
Zajmuje się pan nie tylko badaniem jesiotrów bałtyckich, lecz także odtwarzaniem tego gatunku.
Jesiotr bałtycki, mieszkaniec morza, który do rzek wpływa na tarło, wyginął w drugiej połowie XX wieku we wszystkich krajach, w których występował. Był największą rybą w Bałtyku, a także najbardziej długowieczną. Ten gatunek bowiem może żyć sto lat, osiągać wagę 300–400 kg i długość do 5 m.
Ostatniego jesiotra w Wiśle złowiono w 1967 roku, niedaleko Świecia i Grudziądza. W Bałtyku połów ostatniej samicy dzikiego jesiotra odnotowano w 1996 roku, niedaleko estońskiej wyspy Sarema. Miała 2,9 m długości i ważyła 136 kg, a jej wiek oceniono na 50 lat. Był to trzeci jesiotr złowiony w Bałtyku od 1992 roku.
Najnowsze wiadomości, poruszające historie, ciekawi ludzie - to wszystko znajdziesz na Gazeta.pl
Często dowiadywano się o wyjątkowych okazach, gdy zderzyły się ze statkiem i ranne dryfowały na powierzchni wody. W latach 50. na przykład gazety donosiły o ogromnym rannym jesiotrze złowionym w ujściu Narwi do Wisły.
Dlatego jesiotry wyginęły?
Pierwszą przyczyną było ich przełowienie. Kolejną – zanieczyszczenia wód. Co ciekawe, teraz jakość wody w naszych rzekach jest dużo lepsza niż jeszcze w latach 90. i podejrzewamy, że dziś jesiotry dobrze by sobie w nich poradziły.
Jesiotry to ryby dwuśrodowiskowe. Żyją w morzu, a na tarło wstępują do rzek i tam rozwijają się ich młode. U schyłku ich naturalnego występowania, na początku XX wieku, zaszkodził im rozwój transportu rzecznego, głównie na Odrze, Warcie i Wiśle. Zaszkodziła im też zabudowa rzek, która postępowała, gdy jesiotr był już na skraju wyginięcia – zapora we Włocławku, oddana w 1968 roku, definitywnie odcięła możliwość wędrówki ryb wędrownych do środkowej czy górnej Wisły oraz jej dopływów.
Zresztą wiele gatunków ryb wędrownych miało tam tarliska, na przykład trocie, łososie czy certy. Z zapisków historycznych wiemy, że tarliska jesiotrów znajdowały się na wysokości Krakowa i w środkowej Wiśle.
Zajmuje się pan odtwarzaniem jesiotra. Na świecie jest 26 gatunków ryb jesiotrokształtnych. Ustalmy więc na początku, który z nich pan odtwarza?
Przez lata byliśmy przekonani, że Morze Bałtyckie zasiedlał gatunek, który nazywamy naukowo Acipenser sturio, czyli jesiotr zachodni. Gdy jesiotry w Bałtyku wymarły, naukowcy zrobili bardzo dokładne badania genetyczne, między innymi na płytkach kostnych jesiotrów znalezionych podczas wykopalisk. I stwierdzili, że Morze Bałtyckie zasiedlał Acipenser oxyrinchus, czyli jesiotr ostronosy, którego ostatecznie nazywamy jesiotrem bałtyckim. Właśnie ten gatunek, o grzbiecie od ciemnooliwkowego do prawie czarnego, srebrzystych bokach i prawie białym brzuchu, odtwarzamy.
I to od prawie 20 lat. Z jakimi trudnościami mierzyliście się na początku?
Gdy zaczynaliśmy, mieliśmy skąpe informacje o tym gatunku, głównie z opracowań dotyczących handlu, obciążeń feudalnych, a także z późniejszych źródeł z prasy oraz nielicznych publikacji naukowych. Dotyczyły głównie tego, ile jesiotrów złowiono, którędy płynęły na tarło czy ile sprzedawano ich na targu. Skrupulatnie odnotowywane były też wypadki z udziałem jesiotrów, często się zdarzało, że statek uderzył w dużego jesiotra i pokiereszowane ciało ryby dryfowało potem gdzieś na Wiśle czy w ujściu Narwi. Ciekawostka: z tych zapisków dowiedzieliśmy się też, że rybacy z ujścia Drwęcy suszyli małe jesiotry, nabijali je na gwoździe i wykorzystywali jako wskaźniki wiatru.
Musieliśmy zacząć gromadzić informacje dotyczące biologii i ekologii tego gatunku. Przez kilka lat zajmowałem się telemetrią jesiotra: zakładaliśmy pierwszym wyhodowanym jesiotrom nadajniki, wypuszczaliśmy je do rzek i sprawdzaliśmy, czy w tych rzekach przeżywają, jak szybko migrują, jak sobie radzą z przeszkodami w wodzie, z drapieżnikami i wreszcie – czy są w stanie spłynąć do Bałtyku.
I co się okazało?
Że jesiotr bałtycki spędzał większość życia w Bałtyku. Wiosną wypływał na tarło, zwykle do górnego biegu Wisły, Odry, Niemna, Dźwiny i Newy.
Jesiotra charakteryzuje bardzo duża płodność i bardzo drobna ikra. Larwy mają raptem 8–10 mm długości, a muszą urosnąć do kilku metrów. Młode najpierw żywią się zooplanktonem, później bezkręgowcami, a dorosłe zjadają mięczaki, skorupiaki i małe ryby. Zanim samce osiągną dojrzałość płciową, mija zwykle 15–20 lat, u samic ten okres jest dwa do trzech lat dłuższy. Przez tyle lat jesiotry muszą przeżyć w Bałtyku, zanim powrócą na tarło. Z kolei minimalne rozmiary, jakich potrzebują, żeby wrócić na tarło, to około 150 cm długości i około 40 kg wagi.
Jesiotry są pod tym względem wyjątkowe, bo wszystkie inne ryby dojrzewają dużo wcześniej, i to przy mniejszych rozmiarach ciała. Nawet sumy, które też są bardzo duże, dojrzewają płciowo, mając kilka lat.
Kiedy zdecydowano, że jesiotr jest cenny i należy go przywrócić?
O tym, jak cenny jest jesiotr, wiedzieli już dawni władcy. Prawo mówiło, że jesiotra można poławiać jedynie na rzecz króla. W 1932 roku Polska wprowadziła okres ochronny i wymiar ochronny jesiotrów, tj. minimalną długość 100 cm, poniżej której nie wolno zabierać złowionych ryb, a w 1935 roku – całkowitą ochronę gatunku, co oznaczało, że obowiązywał całkowity zakaz połowu. To jednak już nie pomogło, bo w Morzu Bałtyckim zostało bardzo mało jesiotrów, a ochrona została wprowadzona za późno.
W latach 90. narodził się w naszym kraju pomysł restytucji ryb wędrownych, w tym właśnie jesiotra. Najpierw musieliśmy się nauczyć, jak go hodować, testując różne sposoby na gatunkach innych jesiotrów. Mój ówczesny szef, prof. Ryszard Kolman, który rozpoczął w Instytucie Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie restytucję jesiotrów, organizował wyprawy do Gruzji, żeby tam złowić pojedyncze osobniki, od nich pobrać ikrę i przywieźć do Polski. Ale to się nie udało.
Jednak pomysłu nie zarzucono.
Profesor postanowił, że będziemy sprowadzać jesiotry z Kanady, ponieważ te z populacji kanadyjskiej okazały się najbardziej zbliżone do żyjących kiedyś w Bałtyku. W 2004 roku sprowadziliśmy pierwsze osobniki do naszego Instytutu. Równocześnie sprowadzać je zaczęli koledzy z Instytutu Ekologii Wód i Rybactwa Śródlądowego w Berlinie, z którymi współpracujemy przy odtwarzaniu gatunku. W to zadanie są też zaangażowani Litwini, Łotysze, Estończycy, a dołączyli ostatnio Rosjanie, którzy mieli kiedyś ogromną populację jesiotrów wędrującą do Bałtyku i populację żyjącą w jeziorze Ładoga. W projekt włączyły się również kraje, które nie miały rozmnażających się jesiotrów, na przykład Szwecja i Dania.
Bez współpracy z innymi krajami nadbałtyckimi ten projekt nie miałby szans?
Tylko skoordynowane działania i wymiana doświadczeń wróżą mu powodzenie. Populacja może się rozmnażać wtedy, gdy składa się z co najmniej stu niespokrewnionych ze sobą osobników. Różnorodność genetyczna jest bardzo ważna, więc musimy wymieniać młode jesiotry między ośrodkami za granicą.
Larwy jesiotra są małe, wymagają długiego karmienia, najlepiej naturalnym pokarmem. Najpierw jedzą zapasy woreczka żółtkowego, ale później potrzebują pokarmu. Dostają więc pokarm naturalny w formie planktonowych skorupiaków. Nasze pierwsze doświadczenia zmierzały ku temu, żeby najpierw karmić małe jesiotry żywym pokarmem, ale potem zamienić go na pasze dla ryb. Są po prostu tańsze. Okazało się jednak, że jesiotrom bardziej służą warunki zbliżone do naturalnych, więc uznaliśmy, że jak najdłużej powinny dostawać pokarm naturalny.
Optymistycznie zakładaliśmy też, że hodowanie jesiotrów w kilku basenach o średnicy ośmiu metrów, tak jak w hali w Pieczarkach koło Giżycka, załatwi sprawę. Okazało się jednak, że na hodowanie ryb tak długo, o tak dużych rozmiarach, wszędzie jest za mało miejsca. Dorosłe osobniki ważą 50–70 kg, a mogą osiągnąć masę ciała przekraczającą 100 kg i 250 cm długości.
20 lat temu nikt z nas nie zakładał, że to będzie takie trudne przedsięwzięcie, począwszy od wychowu larw aż po rozród dorosłych ryb.
Ale pierwsze efekty tej niełatwej pracy już są?
W ubiegłym roku moi koledzy z Pieczarek rozrodzili jesiotry bałtyckie. To był pierwszy rozród w historii tego gatunku na świecie – osobników wyhodowanych w warunkach kontrolowanych z ikry do dorosłości. Do tej pory udawało się rozmnożyć wyłącznie osobniki, które zostały złowione w Kanadzie jako dzikie dorosłe ryby wstępujące na tarło.
My nie mieliśmy wystarczających środków, więc sprowadzaliśmy ikrę albo larwy i przez kilkanaście lat je hodowaliśmy. Koledzy z Niemiec zrobili to inaczej – kupili w Kanadzie dzikie dorosłe jesiotry, który wstępują tam na tarło do Rzeki Świętego Jana. Ze względu na procedury zdrowotne przez dwa lata aklimatyzowano je w basenach w Kanadzie i sprawdzano, czy nie przywiozą do Europy pasożytów i chorób ryb. Dopiero po dwóch latach jesiotry zostały zapakowane do samolotów i przyleciały do Europy.
Po raz pierwszy w życiu podróżowały nie wodą, ale w powietrzu.
I od 2009 roku Niemcy regularnie, co roku, rozradzają w ten sposób jesiotry, a potem wypuszczają je do rzek zlewni Bałtyku. Hodują też małe ryby, ale te jeszcze nie osiągnęły dojrzałości płciowej.
Wracając do naszych działań – jesiotry są też odtwarzane w ośrodku, który należy do okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Toruniu. Ściśle ze sobą współpracujemy. Jak wspomniałem, tarło do tej pory odbyło się tylko jeden raz, ale co roku dostajemy larwy ryb albo ikrę od naszych kolegów z Niemiec, dzięki czemu małe wyhodowane z niej jesiotry wypuszczamy do rzek w dorzeczach Wisły i Odry.
W sumie wszyscy międzynarodowi partnerzy restytucji wypuścili kilka milionów młodocianych jesiotrów. Liczymy się z dużą śmiertelnością młodych ryb, mogącą sięgać czasem nawet 50 proc., ale cieszą nas pierwsze przypadki powrotu dojrzałych jesiotrów do Odry na tarło. Pamiętajmy też, że zanim wypuszczone dziś ryby zaczną się rozmnażać, minie około 20 lat.
Ile kosztuje powrót jesiotra do naszych wód?
Do tej pory pieniądze na nasze projekty pochodziły z funduszy unijnych, mniejsze środki dostawaliśmy z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Myślę, że na odtwarzanie jesiotra wydano już w Polsce około 10 mln złotych. Jednocześnie pojawiają się koncepcje budowy kolejnych zapór na Wiśle i Odrze, przekształcenie tych rzek w drogi wodne. To osłabia zapał do pracy, bo kompletnie zniweczy nasze działania.
Kilka lat temu do Odry wrócił na tarło jesiotr wypuszczony wcześniej przez naszych kolegów z Niemiec. Ktoś go jednak złowił i zabił.
Wiadomo, że ten jesiotr został zabity, bo miał nadajnik?
Nie miał nadajnika telemetrycznego, ale był oznakowany znaczkiem zewnętrznym. Zdjęcie ponaddwumetrowego osobnika dostaliśmy od wędkarzy. Liczymy, że w najbliższych latach więcej tak dużych jesiotrów będzie wstępowało do naszych rzek na tarło.
Będziemy mogli mówić o sukcesie dopiero wtedy, gdy w rzekach powstaną naturalne populacje, które same będą się rozmnażać. Dobre warunki już teraz mają w rzece Niemen na Litwie, gdzie nie ma planów budowy stopni wodnych, i w dolnej części Wisły, poniżej Włocławka. Jednak plany utworzenia drogi wodnej z Wisły i budowy kolejnego stopnia wodnego uniemożliwią jesiotrom dotarcie w miejsca potencjalnych tarlisk i rozmnażanie się. Liczylibyśmy raczej na naturalizowanie rzek.
Dlaczego to jest takie ważne?
W czasie migracji do morza jesiotry potrzebują rzek nieprzekształconych. Nocą płyną, a w dzień zatrzymują się w głębokich miejscach, pod martwymi drzewami czy w dołkach. Tam mogą żerować bardzo długo. Ale obecnie spływają do morza szybko, bo nie mają odpowiednich, naturalnych warunków. Gdyby zostały w rzece na dłużej, to lepiej mogłyby ją zapamiętać i wrócić na kolejne tarło. Zwłaszcza że w ich naturze leży powrót do miejsc rozrodu.
Co z wędkarzami i rybakami?
Oni wiedzą, że jesiotry są pod całkowitą, najwyższą ochroną i jeśli złowią jesiotra, muszą go wypuścić. Mamy dobre doświadczenia – część oznakowanych i wypuszczanych przez nas jesiotrów było łowionych po trzy–cztery razy, ale wypuszczano je z powrotem do wody. Wędkarze i rybacy raportowali nam potem, gdzie i kiedy to się wydarzyło.
A jesiotry, które można kupić w sklepie?
Pochodzą z hodowli. Ich niewątpliwą zaletą jest fakt, że nie mają ości, a jedynie płytki kostne. Nie jest to ryba tłusta. Bardziej ceniony od wysokobiałkowego mięsa jesiotrów jest jednak ich kawior. Carowie Rosji chętnie go zjadali, i to w dużych ilościach. Nie wiem, czy pani wie, ale Polska jest też liderem w produkcji kawioru z jesiotrów na świecie. Przoduje w tym firma spod Konina, ale kawior ten pochodzi od jesiotrów rosyjskich i syberyjskich. Są łatwiejsze w hodowli niż bałtyckie.
Czytałam, że jesiotry są bardzo wytrzymałe.
W latach 20., jak jeszcze łowiono jesiotry w naszych wodach, ryby te najpierw wystawiano na pokaz – ludzie płacili, żeby obejrzeć je z bliska. Potem je polewano wodą, wkładano na wozy, przykrywano gałęziami i wieziono do Moskwy, Petersburga czy Paryża. Taki transport trwał kilkanaście dni, a jesiotry docierały na miejsce przeznaczenia żywe i świeże. Oczywiście na słońcu by padły, ale przy zachowaniu odpowiedniej wilgotności były w stanie przeżyć taką podróż.
Dzisiaj taki transport byłby nie do pomyślenia.
To prawda. A gdzie można dziś obserwować jesiotry?
W kilku miejscach w Ameryce Północnej, jak płyną na tarło. Mają nadajniki i można śledzić ich wędrówkę. Są grupy pasjonatów, którzy przyjeżdżają w tym czasie nad rzekę i obserwują jesiotry. Te duże ryby pływają w płytkich miejscach, są niepłochliwe. Można podejść, dotknąć jesiotra, odczytać na znaczku, skąd pochodzi. W USA część jesiotrów znajduje się pod opieką plemion indiańskich. Indianie zajmują się ich rozmnażaniem, znakowaniem i wypuszczaniem, za co płaci im amerykański rząd.
Zdarza się, że jesiotry uciekają z hodowli?
Uciekanie ryb z hodowli to poważny problem. Część gatunków może w ten sposób przenosić choroby. Mogą też zacząć się rozmnażać i tworzyć populacje oraz krzyżować z rodzimym gatunkiem.
Przykładów takich ucieczek mamy bardzo dużo, i to na całym świecie. Kiedyś z hodowli w Niemczech uciekły jesiotry syberyjskie i w Dunaju podczas tarła skrzyżowały się ze sterletem. Zresztą do naszych rzek też się dostało wielu uciekinierów z innych wód.
Jak dochodzi do tych ucieczek?
Nikt specjalnie ryb z hodowli nie wypuszcza, ale zdarzają się awarie. Na przykład kilka lat temu na Pomorzu woda przerwała brzegi stawów hodowlanych, zalała je i kilkadziesiąt ton jesiotrów popłynęło do morza. Część z nich padła, sporo wyłowili rybacy, ale sporo uciekinierów mogło też zaadaptować się do nowych warunków i żyją w Bałtyku.
Jesiotry są blisko ze sobą spokrewnione i łatwo się krzyżują. Gdy skrzyżuje się parę tysięcy pojedynczych osobników, to nie ma to większego znaczenia. Na przykład w kanadyjskiej Rzece Świętego Jana, w której jeszcze łowi się jesiotry, żyje od 12 do 18 tys. dorosłych osobników. Jeśli dostanie się tam kilka obcych jesiotrów, nic złego się nie stanie. W naszych wodach, jeśli z pojedynczymi jesiotrami bałtyckimi popłyną na tarło inne jesiotry, uciekinierzy z hodowli lub łowisk wędkarskich, to mogą powstać krzyżówki i popsują nam pracę przy odtwarzaniu gatunku.
Najnowsze wiadomości, poruszające historie, ciekawi ludzie - to wszystko znajdziesz na Gazeta.pl
Kiedy uda się całkiem przywrócić jesiotry w naszych rzekach?
Myślę sobie, że może mój 13-letni syn będzie miał szansę dożyć czasów, w których jesiotry będą na tyle liczne, że będziemy zastanawiali się, co z nimi zrobić.
Dr inż. Andrzej Kapusta. Kierownik Zakładu Ichtiologii, Hydrobiologii i Ekologii Wód w Instytucie Rybactwa Śródlądowego. Prowadzi badania jesiotra bałtyckiego, zajmuje się też ochroną ryb. Wychował się nad Bugiem, mieszka w Olsztynie.
Piątka Weekendu: Jak możemy pomóc jesiotrom?
1. Wspieraj instytucje, które zajmują się ochroną jesiotrów, np. WWF. 2. Bierz udział w akcjach, które wspierają ochronę rzek, są przeciwne ich zabudowie, np. Wolne Rzeki, Koalicja Ratujmy Rzeki. 3. Nie zaśmiecaj rzek. 4. Jeżeli dowiesz się, że ktoś złowił jesiotra, przekaż tę informację do Instytutu Rybactwa Śródlądowego. 5. Zgłoś się jako wolontariusz do karmienia czy wypuszczania jesiotrów. W przyszłym roku będzie to możliwe około 21 maja, podczas Światowego Dnia Ryb Wędrownych.