
IMIĘ:
MARCEL
NAZWISKO:
KORKUŚ
WIEK:
32 LATA
ZAWÓD:
OFICER NAWIGATOR
OSIĄGNIĘCIA:
odkrywca najwyżej położonego jeziora na Ziemi, dwukrotny rekordzista świata i Guinnessa w nurkowaniu wysokogórskim
Ojos del Salado - położona w Andach Środkowych druga pod względem wysokości góra na półkuli zachodniej i najwyższy drzemiący wulkan na świecie. Pomiędzy dwoma szczytami tej góry, na wysokości prawie 6900 m n.p.m. przebiega granica między Chile i Argentyną. Kilkaset metrów niżej, na wysokości 6390 m n.p.m. znajduje się najwyżej położony zbiornik wodny na świecie. To właśnie w nim nurkował Marcel Korkuś, człowiek, który przesuwa ludzkie granice w tym ekstremalnym sporcie. Wyczyn ten jest oficjalnym rekordem świata w nurkowaniu na wysokości, został też wpisany do Księgi rekordów Guinnessa.
"Polska" góra
Ojos del Salado to "polska" góra. To właśnie nasi rodacy Jan Alfred Szczepański i Justyn Wojsznis w 1937 roku dokonali pierwszego zdobycia szczytu. Prawie 80 lat później Grzegorz Gawlik, podróżnik i autor projektu 100 Wulkanów, odkrył pod szczytem najwyżej położone na świecie naturalne zbiorniki wodne. W branżowym języku nazywane są one basenami, ponieważ ze względu na małą powierzchnię i niewielką głębokość nie można ich nazwać jeziorami. W takim właśnie basenie, po przebiciu się przez prawie półtorametrową warstwę lodu, zanurkował Marcel Korkuś.
- Ludzie byli już na Księżycu, na szczycie Everestu, skakali na spadochronie z granicy kosmosu, ale nikt nie zanurkował jeszcze w najwyżej położonym zbiorniku wodnym na świecie. Tysiące wykonanych w życiu nurkowań, aby wykonać to jedno, najważniejsze. Dla nurka wysokogórskiego to po prostu wyzwanie, pokonanie kolejnej granicy. Ale równie ważny jest aspekt poznawczy - mówi Marcel Korkuś.
Eksperyment na samym sobie
Nurkowanie wysokogórskie nie jest jeszcze dobrze zbadane. Tabele dekompresyjne, które dla każdego nurka są abecadłem, kończą się na 3000 m n.p.m. A to właśnie one są gwarantem bezpiecznego nurkowania. Pokazują, jak na konkretnych głębokościach zmienia się nasycenie azotem naszych tkanek w zestawieniu z czasem nurkowania oraz składem mieszanki oddechowej. Dzięki temu nurek wie, w jaki sposób przeprowadzić proces dekompresji i uchronić się przed chorobą dekompresyjną. Nieprzestrzeganie tych reguł może doprowadzić do powstania w tkankach pęcherzyków azotu, które mogą spowodować zatory, niedotlenienie partii organizmu czy rozerwanie tkanek. Objawy mogą pojawić się bezpośrednio po gwałtownej dekompresji, ale także po latach, na przykład w postaci kruchości kości. Łatwo więc się domyślić, że nurkowanie na wysokościach to eksperyment na samym sobie - oprócz ryzyka choroby dekompresyjnej pojawia się jeszcze zagrożenie chorobą wysokogórską i hipotermią.
- Dziewicza eksploracja swoistych geograficznych białych plam, czyli miejsc, gdzie być może nigdy nie stanęła stopa ludzka, pozwala nam być Krzysztofem Kolumbem XXI wieku. Poznawanie nieznanego od zarania dziejów leży w ludzkiej naturze. Dzięki temu coraz więcej wiemy o świecie, o samym człowieku, o tym, gdzie leżą granice ludzkiego organizmu, jak ten organizm zachowuje się w określonych warunkach. Eksploracja to fundament rozwoju - tłumaczy Marcel.
Drugi Guinness w karierze
Wyprawa na Ojos del Salado należała do tych eksploracyjnych. Wulkan położony jest w pobliżu pustyni Atacama. To rejon bardzo nieprzychylny dla człowieka. Oddychanie często utrudnia bardzo suche powietrze. Do tego huraganowe wiatry i dobowa różnica temperatur dochodząca do 40 stopni Celsjusza. Ponadto, gdy wspinamy się, aby zdobyć szczyt, mamy czas na aklimatyzację w warunkach wysokogórskich. Jednak gdy chcemy zanurkować na tak dużej wysokości, długa aklimatyzacja może być zagrożeniem dla życia - zbyt duży obrzęk płuc utrudnia bowiem wymianę gazową w trakcie nurkowania, co pod wodą może prowadzić do zachwiania procesów poznawczych. Jest to szczególnie groźne, gdy nurkuje się pod lodem, a tak właśnie było na Ojos del Salado.
Po zrobieniu przerębla okazało się, że akwen jest stosunkowo płytki - niespełna dwa metry głębokości, które na tej wysokości odpowiadają około czterem metrom głębokości na poziomie morza, nie dawały nurkowi zbyt wielkiego pola do eksploracji. Marcel nie mógł odpłynąć zbyt daleko, bo było to bardzo niebezpieczne: - Tutaj, na tak dużej wysokości, gdzie nie dociera żadna pomoc, nie chciałem ryzykować zaklinowania się między dnem a lodem.
Pod wodą spędził siedem minut - nurkowanie zaliczone, rekord świata ustanowiony, wpis do Księgi rekordów Guinnessa załatwiony. To drugi Guinness w karierze Marcela. Pierwszego zdobył w 2016 roku, gdy zrealizował projekt Cazadero Diving Expedition 2016. Wraz ze swoim partnerem wyprawowym Bartoszem Wnękiem odkrył położone najwyżej na świecie jezioro i oczywiście w nim zanurkował. Cazadero to niewielkie jezioro, jego powierzchnia ma około 25 tys. mkw. Znajduje się na zboczu andyjskiego wulkanu Cerro Tipas, na wysokości 5985 m n.p.m. Nikt przed Marcelem i Bartkiem do niego wcześniej nie dotarł, o jego istnieniu informowały tylko zdjęcia satelitarne.
- Dzięki tej wyprawie z mapy geograficznej świata zniknęła kolejna biała plama. Wytyczyliśmy nową drogę górską na wulkanie Cerro Tipas, ponadto dobrze zbadaliśmy, zmierzyliśmy i opisaliśmy to jezioro, pobraliśmy próbki wody i osadów dennych, odkryliśmy nigdy wcześniej niesklasyfikowane mikroorganizmy. Wszystkie te dane przekazaliśmy naukowcom. Zaobserwowaliśmy też kilka innych, mniejszych zbiorników na wysokości około 5000 m n.p.m., które utworzyły się w wyniku topnienia syraków lodowych. To wynik zachodzących zmian klimatycznych - tłumaczy Korkuś.
Traumatyczne przeżycie początkiem pasji
Wyprawy na Cazadero i Ojos del Salado to creme de la creme w karierze Marcela, który na swoim koncie ma ponad dwa tysiące nurkowań w Azji, Ameryce Północnej, Południowej, Afryce i w Australii. Piękne rafy koralowe z egzotyczną fauną i florą, intrygujące wraki, zalane sztolnie i kopalnie, pełne zagadek jaskinie - każde nurkowanie to zagłębienie się w tajemniczy, obcy dla człowieka świat. Świat, którym interesował się już od dziecka.
Wychował się w Zagórzu Śląskim, małej malowniczej miejscowości na Dolnym Śląsku, nad którą góruje zamek Grodno. Z jego wieży roztacza się piękny widok na Jezioro Bystrzyckie. Przez wiele lat w Zagórzu Śląskim funkcjonował otwarty basen przerobiony ze stawu rybnego na kąpielisko po drugiej wojnie światowej. Marcel wspomina, jak mając kilka lat, przewrócił się i wpadł do basenu. Gdyby nie przechodzący obok chłopak, który go wyciągnął, pewnie nie byłby dzisiaj w miejscu, w którym jest.
- Traumatyczne przeżycie zmieniło się w fascynację podwodnym światem. Latem na basenie spędzałem wiele godzin, a mama urywała się z pracy i donosiła mi i siostrze kanapki i łakocie. Koło dmuchane, koc i ręczniki pachnące chlorem to moje najbardziej wyraziste wspomnienia z dzieciństwa. Po przeprowadzce do Żar w końcu miałem możliwość chodzenia na kryty basen. Wstawałem o piątej rano trzy razy w tygodniu, żeby iść na basen z kuzynką, która jest ratownikiem WOPR oraz instruktorem nauki pływania - wspomina nurek.
"Lepiej, żebyś już nigdy nie nurkował"
Z czasem sam zrobił kurs ratownika Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, a następnie kurs nurkowania, by podwyższyć swoje uprawnienia ratownicze. Po raz pierwszy w wodach otwartych, konkretnie w Jeziorze Trześniowskim, zanurkował latem 2003 roku. Odkrywanie nieznanego podwodnego świata stało się jego pasją. Ograniczeniem były jedynie finanse. Za pierwsze zarobione w życiu pieniądze kupił piankę do nurkowania. Kupiony na złomowisku ołów z płyt akumulatorowych topił na domowej kuchence i przelewał do puszek po konserwach, żeby odlać balast nurkowy. Sprzęt do nurkowania pożyczał i cały czas się edukował, zdobywał kolejne stopnie nurkowego wtajemniczenia.
- Pamiętam, że po jednym z obozów nurkowych trafiłem do szpitala z obustronnym zapaleniem przewodów słuchowych. Z powodu opuchlizny całkowicie przestałem słyszeć. Lekarz zalecił mi wtedy, żebym najlepiej już nigdy więcej nie nurkował. W nurkowaniu nie ma dróg na skróty, a woda nie wybacza błędów. Ograniczenia pojawiły się wraz z głębokością i czasem przebywania pod wodą. Doszedłem do limitu nurkowań bezdekompresyjnych. Musiałem wtedy podjąć decyzję, czy chcę wykonywać głębsze nurkowania i czy jestem w stanie zaakceptować ryzyko związane z występowaniem tak zwanego sufitu dekompresyjnego - dodaje Marcel Korkuś.
Ryzyko zaakceptował, ale ogranicza je do minimum. Od zawsze jest zwolennikiem bezpiecznych, przemyślanych i zaplanowanych nurkowań. Każde zejście pod wodę wymaga wcześniejszego zaplanowania pod względem głębokości, czasu, rodzaju użytych gazów, logistyki, aklimatyzacji, konfiguracji sprzętu, procedur, a także ograniczeń własnych i całego zespołu. Najczęstszą przyczyną wypadków pod wodą jest czynnik ludzki. Błędy zdarzyły się też Marcelowi. Podczas nurkowania na ponad stu metrach w austriackim jeziorze Attersee, będąc na przystanku dekompresyjnym, zaczął oddychać z butli, w której znajdował się zły gaz. Życie uratował mu Dariusz Wilamowski - rekordzista Europy w nurkowaniu głębokim.
Oficer nawigator
Dla Marcela ważne jest to, że nurkowanie może łączyć z innymi dziedzinami, na przykład kryminalistyką, archeologią podwodną czy hydroakustyką. Posiada wieloletnie doświadczenie w poszukiwaniu ofiar nieszczęśliwych utonięć, jak również celowych działań przestępczych - utopień i zatopień. Działa tam, gdzie inne służby zaprzestają swoich działań i pojawia się bezradność.
Chce stworzyć najlepiej wyposażoną w Polsce grupę ratownictwa podwodnego. Uważa, że wiele zaginięć nawet po latach można wyjaśnić, przeszkodą jest tylko brak odpowiedniego sprzętu. Poszukiwania podwodne to jego misja, na co dzień pracuje jako oficer nawigator na specjalistycznych statkach wiertniczych, konstrukcyjnych oraz wykonujących głębokie nurkowania saturowane w morskim przemyśle wydobywczym i energetycznym.
Zawodowe doświadczenie wykorzystuje przy budowie platform wiertniczych, farm wiatrowych, wydobywaniu ropy naftowej, podwodnych odwiertach, układaniu rurociągów na dnie morskim. To od niego też zależy bezpieczeństwo, gdy jest odpowiedzialny za skomplikowane operacje dynamicznego pozycjonowania, czyli utrzymania pozycji i kursu statku za pomocą własnych śrub napędowych, z precyzją do jednego metra. To ogromna odpowiedzialność i praca, w której opanowanie nurka z pewnością się przydaje. Marcel jest wysokiej klasy specjalistą, a z jego usług korzystają firmy na całym świecie. Obecnie przebywa na kontrakcie w Indonezji, a po powrocie planuje kolejny projekt.
- Chciałbym zanurkować we wszystkich najwyżej położonych zbiornikach wodnych na każdym kontynencie, niemniej po głowie chodzi mi coś innego. Nurkowanie w zbiornikach wysokogórskich jest ekscytujące, ale interesuje mnie również to, co jest związane z wodą, głęboko pod powierzchnią ziemi. Dlatego stworzyłem projekt Evercave, którego celem jest odkrycie najgłębszej zatopionej jaskini świata. Jaskinie to naturalne piękno przyrody, drążone przez wodę na przestrzeni tysięcy lat. Ciągnie mnie do nich nieznane. Możliwość sprawdzenia, co jest za zakrętem, kolejnym syfonem, zobaczenia piękna zatopionego, podziemnego świata - mówi Marcel Korkuś.
Dziś najgłębszą zatopioną jaskinią na świecie jest czeska Hranická Propast. Jej głębokość, zmierzona przez pojazd podwodny ROV, wynosi 404 m. Marcel Korkuś ma już listę jaskiń na kilku kontynentach, które mogą okazać się głębsze, zamierza też eksplorować znane już podwodne jaskinie. Wraz z firmą Eversub skonstruował małego robota podwodnego ROV zdolnego eksplorować jaskinię do głębokości 1000 m pod powierzchnią lustra wody. Marcel już niedługo ponownie zadziwi świat.
Jakub Jakubowski. Dziennikarz, w latach 2009-2019 twórca i redaktor naczelny miesięcznika "Prestiż - magazyn trójmiejski", uznanego przez magazyn "Press" za najlepsze regionalne czasopismo w Polsce. Pracował również dla Radia Gdańsk, portalu trójmiasto.pl, był redaktorem naczelnym magazynu "Wiecznie Młodzi", publikował w "Dzienniku Bałtyckim", "Przeglądzie Sportowym", "Playboyu" i wielu innych. Zajmuje się także produkcją telewizyjną i filmową. Przez 12 lat wykładał dziennikarstwo prasowe i dziennikarstwo telewizyjne w Wyższej Szkole Komunikacji Społecznej. Fan zaangażowanego dziennikarstwa, dobrego reportażu i ciekawego wywiadu. Miłośnik żeglarstwa, roweru, muzyki, po godzinach DJ w legendarnym klubie Spatif w Sopocie.