieć dzieci, trzeba mieć za co je urodzić i wychować. A Nowoczesna jest przeciw podwyższaniu płacy minimalnej.
Nie wątpię, że osoby najmniej zarabiające powinny zarabiać lepiej. Ale trzeba to zrobić inną drogą. Płacę minimalną warto ustalać regionalnie. Na poziomie powiatu, a nie centralnie dla całej Polski - w efekcie jest jednakowa dla Warszawy i dla małej miejscowości na Podkarpaciu. Zróżnicowanie płacy minimalnej stymulowałoby legalne zatrudnianie pracowników w tych powiatach, w których te płace byłyby najniższe. To by się opłacało i pracodawcom i pracownikom.
Ale tu pracownik, a nie pracodawca, jest chyba priorytetem.
- Obaj są priorytetem. Jednocześnie wiele osób, które prowadzą działalność gospodarczą, które zatrudniają ludzi, np. w sklepach, w małych firmach, po prostu może nie być stać na płacenie pracownikowi więcej.
Może to oznacza, że źle prowadzą swój biznes, skoro nie umieją zarobić tyle, żeby płacić pracownikowi godziwą pensję?
- Nie. Nie zawsze. Nie każdy biznes przynosi spektakularne zyski. Płaca minimalna obejmuje w tym momencie wszystkich, w całej Polsce - a więc i wielkie sieci handlowe, ale również małe warzywniaki. Czasem - np. w przypadku małego sklepu po prostu tych pieniędzy na większe płace nie ma. Więc jeśli dla całej Polski pod jedną linijkę podwyższamy płacę minimalną, to niektórych pracodawców nie będzie stać na podwyżki dla pracowników.
To padną, a na ich miejsce przyjdą inni, których będzie stać. Rynek zweryfikuje.
- Państwo nie powinno doprowadzać istniejących przedsiębiorstw do upadku i spychać ludzi do szarej strefy - bo tak by się to skończyło. Przy podniesieniu płacy minimalnej o 350 zł do pracownika trafia ok. 100 zł, do budżetu od przedsiębiorcy - ok. 250 zł. To nie jest realna pomoc dla pracowników niewykwalifikowanych, zarabiających najmniej. Realną pomocą byłaby większa kwota wolna od podatku. Po prostu: od osób zarabiających poniżej pewnego dochodu państwo nie pobiera podatków. Nowoczesna złożyła projekt podniesienia kwoty wolnej od podatku. Nie zwiększając kwoty wolnej PiS łamie obietnice wyborcze. Ale PiS-u nie interesują najbiedniejsi, tylko zalepianie dziury budżetowej. Rząd spycha Polskę w kryzys. A ja chciałabym doprowadzić do tego, żeby deficyt budżetowy był równy zeru, lub żebyśmy dysponowali pewną nadwyżką budżetową.
Na co by pani chciała wydawać publiczne pieniądze?
- Na edukację dzieci. Na poprawę wyposażenia i zwiększenie dostępności placówek szkolnych, przedszkolnych. Zmniejszenie liczby dzieci w klasach. Na lepsze warunki pracy nauczycieli w państwowych placówkach. Na więcej lekcji języka angielskiego. Na przygotowanie specjalistycznych pracowni chemicznych czy fizycznych.
Przedszkoli nam przez ostatnie 8 lat przybyło. Szkół też.
- Ale niewystarczająco. A zmiany PiS - skasowanie gimnazjów i cofnięcie reformy 6-latków - sprawiły, że w tym roku na moim osiedlu trzyletnie dzieci praktycznie się nie dostały do przedszkoli. Trójka dzieci się dostała. Bo nie ma miejsc.
Zapytałem na początku "czego pani się boi", a pani o państwie. A nie boi się pani tego, jak będą miały w tym państwie pani dzieci?
- Dokładnie tego się boję. Boję się polityki prowadzonej z myślą o następnych wyborach, a nie o następnych pokoleniach. Następne pokolenia będą miały naprawdę trudne życie, jak nam PiS zrobi to wszystko, co planuje.
A posłałaby pani 6-letnie dziecko do szkoły?
- Posłałam synka. Jest super. Żadnych problemów.
Nie boi się pani, jaką edukację zafunduje pani synowi obecna władza?
- Boję się. Boję się upolitycznienia, upartyjnienia edukacji. Jestem w trakcie akcji szerokich konsultacji z dyrektorami szkół. To pomysł mojej koleżanki z klubu, Joanny Schmidt. Uczulam ich, by nie ulegać presji pójścia na "Smoleńsk". Broń Boże nie wywieram nacisków, ale nie chcę, żeby moje dziecko szło, a z nim cała szkoła, na propagandowy film rozpowszechniający teorie spiskowe, wykorzystywany przez władzę do swoich politycznych interesów. Szkoła powinna być trzymana z dala od polityki. A nie jest. W nachalny sposób PiS chce wychować sobie swoich wyborców. Wyrobić w nich swój patriotyzm. A ja pojmuję patriotyzm zupełnie inaczej niż PiS.
A jak pani go pojmuje?
- Dla mnie patriotyzm to przede wszystkim odpowiedzialność za państwo. Odpowiedzialność za środowisko. Szacunek dla różnorodności obywateli i ich poglądów. Płacenie podatków w Polsce. Bycie dobrym obywatelem każdego dnia.
Ale patriotyzm dnia codziennego to jedna strona medalu. Patriotyzm to też barwy, biel i czerwień. To pewna symbolika. To cześć i chwała bohaterom. To znajomość historii. To hymn i wzruszenie, kiedy się go śpiewa.
- To też jest dla mnie patriotyzm. Nasza konwencja zaczęła się odśpiewaniem hymnu.
Wzruszyła się pani?
- Oczywiście. Kocham polskość. Kocham też moją małą ojczyznę - Siedlce i Podlasie. Patriotyzm może mieć inne oblicze niż nacjonalistyczne. Polski patriotyzm ma 38 milionów twarzy. To szacunek do każdego Polaka. Do naszej odmienności, różnorodności.
Będzie pani douczać dziecko w domu? Z patriotyzmu i szacunku?
- Już to robię. Rozmawiam z nim. Uczę je rozumieć świat tak, żeby umiało skonfrontować narzucany w życiu publicznym propagandowy przekaz rządzącej partii z rzeczywistością. OK, niech puszczają "Smoleńsk". Równolegle z podaniem informacji z raportu komisji Millera i jego późniejszymi aktualizacjami. Żeby młodzież mogła konfrontować partyjne fantazje z faktami. Chcę, żeby moje dziecko uczyło się w szkole różnych spojrzeń na historię najnowszą, a nie tylko jednej jej wersji.
Zmniejszyła się pani wolność jako matki?
- Zmniejszyła się, zawęziła przestrzeń mojej wolności jako posłanki, kobiety, matki, prawniczki, obywatelki. Jako posłanki - gdy nie udzielają mi głosu. Jako prawniczki - widzę to, gdy walczę o niezależność Trybunału Konstytucyjnego z posłem Piotrowiczem. Jako obywatelki - już została naruszona ustawą inwigilacyjną. Jako matki - upolitycznianiem edukacji. Moja wolność jako kobiety też może być ograniczona - jeśli próba zaostrzenia ustawy aborcyjnej się powiedzie. Jako Nowoczesna będziemy głosować przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego.
Ja się wręcz głupio czuję, jako mężczyzna, pytając panią o to. Ale pytam.
- Państwo nie powinno narzucać kobiecie, jaką podjąć decyzję, gdy ma ona urodzić dziecko pochodzące z gwałtu, czy gdy zagrożone jest jej życie albo zdrowie.
Pani jest katoliczką i nie jest za liberalizacją obecnych przepisów aborcyjnych...
- Proszę nie mieszać sfery religii i państwa. Religia może być podstawą do indywidualnych decyzji, ale nie powinna być wykorzystywana jako pretekst do narzucania swojego światopoglądu wszystkim obywatelom, tak jak to robi obecnie prawica. Przede wszystkim proponuję, żeby najpierw - w pierwszym kroku - wprowadzić do szkół edukację seksualną na poważnym poziomie. W drugim kroku zapewnić powszechną refundację środków antykoncepcyjnych. A następnie w trzecim kroku należałoby przeanalizować, na ile obowiązujące regulacje aborcyjne odpowiadają realiom. Według mnie obecne przepisy nie odpowiadają rzeczywistości i przyczyniają się do rozkwitu podziemia aborcyjnego. Chcę żeby aborcji w Polsce było jak najmniej. Aborcja nie powinna być traktowana jako środek antykoncepcyjny. Jednocześnie wobec próby drastycznego zawężenia praw kobiet nie tylko będę zdecydowanie protestowała przeciwko projektowi ograniczającemu aborcję, ale również zagłosuję za ustawą liberalizującą, bo ona właśnie zawiera przepisy dotyczące edukacji oraz upowszechniające dostępność środków antykoncepcyjnych.
Kamila Gasiuk-Pihowicz (ur. 1983 r.) Prawniczka, posłanka na Sejm VIII kadencji. W przeszłości związana ze stowarzyszeniem Młode Centrum. W 2004 r. bez powodzenia ubiegała się o mandat europosła z listy Unii Wolności. Pracowała w renomowanych kancelariach prawnych i w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. W wyborach 2015 r. została posłanką i rzecznikiem prasowym partii Nowoczesna.
Michał Gostkiewicz. Dziennikarz magazynu Weekend.Gazeta.pl. Wcześniej dziennikarz newsowy portalu Gazeta.pl, dziennikarz działu zagranicznego "Dziennika" i działu społecznego "Newsweeka". Robi wywiady, pisze o polityce zagranicznej i fotografii. Prowadzi bloga Realpolitik , bywa na Twitterze i Instagramie .
r e me de la cr e me
Zapisz