Ten artykuł jest częścią cykluZagrajmy w zielone
Wróble i mazurki lubią swoje towarzystwo (Mieczysław Michalak / Agencja Wyborcza.pl)
Wróble i mazurki lubią swoje towarzystwo (Mieczysław Michalak / Agencja Wyborcza.pl)

Czy to możliwe, żeby wróble całkiem zniknęły z europejskich miast? Z ostatnich badań przeprowadzonych przez Królewskie Towarzystwo Ochrony Ptaków (RSPB), Czeskie Towarzystwo Ornitologiczne oraz BirdLife wynika, że populacja tego gatunku zmniejszyła się aż o połowę.

Rzeczywiście jest dramatycznie. W ciągu ostatnich 40 lat straciliśmy w całej Europie ponad 250 mln par lęgowych wróbli. Właśnie ten gatunek zanotował największe spadki spośród wszystkich innych ptaków.

Ale co ciekawe, w Polsce od niedawna obserwujemy przyrost populacji wróbli. Według najnowszych danych w latach 2007–2018 przybyło u nas o około 8 proc. tych ptaków, co oznacza, że ten gatunek troszeczkę się odbija i powoli wychodzi z dołka.

Najnowsze wiadomości, poruszające historie, ciekawi ludzie - to wszystko znajdziesz na Gazeta.pl

Dlaczego u nas wróble mają się lepiej niż w innych krajach?

Tego do końca nie wiemy. Wróblom służy zakładanie kwietnych łąk w miastach i rzadsze koszenie nieużytków i trawników. To ziarnojady, więc potrzebują łąk, żeby mieć pożywienie i przetrwać w mieście. Wiadomo natomiast, że nie służą im termomodernizacje, które ograniczają miejsca gniazdowania w szczelinach budynków. A także wycinka krzewów i drzew w miastach, co ogranicza liczebność owadów, którymi karmią swoje młode.

Być może powodem, dla którego wróble u nas mają się nieco lepiej niż w innych krajach, są dużo bardziej rygorystyczne wymagania wobec inwestorów: od paru lat muszą oni po ociepleniu budynków zrekompensować ubytek miejsc gniazdowania wróbli. Robią to, wieszając budki lęgowe w miejscach, które wskażą ornitolodzy.

Wróbli powoli zaczyna w Polsce przybywać (Mieczysław Michalak / Agencja Wyborcza.pl)

Ale czynników, które wpływają na spadek liczebności wróbli, jest znacznie więcej. Jedno z ciekawszych wyjaśnień zaprezentowali niedawno brytyjscy i hiszpańscy naukowcy, którzy badali przyczyny spadku liczebności wróbli w Londynie i Madrycie. Ustalili, że wróblom szkodzi zanieczyszczenie powietrza dwutlenkiem azotu, który pochodzi głównie z rur wydechowych samochodów.

W jaki sposób dwutlenek azotu szkodzi wróblom?

Osłabia układ odpornościowy, co w efekcie zwiększa ich śmiertelność. Kolejny powód, który wymieniają brytyjscy naukowcy, to zaburzenia w otłuszczaniu się ptaków zimą. Ponieważ wróble boją się polujących na nie krogulców, utrzymują niższą masę ciała. Dzięki temu jest im łatwiej podrywać się z ziemi do lotu i mogą szybciej uciekać przed drapieżnikami. Jednak w przypadku bardzo mroźnych zimowych nocy narażają się na śmierć z wychłodzenia.

Ale na tym nie koniec. Okazuje się, że wróble nie są wolne od malarii. Oczywiście mam na myśli ptasi odpowiednik tej choroby. W Londynie jej nosicielami jest ponad 70 proc. osobników. Zarażone ptaki też mają mniejsze szanse na przeżycie.

Czy możemy sami montować budki lęgowe, o których pan wspomniał?

Oczywiście. Trzeba jednak pamiętać, że wróble lubią gnieździć się w budkach lęgowych typu A, o otworach mierzących co najmniej 33 mm. Najlepiej, gdy są one umieszczone na ścianach budynków. Z kolei mazurki, czyli kuzyni wróbli, wolą mieszkać w budkach na drzewach. Takie budki można kupić w supermarkecie albo w internecie.

Ja mieszkam w Białymstoku, w bloku, na trzecim piętrze. Na zewnątrz balkonu zamontowałem trzy budki dla jerzyków. Wcześniej trzy pary lęgowe tych ptaków zamieszkały w szczelinach mojego balkonu, ale musiałem go zabudować, bo mam koty.

Co ciekawe, zanim jerzyki przystąpią do rozrodu, do tych budek wchodzą wróble. I właśnie one teraz w nich mieszkają. Każdego ranka dają głośny koncert, co sprawia wielką radość i mnie, i moim kotom.

Wróble chętnie korzystają z pożywienia, które im zostawiamy (Karol Piętek / Agencja Wyborcza.pl)

Niedaleko mojego domu rośnie wysoki, gęsty krzew, z którego ćwierkanie wróbli niesie się na całą ulicę. Kiedy tamtędy przechodzę, lubię się zatrzymać i posłuchać tych ptasich treli.

Wróble są bardzo rodzinne, lubią przebywać w dużych grupach, które trzymają się ze sobą w gęstych krzewach. Takie miejsce zapewnia im bezpieczeństwo, nie widzą ich koty i krogulce, a to główni wrogowie wróbli. Z drugiej strony wiele par wróblich oczu obserwuje otoczenie, co znacznie zwiększa szansę na wykrycie zbliżającego się drapieżnika. A gdy któryś z ptaków zauważy pokarm na przykład na pobliskim trawniku, cała grupa podejmuje wyprawę na posiłek.

Bardzo lubię porównywać wróble do wielkiej włoskiej rodziny, w której każdy ma coś do powiedzenia na każdy temat. Jej członkowie się kłócą i godzą. W tej rodzinie mamy zresztą cały wachlarz osobowości - od najbardziej śmiałych do skrytych i strachliwych. Te odważne na przykład po ataku drapieżnika wracają do żerowania jako pierwsze.

Swoją drogą, życie rodzinne wróbli bywa skomplikowane. Gdy na przykład samica przyłapie samca na zdradzie z samicą z okolicy, to dostaje się obojgu. Niewiernego samca pogoni, a samicy konkurentce zniszczy gniazdo i jajka, jeśli ta je złożyła.

Co jeszcze wiemy o życiu rodzinnym wróbli?

Wróble przystępują do rozrodu wczesną wiosną. Dobierają się w pary i są wtedy monogamiczne. Najczęściej w tej samej parze zostają na dwa czy nawet trzy lęgi. Ale zdarza się, że już po pierwszym para się rozwodzi i dobiera sobie innych partnerów. Ma to miejsce tylko wtedy, kiedy pierwszy lęg zakończył się niepowodzeniem, tzn. z jakiegoś powodu pisklęta zginęły, z jaj nie wykluły się młode albo zrabował je drapieżnik.

Jakie są ulubione przysmaki wróbli?

Wróble mają mocne dzioby, które służą im do spożywania twardych nasion. Latem uzupełniają je owadami, ale w niewielkiej ilości. Dużo więcej białka w postaci bezkręgowców przyjmują pisklęta.

Wie pani, dlaczego wróble szczególnie upodobały sobie właśnie zboża? To bardzo interesujące, bo nie od razu miały zdolność trawienia skrobi zawartej w zbożach. Ten proces zaszedł u nich mniej więcej w tym samym czasie, co u człowieka i psa, czyli jakieś 11 tys. lat temu. Bo wtedy udomowiliśmy pszenicę.

Co ciekawe, potomkowie wróbli, które zasiedlają centralną Azję, takiej zdolności nie mają. A to dlatego, że tam wróble nie towarzyszą człowiekowi tak jak w Europie, gdzie osiedlają się w pobliżu ludzkich osad i korzystają z naszych upraw. Właściwie można powiedzieć, że to, co wypada z miski człowiekowi, zjadają pies i wróbel.

Wróble chętnie osiedlają się w pobliżu ludzi (Kamil Gozdan / Agencja Wyborcza.pl)

Obserwując zachowanie wróbli zauważyłam, że lubią pić wodę.

Ten fakt jest niedoceniany i pomijany. Często widzimy, że wróble piją brudną wodę z kolein na drodze. Pojenie wróbli jest równie ważne jak ich dokarmianie. Powinniśmy im dostarczać wodę także zimą. Przecież nie zamarza ona w ciągu kilku sekund, może stać w ptasim poidełku nawet kilka godzin.

Jeśli chodzi o ich karmienie, to poza miastem wróble nie potrzebują karmników. Większość z nas pewnie dobrze zna takie obrazki z wypadów na wieś, że wróble chętnie korzystają z tego, co rzuca się kurom. W miastach karmniki ze zbożami i wodą się jednak wróblom przydadzą.

A chleb? Ostatnio pojawiały się kampanie społeczne, które odradzają dawanie ptakom pieczywa.

Tak naprawdę chleb nie jest niczym złym. Trochę się go demonizuje ostatnimi czasy, ale już wiele organizacji, chociażby Królewskie Towarzystwo Ochrony Ptaków z Wielkiej Brytanii, wycofuje się z tezy, że chleb ptakom szkodzi. Owszem, spleśniały tak, ale świeży nie. Nie jest dobrze, kiedy stanowi podstawę ptasiej diety, natomiast jako suplement podawany od czasu do czasu wcale nie jest zły.

A okruszki z ciastek? Gdy latem siadamy w kawiarnianym ogródku, od razu pojawiają się wróble i próbują coś uszczknąć.

Okruszki ciastek też wróblom nie szkodzą. Czasami to jest ich jedyne źródło pokarmu w tej części miasta. Zdarza się, że w najbardziej zagospodarowanej okolicy nie ma już żadnej pary lęgowej, a wróble są, i to tylko dlatego, że mają resztki z kawiarnianych stołów, które pozostawiają ludzie.

Oczywiście, jeśli dieta wróbli składałaby się wyłącznie z chleba i ciastek, to zapewne wpływałoby to źle na ich kondycję. Jakiś czas temu badano, jak na ptaki krukowate działają hamburgery. I okazało się, że negatywnie, podobnie zresztą jak u ludzi.

Wróble potrzebują wody. Do picia i kąpieli (Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl)

Jak wyglądają relacje wróbli z innymi ptakami?

Wróble są głównymi ofiarami innych ptaków, zwłaszcza krogulców czy puszczyków, które też na nie polują. Ostatnio fascynuje mnie relacja wróbli z bocianami. Wróble często zakładają swoje gniazda w bocianich, podobnie jak mazurki. Najczęściej rywalizują ze sobą o miejsce lęgowe. Mazurek z reguły przegrywa. Im bliżej gospodarstw ludzkich, tym częściej pojawiają się wróble. Im dalej – częściej są mazurki.

Dlaczego wróble upodobały sobie mieszkanie z bocianami?

W tym roku chcę dokładnie zbadać powiązania wróbli z bocianami i ptasimi drapieżnikami. Na pewno bocianie gniazdo stanowi dla wróbli parasol ochronny przed krogulcami i jastrzębiami. Papugi w Hiszpanii, mnichy, które gnieżdżą się właśnie w gniazdach bocianich, kiedy pojawia się drapieżnik, właściwie nie uciekają i nawet się nie chowają. Ponieważ drapieżniki w pobliżu bocianów po prostu papug nie atakują.  

Po co nam wróble?

Uzupełniają ekosystem. Poza tym nasza historia jest bardzo mocno spleciona. Jej początków należy szukać jakieś 11 tys. lat temu, kiedy ludzie zaczęli uprawiać zboża i wędrować ze wschodu Eurazji na Zachód. Za człowiekiem, który zakładał osady i zagospodarowywał nowe tereny pod uprawy, podążały wróble. Ten proces trwał, aż około 6 tys. lat temu wróbel zasiedlił właściwie całą Europę. Tylko dzięki temu, że towarzyszył człowiekowi.

Te relacje są niezwykłe, w czym utwierdza mnie chociażby porównanie naszego europejskiego wróbla do wróbla dzikiego, czyli podgatunku Passer domesticus bactrianus, który występuje w centralnej Azji. Odbywa on sezonowe wędrówki jak większość ptaków. Nasz wróbel nie dość, że zaprzestał wędrówek, to jeszcze jego dziób stał się bardziej spiczasty i mocniejszy, a czaszka uległa pogrubieniu. Wszystko po to, żeby lepiej radzić sobie ze spożywaniem twardych nasion, które uprawia i zbiera człowiek.

Adam Zbyryt (arch. prywatne) , Wróble od wieków towarzyszą człowiekowi (Mieczysław Michalak / Agencja Wyborcza.pl)

My karmimy wróble, a one odwdzięczają nam się swoim świergotem, który działa relaksująco. Mówił mi zresztą o tym dr Sławomir Murawiec, który jest psychiatrą i zapalonym ornitologiem.

Z badań, przeprowadzonych chociażby na kilku uniwersytetach w Szwecji, wynika, że już samo słuchanie śpiewu ptaków może stymulować u człowieka tworzenie dobrych wspomnień, a także zmniejszać poziom stresu. Ja sam, kiedy tylko wróble pojawiają się na moim balkonie i zaczynają ćwierkać, od razu czuję się lepiej. Obserwowanie wróbli, słuchanie ich rozmów i kłótni daje mi niezwykłą radość. I poprawia samopoczucie. Naukowcy twierdzą też, że życie wśród ptaków, nawet jeśli nie rozróżniamy poszczególnych gatunków, daje nam dużo więcej satysfakcji niż tam, gdzie ich nie ma. Poza tym ćwierkanie, a dopiero potem śpiew należą do jednych z najbardziej uspokajających dźwięków natury.

Mnie cieszy też fakt, że nadeszła wiosna, więc wróble są coraz głośniejsze i bardziej śmiałe.

To człowiek sprawił, że wróble rozprzestrzeniły się szeroko praktycznie na całej planecie. Pojawiły się w Nowej Zelandii, Ameryce Południowej i Północnej. Niestety, są traktowane trochę jak ptaki "śmieciowe" czy szkodniki, a nimi nie są. To nie ich wina. Człowiek przyczynił się do niezwykłego sukcesu wróbli i teraz jest za nie odpowiedzialny.

Jak to się stało, że tak bardzo je oswoiliśmy?

Im zwierzęta mają częściej do czynienia z czymś, co może je stresować, tym bardziej się do tego przyzwyczajają. U wróbli jest tak samo – im więcej spotkań z człowiekiem w parkach czy kawiarnianych ogródkach, tym mniej się stresują. I wtedy dystans ucieczki, czyli odległość, z jakiej odlatują, staje się z czasem dużo mniejszy. Poza miastami, gdzie ludzi jest mniej, wróble są mniej oswojone i dużo szybciej uciekają, kiedy pojawia się człowiek.

Najnowsze wiadomości, poruszające historie, ciekawi ludzie - to wszystko znajdziesz na Gazeta.pl

Potrafi pan przewidzieć, czy populacja wróbli będzie się skutecznie rozwijać?

Trend, że wróbli zaczęło przybywać, jest krótkoterminowy. Nasze miasta stają się, na wzór zachodnich, coraz bardziej sterylne i wybetonowane. Dobrze, żebyśmy zaczęli od tego odchodzić i pomyśleli o zazielenianiu miast. Jeżeli teraz całkiem je zabetonujemy, a dopiero potem zaczniemy się troszczyć o wróble, to będzie zdecydowanie za późno. 

Już teraz powinniśmy dbać o to, by nasze miasta były bardziej zielone i bioróżnorodne. Bo śpiew i obecność ptaków nie tylko poprawiają nam samopoczucie, ale i zapewniają lepsze zdrowie. Na przykład zwiększa odporność człowieka na alergie i choroby pochodzenia zwierzęcego. Życie w bardziej bioróżnorodnym środowisku powoduje, że jest więcej gatunków, które mogą zwalczyć choroby, zanim te się rozwiną i będą niebezpieczne dla człowieka.

Adam Zbyryt. Zawodowo związany z Uniwersytetem w Białymstoku. Zajmuje się ochroną i badaniem ptaków. Jest przyrodnikiem i popularyzatorem wiedzy o przyrodzie.

Angelika Swoboda. Dziennikarka Weekend.Gazeta.pl. Specjalizuje się w niebanalnych rozmowach z odważnymi ludźmi. Pasjonatka kawy, słoni i klasycznych samochodów.

Piątka Weekendu - jak pomóc wróblom?

1. Nie usuwajmy gęstych krzewów, w których mogą się ukrywać. 2. Ograniczajmy ruch samochodów w centrach miast. 3. Dbajmy o kwietne łąki w miastach. 4. Wieszajmy na osiedlach budki lęgowe i wystawiajmy karmniki z wodą. 5. Nie rzucajmy wróblom spleśniałego pieczywa.