
*Cykl "Młoda Polska" poświęcony jest Polkom i Polakom, których podziwiamy i którym kibicujemy. W najbliższych odcinkach cyklu zaprezentujemy wybitnych młodych polskich naukowców, zdobywców prestiżowego stypendium START, przyznawanego przez Fundację na rzecz Nauki Polskiej (FNP)*
IMIĘ:
Katarzyna
NAZWISKO:
Owczarek
WIEK:
30 lat
ZAWÓD:
Wirusolog w Małopolskim Centrum Biotechnologii na Uniwersytecie Jagiellońskim
OSIĄGNIĘCIA:
Scharakteryzowanie we wczesnym etapie infekcji wywoływanych przez dwa wirusy RNA, które stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi - ludzkiego koronawirusa OC43 oraz wirusa Zika. Za wybitne osiągnięcia naukowe otrzymała w tym roku prestiżowe stypendium w programie START Fundacji na rzecz Nauki Polskiej przyznawane najzdolniejszym młodym naukowcom w Polsce.
"Radosna", "pełna optymizmu", "zarażająca energią", "roześmiana" - takie określenia wymienia na początku rozmowy każdy, kto zna doktor nauk biologicznych Katarzynę Owczarek. Nawet na zdjęciu w CV widać szeroki uśmiech, wesołe oczy i twarz, która mogłaby rysownikom studia animacji Pixar Walta Disneya posłużyć do stworzenia zawadiackiej postaci, na przykład w filmie o młodej pani biolog na skraju przełomowego odkrycia, które uratuje świat przed ostatecznym końcem.
W rozmowie telefonicznej, nawet po 40 minutach tłumaczenia całkowitemu laikowi zawiłych procesów biologicznych, w których padają określenia typu "mikroskop konfokalny", "puszczanie PCR-ów" i "synteza białek", wciąż słychać w głosie podekscytowanie i pasję.
O tym, że Katarzyna Owczarek została jedną z wyższej klasy specjalistek od koronawirusa, zdecydował przypadek. - Rozważałam dwa różne licea - bardziej zależało mi na dostaniu się do klasy matematyczno-chemicznej, która była w krakowskiej "Dwójce", ale zamiast tego liceum jako pierwsze wpisałam "Jedynkę" z klasą biologiczno-chemiczną.
Z czasów sprzed liceum Katarzynę zna jej przyjaciółka, z którą chodziła do jednej klasy - lekarz weterynarii Natalia Kopeć. - Kaśka zawsze była osobą, której w nauce łatwo przychodziły skomplikowane rzeczy - opowiada. - Ma polot, szybko łapie wiedzę, ma dobrą pamięć. W liceum nawet za szybko i za łatwo wszystko jej przychodziło. Ta zdolność w przyswajaniu i rozumieniu skomplikowanych mechanizmów teraz procentuje - podkreśla przyjaciółka.
Byle nie na medycynę!
Kiedy przyszedł czas na wybór studiów, Kasia zarzekała się, że na pewno nie pójdzie na medycynę (zrobiła równolegle rok ratownictwa, żeby "w razie czego umieć uratować człowieka") i że nigdy nie trafi do laboratorium. - Mówiła, że tam nie wytrzyma, bo przekładanie probówek to straszne nudy, monotonna praca, w której nic ciekawego się nie może wydarzyć - śmieje się Natalia Kopeć. - Teraz przyznaje, że się myliła, jest wręcz zafascynowana swoim zajęciem - dodaje przyjaciółka.
Natalia zdaje sobie sprawę z tego, że Katarzyna jest tak zaangażowana w pracę, że nie zauważa, ile czasu w niej spędza i ile energii w nią wkłada. - Ją to po prostu jara. Nie postrzega tego jako nadgodziny, chce dokończyć doświadczenie - nie jest to dla niej obciążeniem. Mało kto spoza środowiska jest w stanie zrozumieć takie oddanie - mówi.
Katarzyna, opowiadając o typowym dniu w laboratorium, przedstawia wszystko tak, że ma się poczucie, że to nic takiego, każdy mógłby "nastawić eksperyment". Mąż naukowczyni przytakuje: - Żona uważa, że mało robi, a wszyscy dookoła uważamy, że pracuje więcej niż przeciętnie - zapewnia Marek Owczarek.
Partner wirusolożki wspomina, że na początku pandemii nie mieli wolnego weekendu, a niekiedy wolnej nocy. - Kasia zawsze miała coś do zrobienia. O 20 przyjeżdżały odczynniki i do piątej rano trzeba je było przygotowywać, bo inaczej by przepadły. Żona się zgłaszała na ochotnika, żeby się tym zająć. Trzeba przyjść w sobotę? Ona przyjdzie, żaden problem. Dla niej tak wygląda normalna praca, albo raczej służba społeczeństwu - innej nie miała i raczej mieć nie będzie. W tym się odnajduje. Korporacja by ją stłamsiła z niewątpliwą szkodą dla nauki - tłumaczy.
Zanim Katarzyna Owczarek zainteresowała się na poważnie wirusami, wyjechała w ramach Erasmusa do Lund na południu Szwecji (w skrócie: poznała nowe środowisko, inne laboratorium i perspektywy, nauczyła się współpracować z ludźmi z pokrewnych dziedzin i innych kultur, z nauką szwedzkiego nie wyszło). Po powrocie napisała licencjat z badań nad nowotworem neuroblastoma [złośliwy nowotwór współczulnego układu nerwowego, zaliczany do grupy nowotworów wieku dziecięcego - przyp. red.].
Prestiżowy grant na początek kariery
Pod kątem studiów magisterskich postanowiła zmienić zainteresowania badawcze i poszukać innej pracowni. Przeglądając listę badań, którymi się zajmowały poszczególne zespoły, trafiła na laboratorium wirusowe.
Profesor Krzysztof Pyrć, biolog, uznany specjalista w zakresie mikrobiologii i wirusologii, kierownik pracowni wirusologii w Małopolskim Centrum Biotechnologii, dobrze pamięta ten moment. - Katarzyna przyszła do laboratorium ze swoją koleżanką Anią zapytać, czy mogłyby u mnie przygotowywać prace magisterskie. Przyjąłem je i doskonale się dziewczyny spisały, po dwóch latach się broniły. Ania wyjechała, a Katarzyna postanowiła zostać na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jej doktorat był zresztą świetny - obroniła go w zeszłym roku. Wspólnie z zespołem pracujemy nad wirusem SARS-CoV-2, a Katarzyna jest jedną z kluczowych osób badających go. Wiosną wykonała gigantyczną pracę, dzięki której udało się uruchomić wiele projektów. Ich efekty zobaczymy w najbliższych miesiącach i latach - podkreśla profesor.
W czasie doktoratu Katarzyna Owczarek badała drogi wejścia koronawirusów do komórek. W trakcie badań pojawił się problem z wirusem Zika w Ameryce Południowej - i korelacja między zakażeniem nim kobiet w ciąży a urodzeniem przez nie dzieci z małogłowiem. Owczarek zaczęła badać wpływ pH na wejście wirusa do komórki.
Okazało się, że podwyższone pH nie pozwala patogenowi przedrzeć się do środka. - Zdziwiło mnie to i zainteresowało jednocześnie. Złożyłam wniosek o grant Preludium [konkurs na projekty badawcze realizowane przez osoby nieposiadające stopnia naukowego doktora - przyp. red.] do Narodowego Centrum Nauki i dostałam go. Opublikowałam pracę, która przedstawia wyniki moich badań. Ale żeby powstał lek, przed nami lata jego badań - tłumaczy.
Agnieszka Dąbrowska, współpracowniczka Katarzyny z Małopolskiego Centrum Biotechnologii, podkreśla, że Katarzyna ma cechę, która występuje tylko u świetnych naukowców. - Zgłasza własne pomysły, nie wystarczają jej tematy zlecone - mówi.
Aleksandra Synowiec, która także pracuje w zespole Katarzyny, wyjaśnia, jaką wagę ma taki grant. - Preludium dostaje niewielu naukowców, bo tylko 15-20 procent ze wszystkich składanych projektów uzyskuje finansowanie. Jeśli ktoś dostaje grant, zwłaszcza na samym początku kariery, a Kasia otrzymała go jako magister, dostaje możliwość prowadzenia własnego projektu, którego jest się kierownikiem. Można się dzięki niemu rozwijać, prowadzić własne badania, które w przyszłości mogą zaowocować ciekawymi wynikami i przyczynić się do uzyskania kolejnych, jeszcze większych grantów - podkreśla Synowiec.
Dr Katarzyna Owczarek jest także stypendystką programu START Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Roczne stypendia przyznawane są wybitnym młodym uczonym na początku kariery naukowej posiadającym już jednak udokumentowane osiągnięcia w swojej dziedzinie badań. Stypendystą START był i profesor Krzysztof Pyrć - tylko w 2008 roku.
Skąd pomysł na zgłoszenie się do programu Fundacji? - Pomyślałam, że może warto pochwalić się dotychczasowymi osiągnięciami, żeby pozyskać dodatkowe stypendium. A przy okazji zobaczyć, jak moje wyniki wypadają w porównaniu do innych młodych naukowców. Zainteresowało mnie również stypendium wyjazdowe, ponieważ w zeszłym roku na szkole letniej o flawiwirusach poznałam specjalistę od spektrometrii mas kompleksów białkowych w błonie komórkowej, a że aktualnie pracuję nad takimi kompleksami, to wizyta w jego laboratorium byłaby dla mnie cennym doświadczeniem - tłumaczy dr Owczarek. Stypendium daje Katarzynie promocję jej badań na szerszym forum. - Podniesie również ich jakość, w związku z nowymi dla mnie doświadczeniami planowanymi w ramach stypendium wyjazdowego. Uzyskanie stypendium daje też sporą satysfakcję, co oczywiście podnosi jeszcze zadowolenie z wykonywanej pracy - tłumaczy wirusolożka.
Takich dokonań trudno nie docenić, a samą badaczką ciężko się nie inspirować.
Miliardy karteczek na słabą pamięć
Agnieszka Dąbrowska szanuje Katarzynę Owczarek za zorganizowanie, kompetencję, ciekawość świata i ciągłą chęć poszerzania wiedzy. - Zawodowo cenię ją za pewność, z jaką przeprowadza eksperymenty. Trzyma się zawsze ustaleń - przez co mogę dołączyć lub przejąć eksperyment z pełnym przekonaniem, że jest robiony zgodnie z wcześniejszymi założeniami. Dzięki temu, że wszystko ma zaplanowane i przemyślane, praca z nią jest bardzo skondensowana - dodaje.
Aleksandra Synowiec podkreśla, że Katarzyna jest bardzo rzetelna w tym, co robi, konsekwentna - doprowadza wszystko zawsze do końca. - Poza tym widać wymierne efekty jej pracy w licznych publikacjach naukowych, przede wszystkim w zakresie koronawirusów. Powiedziałabym, że jest specjalistką w tej dziedzinie - dodaje. - Na to, jakim ktoś jest naukowcem, wpływ ma, jak się przykłada do pracy, czy praca jest jego pasją. Dla Kasi praca jest czymś, co kocha, i to widać na każdym kroku. A wśród naukowców nie brakuje ludzi, którzy pracują w nauce, bo "tak wyszło" - mówi Aleksandra Synowiec.
Ale żeby ten obraz nie był taki idealny, wspomnieć należy, że Kasia ma także wady. Natalia Kopeć śmieje się, że legendarne jest Kasi spóźnialstwo i gadulstwo. - Jak Kasia chce opowiedzieć, co jej się przytrafiło wczoraj, przybliży cały dzisiejszy dzień, żeby nakreślić tło i pozwolić słuchaczowi wczuć się w klimat historii. I dwie godziny później przechodzi do sedna. Z jej spóźnialstwem i tym, że nie ma pamięci do twarzy, wszyscy znajomi już się pogodzili - zapewnia przyjaciółka.
Agnieszka Dąbrowska śmieje się, że Kasia ma beznadziejną pamięć i w pracy funkcjonuje głównie dzięki miliardom karteczek. - Bez nich nie będzie pamiętała, co robiła dzień wcześniej - dodaje. - Owszem, Kasia ma tendencję do zapominania - potwierdza Aleksandra Synowiec - ale podziwiam ją, że wszystko rzetelnie zapisuje - także zadania, które ma zrobić następnego dnia. To świadczy o jej sumienności - podkreśla.
Marek Owczarek dorzuca, że czasami wadą Katarzyny jest nieustępliwość i niepoddawanie się, chociaż bywa, że sytuacja wygląda na przegraną. - Właśnie trzeci raz linia lotnicza przełożyła nam termin wyjazdu - żona go po raz kolejny dopracowuje i nie traci nadziei, że pojedziemy, chociaż moim zdaniem szanse są marne i lepiej by było, gdyby sobie odpuściła i nie marnowała energii. Bo ona ma zawsze siłę, żeby po ciężkim dniu w pracy - a pracuje czasami po 10 godzin dziennie - przyjść do domu i jeszcze planować wyjazdy ze znajomymi.
Czas zarezerwowany na przyjemności
Podróże są największą pasją Katarzyny. Zresztą jak podejmowała decyzję o pozostaniu na uczelni na okres doktoratu postawiła profesorowi Pyrciowi jeden warunek. - Że nigdy nie będę ingerował w jej podróże, bo to jest dla niej świętość. Że nie może dojść do sytuacji, w której nie będzie mogła wyjechać - wspomina jej mentor.
- Byłam w Nowej Zelandii, Peru, Tajlandii i Stanach Zjednoczonych. Jeździmy w 7-9 osób i wszystko sami organizujemy - przy moim dużym udziale - mówi Katarzyna. Natalia Kopeć potwierdza: - Jest mózgiem operacyjnym tych wypraw - wie, o której i gdzie mamy być, ile pieniędzy co kosztuje, wybiera najlepsze połączenia i środki transportu.
Podróże zdarzają się kilka razy w roku. Na co dzień o odpoczynek badaczki dba mąż. - Jak żona przychodzi do domu po pracy, przede wszystkim trzeba jej dać coś do jedzenia, bo zazwyczaj nie ma przez cały dzień czasu na obiad. Potem wyciągam ją na dwór: na rolki, na rower, na wspinaczkę. Aktywności sportowe ją najlepiej uspokajają. I dokumentalne filmy przyrodnicze - mówi Marek Owczarek.
Nowa znana rzeczywistość
Katarzyna Owczarek i jej współpracownicy od pół roku pracują nad koronawirusami. Jeśli macie przed oczami kadry z filmu pandemio-katastroficznego, wasze wyobrażenia są zasadne. - To praca o podwyższonym ryzyku, ale mamy tyle zabezpieczeń przed wirusami, że w laboratorium czuję się teraz bezpieczniej niż na ulicy w czasie pandemii - wyjaśnia badaczka.
- W porównaniu z innymi ludźmi na pewno nie dotykam maseczki. A widzę, jak wszyscy maseczki zdejmują, żeby przyłożyć do twarzy telefon, potem zakładają, znowu zdejmują, chowają do kieszeni. Jeśli wirus tam będzie, na pewno go rozniesiemy - podkreśla. - Na początku na pewno mniej się bałam, niż moi znajomi. Teraz ja mam odwrotnie - ludzie poluzowali swoje zachowania, a ja wciąż jestem czujna - dodaje .
Nic dziwnego. Dr Owczarek nie dość, że wie jak rozprzestrzeniają się wirusy, to jeszcze zdaje sobie sprawę z zagrożenia, jakie stanowią. Nie mówiąc już o tym - że w przeciwieństwie do "zwykłych ludzi", codziennie je widzi pod mikroskopem.
- Laboratoria dostosowane są do konkretnego patogenu. Inaczej pracuje się z patogenami, które wywołują tylko przeziębienie i nie są niebezpieczne dla zdrowia i życia człowieka, a inaczej z patogenami, które mają wysoką śmiertelność i nie ma na nie lekarstwa ani szczepionki. Mamy kombinezony, maski całotwarzowe, respiratory - wymienia Owczarek.
Być może Katarzyna Owczarek dokona ważnych odkryć. Marzy przecież o tym, żeby jej badania przełożyły się realnie na ludzkie życie. Profesor Pyrć nie ma wątpliwości, że Kasia osiągnie wiele. - Myślę, że zostanie świetnym naukowcem, który bardzo szybko się usamodzielni, będzie wymyślać i realizować własne pomysły. Uda się jej także zgromadzić wokół siebie naukowców, którzy będą dobrymi specjalistami - bo ma świetne podejście do ludzi - dodaje.
Czy jest możliwość, że Katarzynę wyciągnie z uczelni jakiś wielki koncern? - Oczywiście - mówi mentor Kasi. - Jeśli Katarzynę przekona do pracy u siebie jakaś firma, a ona uwierzy w to, że jest to dla niej dobre, ma moje pełne błogosławieństwo, żeby się realizować w ten sposób - zapewnia.
Aleksandra Synowiec tłumaczy, że dla naukowców świętym Graalem jest publikacja w "Nature" albo "Science" i koniecznie z pierwszym autorstwem. - Dla wielu naukowców marzeniem jest zostanie profesorem i utworzenie własnej grupy badawczej - dodaje. - Wiem, że Kasia osiągnie bardzo dużo, ale ciężko mi przy tempie zmian naukowych powiedzieć, gdzie będzie za 20 lat. Mam nadzieję, że będzie chciała zostać profesorem, bo nadaje się do tego jak nikt inny - mówi, po chwili zastanowienia dodając: - Nie mam wątpliwości, że cokolwiek będzie robiła, będzie to robiła dobrze.
Ola Długołęcka. Redaktorka. Czujnie obserwuje ludzi i przysłuchuje się ich rozmowom. Chodzący spokój i zorganizowanie. Wieloletnia wielbicielka Roberta Redforda, a od niedawna kierowcy F1 Daniela Ricciardo.
Program START Fundacji na rzecz Nauki Polskiej jest najstarszym w Polsce programem stypendialnym dla najlepszych młodych naukowców reprezentujących wszystkie dziedziny nauki. Jego celem jest wspieranie wybitnych młodych uczonych przed trzydziestką. Laureaci otrzymują roczne indywidualne stypendium w wysokości 28 tys. zł, które jest przyznawane w drodze konkursu. Mogą je przeznaczyć na dowolny cel. W ciągu 28 lat realizacji programu, prestiżowe stypendia zdobyło ponad 3 100 wybitnych badaczy (łącznie z tegorocznymi laureatami), którym FNP przekazała w sumie ponad 84,5 mln zł. Kolejny konkurs w programie START FNP ruszy jesienią br.
Stypendia są finansowane zarówno z budżetu Fundacji, jak i ze środków pochodzących od prywatnych darczyńców, firm i instytucji, m.in. Narodowego Banku Polskiego (w ramach programu edukacji ekonomicznej). Źródłem finansowania są także wpłaty 1% podatku dochodowego. Fundacja na rzecz Nauki Polskiej istnieje od 1991 r. i jest niezależną, samofinansującą się instytucją pozarządową typu non-profit, która realizuje misję wspierania nauki, przyznając stypendia, granty i nagrody wybitnym uczonym.