
IMIĘ:
Natalia
NAZWISKO:
Narożańska
WIEK:
25 lat
ZAWÓD:
inżynier
OSIĄGNIĘCIA:
zainicjowanie projektu budowy lekkich samolotów zasilanych energią słoneczną przy pomocy paneli perowskitowych, stypendia Elizabeth Acton i Mary Dyson, nagroda McKinsey Next Generation Women Leaders, główna nagroda w kategorii Nowych Technologii w plebiscycie "25 przed 25" organizowanym przez magazyn "Forbes" i McKinsey & Company.
Natalia już jako ośmiolatka była bardzo zapracowana. Po szkole uczęszcza na liczne zajęcia, między innymi: na język angielski, plastykę, śpiew, pianino i taniec. Trafiła również do popularnego programu telewizyjnego "Od przedszkola do Opola". Po emisji odcinka z jej udziałem pierwszy raz ma szansę poznać, czym jest ludzka zawiść. - Rówieśnicy zarzucali mi, że byłam źle ubrana, że brzydko się śmieję, że robię dziwne miny - wspomina Natalia. - Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że wynika to z tego, że chcieliby się znaleźć na moim miejscu.
Mimo to Natalia nie wyklucza kariery artystycznej. Traf chce, że jeden z pacjentów jej taty pracuje na co dzień jako menadżer gwiazd. Po obejrzeniu nagrania stwierdza: - Mała ma talent, ale jeśli kocha pan swoje dziecko, proszę trzymać je z dala od tego biznesu.
Wygląda więc na to, że zdolna dziewczynka pójdzie w ślady rodziców, zostanie lekarką. Mimo że jest dopiero w podstawówce, dziadkowie regularnie pytają, jaką specjalizację wybierze. Fascynuje ją biologia, nie lubi jednak wkuwania na pamięć. - W szkole robi się temu wspaniałemu przedmiotowi sporą krzywdę - przyznaje.
Już niebawem odkryje jednak kolejną naukową pasję.
"Nie mam pojęcia, jak to zrobiłaś"
W gimnazjum do długiej listy hobby Natalii dołącza matematyka. Nawet najbardziej skomplikowane rachunki nie robią na niej większego wrażenia. Nauczyciel uświadamia jej rodzicom, że chodzi o coś więcej niż ponadprzeciętne zdolności. A mianowicie: o prawdziwy talent.
Dlatego też nastolatka po ukończeniu gimnazjum w 2011 roku rozpoczyna naukę w Gdańskim Liceum Autonomicznym. Tu może bowiem uczęszczać na rozszerzone lekcje biologii, chemii i matematyki. Początkowo wybiera profil biologiczno-chemiczny, na ostatni rok przenosi się jednak, mimo oporów dyrekcji, na "mat.-fiz.". Mimo że ma tylko niecałe półtora roku na nadrobienie materiału, zdaje maturę rozszerzoną z matematyki i fizyki na 97 proc. i 98 proc.
- Pani dyrektor, wręczając mi dyplom, powiedziała: nie mam pojęcia, jak to zrobiłaś - wspomina Natalia. Niektórzy sugerują, że tato nastolatki ma znajomości w Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. - Wtedy wiedziałam już na szczęście, że tego typu komentarze i podejrzenia wiążą się z niezrozumiałą zazdrością - dodaje.
W trakcie jednej z pomaturalnych imprez poznaje starszego kolegę, który uczestniczył w rozmowie rekrutacyjnej na Uniwersytecie w Cambridge. - Zasugerował, że z takimi wynikami powinnam spróbować - mówi gdańszczanka.
Natalia podchodzi do jego słów z dystansem. Cambridge jawi się jej jako prawdziwa kuźnia geniuszy, którzy poświęcają każdą chwilę na poszerzanie wiedzy. Zachęcona wizją darmowego noclegu i zwiedzania Londynu, postanawia jednak wysłać swoją aplikację. Już wkrótce okaże się, że zostanie w Wielkiej Brytanii dłużej.
Łyżwy na Marsie
Zanim Natalia dołączy w 2015 roku do grona studentek i studentów Uniwersytetu w Cambridge, musi wziąć udział w rozmowie rekrutacyjnej. Profesorowie sprawdzają między innymi jej umiejętność kreatywnego myślenia. - Nie przypomina to testu wiedzy. W Cambridge nie szukają bowiem ludzi, którzy wszystko wiedzą; raczej tych, którzy dopiero odkryją to, czego jeszcze nie wiemy - mówi.
W trakcie rozmowy nie brakuje również nietypowych pytań w rodzaju: "W jaki sposób zaprojektowałaby pani łyżwy na Marsie?". - To oczywiście brzmi jak jakaś kompletna abstrakcja. Najpierw profesorowie poruszają jednak nieco bardziej ogólne zagadnienia związane z fizyką. Gdy pada pytanie tego typu, wiemy już, z czym się ono wiąże.
Pomysłowość Natalii oraz jej serdeczne usposobienie robią wrażenie na naukowcach. Dostaje się na pierwszy rok Natural Sciences. W ramach studiów zajmuje się chemią, fizyką, matematyką i inżynierią materiałową. Zakres wiedzy, którą musi przyswoić, sprawia, że w praktyce studiuje jednocześnie na czterech kierunkach.
Przełomowy okaże się dla niej dopiero drugi rok w Anglii. Angażuje się wtedy w działalność koła naukowego zajmującego się ogniwami słonecznymi, które pozwalają na wykorzystywanie naturalnych źródeł energii.
- Zobaczyłam Wydział Inżynierii i oszalałam - mówi. - Nowoczesne komputery, drukarki 3D, wycinarki laserowe, tunele wiatrowe - i to wszystko za darmo!
Gdy po ukończeniu drugiego roku staje przed wyborem specjalizacji, decyduje się na inżynierię lotniczą.
- Fizyka jest wspaniała, ale efekty danych odkryć i teorii nie są do końca wymierne i trzeba na nie poczekać. Potrzebowałam czegoś bardziej namacalnego.
Od wachlarzówki do paneli słonecznych
Jak to często bywa w przypadku wielkich odkryć, inspiracja płynie z obserwacji natury. W trakcie pobytu w Nowej Zelandii Natalia ma okazję zobaczyć na żywo wachlarzówkę. Ogon tego ptaka jest znacznie dłuższy od korpusu, co nie przeszkadza mu w locie.
Studentka jest coraz bardziej zainteresowana nowymi technologiami, które mają pozytywny wpływ na środowisko. W tym: samolotami zasilanymi energią słoneczną. Mają one jednak pewną istotną wadę - są zbyt wolne. Natalia chce połączyć nowozelandzką faunę i nowatorskie rozwiązania techniczne. Z pomocą przychodzi jej nie tylko wachlarzówka, ale i panele perowskitowe.
- To technologia ogniw słonecznych opartych na specjalnej strukturze krystalicznej, która może mieć właściwości fotowoltaiczne. Czyli: może dzięki energii słonecznej generować moc przekazywaną do silnika. Perowskity są tysiąc razy lżejsze niż panele oparte na silikonie czy innych popularnych materiałach. I można je produkować dzięki odpowiednio dostosowanej drukarce 3D.
Teraz pozostaje już tylko znaleźć opiekuna naukowego, który pomoże Polce w realizacji projektu. Wszyscy sugerują, że powinna skontaktować się z doktorem Jerome'em Jarrettem, ten jednak nie kwapi się z odpowiedzią na wiadomości mailowe. Natalia prosi jednego z profesorów o pomoc w dotarciu do naukowca. Jarrett dowiaduje się o innowacyjnym projekcie w trakcie lunchu i prosi o kontakt. To jednak nie koniec komunikacyjnych problemów.
- Próbowałam dostać się do jego gabinetu po każdym z wykładów. Bez skutku. Po kilku próbach byłam tak zestresowana, że przychodziłam tam ze znajomymi. W końcu usłyszałam "come in". Okazało się, że profesor zapoznał się z moim pomysłem i niebawem rozpoczęliśmy wspólną pracę.
"Nie zależy mi na zasługach"
Realizacja projektu jest dziś na bardzo zaawansowanym etapie. Świadczą o tym nie tylko symulacje komputerowe, ale i testy laboratoryjne dokonywane przy pomocy tuneli wiatrowych. Bardzo możliwe, że w niedalekiej przyszłości wynalazek Polki trafi do przemysłowej produkcji i zmieni branżę lotniczą.
- Myślę, że to kwestia pięciu-sześciu lat, aż będzie można na poważnie wrócić do tematu - mówi Natalia. - Technologia perowskitów jest jeszcze w powijakach, ale niebawem się to zmieni. Skuteczność naszych ogniw w trakcie testów laboratoryjnych, na małych próbkach, to około 25 procent (czyli jedna czwarta energii ze Słońca jest zamieniana w moc, która zasila samolot). Liczymy na to, że wkrótce osiągniemy takie wyniki w produkcji masowej.
Polka podkreśla, że nie zależy jej na jak najszybszym opatentowaniu swojego wynalazku. Wyróżnienie "25 przed 25" przyznawane przez magazyn "Forbes", które trafiło do niej w ostatnim czasie, to dla niej okazja, by więcej osób dowiedziało się o alternatywnych źródłach energii i konieczności technologicznych zmian.
- Cieszę się, że udało się zrobić wokół tego pomysłu trochę hałasu. Nie chodzi o to, żebym zebrała wszystkie zasługi, tylko o to, by wpłynąć na rozwój przemysłu lotniczego - twierdzi. - Zależy mi, żeby pomysł miał przyszłość komercyjną, ale nie musi to być koniecznie moja własność. Jeśli ktoś będzie w stanie zrobić to szybciej i lepiej, będę mu kibicować.
Ferrari i koła cyrkowe
Dziś Natalia może się już cieszyć tytułem absolwentki Cambridge. Mimo że jest prawdziwą tytanką pracy, po ukończeniu studiów postanowiła zrobić sobie kilka miesięcy przerwy.
- Musiałam odpocząć. Po raz pierwszy od matury poczułam, co to jest prawdziwy weekend. W tym czasie przemyślałam sobie wiele rzeczy i pojawiło się sporo wątpliwości. Profesor powiedział, że jeśli po ukończeniu projektu nie masz wrażenia, że zrobiłbyś coś inaczej, to znaczy, że nie zrobiłeś wartościowego projektu. Teraz przygotowuję publikacje na ten temat, nowe wyliczenia i jest coraz lepiej.
Aktualnie Polka poświęca się też pracy w firmie, która konstruuje elektryczne silniki dla luksusowych marek w rodzaju Ferrari. Myśli też o powrocie na uczelnię, gdzie prawdopodobnie rozpocznie pracę nad doktoratem.
- Na pewno chcę dalej dopieszczać wspomniany wynalazek. Wspólnie ze stowarzyszeniem studenckim moglibyśmy stworzyć "proof of concept", czyli samolot z panelami perowskitowymi, który udowodniłby skuteczność naszych odkryć. Musimy jednak poczekać na rozwój technologii.
Jak przystało na kobietę renesansu, Natalia poświęca się też innym, niekoniecznie naukowym pasjom. Te również mają jednak związek z przemieszczaniem się na wysokościach.
- Od czterech lat trenuję akrobatykę powietrzną, ćwiczę przede wszystkim na "aerial hoop", czyli kołach cyrkowych - mówi. - Lubię to, bo gdy wisi się w powietrzu te dwa metry nad ziemią, nie ma miejsca na kalkulację i myślenie nad każdą rzeczą po sto razy (śmiech).
Mateusz Witkowski. Ur. 1989. Redaktor naczelny portalu Popmoderna.pl, stały współpracownik Gazeta.pl, "Czasu Kultury" i "Dwutygodnika". Stypendysta MKiDN w roku 2018, stypendysta NCK w roku 2020. Interesuje się związkami między literaturą a popkulturą, brytyjską muzyką z lat 80. i 90. oraz włoskim futbolem. Współautor fanpage'a Niedziele Polskie, autor facebookowego bloga Popland. Prowadzi zajęcia dotyczące muzyki popularnej na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, współprowadzi audycję "Duopop" w Off Radiu Kraków.