
Tekst powstał we współpracy z fundacją WWF Polska.
Nos w kształcie trąbki i bezdenne czarne oczy - tak prezentuje się jedna z najbardziej niezwykłych antylop świata: suhak. Kilkaset lat temu można było go spotkać na południowo-wschodnich terenach ówczesnej Polski i stepach Ukrainy. Henryk Sienkiewicz, portretując w "Ogniem i mieczem" tło połowy XVII wieku, pospolite wówczas suhaki wspomniał, nieraz, określając je mianem "kraśnych", czyli bardzo pięknych.
Dziś w Polsce kraśnych suhaków od dawna już nie ma. Ba, nie ma ich już w Europie. Występują już tylko w Azji Środkowej, Rosji, Mongolii i okresowo w Uzbekistanie. Być może dlatego wielu o nich nie słyszało. Choć ze swoją uroczą aparycją i niesamowitą historią mogłyby stać się nowym myszojeleniem i zjednać sobie na świecie miliony sojuszników.
A sojuszników bardzo potrzebują, bowiem dziś los zwierząt, które stanowią żywą pamiątkę plejstocenu, jest niepewny. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) w 2018 roku umieściła je w "czerwonej księdze" zwierząt zagrożonych wyginięciem i zaklasyfikowała jako gatunek zagrożony krytycznie. Suhaki są obecnie uznawane za jeden z najszybciej wymierających kopytnych ssaków świata.
Dlaczego? Zanim odpowiemy na to pytanie, dowiedzmy się o suhakach nieco więcej.
Stepowe odkurzacze, które przeżyły mamuty
Czy dacie wiarę, że te kosmiczne antylopy chodzą po świecie od plejstocenu? Pamiętają neandertalczyków i kromaniończyków. Kto wie, może były inspiracją dla najstarszych naskalnych malowideł? Pewne jest, że przeżyły włochate mamuty, włochate nosorożce, jelenie olbrzymie i niedźwiedzie jaskiniowe. Są żywym reliktem epoki lodowcowej.
Tym, co w suhakach ujmuje w pierwszej kolejności, jest oczywiście ich wygląd, a zwłaszcza charakterystyczny nos. Naukowcy czule żartują, że gdy suhaki biegają po stepie z nosami przy ziemi, wyglądają jak wielkie stepowe odkurzacze. Ten nos, przypominający nieco ryjek lub trąbkę o podwójnym przekroju, to niezwykła struktura. Uważa się, że odfiltrowuje piasek i kurz podczas upalnego lata, gdy suhaki migrują w wielkich stadach, wzbijając kopytami niemal burzę piaskową. Zimą zaś nos ogrzewa mroźne powietrze, nim dotrze do płuc zwierzęcia. Czyli nos jest dla suhaka całoroczną klimatyzacją. Suhaki tworzą ogromne stada - dziś liczące tysiące, a kiedyś i setki tysięcy osobników. Między latem a zimą migrują, pokonując nawet tysiąc kilometrów. Bez trudu przeprawiając się przez rzeki. Jedzą trawy i zioła, są odporne na susze i niedobory wody.
W listopadzie zaczyna się okres godowy. Samce walczą na śmierć i życie o względy samic - ginie ich wtedy nawet od 50 do 70 procent. Zwycięzca rykowiska zdobywa tzw. harem, liczący od 5 do 50 samic i zostaje ojcem wszystkich wycielonych źrebiąt. Te rodzą się w maju, gdy trawa jest bujna. Dla matek czas wycielenia to ogromny stres, który bardzo je osłabia i naraża na choroby. Na szczęście już kilkudniowe maluchy są na tyle rozwinięte, że mogą uciec drapieżnikom, nawet prześcignąć wilka. Jeśli będą miały dużo szczęścia, te małe suhaki dożyją ośmiu lat.
Zimą suhaki obrastają gęstym, białokarmelowym futrem. Razem z trąbką, rogami niczym z jasełek i łagodnymi oczami sprawia ono, że upodabniają się do wielkich, żywych maskotek.
200 tysięcy śmierci w dwa tygodnie
Suhaki to sensacja świata zwierząt. A jednak światowa opinia publiczna dowiedziała się o ich istnieniu dopiero w 2016 roku, gdy BBC pokazało wstrząsający film dokumentalny z serii Planet Earth II. Obiektyw kamery zarejestrował, jak w ciągu zaledwie dwóch tygodni padło 200 tysięcy suhaków. Tragedia rozegrała się w maju 2015 roku na pustynnej wyżynie Betpakdała we wschodnim Kazachstanie, gdzie ekipa BBC przyjechała po to, by sfilmować wiosenne wycielenia. Finał okazał się koszmarny: łąki pokryły się tysiącami martwych ciał dorosłych i kilkudniowych suhaków.
Kazachstan miał wówczas największą na świecie populację suhaków: na wolności żyło ich ok. 240 tysięcy. Na całym świecie niewiele więcej - w sumie ok. 300 tysięcy.
Co się stało?
To pytanie zadawał sobie cały świat. W mediach społecznościowych spekulowano, że masakrę suhaków spowodowali... kosmici.
Ale to nie oni. Najprawdopodobniej znów zawinił człowiek, odpowiedzialny za zmiany klimatu.
Naukowcy uznali, że suhaki padły zaatakowane pasteurellą - bakterią, która normalnie występuje w ich nosach i zwykle nie wyrządza im żadnej szkody. Tym razem wywołała jednak posocznicę krwotoczną, która zebrała niemal stuprocentowe śmiertelne żniwo. Co więcej, zwierzęta padły prawie jednocześnie na terenie liczącym 168 000 kilometrów kwadratowych - większym niż Anglia i Walia razem wzięte. Geoekolog Steffen Zuther, który na własne oczy obserwował masową śmierć suhaków, powiedział na łamach "Live Science", że "rozmiar tego wymierania i jego prędkość (...) nie została zaobserwowana w przypadku żadnego innego gatunku".
Po gruntownym zbadaniu sprawy naukowcy odkryli coś jeszcze: w dniach poprzedzających śmierć zwierząt panowały niezwykle wysokie temperatury i wilgotność. Prawdopodobnie to one stworzyły dla bakterii warunki, w których stała się tak zjadliwa i rozprzestrzeniła się z prędkością światła.
Nagłego, masowego wymierania suhaki doświadczyły już wcześniej: w 1981 i 1988 roku. Już wtedy zauważono związek zgonów tych antylop z klimatem, ale dopiero katastrofa w 2015 roku dostarczyła naukowcom konkretnego, mierzalnego dowodu do dalszych analiz.
Populacja, która pikuje
Wystarczy spojrzeć na wykres obrazujący dynamicznie zmieniającą się globalną populację suhaka, by złapać się za głowę z przerażenia. Jeszcze w 1981 roku liczyła ok. 1,2 miliona osobników. W ciągu pięciu kolejnych lat spadła o połowę.
Najbardziej krytyczny moment to wciąż jednak rok 2003 - na całym świecie liczba suhaków spadła wówczas do ok. 21 tysięcy osobników.
W 2018 roku populację dziko żyjących suhaków oszacowano na ok. 220 tysięcy osobników, co naukowcy nieśmiało uznają za sukces.
W Chinach jeszcze w 1990 roku suhaków było około miliona. W 2018 roku ich liczba spadła do około 125 tysięcy. Ale niektóre organizacje prozwierzęce podają, że suhaków w Chinach praktycznie już nie ma.
Najtragiczniej ma się suhak mongolski, endemiczny gatunek żyjący wyłącznie na terenie Mongolii. Między 1980 i 2018 rokiem jego liczebność stale waha się między krytycznymi 750 sztukami a 14 tysiącami osobników. WWF podaje, że obecnie wynosi ok. 8500 sztuk, przy czym suhaki mongolskie żyją dziś na obszarze ograniczonym do zaledwie 20 procent ich dawnego terytorium.
- Są dwa podgatunki suhaka: stepowy, którego jest więcej, i mongolski, który występuje już tylko w zachodniej Mongolii. Właśnie jego ochroną zajmuje się WWF - wyjaśnia Grzegorz Borowski, specjalista ds. projektów zagranicznych w WWF Polska.
W ostatnich 80 latach naturalne siedliska suhaków mongolskich skurczyły się aż pięciokrotnie. - Do stworzenia stabilnej populacji niezbędne jest zwiększenie powierzchni obszarów chronionych obejmujących preferowane przez ten podgatunek tereny. Tylko to pozwoli na ograniczenie konfliktu na linii suhak - człowiek, związanego z konkurencją o zasoby i siedliska oraz kontaktu ze zwierzętami hodowlanymi, który jest dla suhaków szczególnie niebezpieczny ze względu na możliwość przenoszenia się chorób zakaźnych - dodaje Borowski.
Gatunek na krawędzi egzystencji
Tajemnicze bakterie i choroby to niejedyne, co przytrafia się suhakom. Bez wielkiej przesady można powiedzieć, że antylopa z trąbą jest dziś gatunkiem, który człowiek dosłownie zepchnął na krawędź egzystencji - prawie nigdzie nie jest mile widziana. Chyba że jako surowiec naturalny.
Jeśli dość już macie słuchania o zmianach klimatu, wyobraźcie sobie przez chwilę, że jesteście suhakiem mongolskim. Mongolia jest dziś uznawana za kraj, który wyjątkowo drastycznie doświadcza zmiany klimatu. Jej efektem są nadzwyczaj upalne lata, podczas których wysychają strumienie i płoną łąki oraz skrajnie surowe zimy - zwane zudami - z gwałtownymi spadkami temperatury i obfitymi opadami śniegu. Mongolski step jest dla suhaków miejscem, gdzie zimą pożywienie jest trudno dostępne, bo nie mogą się dostać do niego przez śnieg. Latem natomiast mają problem z dostępem do wody. Zwierzęta padają.
Na terenach, które te antylopy zasiedlają od zawsze, człowiek buduje linie kolejowe i rurociągi. A także zamienia coraz większe obszary w pastwiska. Choć ziemia jest wielka, miejsce dla suhaków się kurczy. Z natury migrujące na ogromnych przestrzeniach zwierzęta nie mają dokąd pójść.
Do tego dochodzi konflikt z pasterzami i rolnikami, często uważającymi je za szkodniki, które niszczą pola i wyjadają bydłu pokarm. Suhaki tracą dostęp do terenów, na których pasły się od zawsze. Spycha się je w coraz uboższe w roślinność rejony.
Krwawe zakupy
Ale chyba najbardziej makabryczne jest traktowanie suhaków jako żyły złota. Antylopy z trąbą masowo padają ofiarą kłusowników. Częściowo dla mięsa, futer czy skór. Znacznie częściej dla pięknych, marchewkowych rogów, które zdobią głowy samców. Te rogi - znane jako ling yang - są niezwykle pożądane w chińskiej medycynie ludowej.
Eksport rogów odbywa się głównie na rynek Azji Południowo-Wschodniej. W 1995 roku w skali globu wyniósł... przeszło 87 ton. To ekwiwalent nawet miliona rogów należących do pół miliona samców. A za zaledwie jeden kilogram rogu suhaka na czarnym rynku można dostać kilka tysięcy dolarów.
To sprawia, że kłusownicy nie zawahają się przed niczym. W Kazachstanie, gdzie polowanie na te antylopy jest przestępstwem, w 2019 roku uzbrojeni kłusownicy pobili dwóch strażników próbujących ich zatrzymać i aresztować. Jeden ze strażników zmarł w szpitalu. Jak donosiło BBC, czasem na polowanie przyjeżdża ktoś wysoko postawiony i wtedy "strażnicy muszą udawać, że go nie widzieli". Często jedyną karą, jaka grozi kłusownikom, jest grzywna.
Choć rogi suhaków pozyskuje się w sposób przestępczy, to produkty z nich wytworzone jeszcze do niedawna sprzedawane były w Singapurze legalnie i oficjalnie. Można je było dostać praktycznie w każdym supermarkecie, pod różnymi postaciami: całych rogów, wiórków, tabletek, herbaty, a nawet "chłodzącej wody" ("cooling water"), np. o smaku melona, na zbicie gorączki. Azjaci wierzą, że róg suhaka to naturalne remedium na podwyższoną temperaturę i ból gardła, padaczkę czy problemy z wątrobą, a także afrodyzjak. W Singapurze, gdzie popyt na produkty z jego rogu jest największy na świecie, jeszcze w 2018 roku korzystało z nich średnio 13 procent mieszkańców, a w grupie młodych osób (18-35 lat) - nawet co czwarta.
Dopiero od 22 sierpnia 2019 roku, na mocy Konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (ang. CITES), wyroby z części zwierząt zagrożonych wyginięciem nie mogą być przedmiotem handlu międzynarodowego.
W ostatnich latach pojawiły się też kampanie społeczne, mające na celu uświadomienie Singapurczykom, co tak naprawdę oznacza kupowanie wyrobów z rogu suhaka. Popularny "lek na gardło" i "chłodząca woda" niosą masową zagładę jednego z najbardziej niesamowitych zwierząt na planecie.
Poznać i polubić suhaka
Fundacja WWF Polska rusza właśnie z kampanią, dzięki której możemy suhaka mongolskiego lepiej poznać, polubić i uchronić przed wymarciem. Poznanie tych zwierząt oraz zwrócenie uwagi ludzi na ich trudną sytuację jest kluczowe. - Z pomocą lokalnych społeczności umieszczamy w terenie fotopułapki. Zbierają one informacje o suhakach, ich zachowaniu, wędrówkach oraz stanie i liczebności populacji - opowiada Borowski. WWF przywraca także kluczowe siedliska suhaka mongolskiego, chroniąc naturalne źródła wody.
Co jeszcze? - Wspieramy działania dzieci z mongolskich ekoklubów, bo jesteśmy przekonani, że edukacja jest skutecznym sposobem na walkę z kłusownictwem i nielegalnym handlem - podkreśla ekspert.
Suhaki mongolskie stanowią nieodłączny element delikatnego ekosystemu stepów i półpustyń zachodniej Mongolii. Są ważną częścią łańcucha pokarmowego - ich mięso jest pokarmem dla dzikich mięsożerców regionu: orła przedniego, sępa kasztanowatego, lisa rudego, rysia euroazjatyckiego czy wilka szarego. Ponadto, pasąc się na stepach, nawożą je swoimi odchodami i pozwalają roślinności łatwiej się regenerować. W przeciwieństwie do kóz, suhaki nie niszczą korzeni traw, dzięki czemu może ona szybko odrosnąć.
- Bez naszej pomocy suhaki nie będą w stanie samodzielnie przetrwać, dlatego tak ważne jest prowadzenie działań ochronnych na rzecz tych niezwykłych antylop - mówi Borowski.
WWF Mongolia ma ambitny cel: zakłada wzrost populacji suhaka mongolskiego do 14 000 osobników i powierzchni jego siedlisk do 35 tysięcy kilometrów kwadratowych. I to wszystko do końca 2030 roku. A ponieważ liczebność suhaków często ulega nieprzewidywalnym wahaniom, to wskazanie liczby, przy której będzie można przestać się martwić o ich przyszłość, jest bardzo trudne.
- Od stycznia do listopada 2020 roku liczba suhaków mongolskich wzrosła z 5000 do 8500 osobników. Jednak eksperci z WWF Mongolia spodziewają się trudnych warunków tej zimy, co może doprowadzić do ponownego spadku liczebności suhaków mongolskich - uważa Borowski.
A gdyby tak sprawić, że suhak pojawi się w Polsce? To marzenie, którego niestety nie da się zrealizować. Współczesne suhaki wolą inny klimat. Bardzo źle znoszą niewolę. Prócz moskiewskiego, nie ma ich w żadnym ogrodzie zoologicznym na terenie Europy i świata.
Chcesz się włączyć w ratowanie tych uroczych antylop? To proste. Możesz chociażby zostać ambasadorem gatunku, opowiadając o trudnej sytuacji suhaka mongolskiego i sposobach jego ochrony znajomym czy rodzinie. Możesz też wesprzeć działania Fundacji WWF Polska - dokonać symbolicznej adopcji suhaka. Darczyńca otrzyma imienny certyfikat adopcji suhaka.
Paulina Dudek. Dziennikarka, redaktorka, twórczyni cyklu mikroreportaży wideo "Zwykli Niezwykli". Nagrodzona Grand Video Awards, nominowana do nagrody Grand Press. Lubi chodzić, jeździć pociągami i urządzać mieszkania.
Angelika Swoboda. Dziennikarka Weekend.Gazeta.pl. Zaczynała jako reporterka kryminalna w "Gazecie Wyborczej", pracowała też w "Super Expressie" i "Fakcie". Pasjonatka słoni, mądrych ludzi, z którymi rozmawia też w podcaście "Miłość i Swoboda", kawy i klasycznych samochodów.
Piątka Weekendu: jak możemy na co dzień wspierać ginące gatunki?
1. Na wakacjach nie kupuj produktów i pseudomedykamentów pochodzących z rogów czy ciosów, skóry, kości i innych części ciała zwierząt zagrożonych wyginięciem. 2. Podczas zakupów wybieraj produkty certyfikowane, pochodzące ze zrównoważonych upraw, które nie wpływają na niszczenie siedlisk zagrożonych gatunków. 3. Ogranicz swój ślad węglowy - zamiast samochodu wybierz rower lub transport publiczny, kupuj produkty lokalne. 4. Zostań ambasadorem ginącego gatunku - adoptuj suhaka, wspierając działania Fundacji WWF Polska i opowiedz o trudnej sytuacji suhaka mongolskiego czy słonia indyjskiego i metodach jego ochrony znajomym czy rodzinie. 5. Przeprowadź prezentację o ginących gatunkach w szkole, bibliotece publicznej czy domu kultury albo załóż kółko przyrodnicze.