
Rozmawiamy w biurze wydawnictwa Mamania. Na półkach leżą książki o tematyce rodzicielskiej, na podłodze zabawki, panuje rodzinna atmosfera. To twoja wymarzona praca?
- Tak! W Mamanii zajmuję się PR-em i kontaktem z mediami. Studiowałam public relations i komunikację społeczną. Kiedyś chciałam pracować w branży turystycznej, ponieważ moi rodzice prowadzili dwa ośrodki wypoczynkowe na Mazurach. Zanim zaczęłam pracować w wydawnictwie, zajmowałam się komunikacją społeczną, ale po powrocie do pracy po urlopie wychowawczym stwierdziłam, że to nie spełnia już moich oczekiwań ani potrzeb rozwojowych, bo nie było związane z rodzicielstwem. Dziewczyny z Mamanii poznałam, kiedy zaprosiły mnie na I Konferencję Bliskości, na której byłam panelistką. Cieszę się, że moją obecną pracę mogę swobodnie łączyć z blogiem i tworzeniem "Kwartalnika Laktacyjnego". Poza tym po prostu lubię pracować, a jeśli mogę połączyć pracę z pasją, to już spełnienie marzeń. Na urlopie wychowawczym tylko pisałam bloga i nie traktowałam tego jako obowiązku. Nie siedzę przed komputerem 24 godziny na dobę, nie jestem infolinią dla moich czytelników, chociaż odpisuję im na komentarze i wiadomości.
Ostatnio głośno jest o akcji brelfie, czyli o selfikach, które mamy robią sobie z dziećmi przy piersi. Opublikowałabyś takie zdjęcie?
- Mam takie zdjęcie, ale w prywatnym albumie rodzinnym. Nawet gdybym jeszcze karmiła, nie wrzuciłabym brelfie do sieci, bo w ogóle nie pokazuję zdjęć mojego synka z odsłoniętą twarzą. Poza tym nie wiem, jak to miałoby pomóc mojej sprawie. Jednego dnia pokazuję sutek, a następnego jadę na konferencję do Ministerstwa Zdrowia - to powoduje dysonans. Wolę zajmować się pomaganiem kobietom.
Dostałaś zaproszenie na konferencję "Karmienie piersią i praca - zróbmy to!" organizowaną przez Ministerstwo Zdrowia. Co będziesz tam prezentować?
- Odebrałam telefon z biura dyrektor Departamentu Matki i Dziecka w Ministerstwie Zdrowia Dagmary Korbasińskiej z pytaniem, czy chciałabym opowiedzieć, jak kobiety postrzegają opiekę okołolaktacyjną w szpitalach i jednostkach opieki zdrowotnej. Czy otrzymują pomoc przy karmieniu, czy ta pomoc jest dobra, czy coś im nie pasuje, czy mają pomysł na poprawę. Zgodziłam się, bo będą tam przedstawiciele UNICEF-u i WHO, więc mam gwarancję, że konferencja nie będzie sponsorowana przez producentów mleka modyfikowanego. Postanowiłam przeprowadzić ankietę wśród czytelniczek na temat ich doświadczeń z karmieniem piersią. Stworzyłam ją sama i myślałam, że będzie za długa i że nikomu nie będzie się chciało jej wypełniać, a mam już ponad 4 tys. respondentek!
Zdziwiła cię liczba odpowiedzi?
- Liczba, a przede wszystkim długość wypowiedzi! Piszą także dziewczyny, którym karmienie się nie udało, a przecież mogłyby o tym nie mówić albo zamknąć się w sobie. Wszystkie zmiany, których uda nam się dokonać, wpłyną na komfort karmienia piersią kobiet młodszych od nas, które jeszcze nawet nie myślą o dzieciach.
Dlaczego niektórym mamom karmienie piersią się nie udaje?
- Bo otrzymują niewystarczającą opiekę. 90 procent mam inicjuje karmienie niedługo po porodzie. To znaczy, że chcą karmić piersią. Ale po sześciu miesiącach tych mam zostaje już niecałe 20 procent. Warto spróbować karmić, bo do tego doświadczenia nie ma już powrotu - można spróbować tylko raz, potem ta szansa przepada. Badania dowodzą, że proces karmienia piersią na początku wymaga większego zaangażowania sił i czasu niż karmienie butelką, sięgnąć po nią jest o wiele łatwiej. Później te proporcje się zmieniają.
Młode mamy, które decydują się na karmienie naturalne, potrzebują pomocy, nie tylko "technicznej" przy przystawianiu do piersi, ale zrozumienia istoty całego procesu. My, trzydziestolatki, jesteśmy pokoleniem butelkowym. Nie mamy się kogo poradzić, bo nasze mamy i babcie miały inne zalecenia. Większość dziewczyn nie wyniosła z domu wzorca karmienia piersią, ponieważ w dzieciństwie byliśmy od początku "dopajani" wodą z glukozą. Teraz już wiemy, że to jest zbędne.
Na kim spoczywa zadanie edukowania nas na temat laktacji?
- Na lekarzach, położnych, doradcach laktacyjnych, promotorach karmienia piersią, liderach grup wsparcia. Raport Centrum Nauki o Laktacji z 2013 r. podaje, że niecałe 10 procent położnych ma dodatkowe wykształcenie laktacyjne. Pediatrzy na studiach i specjalizacji uczą się o laktacji tylko kilka godzin - to o wiele za mało. Niestety, żadne wizyty u ekspertów nie są refundowane przez NFZ, dlatego po wyjściu ze szpitala można zapisać się ewentualnie na spotkania grup wsparcia. W przypadku zapalenia piersi, pleśniawek, ran na brodawce wymagana jest indywidualna konsultacja.
Problemy z karmieniem nie są dla kobiet wstydliwym tematem?
- Nie, mamy szukają wsparcia. U pediatry, koleżanki, doradcy, również u mnie. Obce dziewczyny wysyłają mi zdjęcia swoich piersi z pytaniem, co jest nie w porządku, a ja przecież nie mam kompetencji do diagnozowania ich przez internet. Problem nie polega na tym, że dziewczyny nie chcą pomocy, tylko nie mają gdzie się po nią zgłosić.
Sama miałaś problemy z karmieniem?
- Nikt mi nie powiedział, jak to robić, choć moja mama karmiła piersią mnie i moją siostrę. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym robić inaczej, choć kupiłam butelkę na wszelki wypadek. Czasem coś mnie bolało, miałam nawał, pleśniawki, ale to nigdy nie były poważne problemy. Zaczęłam pisać bloga, bo chciałam namawiać wszystkie kobiety do karmienia. Dostawałam wiadomości z pytaniami o radę. Kupowałam książki, przeryłam internet, zaczęłam spotykać się z dziewczynami. Potem zapisałam się na kurs Promotora Karmienia Piersią.
Jak długo powinno się karmić piersią?
- Zaleca się, żeby karmić tylko i wyłącznie piersią przez sześć pierwszych miesięcy życia dziecka. Wtedy dodatkowo można podawać witaminy i lekarstwa, jeżeli jest to potrzebne. Po pół roku wprowadza się dodatkowe produkty do spróbowania, ale nie zastępuje się mleka obiadem. Jak Gabryś był mały, dawałam mu papki łyżeczką, zamiast stosować metodę Bobas Lubi Wybór, która polega na tym, że dziecko je tylko to, co chce, w formie kawałków - a nie papek. Nie popełnię tego błędu przy drugim dziecku. Najnowsze polskie zalecenia nie są przystosowane do karmienia piersią, bo przedstawiają schemat odstawienia. Zgodnie z nim w pierwszych miesiącach życia należy dawać dziecku dokładnie określoną liczbę posiłków mlecznych, a przecież dzieci karmione piersią w pierwszych tygodniach od urodzenia powinno się karmić na żądanie, nawet i 12 razy dziennie albo i więcej, jeżeli dziecko tego potrzebuje. W przypadku karmienia naturalnego ten schemat jest niekorzystny.
Są jednak i dobre jego strony. Już nie trzeba podawać dziecku jakichś wymyślnych ilości pokarmów przy rozszerzaniu diety, np. pół żółtka w 6. miesiącu, 100 gramów mięsa w 7. itd. Zaleca się sezonowe i nieprzetworzone produkty, choć nie muszą to być marchewki po 50 zł za kilogram. Staram się dobrze żywić moje dziecko, omijamy fast foody, nie podaję mu coli, ale czasami dostanie czekoladę. Gabryś lubi też domowe zupy mojej mamy, w przedszkolu je to co inne dzieci, a na kolację przygotowane przeze mnie jedzenie.
A można karmić za długo? Dwa lata temu skandal wywołała okładka magazynu "Time" z matką karmiącą trzylatka.
- Amerykańska antropolożka Kathy Dettwyler oraz instytucje takie jak Academy of Breastfeeding Medicine czy American Academy of Pediatrics, zajmujące się działalnością naukową i promujące karmienie piersią, prowadziły badania, które dowiodły, że nie ma momentu w życiu dziecka, w którym karmienie piersią wpływałoby negatywnie - emocjonalnie, psychologicznie czy zdrowotnie - ani na mamę, ani na dziecko. Dla małego dziecka pierś jest jedynym punktem stałym, oparciem, daje mu poczucie bezpieczeństwa. Przed porodem było związane z mamą w brzuchu, a potem zawsze było blisko jej piersi. Dlatego podczas okresu buntu dwulatki lubią przykleić się do piersi, a te już niekarmione - przytulić się do niej. Badania, o których wspominałam, wykazały, że dla gatunku ludzkiego normalną długością karmienia jest wiek ok. 2,5-6 lat, bo właśnie wtedy układ immunologiczny dziecka jest już w pełni wykształcony. Długość okresu karmienia piersią jest dla każdej kobiety i dla każdego dziecka kwestią indywidualną.
Ty karmiłaś długo?
- Prawie cztery lata. Decyzję o odstawieniu podjęliśmy z synkiem wspólnie. Byłam chora i nie chciałam, żeby mały się zaraził, więc nie przytulałam go ani nie spaliśmy obok siebie przez trzy dni i potem stwierdził, że mama nie ma już mleka. Karmienie to wspólna przygoda, gdzie obie strony mogą podjąć decyzję, kiedy nastąpi koniec. Odstawienie nie powinno być gwałtowne i radykalne, bo karmienie jest oparte na zaufaniu.
Co sądzisz o karmieniu w miejscach publicznych, które często budzi reakcję "fuj", "wracaj do domu", "to nie twoje miejsce"?
- Jest taki rysunek Marty Frej: "Nie mogę przejmować się tym, co mówią inni, bo innych jest dużo i każdy mówi co innego". Jak kobieta z płaczącym dzieckiem na piersi zacznie się przejmować, czy ktoś aby nie ma obiekcji co do jej karmienia, to nie nakarmi dziecka, będzie musiała wrócić do domu i zamknąć się na cztery spusty. Kobiety nie karmią po to, żeby pokazać swoje piersi publicznie, obrzydzić komuś jedzenie albo z ekshibicjonizmu zmusić innych do patrzenia. To zaspokojenie potrzeb dziecka, a im ono mniejsze, tym przecież trudniej mu wytłumaczyć, że musi poczekać.
Matki w ogóle bywają dyskryminowane w przestrzeni publicznej.
- Na pewno budzą skrajne reakcje, jak choćby u Agnieszki Kublik, która skrytykowała matkę przewijającą dziecko w restauracji . Nie wiem, czy sama bym to zrobiła, ale przecież czasami matka nie może wstać od stołu, bo ma drugie albo trzecie dziecko, które ucieka, albo na zewnątrz jest minus dwadzieścia stopni, a przewijaka nie ma. Trzeba wyważyć wszystkie racje.
Zawsze chciałaś mieć dziecko?
- Nie, długo nie byłam gotowa. Potem z dnia na dzień zegar biologiczny zaczął tykać. Dlatego nikomu nie powiem, że musi urodzić. Dziecko nie jest remedium na problemy. To nowy człowiek, odrębna istota, osobne życie.
Zmieniłaś przyzwyczajenia, od kiedy zostałaś matką?
- Robię dla siebie nawet więcej niż kiedyś! Prawie wszędzie bywamy razem. Dziecko, by nauczyło się przebywać w społeczeństwie, musi w nim wcześniej funkcjonować. Jak nauczyć je, czym jest restauracja? Tylko idąc tam na obiad. A w kinie trzeba siedzieć cicho, tego też dziecko od razu nie zrozumie. Za pierwszym razem urządzi histerię, bo będzie dużo obcych ludzi. Nie można izolować dzieci, a potem oczekiwać, że się komfortowo odnajdą w miejscach publicznych.
A gdy Gabryś robi awanturę, obrywa się jemu czy tobie?
- Gdy moje dziecko płacze, siada na ziemi, tupie nogą i komuś to przeszkadza, wolę, jak dorośli zwracają się z uwagami do mnie. Przecież dziecko nie zrozumie ich krytyki! A poza tym niby z jakiej racji miałoby słuchać poleceń obcej osoby? Nawet nie powinno tego robić, jeżeli nie jest to przeze mnie akceptowane. Reaguję na zachowania Gabrysia, ale wydaje mi się, że dzieci np. na placu zabaw są w stanie same rozwiązywać swoje problemy. W zabawę między dziećmi nie ingeruję zbyt często.
Czego nauczyłaś swoje dziecko?
- Jestem dumna z tego, że jak kocha, to o tym mówi. Pojechaliśmy w święta do prababci, którą Gabryś widzi dwa razy w roku, i od razu powiedział: "Kocham cię". Duży wpływ na to, że mały wyraża emocje, miał mój mąż. Dzieci, jeśli są nerwowe albo smutne, złoszczą się, bo nie potrafią powiedzieć, co jest nie tak. Mój mąż zaczął Gabrysia pytać: "Jesteś zdenerwowany czy smutny?". I mały nauczył się nazywać emocje. W przyszłości, mam nadzieję, też będzie potrafił powiedzieć, co go kłuje. To ważne, bo mało spotykam osób, które potrafią uczciwie powiedzieć: to mnie boli.
Twój mąż jest fajnym tatą?
- Fajnym tatą i fajnym mężem. Gdyby nie jego pomoc, nie mogłabym poświęcać się pasjom. Czasem pomaga mi przy blogu, ale niezbyt często, bo nie lubię, jak ktoś mi mówi, co powinnam napisać. Pytam męża, co myśli o moich postach, ale nawet jak się z nimi nie zgadza, to i tak je publikuję. Mój mąż ma zupełnie inne zainteresowania. Dużo gra na komputerze, jest trochę geekiem.
Wychowania uczyłaś się także od mamy?
- Tak, ona bardzo długo była z nami w domu, nie chodziłyśmy do przedszkola. Nauczyła mnie podstaw: żeby dziecka nie bić, nie dawać klapsów, szanować, wyrażać miłość. Jak kochasz, to nie ranisz. Ale ja raczej pomagam w rozwoju małego, niż go wychowuję.
Jesteś spokojną matką?
- Nie jestem matką zen. Każdy z nas ma momenty osłabienia emocjonalnego, a wtedy odporność na przeciwności jest mniejsza. Denerwuję się, kiedy nie rozumiem, o co Gabrysiowi chodzi. Na szczęście mamy taki układ z mężem, że jak ja już nie daję rady, on przejmuje małego i odwrotnie.
Ostatnio dużo rozmawiam z koleżankami, tymi, które mają dzieci, i tymi, które - tak jak ja - jeszcze się na to nie zdecydowały, i widzę, że coraz bardziej się różnimy.
- Tak, czasem trudno matce zrozumieć niematkę i odwrotnie. Ale nie wszystkie matki chcą rozmawiać tylko o swoich dzieciach. Są kobiety, które potrzebują pogadać o tym, co ostatnio czytały, a są takie, które nie mają komu poopowiadać, że mają fajne dziecko. Pomagają grupy wsparcia, bo można pogadać z innymi mamami o dziecku, a potem z bezdzietną koleżanką o przystojnym aktorze.
Dziecko staje się centrum życia kobiety?
- Na początku tak, bo przecież dziecko nie poradzi sobie samo! Przez pierwsze sześć miesięcy jest z opiekunem przez 24 godziny na dobę, a jak mama karmi piersią, to z nią. Ciężko z tego wyjść. Ja, jak moje dziecko miało pół roku, wcale nie chciałam wyjść poza to centrum, podobało mi się w nim.
Zmieniłaś się, kiedy zostałaś matką?
- Czułam, że mam dziecko. Najpierw miałam fazę: dziecko, dziecko, dziecko. Potem było płynne przejście do etapu, gdy chciałam wrócić do pracy. Miewam wyrzuty sumienia, ale stając się matkami, nie tracimy przecież innych kompetencji życiowych. Dalej potrafimy fajnie zarządzać projektami w pracy, być dobrymi żonami i zaufanymi przyjaciółkami.
Jesteś feministką?
- Tak, bo uważam, że kobiety nie są traktowane sprawiedliwie. Na rozmowie kwalifikacyjnej pyta się je o to, czy uprawiają seks. Bo przecież pytanie o to czy mają męża i chcą mieć dzieci, to jest pytanie o ich intymną sferę. Kobiety są lepiej wykształcone, mają większe kompetencje, ale wciąż mniej zarabiają, są zagrożone długotrwałym bezrobociem, trudno im wrócić do pracy.
Wspierasz kobiety w powrocie do pracy?
- Staram się wytłumaczyć, że mogą karmić i pracować. Mleko się przecież nie kończy, jak idziemy do pracy! Zwracam uwagę na pozafinansową wartość pracy mam, na to, że liczy się nie tylko kasa, ale także inwestycja w siebie. Urlop macierzyński to dobry moment na zmiany, bo nowe doświadczenia dają kobiecie siłę. Wszystko wydaje się możliwe, mówimy sobie: No co, urodziłam dziecko, a firmy nie założę?
A ty doświadczyłaś dyskryminacji?
- Nie, bo nie zgadzam się na tylne siedzenie, chyba że z dzieckiem w samochodzie. Nie czuję się ograniczona tym, że jestem kobietą. Ale może dlatego, że jestem ambitną realistką. Muszę wszystkiego spróbować, nie poddaję się łatwo.
Dostałaś wyróżnienie w konkursie Blog Roku. Coś się w twojej pracy i życiu zmieniło?
- Sława i flesze mnie nie interesują. Wyróżnienie to nagroda za to, co zrobiłam w zeszłym roku, a jednocześnie motywacja, żeby trzymać poziom.
W jednym z ostatnich wpisów wyśmiałaś oczekiwania dotyczące seksu po porodzie: wygolonego łona, świetnego samopoczucia, codziennej chęci. Jak zmienia się seks po porodzie?
- Będzie drugi wpis na ten temat! Przeprowadziłam wywiad z Agnieszką Stein, autorką książek "Dziecko z bliska" i "Dziecko z bliska idzie w świat", psychologiem dziecięcym i rodzinnym. Zapytałam ją właśnie o to, jak zmienia się seks po porodzie, pod kątem emocjonalnym i psychologicznym. Sporo rozmawiałyśmy o cosleepingu, czyli spaniu z dzieckiem w jednym łóżku. Okazuje się, że kobiety karmiące piersią, które śpią z dziećmi, mają 45 minut więcej snu na dobę - to bezcenne! A przecież dzieci i tak przybiegają do rodziców, bo nie mogą spać, bo się wystraszą, bo czują się samotne. Nasz synek do tej pory potrafi do nas przyjść w nocy.
A ty czujesz się atrakcyjna jako matka?
- Macierzyństwo nie wyklucza bycia atrakcyjną kobietą. Dbanie o siebie jest bardzo ważne. Wpisuje się też w filozofię rodzicielstwa bliskości, która mówi o tym, że potrzeby rodziny to potrzeby całej rodziny, ale też i każdego jej członka z osobna. Dla mnie bardzo ważna jest moja własna przestrzeń. Świetnie odnajduję się nie tylko w macierzyństwie, ale także w pracy i wspieraniu innych mam w początkach ich drogi laktacyjnej.
Agata Aleksandrowicz . Na swoim blogu Hafija.pl , wyróżnionym w konkursie Blog Roku 2014, pisze o wyższości karmienia piersią nad butelką, seksie po porodzie i wychowaniu szczęśliwego dziecka. Jest mamą czteroletniego Gabrysia, dyplomowaną promotorką karmienia piersią, PR-owcem wydawnictwa parentingowego Mamania.
Anna Konieczyńska . Sekretarz redakcji magazynu "InStyle", jedna druga agencji kreatywnej ThinkFashion.pl, połowa duetu serialowego Qkmal, doktorantka w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Lubi pisać, pracować, plotkować.